Już z daleka byłem w stanie zauważyć Kednall. Pozostawało jedynie pytanie, co do jasnej cholery ona tu robi? Nie przypominam sobie, żebym ją zapraszał, a Isabelle tym bardziej tego nie zrobiła. Miałem chwilowy dylemat, czy podejść do niej i o to zapytać, czy lepiej się gdzieś schować i unikać kontaktu z dziewczyną. Druga opcja była bardzo kusząca, jednak ciekawość wzięła górę.
Przedarłem się przez tłum ludzi, mama Issy mówiła tylko coś o kilku znajomych, a skończyło się na.. hm.. dobra, nie umiem tak szybko liczyć. Kendall zauważyła, że zmierzam w jej stronę i szeroko się uśmiechnęła.
- Cześć, Harry. Prezent chyba trafiony, prawda? - Uniosła brwi, poprawiając przy tym swoje długie włosy.
- Em.. tak, ale co ty tu robisz? - Czy mogło to zabrzmieć niegrzecznie? Mogło, ale było mi to naprawdę obojętne, w tym momencie chciałem jedynie wiedzieć, dlaczego się tu pojawiła.
- Chciałam spytać, czy prezent się udał i sama mam skromny prezent dla Isabelle. Jej brat uznał, że mogę zostać na dłużej.
- Wowow, chwila. Jaki brat?
- Nathaniel. - Okej, z nim nie będę rozmawiał, żeby ją stąd wygonił. Ups, przepraszam, wyprosił, a nie wygonił, chociaż mi naprawdę wszystko jedno.
- Aha. - Mądra odpowiedz Styles. Nie ukrywam, że nie podobała mi się jej obecność tutaj, ale co ja mogłem na to poradzić. Zapadła cisza, podczas której rozglądałem się, w celu odnalezienia Issy wśród tańczących gości. Muszę przyznać, że pani Lilianne była naprawdę świetna organizatorką imprez. Wszystko było tak dopracowane, dekoracje, oświetlenie, muzyka, nie wspominając już o torcie, który był naprawdę wielki i pyszny. Od początku całej zabawy Isabelle była rozchwytywana na wszystkie strony, przez jej znajomych, z którymi nie widziała się już od dłuższego czasu. Nie ukrywam, że sam też byłem co chwila przez kogoś zagadywany.
- Chodź zatańczyć. - Uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę. Przecisnęła się przez tańczących i zatrzymała na samym środku "parkietu", co niezbyt mi pasowało. Nie chciałem się aż tak wyróżniać, w końcu to były urodziny Isabelle.
- Rozluźnij się, czemu jesteś taki spięty? - Spytała, kładąc mi dłonie na ramionach. Być może dlatego, że pozwalasz sobie na zbyt wiele? Kendall momentami zaczynała zachowywać się, jakbyśmy znowu byli razem, co bardzo mi się nie podobało. Dziewczyna zawsze miała zbyt duże mniemanie o sobie, uważała się za pępek świata. Żyła w przeświadczeniu, że każdy jej pragnie, bo to przecież Kendall Jenner, jednak była w błędzie. Ten, kto ją znał, wiedział jaka jest, a raczej mało osób gustuje w takim typie.
- Harry, wszystko w porządku? - Spytała z typową dla niej udawaną troską.
- Em.. tak, jasne.
- To przestań tyle myśleć i zacznij się bawić - zaśmiała się, obracając się w miejscu. Dziękowałem Bogu, że z głośników leciała energiczna muzyka, a nie jakieś wolne kawałki, wtedy chyba bym się szybko stąd ulotnił.
Kendall zaczynała naprawdę przesadzać i gdy już miałem odejść, rzucając jakieś wytłumaczenie, że zostawiłem wodę na gazie, albo nie wiem.. podłączone żelazko? Nadeszło moje zbawienie!
- Odbijamy. - Usłyszałem śmiech przyjaciółki Isabelle. Alyssa, dziękuję ci. Kendall posłała jej wymuszony uśmiech i robiąc delikatny ukłon, odeszła na bok. Alyssa uśmiechnęła się promiennie i zaczęliśmy tańczyć.
- Dziękuję za ratunek - zaśmiałem się, obkręcając dziewczynę dookoła.
- Chyba nie powinnam ci tego mówić, ale.. - zaczęła, przygrywając wargę.
- Ale?
- Ugh, no dobra. Nie umiem tak - jeknęła - Isabelle mnie przysłała, żebym odkleiła od ciebie Kendall. Tylko jej nie mów, że ci powiedziałam, bo chyba mnie zabije.
- Naprawdę kazała ci to zrobić? - Uniosłem brwi. Wow.
- Chciała sama podejść, ale sam rozumiesz, wszyscy dawno jej nie widzieli, dopytują jak jej się żyje w Anglii i w ogóle. A wiedziała, że ja bardzo chętnie to zrobię. - Uśmiechnęła się szeroko. Alyssa była naprawdę pozytywną osobą, co można było zauważyć od razu. Wystarczyło spojrzeć na jej promienny uśmiech. - A.. jeżeli mogę spytać, to jak się poznaliście? Issy nie chce mi zbyt wiele mówić.
- Mieszkamy w jednym akademiku, uczymy się w tej samej szkole. - Wzruszyłem ramionami, ukrywając parę szczegółów. - Niall też był z nami.
- Horan? - Unosiła brwi. - Matko boska, nie przyjechał z wami, prawda?
- Nie - zaśmiałem się.
- No nie.. szkoda.. ale kontynuuj, chcę wiedzieć więcej.
Nie wiedziałem, co jeszcze mogę mówić. Skoro Issy nie mówiła, to widocznie nie chciała, a ja nie miałem zamiaru wyjawiać czegoś, czego ona nie chce. Czyli w sumie nie wiedziałem nic.
- Co byś chciała wiedzieć?
- Co jest między wami? No przecież nie uwierzę, że od tak przyjechaliście razem do Australii. - Wywróciła oczami.
- Przyjaźnimy się i spędzamy wspólnie wakacje.
- Ja i tak wiem swoje, nie oszukacie mnie - zaśmiała się - Jejku, wciąż nie wierze, że cię widzę. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Gdyby nie fakt, że wielu moich znajomych jest tutaj, nikt by mi nie uwierzył, że rozmawiałam, ba, nawet tańczyłam z Harrym Stylesem.
- Naprawdę się cieszę, że mogłem sprawić ci w ten sposób przyjemność. - Uśmiechnąłem się. Od tej dziewczyny wręcz bił świetny i zaraźliwy humor. Jestem pewny, że znalazłaby wspólny język z Niallem.
- Dziękuję za wspólny taniec, panie Styles - powiedziała, teatralnie się ukłaniając i zaraz zniknęła wśród gości. Uznałem ten moment za odpowiedni, na ulotnienie się do wnętrza budynku. Szczerze? Byłem strasznie zmęczony. Ta zmiana czasu wciąż źle na mnie działała. Miałem ochotę położyć się spać, ale to chyba tak nie wypada, prawda?
Wszedłem do budynku, nie zwracając na siebie większej uwagi, a w środku dopadli mnie bliźniacy. Nigdy nie słyszałem, by ktoś potrafił wypowiedzieć tyle słów na minutę. Momentami przestawałem ich rozumieć, a oni ciągle oczekiwali ode mnie odpowiedzi, na ich pytania i różne opowiedziane historie. Wszelkie starania, by przekonać ich do wolniejszego mówienia spełzały na niczym, jeszcze bardziej się nakręcali i zaczynali się przekrzykiwać.
- Hej, uspokójcie się trochę. Słychać wad nawet na ogrodzie. - Usłyszałem głos Isabelle. Odwróciłem się, zastając dziewczynę stojącą w przejściu. Podeszła bliżej i opierając dłonie na biodrach, zmierzyła braci wzrokiem. - Zabawa zabawą, ale dobranocka już dawno była. Chyba powinniście zwijać się do łóżka.
- No chyba nie! - Jękneli w tym samym czasie.
- No chyba tak! - odpowiedziała im Issy i zaraz zaczęli się przedrzeźniać. Ostatecznie Hugo i Howard poszli poskarżyć się mamie, która również poparła Isabelle. Dostali pozwolenie na siedzenie dłużej i nie pójście spać, pod warunkiem, że będą grzeczni, co według Issy było mało prawdopodobne.
- Mam nadzieję, że zbytnio cię nie zamęczyli. Wyglądałeś na.. trochę zdezorientowanego - zaśmiała się, odgarniając włosy z twarzy.
- Gadają jak najęci! Rozumiałem co drugie ich słowo, czasem nawet nie.
- Harry, może ty mi powiesz, co Kendall tu robi? - Uniosła brwi, a ja od początku spodziewałem się tego pytanie.
- Szczerze? Nie wiem. Mówiła, że Nate pozwolił jej tu zostać. - Wzruszyłem ramionami.
- Podobno była tu wcześniej - kontynuowała, a jej głosie rosło oburzenie. - Była wcześniej w moim domu, jak nas nie było.
- Tak, bo... em... ja poprosiłem ją, żeby kupiła prezent dla ciebie - odpowiedziałem i zaraz zacząłem się tłumaczyć - To znaczy sam wszystko wybrałem, ale nie miałem jak odebrać, bo cały czas byliśmy razem. Nie miałem kogo poprosić o pomoc, więc.. padło na Kendall.
Isabelle zmarszczyła brwi, wyraźnie niezadowolona z całej sytuacji. Gdybym znał tu kogoś innego, to oczywiste, że nie prosiłbym o pomoc Jenner. Miałem jej dość. Irytowała mnie swoim zachowaniem, swoją nadmierną pewnością siebie, zaczynałem zauważać to, że próbuje ze mną flirtować i zbliżyć się do mnie, co niezbyt mi pasowało, a ja wciąż byłem dla niej miły. Dlaczego? Nie wiem. Cholera, ostatnio nic nie wiem. Nie lubiłem być niemiłym dla innych, po prostu. Mieliśmy wspólnych znajomych z Jenner i nie chciałem popadać w żadne konflikty. Czasem naprawdę można było z nią porozmawiać, miło spędzić czas, ale teraz bardziej zależało jej na działaniu na złość Isabelle. Oczywiście z wzajemnością, bo Mortensen nie pozostawała jej dłużna.
- Okej, miała ci pomóc, ale nikt jej tu teoretycznie nie zaprosił. Chyba będę musiała poważnie porozmawiać z Nathanielem - westchnęła ciężko, spuszczając wzrok.
- Masz urodziny, to znaczy już m miałaś, ale teoretycznie masz je dzisiaj, więc nie możesz teraz myśleć o nieproszonym gościu. - Wywróciłem oczami. - Nie gniewasz się, że ją o to poprosiłem?
- Nie, niby czemu miałabym się gniewać? - odpowiedziała pospiesznie.
- Nie wiem, wolę zapytać. - Wzruszyłem ramionami. - Raczej nie przepadacie za sobą, więc..
- Raczej nie - prychnęła.
- Mówiłem ci już dzisiaj, że pięknie wyglądasz?
- Chyba nie. - Zmarszczyła brwi.
- Pięknie wyglądasz - powtórzyłem, a na twarzy dziewczyny mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Dziękuję, Harry. Em.. Alyssa cię nie zamęczyła? - Zmieniła temat.
- Nie, wręcz przeciwnie. Wyrwała mnie z sideł Kendall. - Uśmiechnąłem się, przypominając sobie słowa dziewczyny. Wyciągnąłem dłoń w stronę Isabelle. - Zatańczysz?
- Tutaj? - Uniosła brwi.
- Słychać muzykę. - Wzruszyłem ramionami, nie widząc żadnych przeciwwskazań. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i ujęła moją dłoń. Akurat rozpoczęła się piosenka, która należała do tych spokojniejszych. Nikt chyba nie zauważył chwilowego zniknięcia solenizantki, w sumie na zewnątrz było już ciemno, a światła dawały tylko delikatny blask, by nie psuć panującego tam klimatu. Po domu też raczej nikt się nie kręcił, poza bliźniakami, którzy i tak już położyli się spać.
Isabelle zarzuciła mi dłonie na kark, a ja oparłem swoje na jej biodrach, jednak dziewczynka szybko podniosła je wyżej, co bardzo mnie rozbawiło.
- Co ty taka nerwowa? - zaśmiałem się.
- Nie pozwalaj sobie, Styles - odpowiedziała z pozoru poważnie, jednak słychać było, że się uśmiecha.
- W porządku, Mortensen. Wymyśliłaś już swoje pytanie? Nie możesz już dłużej trzymać mnie w niepewności. Czuję się zagrożony.
- Może tak, może nie. - Uśmiechnęła się szeroko, opierając głowę na moim ramieniu.
- Oho, dzień dobroci dla Harry'ego.
- Przestań - zaśmiała się, uderzając mnie pięścią w ramię.
- Ała! Okej, już się nie odzywam - odpowiedziałem, pochylając się nad jej uchem. - To miłe, że uratowałaś mnie przed dalszym tańcem z Kendall, szkoda tylko, że nie zrobiłaś tego osobiście.
Isabelle oderwała głowę od mojego ramienia i przez dłuższą chwilę patrzyła mi w oczy. Nasze twarze zbliżyły się do siebie tak, że dzieliły je zaledwie centymetry. Chciałem ją pocałować. Tak cholernie chciałem móc ją teraz pocałować, ale... czy ona by tego chciała?
Przedarłem się przez tłum ludzi, mama Issy mówiła tylko coś o kilku znajomych, a skończyło się na.. hm.. dobra, nie umiem tak szybko liczyć. Kendall zauważyła, że zmierzam w jej stronę i szeroko się uśmiechnęła.
- Cześć, Harry. Prezent chyba trafiony, prawda? - Uniosła brwi, poprawiając przy tym swoje długie włosy.
- Em.. tak, ale co ty tu robisz? - Czy mogło to zabrzmieć niegrzecznie? Mogło, ale było mi to naprawdę obojętne, w tym momencie chciałem jedynie wiedzieć, dlaczego się tu pojawiła.
- Chciałam spytać, czy prezent się udał i sama mam skromny prezent dla Isabelle. Jej brat uznał, że mogę zostać na dłużej.
- Wowow, chwila. Jaki brat?
- Nathaniel. - Okej, z nim nie będę rozmawiał, żeby ją stąd wygonił. Ups, przepraszam, wyprosił, a nie wygonił, chociaż mi naprawdę wszystko jedno.
- Aha. - Mądra odpowiedz Styles. Nie ukrywam, że nie podobała mi się jej obecność tutaj, ale co ja mogłem na to poradzić. Zapadła cisza, podczas której rozglądałem się, w celu odnalezienia Issy wśród tańczących gości. Muszę przyznać, że pani Lilianne była naprawdę świetna organizatorką imprez. Wszystko było tak dopracowane, dekoracje, oświetlenie, muzyka, nie wspominając już o torcie, który był naprawdę wielki i pyszny. Od początku całej zabawy Isabelle była rozchwytywana na wszystkie strony, przez jej znajomych, z którymi nie widziała się już od dłuższego czasu. Nie ukrywam, że sam też byłem co chwila przez kogoś zagadywany.
- Chodź zatańczyć. - Uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę. Przecisnęła się przez tańczących i zatrzymała na samym środku "parkietu", co niezbyt mi pasowało. Nie chciałem się aż tak wyróżniać, w końcu to były urodziny Isabelle.
- Rozluźnij się, czemu jesteś taki spięty? - Spytała, kładąc mi dłonie na ramionach. Być może dlatego, że pozwalasz sobie na zbyt wiele? Kendall momentami zaczynała zachowywać się, jakbyśmy znowu byli razem, co bardzo mi się nie podobało. Dziewczyna zawsze miała zbyt duże mniemanie o sobie, uważała się za pępek świata. Żyła w przeświadczeniu, że każdy jej pragnie, bo to przecież Kendall Jenner, jednak była w błędzie. Ten, kto ją znał, wiedział jaka jest, a raczej mało osób gustuje w takim typie.
- Harry, wszystko w porządku? - Spytała z typową dla niej udawaną troską.
- Em.. tak, jasne.
- To przestań tyle myśleć i zacznij się bawić - zaśmiała się, obracając się w miejscu. Dziękowałem Bogu, że z głośników leciała energiczna muzyka, a nie jakieś wolne kawałki, wtedy chyba bym się szybko stąd ulotnił.
Kendall zaczynała naprawdę przesadzać i gdy już miałem odejść, rzucając jakieś wytłumaczenie, że zostawiłem wodę na gazie, albo nie wiem.. podłączone żelazko? Nadeszło moje zbawienie!
- Odbijamy. - Usłyszałem śmiech przyjaciółki Isabelle. Alyssa, dziękuję ci. Kendall posłała jej wymuszony uśmiech i robiąc delikatny ukłon, odeszła na bok. Alyssa uśmiechnęła się promiennie i zaczęliśmy tańczyć.
- Dziękuję za ratunek - zaśmiałem się, obkręcając dziewczynę dookoła.
- Chyba nie powinnam ci tego mówić, ale.. - zaczęła, przygrywając wargę.
- Ale?
- Ugh, no dobra. Nie umiem tak - jeknęła - Isabelle mnie przysłała, żebym odkleiła od ciebie Kendall. Tylko jej nie mów, że ci powiedziałam, bo chyba mnie zabije.
- Naprawdę kazała ci to zrobić? - Uniosłem brwi. Wow.
- Chciała sama podejść, ale sam rozumiesz, wszyscy dawno jej nie widzieli, dopytują jak jej się żyje w Anglii i w ogóle. A wiedziała, że ja bardzo chętnie to zrobię. - Uśmiechnęła się szeroko. Alyssa była naprawdę pozytywną osobą, co można było zauważyć od razu. Wystarczyło spojrzeć na jej promienny uśmiech. - A.. jeżeli mogę spytać, to jak się poznaliście? Issy nie chce mi zbyt wiele mówić.
- Mieszkamy w jednym akademiku, uczymy się w tej samej szkole. - Wzruszyłem ramionami, ukrywając parę szczegółów. - Niall też był z nami.
- Horan? - Unosiła brwi. - Matko boska, nie przyjechał z wami, prawda?
- Nie - zaśmiałem się.
- No nie.. szkoda.. ale kontynuuj, chcę wiedzieć więcej.
Nie wiedziałem, co jeszcze mogę mówić. Skoro Issy nie mówiła, to widocznie nie chciała, a ja nie miałem zamiaru wyjawiać czegoś, czego ona nie chce. Czyli w sumie nie wiedziałem nic.
- Co byś chciała wiedzieć?
- Co jest między wami? No przecież nie uwierzę, że od tak przyjechaliście razem do Australii. - Wywróciła oczami.
- Przyjaźnimy się i spędzamy wspólnie wakacje.
- Ja i tak wiem swoje, nie oszukacie mnie - zaśmiała się - Jejku, wciąż nie wierze, że cię widzę. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Gdyby nie fakt, że wielu moich znajomych jest tutaj, nikt by mi nie uwierzył, że rozmawiałam, ba, nawet tańczyłam z Harrym Stylesem.
- Naprawdę się cieszę, że mogłem sprawić ci w ten sposób przyjemność. - Uśmiechnąłem się. Od tej dziewczyny wręcz bił świetny i zaraźliwy humor. Jestem pewny, że znalazłaby wspólny język z Niallem.
- Dziękuję za wspólny taniec, panie Styles - powiedziała, teatralnie się ukłaniając i zaraz zniknęła wśród gości. Uznałem ten moment za odpowiedni, na ulotnienie się do wnętrza budynku. Szczerze? Byłem strasznie zmęczony. Ta zmiana czasu wciąż źle na mnie działała. Miałem ochotę położyć się spać, ale to chyba tak nie wypada, prawda?
Wszedłem do budynku, nie zwracając na siebie większej uwagi, a w środku dopadli mnie bliźniacy. Nigdy nie słyszałem, by ktoś potrafił wypowiedzieć tyle słów na minutę. Momentami przestawałem ich rozumieć, a oni ciągle oczekiwali ode mnie odpowiedzi, na ich pytania i różne opowiedziane historie. Wszelkie starania, by przekonać ich do wolniejszego mówienia spełzały na niczym, jeszcze bardziej się nakręcali i zaczynali się przekrzykiwać.
- Hej, uspokójcie się trochę. Słychać wad nawet na ogrodzie. - Usłyszałem głos Isabelle. Odwróciłem się, zastając dziewczynę stojącą w przejściu. Podeszła bliżej i opierając dłonie na biodrach, zmierzyła braci wzrokiem. - Zabawa zabawą, ale dobranocka już dawno była. Chyba powinniście zwijać się do łóżka.
- No chyba nie! - Jękneli w tym samym czasie.
- No chyba tak! - odpowiedziała im Issy i zaraz zaczęli się przedrzeźniać. Ostatecznie Hugo i Howard poszli poskarżyć się mamie, która również poparła Isabelle. Dostali pozwolenie na siedzenie dłużej i nie pójście spać, pod warunkiem, że będą grzeczni, co według Issy było mało prawdopodobne.
- Mam nadzieję, że zbytnio cię nie zamęczyli. Wyglądałeś na.. trochę zdezorientowanego - zaśmiała się, odgarniając włosy z twarzy.
- Gadają jak najęci! Rozumiałem co drugie ich słowo, czasem nawet nie.
- Harry, może ty mi powiesz, co Kendall tu robi? - Uniosła brwi, a ja od początku spodziewałem się tego pytanie.
- Szczerze? Nie wiem. Mówiła, że Nate pozwolił jej tu zostać. - Wzruszyłem ramionami.
- Podobno była tu wcześniej - kontynuowała, a jej głosie rosło oburzenie. - Była wcześniej w moim domu, jak nas nie było.
- Tak, bo... em... ja poprosiłem ją, żeby kupiła prezent dla ciebie - odpowiedziałem i zaraz zacząłem się tłumaczyć - To znaczy sam wszystko wybrałem, ale nie miałem jak odebrać, bo cały czas byliśmy razem. Nie miałem kogo poprosić o pomoc, więc.. padło na Kendall.
Isabelle zmarszczyła brwi, wyraźnie niezadowolona z całej sytuacji. Gdybym znał tu kogoś innego, to oczywiste, że nie prosiłbym o pomoc Jenner. Miałem jej dość. Irytowała mnie swoim zachowaniem, swoją nadmierną pewnością siebie, zaczynałem zauważać to, że próbuje ze mną flirtować i zbliżyć się do mnie, co niezbyt mi pasowało, a ja wciąż byłem dla niej miły. Dlaczego? Nie wiem. Cholera, ostatnio nic nie wiem. Nie lubiłem być niemiłym dla innych, po prostu. Mieliśmy wspólnych znajomych z Jenner i nie chciałem popadać w żadne konflikty. Czasem naprawdę można było z nią porozmawiać, miło spędzić czas, ale teraz bardziej zależało jej na działaniu na złość Isabelle. Oczywiście z wzajemnością, bo Mortensen nie pozostawała jej dłużna.
- Okej, miała ci pomóc, ale nikt jej tu teoretycznie nie zaprosił. Chyba będę musiała poważnie porozmawiać z Nathanielem - westchnęła ciężko, spuszczając wzrok.
- Masz urodziny, to znaczy już m miałaś, ale teoretycznie masz je dzisiaj, więc nie możesz teraz myśleć o nieproszonym gościu. - Wywróciłem oczami. - Nie gniewasz się, że ją o to poprosiłem?
- Nie, niby czemu miałabym się gniewać? - odpowiedziała pospiesznie.
- Nie wiem, wolę zapytać. - Wzruszyłem ramionami. - Raczej nie przepadacie za sobą, więc..
- Raczej nie - prychnęła.
- Mówiłem ci już dzisiaj, że pięknie wyglądasz?
- Chyba nie. - Zmarszczyła brwi.
- Pięknie wyglądasz - powtórzyłem, a na twarzy dziewczyny mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Dziękuję, Harry. Em.. Alyssa cię nie zamęczyła? - Zmieniła temat.
- Nie, wręcz przeciwnie. Wyrwała mnie z sideł Kendall. - Uśmiechnąłem się, przypominając sobie słowa dziewczyny. Wyciągnąłem dłoń w stronę Isabelle. - Zatańczysz?
- Tutaj? - Uniosła brwi.
- Słychać muzykę. - Wzruszyłem ramionami, nie widząc żadnych przeciwwskazań. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i ujęła moją dłoń. Akurat rozpoczęła się piosenka, która należała do tych spokojniejszych. Nikt chyba nie zauważył chwilowego zniknięcia solenizantki, w sumie na zewnątrz było już ciemno, a światła dawały tylko delikatny blask, by nie psuć panującego tam klimatu. Po domu też raczej nikt się nie kręcił, poza bliźniakami, którzy i tak już położyli się spać.
Isabelle zarzuciła mi dłonie na kark, a ja oparłem swoje na jej biodrach, jednak dziewczynka szybko podniosła je wyżej, co bardzo mnie rozbawiło.
- Co ty taka nerwowa? - zaśmiałem się.
- Nie pozwalaj sobie, Styles - odpowiedziała z pozoru poważnie, jednak słychać było, że się uśmiecha.
- W porządku, Mortensen. Wymyśliłaś już swoje pytanie? Nie możesz już dłużej trzymać mnie w niepewności. Czuję się zagrożony.
- Może tak, może nie. - Uśmiechnęła się szeroko, opierając głowę na moim ramieniu.
- Oho, dzień dobroci dla Harry'ego.
- Przestań - zaśmiała się, uderzając mnie pięścią w ramię.
- Ała! Okej, już się nie odzywam - odpowiedziałem, pochylając się nad jej uchem. - To miłe, że uratowałaś mnie przed dalszym tańcem z Kendall, szkoda tylko, że nie zrobiłaś tego osobiście.
Isabelle oderwała głowę od mojego ramienia i przez dłuższą chwilę patrzyła mi w oczy. Nasze twarze zbliżyły się do siebie tak, że dzieliły je zaledwie centymetry. Chciałem ją pocałować. Tak cholernie chciałem móc ją teraz pocałować, ale... czy ona by tego chciała?
Isabelle?
Udało się!
Dla administracji: 1692 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz