wtorek, 29 listopada 2016

Od Quinlan Do Laurencego

Pierwsze promienie słońca wpadały przez okna mego pokoju święcąc mi idealnie w oczy. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się grymas. Jednak po chwili uniosłam powieki. Przeciągnęłam się i powoli wstałam z łóżka. Nie zwracając na nic uwagi podeszłam do okna. Oparłam się rękami o parapet i obserwowałam wschód słońca. Podziwiałam to wspaniałe zjawisko. Zawsze mnie fascynowało. Jednak nigdy nie wiedziałam czemu były to akurat wschody i zachody słońca. Niestety nie miałam okazji dłużej się temu przyglądać. Już o siódmej rano moja grupa w stajni miała trening. Z tego co pamiętałam dzisiaj mieliśmy zajęcia z panią Melanie O'Connor. Ujeżdżanie. Jednak przydałoby się być tam wcześniej aby przyszykować GrayRose. Westchnęłam i "odbiłam się" od parapetu. Ruszyłam do toalety. Tam wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Wyszłam z niej w samym ręczniku i podeszłam do szafy. Po kilku minutach wybrałam ubranie na dzisiaj. Składało się ono z luźnej, białej koszulki z czarnym nadrukiem w kształcie krzyża i w tym samym kolorze co wzór legginsów.
[ogólny strój Quinn]
Spojrzałam na zegarek. Miałam już na prawdę mało czasu. Szybko ułożyłam włosy i pomalowałam usta oraz rzęsy. Założyłem buty i zgarnęłam torebkę. Jeszcze przed wyjściem zarzuciłam na siebie kurtkę skórzaną. Mogłam sobie na nią pozwolić, bo mimo, że była jesień to akurat dzisiaj się trochę ociepliło. Zamknęłam pokój na klucz i niemalże biegiem ruszyłam do stajni.
***
Przebrana w strój jeździecki wraz z przygotowaną do jazdy GrayRose szłam w miejsce gdzie miał sie odbyć trening. Byłyśmy prawie na miejscu kiedy nagle usłyszałam czyiś oburzony krzyk i usłyszałam stuk kopyt. Rosie. Znowu coś musiała zrobić i teraz uciekała. Niestety będąc pewna, że po prostu pójdzie za mną nie trzymałam jej. No i masz babo placek. Jednak trzeba działać. Odwróciłam się szybko. Przede mną stał jakiś chłopak. Nie zwróciłam na niego większej uwagi. Jedynie usłyszałam coś o telefonie. No tak. Klacz musiała zauważyć go wystającego z jakiejś kieszeni chłopaka i pewnie zabrała go, a teraz uciekła schować. Co za wredny koń!
- Rosie! Wracaj tutaj i natychmiast oddaj co zabrałaś! - krzyczałam.
Biegłam przed siebie. Kątem oka widziałam, że chłopak znajdował się zaraz za mną. Pewnie chce odzyskać swoją własność.
- GrayRose! - wydarłam się na cały głos.
Gdzie ta klacz mogła znowu uciec?!

Laurence?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz