sobota, 12 maja 2018

Od Victora cd Naomi

Dzień jak codzień. Trening. Śniadanie. Szkoła. Obiad. Trening. I tak również było dzisiaj. Szedłem automatycznie w stronę stajni, jeszcze zaspany gdyż nie przyjąłem odpowiedniej dawki kawy. Kilkoro osób krzątało się już w stajni. Przelotnie spojrzałem w stronę boksu Connora gdy przechodziłem obok. Leniwie przeżuwał resztki śniadania. Chwyciłem jego sprzęt z siodlarni i idąc sportowemu otworzyłem drzwi do jego „małego królestwa”. Ogier parsknął zniechęcony. Coraz częściej wydawało mi się, że i jemu zaczyna nudzić się taki tryb życia. Chociaż trzeba przyznać, że nabrał mięśni i coraz rzadziej miewa złe humory. Energicznymi ruchami wyczyściłem kasztana i osiodłałem. Dzisiaj był trening crossowy. Connor wręcz przepadał za jazdą w teren. Jednak miał spore problemy z opuszczeniem stajni. Kilka razy zatrzymał się na jej środku i stwierdził, że dalej nie ruszy swojego tyłka, bo po co. Dotarcie na skraj lasu, a zarazem początek toru crossowego i reszty grupy, zapewniły smakołyki.

***

Gdy zsiadłem z wierzchowca odwołałem słowa o „rzadszym miewaniu złych humorów”. Dzisiaj był taki właśnie dzień. Najpierw nie dał na siebie wsiąść, przez co musiałem wyglądać komicznie nie umiejąc dosiąść własnego konia, który jakby śmiał mi się w twarz. Następnie na próbie terenowej zwalił mnie dwa razy. Raz przez wiewiórkę, a drugi tak dla zasady. Szkoda, że wylądowałem tyłkiem w chłodnej wodzie. Szedłem do boksu Connora już rozbudzony bardziej niż po najmocniejszej kawie. Rozsiodlalem go i zaprowadziłem na zewnątrz aby opłukać jego brudne od błota nogi. Ogier jednak nie stał w miejscu, bo lepiej utrudnić mi życie. Opłukałam mu do końca nogi i chwyciłem uwiąz w rękę. Po chwili gdzieś niedaleko dało się słyszeć nagły warkot charakterystyczny dla motocykla. Connor oczywiście się spłoszył. Uwiąz wyrwał mi z ręki j poleciał w stronę lasu. Co w niego dzisiaj wstąpiło? Nie bał się zazwyczaj, ale w końcu to tylko zwierze. Poleciałem za nim i miałem wielką nadzieję, że linka nie wplącze mu się w nogi. Widziałem jak drobinki błota uwalniały się spod jego kopyt i leciały na boki. W nocy musiało padać, bo nie miałem problemu aby podążać za koniem gdyż w ziemi odbiły się idealne kształty kopyt.
Pościg za Connorem nie trwał tak długo jak mi się wydawało. Wybiegłem z lasu na jedna z głównych dróg. Stała na niej dziewczyna z karym koniem, którym mój kasztan widocznie się zainteresował. Podszedłem do brunetki, która trzymała Connora.
- Dzięki- sapnąłem i próbowałem uspokoić oddech.
Mimo kondycji dało się zmęczyć ganianiem po lesie za wystraszonym koniem. Ogier parsknął i machnął wysoko głową, odsówając się jednocześnie kilka kroków w tył. Wiedziałem jak reaguje w towarzystwie innych ogierów. Ale teraz nic mu nie odbiło. Zamieniłem kilka słów z, jak się okazało, Naomi i wróciłem do stajni. Connor szedł teraz obok mnie bardzo spokojny i rozluźniony.
Opadłem na łóżko. Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. Poszedłem się przebrać i ruszyłem na stołówkę, a następnie na lekcje.

Naomi?
Boże już widzę jakie to bd beznadziejne cx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz