środa, 9 maja 2018

Od Andy'ego cd. Juliet

- Ten dupek zniszczył moje życie, należało mu się - mruknąłem pod nosem, wyrzucając niedopałek papierosa. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że był w stanie to zrobić, przecież byliśmy dla siebie jak bracia. To samo mogę powiedzieć o Mirandzie, przyjaźniliśmy się od dziecka, a ona.. nawet nie wiem, co miała na celu. Pieniądze? Sława?
- O czym ty mówisz? - Juliet zmarszczyła brwi, przyglądając mi się uważnie. Uniosła powoli dłoń, dotykając delikatnie mojej napuchniętej i rozciętej wargi. 
- Richard dokładnie wszystko sobie zaplanował, współpracował z Mirandą. Chcieli mnie zabić, majstrując przy hamulcach w moim samochodzie, a gdy przeżyłem wypadek, wymyślili nowy plan. On postanowił udać zatroskanego menadżera, a ona moją dziewczynę, której planuję się oświadczyć. Manipulowali mną, byłem ich zabawką. Kto wie, czy nie planowali podać mi jakiś leków, czy czegokolwiek innego pozorując moje samobójstwo, związane z utratą pamięci i niemożliwością poradzenia sobie z tym. Posunęli się na tyle daleko, że na pewno byli do tego zdolni. 
- Byłeś z tym na policji? - Spytała, a ja po raz pierwszy od dawna wyczułem zatroskanie w jej głosie.
- Zadzwoniłem, a nie powinienem. Po tym wszystkim, co zrobił należy mu się o wiele większa kara, niż więzienie. - Ledwo skończyłem zdanie, a w oddali dało się już usłyszeć syreny policyjne. - Zostawiłem go tam samego, był nieprzytomny i pewnie odpowiem za pobicie i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Może mnie uniewinnią, gdy poznają prawdę, a może nie, chociaż szczerze jest mi to już obojętne. Straciłem wszystko bezpowrotnie. 
- Andy... masz rodzinę, fanów, wszystko da się naprawić. 
- Ale nie mam ciebie, a... wciąż bardzo cię kocham.
~~*~~*~~
Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie bardzo ciężkie. Policja, więzienie, sąd, ciągłe rozprawy, wieczne rozmowy z psychologiem sądowym, ciągle przedstawianie przebiegu wydarzeń i do tego wszystkiego nie widziałem Juliet. Co prawda pojawiła się na głównej rozprawie i nie raz była wzywana do składania zeznań, jednak ani razu nie było mi dane z nią porozmawiać chociażby przez moment. Cholernie się bałem, że to, co było między nami, już nigdy nie powróci. Nie chciałem jej skrzywdzić, nawet nie byłem świadomy tego, że to robię. Richard i Miranda zrujnowali całe moje życie, wszyscy dowiedzieli się już o moim wypadku, zaniku pamięci, oszustwach menadżera, media aż huczą od informacji, a do mnie ciągle dobijają się dziennikarze. Dzisiejszy dzień spędziłem w Londynie z rodzicami, przylecieli tu specjalnie ze swoich wakacji we Włoszech, wspierali mnie od początku do końca i byłem im za to naprawdę wdzięczny. Mama... chciała porozmawiać z Juliet, jednak wątpiłem, żeby to coś dało. Ona potrzebowała czasu i sam planowałem z nią poważnie pogadać, ale w odpowiednim momencie, który nie mam pojęcia kiedy nastanie. O wiele łatwiej byłoby, gdyby to ona się odezwała, wiedziałbym chociaż, że jest na to gotowa, jednak.. wiem, że raczej tego nie zrobi. Gdybym tylko mógł cofnąć czas... 

Zaparkowałem samochód niedaleko wejścia do akademika i jeszcze długo po zgaszeniu silnika siedziałem w środku, zastanawiając się co będzie dalej. Za kilka dni znów zaczynam terapię, chociaż wątpię w całkowite przywrócenie mojej pamięci, mimo że ułatwiłoby to naprawdę wiele. Podczas tych dwóch tygodni przypomniałem sobie parę wydarzeń, ale to wciąż było mi za mało. Zresztą.. po tym co przeszła Juliet nic nie jest już w stanie tego naprawić, a ja nie chcę sobie więcej przypomnieć. Wiem, że gdy kolejne wspólne wspomnienia wrócą będzie to coraz trudniejsze. Zastanawiałem się już nad odejściem z Morgan University, nie raniłbym tym ani sieibe, ani Ju... co ja gadam. gdybym tylko wyjechał i nie widział na co dzień jej uśmiechu... nie dałbym rady. Moje uczucia do niej wróciły już dawno, chciałem je jakoś zahamować, nie pozwolić im się ujawnić, jednak było to o wiele silniejsze. Zakochałem się w niej od nowa, a ona.. nie chce mnie znać. 
Biorąc kilka głębokich wdechów wysiadłem z samochodu, od razu wypuszczając Aresa. Pies był zmęczony podróżą, więc nawet nie musiałem przypinać mu smyczy, bo sam posłusznie szedł obok mnie. Wyjąłem z bagażnika niewielki bagaż, który zabrałem ze sobą w dniu wyjazdu i wszedłem do wnętrza budynku. Odebrałem klucze z portierni, czując na sobie nieprzyjemny wzrok jednego z pracowników, jednak zbytnio się tym nie przejmowałem, tylko udałem się prosto do swojego pokoju. Ares zajął swoje ulubione miejsce na dywanie obok łóżka, a ja odstawiając bagaż koło biurka, postanowiłem pójść na chwilę do Hurricane, w końcu dawno się nią nie zajmowałem. Zamknąłem drzwi na klucz i spokojnym krokiem udałem się w stronę schodów. Byłem cholernie zmęczony, ale nie chciałem kłaść się spać tak wcześnie, ledwo dochodziła godzina piąta po południu. Zszedłem na dół, mając nadzieję, że tym razem nie natknę się na nikogo z pracowników, a w głębi duszy chciałem spotkać tam kogoś innego. Otwierając drzwi wyjściowe zauważyłem Juliet wracającą ze stajni. Dziewczyna zatrzymała się, gdy mnie zobaczyła i doskonale było widać, że nad czymś bardzo silnie się zastanawia. Odwróciła się, kierując z powrotem w stronę stajni.
- Juliet! Zaczekaj. - Zawołałem za nią, szybko dorównując jej kroku.
- Wszystko już w porządku? - Spytała uśmiechając się delikatnie. - Na wcześniejszych rozprawach było ciężko.
- Wszystko się wyjaśniło, zebrali zeznania od wielu świadków, a Richard i Miranda poszli siedzieć - odpowiedziałem, nie chcąc zbytnio skupiać się na tych wydarzeniach. Juliet kiwnęła głową, a między nami zapadła niezręczna cisza. Dziewczyna spuściła wzrok, a ja nie byłem w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa, w sumie nawet nie wiedziałem, co powinienem w tym momencie powiedzieć. - Możemy się przejść?


< Juliet? powolutku się rozkręcam po wakacjach od blogowania >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz