sobota, 5 maja 2018

Od Oliego cd Yuu

Od momentu poznania mojego ojczulka i jego nowej kobiety Anastazja zamilkła, owszem widywaliśmy się na korytarzu ale wyraźnie mnie omijała, na początku starałem się jeszcze z nią rozmawiać, opowiadać, zaczepiać ale pozostały mi tylko przekleństwa. Dziewczyna kompletni mnie olała, zadawała się dalej z Archiem i resztą jej stada. Początkowo ciężko mi było się z tym jak kol wiek pogodzić, była moja i sama mi to przyznała a teraz to. Chwilowy ład ponownie zaniknął a wraz z tym życiowym pojawił się większy z otoczenia ,musiałem mieć wszystko idealnie, idealnie, idealnie. Każda koszula wisiała pięknie uprasowana w szafie i czekała na swój dzień tygodnia, to samo było z koszulkami, majtkami, skarpetkami i spodniami, nic nie mogło wychodzić ponad normę, wszystko musiało być czyste i dobre. Tego wiosennego dnia  wypadło na prosty sweter i koszulę, uczesanie się zajęło mi chwilę ale przecież kosmki włosów są najgorszym materiałem do opanowania. Stanąłem przed lustrem i skrzywiłem się , raz, dwa, trzy, cztery, i teraz czas na mycie zębów, zamoczyłem szczoteczkę w wodzie ostukałem o zlew i ponownie zamoczyłem, powtórzyłem tę rutynę kolejne 4 razy i wreszcie mogłem myć zęby, każde okrążenie szczotki naliczałem mentalnie  i kierowałem się ku upragnionej liczbie aby zęby były czyste. Wyplułem pianę i opłukałem usta płynem o mocnym działaniu który pozostawił w ustach gorzki i chłodny posmak.  Spokojnie zszedłem na śniadanie i starałem się kontynuować ten kolejny zjebany dzień.  Kiedy skończyłem ostatnie lekcję nie wiedziałem zbytnio co ze sobą zrobić, grupa dziewczyn obok mnie działała mi swoimi głosami na nerwy, na dodatek czułem się głupio stojąc sam. Wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać fb, nic ciekawego ale przynajmniej wyglądało jak bym miał z kim rozmawiać co? Pojawienie się nade mną cienia mnie wkurzyło
-Przeszkadzasz mi.- stojący ponad mną osobnik mierzył mnie wzrokiem
- Nie wątpię Słuchaj. Czy byłbyś tak uprzejmy i zostawił na chwilkę SMS-ki ze swoją panienką?
Miałem ochotę sie zaśmiać ale przekręciłem tylko oczami i schowałem telefon, zapowiada się ciekawie.
- Z żadną panienką nie piszę, idioto.
- Tak, tak. Nie obchodzi mnie to. Obchodzi mnie to, że znasz teren.
- I? Nie jestem oprowadzaczem wycieczek.- nie lubiłem go, nagle pan na włościach potrzebował pomocy?
-No wow. Proszę  cię o pomoc. Jestem nowy i nie wiem, gdzie jest moje mieszkanie...
- Numer?
-21
-Chodź. To drugie piętro.
Czekałem na niego jak zabiera się z walizką, był wysoki, wyższy od mnie o zdecydowane 15 cm, no może trochę więcej. Miał szczupłe ciało i raczej typową budowę, tak samo mogłem powiedzieć o jego urodzie.
- Yuu.
- Co? - wyrwał mnie z toku myślenia, o chuj mu chodzi?
- Jestem Yuu.
Parsknąłem słysząc to imię, co za idiota?
- Oli – wyszczerzyłem się i kontynuowałem trasę, nie byłem pewien czy wiem co mam powiedzieć a i nie bardzo chciałem, skoro gówno się uczepia buta to trzeba się go szybko pozbyć i tyle. Stanąłem pod drzwiami jego pokoju i odwróciłem się, stał  z obojętną miną ale co jakiś czas rozglądał się.
-Proszę, jesteśmy Yuu -Specjalnie zaakcentowałem jego imię i uśmiechnąłem się zaczepnie.
-Spierdalaj -Burknąłem i wyciągnął klucze z kieszeni.
-Tak dziękujesz komuś kto ci pomógł? Nie ładnie nie ładnie -Zacząłem wracać ale jeszcze po drodze walnąłem się z nim z bara  co zostało nagrodzone głośnym "ja pierdole jebnę ci "
-Proszę bardzo, może wtedy sam coś osiągniesz -Uśmiechnąłem się machając do niego i spokojnie wróciłem do siebie. Przebranie się w coś do jazdy może wydawać się banalnie proste, zdejmujesz co masz na sobie i zakładasz inne, no nie bardzo.. Musiałem odwiesić cały zestaw obok kosza na pranie, nie chciałem aby gniotło się w koszu i znaleźć te ubrania które mogę dzisiaj założyć, no i buty, buty które pastowałem i czyściłem wczoraj dzisiaj znów musiałem jeszcze poprzecierać. No i mycie zębów, znowu myłem zęby, płukanie szczoteczki opukani jej o zlew z wody i ponownie opłukanie i pukanie i... Nie wiem jak długo mi tow wszystko zajęło ale kiedy wreszcie poszedłem na jazdę już byłem zmęczony. Chaos o dziwo był cały, stał spokojnie w boksie i nie ruszał się w czasie czyszczenia.
-Dzięki -Wymamrotałem w szyję konia kiedy już go osiodłałem. Wyprowadziłem wałacha z boksu i ruszyłem na padok, pogoda pozwalała już na jazdę na świeżym powietrzu, wielu to pasowało i sie podobało, nie mnie, za bardzo się kurzyło. Wsiadłem na grzbiet siwka i zacząłem trening, skupiłem się na ruchu łopatek konia bo coś znowu mi nie pasowało, tym razem jego krok, jedna noga za wolno zmieniała swoje położenie. Nagle głośny trzask spłoszył wałacha, złapałem się mocno siodła i odchyliłem do tyłu, po chwili skoków uspokoił się. Podniosłem głowę czując jak przekleństwa same formują się na moich ustach. To ten Yuu, stał z patykiem który by aktualnie przepołowiony w rękach i się uśmiechał.
-Jesteś jebanym chujem ! Spierdalaj ! -Warknąłem głośno i starałem się wrócić do treningu.
-Rozkazujesz mi?- Ponownie złamał patyk patrząc mi w oczy, wałach załapał całe szczęście ze to nic strasznego wiec nie spłoszył się. Wkurwiony zeskoczyłem z konia i zostawiłem go na placu, ruszyłem szybko w jego kierunku i jeb, okładaliśmy się w najlepsze, on mi z pięści ja jemu w twarz i brzuch ..
-SPOKÓJ – silne ręce stajennego odciągnęły mnie od osobnika który się nadal lekko uśmiechał.
-Zajebie cie ! Wejdź mi kiedyś w drogę a kurwa pożałujesz, nie pozna cie rodzona matka ! Ta twoja piękna buźka nagle straci na walorach jak .. kurwa puść mnie ! -Splunąłem krwią zmieszaną z śliną w jego kierunku i szarpnąłem się .
-Spokój chłopaki ! -Trener wyraźnie miał dość.
-Oj oj, pogniotłeś sobie i ubrudziłeś ubranko -Sarknął brunet . Widziałem jak świat przybiera dosłownie kolor czerwony, miałem ochotę go zabić, wszystko niszczył..  Miałem zostać i pomagać przez parę dni w stajni razem z cipskiem z okazji tego ze się biliśmy na terenie stajni i zostaliśmy odesłani do pokoi, pod nadzorem stajennych bo mogło by ponownie dojść do starcia po drodze. W bezpieczeństwie moich 4ech ścian nabrałem powietrza w płuca i chwilę je tam zatrzymałem póki nie poczułem tego kłucia w piersi, żyję , oddycham . Rozebrałem sie i złożyłem brudy w praniu, koszulka byłą podarta wiec do wyrzucenia, lubiłem ją.. Stęknąłem głucho kiedy ciepła woda zmywała ze mnie pozostałości tego dnia.  Nalałem płynu do mycia sie na gąbkę i mocno szorowałem, zmycie brudu wymagało rutyny, 10 płukań, 10 myć, 10 przetarć.. Wszędzie te liczby..
<Yuu? Emm nie zanudziłam?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz