poniedziałek, 7 maja 2018

od Oliego cd Yuu

Nie udało mi się zasnąć, męczyły mnie miliony myśli, zgaś światło, zapal je zgaś swiatło zapal..  Jęknąłem zirytowany i schowałem twarz w dłoniach, nie pamiętam kiedy ostatnio przespałem więcej niz 3 godziny naraz, nie potrafiłem nawet stwierdzić czemu, mój mózg się poddawał i wysyłał mnie na dziwne emocjonalne wycieczki. Jęknąłem ponownie i wstałem, i tak nie miałem nic innego do roboty, leżakowanie nic mi nie dawało a nawet jeszcze bardziej mnie męczyło.  Ponownie umyłem się i ogarnąłem, no to czas kontynuować ten dzień. Na korytarzu snułem się w kierunku stajni, powoli przymknąłem oczy i kroczyłem dalej nagłe pchnięcie spowodowało ,że spadłem ze schodów. Zakląłem głośno ale starałem się nie zwracać uwagi na śmiech osobnika. Nie miałem chwilowo na to siły. Złapałem kanapkę ze stołówki i wyszedłem do lasu, cisza przerywana tylko śpiewem ptaków i szumem lasu była aż kojąca. Moje kroki były amortyzowane igliwiem i innymi fragmentami runa leśnego. Ponownie przymknąłem oczy i wysunąłem dłonie przed siebie, nie widziałem problemu, nie było problemu. Powoli kroczyłem w las ocierając się co jakiś czas o drzewa i potykając o wystające korzenie.Nie wyglądało to godnie, wyrafinowanie ani jakkolwiek jak ja ale mnie uspakajało. W głowie dalej kłębiły się myśli o czystości , ciszy i odpoczynku ale organizm zgrany z tym szalonym odłamkiem mojego mózgu kierował mnie coraz głębiej w las. Otworzyłem leniwie oczy i rozejrzałem się, no tak.. To mogła nie być mądra decyzja bo się trochę zgubiłem.. Zakląłem głośno i zamarłem, obok mojej nogi przebiegła mysz, wyraźnie uciekała, nieopodal biegłą też kuna. Uniosłem brwi i przyjrzałem się terenowi, nic ? Pokręciłem głową i usiadłem opierając się głową o pień dużej sosny. Magicznym sposobem chciało mi się spać i nie planowałem zmarnować tej okazji.
Dym... Usnąłem z papierosem? Czemu tu jest tak szaro? Zakaszlałem i otworzyłem oczy szybko ponownie je zamykając, co jest? Czemu tu jest tak szaro? Nie było szaro jak szedłem spać, to sen? Podniosłem się i po omacku starałem wydostać z chmury szarości która nieprzyjemnie zapełniała moje płuca. Poczułem ciepło na policzku i dopiero w tej chwili do mnie dotarło. Pożar lasu.. POŻAR JEBANEG LASU . Ruszyłem szybko w przeciwnym kierunku krzycząc. Niestety niewiele mi to dawało, potknąłem się i skończyłem na ziemi. Umrę. Super, spalę się w lesie. Ciekawe jak wtedy rodzicom uda się mój pogrzeb? Bez pięknego ciała do wystawienia na widok? Ich zdaniem powinienem umrzeć z przedawkowania bo przynajmniej można by było mnie zapudrować i pokazać jak bardzo im na mnie zależało. Nagłe poruszenie obok mnie sprawiło ze miałem ochotę jeszcze bardziej się nad sobą po użalać.
-Od dawna tu jesteś?- Głoś  Yuu przebił się przez dym, no to super, umrę tu.
-Nie wiem -Starałem się brzmieć jakoś.. dobrze ale mój przesączony dymem głos brzmiał jak skrzypiące drzwi.
-Choć -Pociągnął mnie za ramię do pionu, oparłem się lekko o niego i ruszyłem w kierunku bezpieczeństwa. Po chwili zostałem ponownie zawrócony, znowu idę w ogień? To może brzmieć jak idealny opis mojej osoby gdyby nie fakt  ,że mam ochotę wypluć płuca. Kiedy moim oczom ukazał się beton myślałem że go zacznę całować, śmierć nie była jeszcze dla mnie. Powoli zjechałem na kolana i ręce i zwymiotowałem. Miałem wrażenie ,że całe moje ciało jest pokryte dymem a każda jego cząstka już ze mną pozostanie. Ponownie skuliłem się w konwulsjach i pozwoliłem  zawartości mojego żołądka wydostać się na wolność, nie było jej dużo, kawałek kanapki i woda ale pozbywanie sięjej zapewniało mi chwilową ulgę. Odsunąłem się trochę i położyłem policzkiem na chłodnym betonie. Powoli łapałem powietrze powtarzając sobie cicho ,że żyję i (niestety) nic mi nie jest.
-Żyjesz? -Głos mojego wybawiciela zabrzmiał dziwnie lekko , uchyliłem powiekę czując jak dalej pieką mnie oczy i kiwnąłem w jego kierunku głową.
-Dzięki -Nie potrafiłem z siebie aktualnie wydusić nic innego, co miałem innego wydusić? Mógł mnie w sumie zostawić tam na śmierć ale najwyraźniej planował się nade mną jeszcze poznęcać razem z całym światem, pokręciłem sam na siebie głową, od kiedy to ja się użalam ? Głośne wycie karetek i wozów pożarnych wyrwało mnie z pułapki umysłu. Zostałem szybko ogarnięty przez kogoś z tamtych ludzi.
-Co robiłeś w lesie? Jest przecież wyraźny zakaz wchodzenia to niego, szczególnie teraz -Głos jednego z lekarzy działał mi na nerwy.
-Musiałem się uspokoić -Mruknąłem i otworzyłem oczy krzywiąc się, obok mnie stało dwoje pielęgniarzy i Yuu, chciał sobie popatrzeć jak się upokarzam?
-Masz szczęście ,że twój chłopak po nas zadzwonił ! -Burknął pielęgniarz, prychnąłem głośno i zamarłem.
-Mój kto?
-No ten?-Wskazał na równie zaskoczonego Yuu.
-To przeciwieństwo chłopaka -Powiedzieliśmy w tej samej chwili.
-Uhu.. Nie obchodzi nas to -Skończyli mnie oglądać i podali mi tlen.
<yuu? mój supermanie ?>

1 komentarz:

  1. Mrrr 😏😏😏
    Zaczęłam się chichotać w autobusie i wszyscy patrzą na mnie jak na wariatkę...

    OdpowiedzUsuń