sobota, 12 maja 2018

od Oliego cd Yuu

W momencie kiedy usłyszałem karetki  przed oczami było mi ciemno. Starałem się oddychać ale każdy wdech zdawał się powodować kolejną falę bólu. Od kiedy to powietrze rani? Słyszałem nad sobą falę głosów zlanych w jeden szum, nikogo nie potrafiłem dokładnie wysłuchać, nikt nie przebijał się do mojego  zadymionego umysłu. Gwałtowne błyśnięcie w oczach spowodowało ze się skrzywiłem, co jest? Znowu mnie mdliło ale ponad to chciało mi się spać. Czy oni nie mogą być cicho? Mruknąłem pod nosem i próbowałem się podnieść, czyjaś dłoń gwałtownie przytrzymała mnie w miejscu, co do chuja? Nagle odpłynąłem, nie potrafiłem wyciągnąć wiele ze snu ale pamiętałem Yuu, wychodzącego z mgły z uśmiechem którego chyba nigdy nie powinienem widzieć, zdecydowanie nie powinienem, uśmiechał się bowiem ciepło i .. w pewnym sposobie troskliwie? Nagły wstrząs wyciągnął mnie z transu, wycie, głosy i pikanie, chyba jechałem karetką? Starałem się otworzyć oczy ale ciężar powiek mi nie pozwolił. Mruknąłem i starałem się podnieść, tym razem blokowały mnie jakieś pasy.
-Co...-Jęknąłem starając się odpędzić mgłę która zalęgła na moim umyśle.
-Kontaktujesz? Jedziemy do szpitala zatrułeś się nieźle dymem młody -Głos mężczyzny dochodził mnie jak by zza grubego okna. Szpital? Po co? Tam będą rodzice, nie chcę , ponownie starałem się szarpnąć ale pasy mnie blokowały.
-Młody uspokój się bo zrobisz sobie krzywdę -Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Tym razem z moich ust wydobył się krzyk i przekleństwo i nagle.. Mój organizm ponownie się wyłączył, Miałem wrażenie że wszystko się trzęsie i nagle.. Zatrzymuje. Dryfowałem, cisza, spokój, pustka.. Coraz bliżej spokoju i.. Trzask, przez moje ciało przebiegł silny spazm, i kolejny i kolejny.. Krzyki. Co się dzieje? Piszczało mi w uszach  a głowa wydawała się być przytrzymywana przez jakieś wielkie dłonie. Chciałem kazać im spierdalać ale nie byłem w stanie otworzyć ust. Ponowny nawrót ciemności. Znowu tkwiłem w moim śnie. Teraz kroczyłem przez las, ten zjedzony przez ogień i dym las. Dookoła mnie rozbrzmiewała syrena a cały świat wydawał się być zniszczony. Uniosłem rękę do oczu, była spalona, byłem spalony całe moje ciało zjadały płomienie które powoli zaczynały licać mnie leniwie po twarzy i trawić włosy. Nie opodal stali ludzi, w tłumie dostrzegłem twarz Anastazji , Yuu, Pheobe..  Wszyscy się uśmiechali. Yuu powoli uniósł dłoń w powietrze i zacisnął pięść p0ozostawiając kciuk w górze, nagle przekręcił rękę tak że znak który pokazywał był równoważny z tym jaki pokazywali na starożytnej arenie kiedy gladiator  miał zostać zabity bo tłum nie dostał wystarczająco krwi w czasie walki. Przymknąłem oczy i starałem się krzyczeć o pomoc , jedyne co dostałem było pogardliwymi spojrzeniami.  Upadłem na kolana i czułem jak ból mnie rozdziera, ogień powinien zabijać szybciej czemu to boli?
*******************
Jasne światło raziło moje oczy, powoli podniosłem powieki aby ponownie je zamknąć, było okropnie biało. Umarłem? Nie no nie poszedł bym raczej do nieba.. i po śmierci nie powinno się odczuwać bólu.  Podniosłem rękę do twarzy aby zasłonić oczy jednak coś miałem na palcu, co jest? Ponownie uchyliłem powieki i pozwoliłem oczom się przyzwyczaić, okazało się ,że na palcu miałem tę czujkę.. Tę od monitorowania bicia serca.. Czemu? Dodatkowo do zgięcia ręki wpuszczoną miałem kroplówkę. O co.. Czemu... Udało mi się po chwili otworzyć oczy na tyle aby móc zeskanować pokój, był.. biały i ubogi w wystroju.  Szpital, co ja robię w szpitalu? Uniosłem drugą rękę która nie była zawalona kabelkami i innymi rurkami i przetarłem oczy pozbawiając się śpiochów. Nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich.. Matka? Od kiedy to ona do mnie wpada w odwiedziny?
-Oli
-Katherine.. -Dopiero kiedy wypowiedziałem jej imię na głos dotarło do mnie jak zdarte i obolałe mam gardło. Odchrząknąłem i spojrzałem na nią raczej zlewająco.
-Nic ci nie jest.
-Nie, możesz już jechać do domu.
-Oli prawie umarłeś..
-O nie.. A już kupiłaś trumnę? Przykro mi ,ze ci zniszczyłem plan -Warknąłem i oparłem się o poduszkę zmęczony, miałem już dość życia pomimo tego ,ze podobno niedawno byłem martwy.
-Cieszę się ,że nic ci nie jest -Powiedziała spokojnie u usiadła obok mojego łóżka.
-A mi się wydaje ,ze jednak nie do końca ale kto będzie z kim dyskutował?
-Twój ojciec jest w drodze..
-Jego tu brakowało.. Możesz mu przekazać ,ze żyję i że nie musi zgrywać roli smutnego rodzica..
-Mhm.. Twoja dziewczyna uparcie się stara tu dostać.. Ale lekarze twierdzą ,ze masz chłopaka który cię uratował z tego lasu- Jej mina wyraźnie zabijała.
-Chłopaka? Od kiedy.. Mam dziewczynę , nie jestem jebanym pedałem.
-Mam nadzieję, chcę dla ciebie najlepiej -Fuknęła i wyszła.. Może to lepiej. Nabrałem powietrza w płuca i po raz pierwszy od momentu jak zaczęła się ta cała sytuacja nie czułem jak by mnie coś zabijało przy oddechu. Napawałem się tym tak długo jak mogłem, w pokoju pojawiła się nagle Anastazjia i Yuu. Uniosłem brew . Co oni tu robili? Tej dwójki się zdecydowanie nie spodziewałem, ona osoba która się do mnie trochę nie odzywa i on.. osobnik który mnie nienawidzi.
-Em..
-Oli ! Nic ci nie jest ! -Brunetka szybko znalazła się obok mnie i złapała mnie za rękę. Zamarłem i podniosłem głowę patrząc w kierunku drzwi. Stała tam matka i spokojnie patrzyła z założonym,i rękoma.
-Skarbie nic mi nie jest -Wycedziłem te słowa czując jak mnie palą i przeniosłem wzrok na dziewczynę.
-Martwiłam się - Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem na odczep. Matka odeszła bo zadzwonił jej telefon. Puściłem rękę dziewczyny.
-Wyjaśnicie mi co się od chuja?
<Yuu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz