Czyściłam właśnie Księcia, kiedy usłyszałam znajomy głos. Była to Mara.
-Toooo- specjalnie przedłużyła ostatnią literę, ale jej przerwałam.
- Dlaczego się spóźniłam? - zaśmiałam się - Otóż dlatego, że wczoraj wpadłam na taką przemiłą dziewczynę, która upiekła dla mnie ciastka, bo odprowadziłam ją do pokoju, widziałam, że bolała ją, głowa, więc jej pomogłam. A później siedziałyśmy do drugiej nad ranem i gadałyśmy. Szkoda, że nie miałam procentów, byłoby jeszcze ciekawiej - zaśmiałyśmy się. - Ale i tak było ciekawie.
- A teraz się lepiej pospiesz, bo na lekcje też się spóźnisz. Zaczynają się za dziesięć minut! - ponagliła mnie, a ja jej pomachałam i pobiegłam do akademika. Szybko się przebrałam w czarne rurki z dziurami, crop-top w paski, nową kurtkę i czarne tramki. Zabrałam plecak i kazałam wyjść mojemu psiakowi z mieszkania. Szłam korytarzem do akademii, za 5 minut zaczynały się lekcje. Na szczęście zdąrzyłam. Fixa zostawiłam na dworze. Skoro już zna te tereny wprost doskonale, najprawdopodobniej pójdzie do stajni. Tam ma towarzystwo Księcia i innych koni. Ostatnio też zauważyłam, że obwąchiwali się z klaczą Mary, co bardzo mnie wzruszyło. Chyba jej to nawet powiem, kiedy ją znajdę. Albo na lekcji, tak, to chyba najlepsze rozwiązanie.
<Mara? Wiem, krótkie, ale nie miałam pomysłu xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz