Gdyby ktoś powiedział, że mój koń wygląda jak aniołek to wyśmiałabym go.
Po raz kolejny doprowadził do mojej kontuzji w umyślny sposób. No
rozumiem, nowe miejsce, a koń młody, ale żeby od razu rozwalać mi rękę?
- Co się gapisz, sam mi to zrobiłeś - burknęłam widząc jak Azjer
wystawia łeb ponad drzwiami swojego nowego boks. Izabel schylił łeb
dmuchając w bandaż by potem podrzucić głową i cofnąć się. Oderwałam od
niego wzrok i przeniosłam go na opatrunek. Bynajmniej nie skończyło się
na szyciu jak ostatnim razem gdy zaczął brykać w miejscu, a potem
spierdzielił. Dzisiaj było to na szczęście tylko odsadzenie się i
przypalenie mi ręki.
Mój kochany konik.
~*~*~*~*~*
Po rozpakowaniu się w nowym pokoju po prostu padłam na łóżko nie
przejmując się faktem, że nie nastawiłam budzika, a jutro szkoła.
Dlatego też gdy się rano obudziłam z paniką odkryłam, że spóźniłam się
na dwie lekcje.
Pędząc korytarzem zdążyłam tylko zerknąć na plan i dowiedzieć się, że
mam teraz fizykę. Kocham ten przedmiot, serio. Wpadłam do sali równo z
dzwonkiem i już na spokojnie zajęłam ostatnie miejsce od okna. Siadłam
za pewną brunetką o krótkich włosach która chyba niezbyt zwracała uwagę
na lekcję i na to co mówi nauczyciel. Po jakimś czasie jednak Pan Jerry
zauważył jej brak zainteresowania.
- Panno Boornam? - zwrócił się do dziewczyny, a ta gwałtownie uniosłam głowę i oblała się rumieńcem.
- Tak? - uśmiechnęła się.
- Powie nam pani co tak pilnie pani notuje? Wydaje mi się że odpowiedź
na pytanie o czym mówi 2 prawo Newtona - nauczyciel wiercił w niej
dziurę oczami, a ja widząc jej bezradność zaczęłam szybko bazgrać
odpowiedź.
-Uh.. O.. Em.. No... Ja.. - jąkała się, a ja próbowałam wyczaić moment w
którym będę mogła podrzucić jej ściągawkę. W końcu rzuciłam jej
papierek na ławce odnotowując w myślach kolejny dobry uczynek.
Dziewczyna, jak się dowiedziałam miała na imię Tessy, odczytała II prawo
i zaraz po tym zaczęła rozglądać się po klasie za swoim "wybawcą".
Uśmiechnęłam się do niej i lekko pomachałam ręką. Niech wie, że to ja.
~*~*~*~*~*
Co prawda po południu odbywały się jazdy, ale ja postanowiła wziąć
Azjera na lonże. Młody przy czyszczeniu zachowywał się jak zwykle, a tu
kłapną mi zębami nad ramieniem, innym razem próbował sprzedać mi kopa,
ale mu się nie udało. Jako że miała to być lekka lonża to założyłam na
niego tylko ochraniacze i kawecan. I z racji, że nie znałam terenu
stajni ruszyłam wraz z koniem do budynku wyglądającego na halę. Weszłam
do środka, zamknęłam za sobą wrota i już miałam zacząć stęp gdy ogromny
huk spłoszył nadpobudliwego izabela.
Ktosiu co spłoszył mi konia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz