wtorek, 31 października 2017

Od Anastasi cd. Oliego

Ja rozumiem, że mogła to być pewna forma pomocy, ale na litość boską! Bez przesady! To było... ekh... nawet nie wiem jak to określić. Jedynym plusem całej sytuacji był fakt, że Paul odjechał i mam nadzieję, że już tu więcej nie wróci. Obawiam się, że to tylko kwestia czasu, aż się do mnie odezwie. Gorzej, gdy "poskarży" się swoim znajomym, a wiadomość jakimś cudem dotrze do moich staroświeckich rodziców. Podejrzewam, że w ciągu tygodnia przenieśliby mnie do innej szkoły.
Spojrzałam jeszcze raz na mojego wybawcę, naprawdę nie wiedząc, czy powinnam mu w ogóle dziękować.
- Dziękuję - powiedziałam ostatecznie, uderzając go w drugi policzek, za ten głupi komentarz na koniec. Tym razem oberwał delikatniej, ale jednak.
- Czyli jednak masz charakterek. Coś się kryje pod tą niewinną buźką. - Uniósł kącik ust, przyglądając mi się badawczo.
- Idiota - mruknęłam pod nosem i ominęłam chłopaka. U ludzi zwykle ceni się szczerość i bezpośredniość, jednak u Oliego chyba nie są to aż tak pozytywne cechy, jak u większości.
- Już nie udawaj takiej świętoszki! - zawołał. Zatrzymałam się. Byłam wdzięczna za pomoc, ale  inteligentne komentarze mógł już sobie darować. Odwróciłam się na pięcie, zerkając na niego spod zmarszczonych brwi.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć? - Właściwie to nie mógł o mnie nic wiedzieć. Ewentualnie moje imię i fakt, że mam przyjaciela-debila, którego w sumie już nie mam. Nie znał mnie kompletnie, a od razu dopasował to mnie charakter "świętoszki". Może nie byłam z typu osób bardzo rozrywkowych, lubiących sobie wypić i zapalić, czy - jak on - szukających sobie partnerów na jedną noc, ale nie byłam żadną świętoszką! Po prostu szanowałam siebie i swoje ciało.
- Wiem, że łatwo się denerwujesz. - Uśmiechnął się drwiąco. - Wystarczy jeden nieodpowiedni komentarz. Wydajesz się być grzeczną dziewczynką.
- Bo może taką jestem? - Uniosłam brwi, uśmiechając się prowokująco. - Grzeczne dziewczynki nie zadają się ze złymi chłopcami.
Odwróciłam się w stronę dalszej części korytarza, zostawiając chłopaka zaraz przy drzwiach mojego pokoju. Nie oglądając się za siebie, zbiegłam po schodach kierując się w stronę stołówki. Całe szczęście, że była ona dobrze oznakowana, inaczej najpewniej bym się tu zgubiła.
Wchodząc do dużego pomieszczenia, skierowałam na siebie wzrok większości uczniów. Starając się nie zwracać na nich większej uwagi, stanęłam na końcu kolejki, żeby odebrać swój posiłek. Muszę przyznać, że wybór był naprawdę duży, nie spodziewałam się, że mieszkając w akademiku mogę liczyć na jakąś różnorodność, a tu taka niespodzianka. Ostatecznie zdecydowałam się na płatki owsiane z truskawkami i dużą, miętową herbatę. Wzięłam tackę z jedzeniem i usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku.  Był on podłużny i znajdowało się przy nim około 10 krzeseł. Na drugim jego końcu siedziały dwie dziewczyny, które głośno między sobą chichotały. Starałam się nie zwracać na nie zbytniej uwagi, ale gdy usłyszałam, jak obgadują wszystkich po kolei, od razu wyczułam, że raczej się nie polubimy.
- Hej, nowa! - zawołała jedna z nich. Domyśliłam się, że chodzi o mnie, więc uniosłam głowę, rzucając niepewne spojrzenie na blondynkę. - Pozwolił ci ktoś tu usiąść?
- Em.. już idę - odpowiedziałam, nie mając większej ochoty by się kłócić.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć. To stolik dla osób, które coś znaczą, a nie nijakich. - Miałam ochotę jej odpowiedzieć, oh jak bardzo chciałam jej odpowiedzieć. Biorąc kilka głębokich wdechów, wstałam z miejsca, jednak dokładnie w tym samym momencie usiadła przede mną jakaś dziewczyna.
- Siadaj - powiedziała cicho. - Nie przejmuj się nimi.
Blondynka spojrzała na nią i zacisnęła wargi. Odwróciła wzrok, mówiąc coś po cichu do swojej koleżanki.
- Jestem Camilla. - Uśmiechnęła się dziewczyna. - A te zdziry.. nie przejmuj się nimi. Puste lalunie.
Zaakcentowała głośno ostatnie słowa, a nasze koleżanki ze stolika odwróciły się w naszą stronę. Camilla pokazała im środkowy palec, szeroko się uśmiechając.
- Narobiłam sobie przez nie problemów, bo podczas pierwszego dnia mojego pobytu się z nimi pobiłam, w sumie to ja je pobiłam, one potrafią się tylko malować.
- Okej, dzięki za rady - mruknęłam pod nosem. - Jestem Nastia.
~~*~~*~~
Nie miałam już dziś ochoty kompletnie na nic, chociaż była to bardziej kwestia tego, że nie było tu nic ciekawego do robienia wieczorami. Pobliskiego miasta też nie znałam na tyle dobrze, by znaleźć sobie tam zajęcie. Leżałam na łóżku, wpatrując się beznamiętnie w sufit. Na zewnątrz zdążyło już zrobić się ciemno, a ja mimo to miałam ochotę gdzieś wyjść. Wzięłam głęboki wdech, podnosząc się zdecydowanie zbyt szybko, bo cały mój pokój w jednej chwili silnie zawirował. Wieczorna przechadzka powinna dobrze na mnie wpłynąć, o ile w trakcie się nie rozpada i broń Panie Boże by zastała mnie burza. Wyjęłam z szafy czarny płaszcz i naciągnęłam na nogi wygodne trampki. Zerknęłam jeszcze tylko na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą i wychodząc z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Potruchtalam prędko po schodach, a gdy tylko opuściłam akademik i zobaczyłam ciemną, niczym nie oświetloną ścieżkę, nagle straciłam jakiekolwiek chęci na wieczorny spacer. Schowałam dłonie do kieszeni płaszcza, czując na sobie powiew nieprzyjemnie zimnego powietrza. Iść, czy nie iść?
- Nie po to wstawałaś, żeby teraz wrócić - mruknęłam pod nosem. Zrobiłam kilka kroków na przód, zauważając jak ze ścieżki, którą miałam się udać, wychodzi bliżej nieokreślona mi postać. Najpewniej to ktoś z akademika, chociaż nie mogłam być tego pewna. Już po krótkiej chwili rozpoznałam w owym osobniku blondynkę, którą "poznałam" przy śniadaniu. Od razu szeroko się uśmiechnęła, ach.. gdyby uśmiech mógł zabijać.
- Bez koleżanki też jesteś taka mądra? - Uniosła brwi, zatrzymując się przede mną.
- Czy ja ci coś zrobiłam?
- Po prostu jesteś, tyle mi wystarczy. Ogarnia mnie irytacja, gdy na ciebie patrzę - odpowiedziała piskliwym głosem, na co tylko wywróciłam oczami.
- Wiesz co, spierdalaj ty anorektyczna świnio. - Uśmiechnęłam się, robiąc kilka kroków na przód. Dziewczyna chyba nie widziała co odpowiedzieć, więc unosząc wysoko głowę, weszła do akademika.
- Anorektyczna świnia? - Czyjś śmiech przerwał głuchą ciszę panującą naokoło. Gdyby nie fakt, że jest już ciemno pewnie bym nie zareagowała w żaden sposób, jednak teraz tak się przestraszyłam, że aż pisnęłam. - Grzeczne dziewczynki chyba nie używają takich słów, nie sądzisz?







Oli?
Jakościowo nie jest najlepsze, szkoła odbiera moje wszelkie umiejętności pisania ( jeżeli w ogóle takie są xD )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz