poniedziałek, 2 października 2017

Od Isabelle cd. Harry'ego

Ależ nie ma za co Harry. Co ty na to aby ją całkowicie wywalić? Albo najlepiej zmusić do wyjazdu z Australii. Jest taka ogromna. Kontynent, który ma niecałe osiem milionów kilometrów kwadratowych, a ona akurat musiała znaleźć się tak blisko nas. Bo jak nie narzucający się ojciec to okropna ex dziewczyna.
Na całe szczęście ex...
A za chwile być może bardziej ex niż kiedykolwiek.
Oddając mi kilka centymetrów od swoich ust, wyraźnie zaznaczył, że to ja ma zdecydować. Podarował mi ostatni ruch, co w większości przypadków się chwali. Teraz jednak wolałam aby po prostu bezsłownie mnie nie pytał. Nie wyszukiwał się w sytuacji możliwości podjęcia przeze mnie wyboru. Dlaczego? Bo chciałam mieć to na wyłączność, a teraz istniało możliwe ryzyko, że za chwilę ciekawy gość wejdzie do domu, choć jeszcze nikt ani myślał przekroczyć próg drzwi, ze względu na panującą tutaj dwójkę rycerzy, broniących swojej warowni lepiej niż dwa wściekłe psy.
Rozchyliłam bardziej wargi i uniosłam usta do góry, ostatecznie pieczętując ślad swojego pocałunku. Niby, że świat w takim momencie zaczyna wirować? Serce momentalnie staje, a oddech przyspiesza? Widocznie stanowię ten jeden jedyny wyjątek, dla którego świat w takim momencie zatrzymuje się, serce uspokaja się, gdy właśnie zażyło tego uzdrawiającego lekarstwa, a oddech... no dobrze, może on jedynie się zgadza. Bo gdy popycham go w stronę kuchni, niemal brakuje mi niezbędnego tlenu w płucach. Tu przynajmniej było w jakiejś części zamknięte pomieszczenie, a korytarz akurat nie należał do najlepszych części domu. Harry oparł się o stojące za nim szafki, podtrzymując dłoń na blacie jednej z nich, druga zjechała niżej po mojej talii. Akurat na tyle trzeźwo myśleć, aby unieść ją z powrotem do góry, jeszcze potrafiłam.
- W każdej chwili może pojawić się tu ktoś z mojej cudownej rodzinki - odsunęłam usta, nadal mając zamknięte oczy. Czując na swoich wargach ciepło wydychanego powietrza z lekko odchylonych ust chłopaka - A wtedy zrobi się naprawdę krępująco - skrzywiłam się na samą myśl i uniosłam powieki, uważnie lustrując jego twarz. Fakt faktem, impreza obok niezwykle mi przeszkadzała, a myśl o chociażby jednym świadku, napawała mnie wątpliwościami. W końcu byli tu sami ludzie, którzy mnie znają. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Zanim jednak odsunęłam się na tyle aby to zakończyć, ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Matko, macie całe dziewięć pokoi do dyspozycji, a wybieracie akurat kuchnie - odwróciłam gwałtownie głowę w stronę dobiegającego głosu za mną. Odsunęłam się krok do tyłu, zagryzając wargi od środka i zmierzyłam Oliviera spojrzeniem. Obojętnie przeszedł obok nas, nalewając sobie do szklanki wodę ze szklanego czajnika. Spojrzeliśmy po sobie z Harrym. Dałam mu niemy znak aby postarał się nie roześmiać.
- Nie twój interes młody - potarłam rękoma o swoje biodra. Przyłożył szklankę do ust i podniósł brwi do góry z nadal beznamiętnym spojrzeniem - Nigdy nie całowałeś się z dziewczyną w kuchni? - odtworzyłam jego ruchy, naśladując go. Zrobił jeszcze bardziej zażenowaną minę, rozumiejąc że to zabawa, w którą od zawsze się bawimy.
- Najwyraźniej w wieku piętnastu lat posiadam większe doświadczenie niż ty i swoją dziewczynę zabieram w bardziej odludne miejsca - dogryzł.
- Jest jeden, mały problem. Jestem kobietą - uśmiechnęłam się złośliwie - W dodatku dzisiejszą solenizantką.
- To ciebie nie usprawiedliwia... i jestem ciekaw kiedy raczysz dokończyć tę ciekawą zabawę - odłożył szklankę do zlewu i posyłając mi szybko, szczery uśmiech wyszedł z kuchni.
- Mogę się śmiać? - spojrzałam na Harry'ego i uśmiechając się szeroko, pozwoliłam mu na to. Spuścił głowę, zamykając oczy i cicho się śmiejąc.
- Jednego jestem pewna... albo może dwóch rzeczy - stanęłam obok i oparłam się również o tę samą szafkę - Olivier nie ma obecnie dziewczyny i wcale nie zaciąga ich od razu do pokoju. Tak żebyś nie myślał, że to jakaś patologiczna rodzina, choć czasem zastanawiam się na tym całkiem poważnie - obydwoje się roześmialiśmy.
- Nie chciałbym nic sugerować... ale twoja mama potrafi długo się tak bawić? - zapytał po chwili ciszy. Zapytałam go samym spojrzeniem dlaczego i skąd takie pytanie - Bo wiesz... nadal nie mogę się przestawić i czuję jakbym był po dwudniowym weselu.
- Ja chyba też... ale powiedziałam mamie, że nie dotrwam do późna. Zrozumie jeśli się zwiniemy - odpowiedziałam - Poza tym widok Kendall tylko mnie zmusza do tego aby pójść do pokoju i nie wracać na dół. Na jej widok mój makijaż nie daje rady ukryć czerwoności na mojej twarzy i zaczynam sądzić, że to jakaś cholerna alergia.
- Masz na coś alergię? - pokiwałam głową.
- Na kremy z wyciągu oliwkowego. I pomidory. A także na głupotę, chamstwo i pustość. Również na ukrywanie prawdziwych intencji wobec mojej osoby, ale to już raczej nie alergia, lecz bardziej mojego problemu do świata - uśmiechnął się.
- Mam wrażenie, że odnosisz się przez cały czas do jednej osoby - zaprzeczyłam ruchem głowy z niewinną miną i wzruszeniem ramion.
- Nic podobnego. I mam ochotę zdjąć już to z siebie i wskoczyć w wygodną piżamę...
- Masz na myśli moją bluzkę, którą bezczelnie sobie przywłaszczyłaś - poprawił mnie. Burknęłam w odpowiedzi pod nosem.
- Nie widziałeś mojej szafy i ilości ubrań braci w niej. Więc siedź cicho. A jutro mam dla ciebie być może niespodziankę. Musisz być grzeczny. Zasada dostania prezentu - rzuciłam złośliwy uśmiech - Idę powiedzieć mamie, że jak na razie zabieramy się z przyjęcia i Ali, że znikam w pokoju. Inaczej mnie ubije. Wystarczająco jej się naraziłam przez ostatni czas - odepchnęłam się od szafek.
- A powiesz mi chociaż temat niespodzianki? - pokręciłam głowa, zauważając na jego twarzy skrzywienie.
- Nawet nie wiem czy się uda. Potrzebuję do niej pewnej, bardzo upartej i denerwującej osoby - przewróciłam oczami.
- A jeśli nie wyjdzie to mi powiesz?
- Dlaczego miałabym ci mówić coś co mi nie wyjdzie i będzie jeszcze gorzej? - wzruszył ramionami.
- Może dlatego, że przed chwilą miałem na ustach najwspanialszy dotyk czerwonego jedwabiu?
- Nie podlizuj się. Rozważę to jeszcze - uderzyłam go palcami w ramię - Dobranoc.
- Tak bezceremonialnie? - zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi.
- Mam urodziny. Miałam... ale mam. Spełnij moje życzenie. Jak ty będziesz solenizantem to też spełnię jedno twoje życzenie...
- Ale to dopiero za pół roku! Mogę to odebrać jak obietnice - westchnęłam z uśmiechem i zgodziłam się, idąc w kierunku wyjścia i od razu szukając wzrokiem mamę. Zanim wyszłam, odwróciłam się do niego - Harry... myślę, że mam już ostatnie, trzecie pytanie - zmierzył mnie spojrzeniem, jakby oczekiwał, że teraz je powiem - Jeszcze go nie zdradzę - uśmiechnął się i pokiwał głową. Wyszłam na zewnątrz, odnajdując całkiem niedaleko mamę w objęciach Ricka i poinformowałam, że zamierzam się położyć. Pokiwała głową. Richard zamierzał rzucić we mnie jakimś nieudanym żartem, ale Lilianne go powstrzymała. Cóż... zapewne bym się odwdzięczyłam tym samym.
- W nagrodę chcę być przy otwieranych prezentach - zagadnął mężczyzna, puszczając mi oczko.
- Będziesz moim odbieraczem prezentów numer jeden Rick. A spróbujesz mi jakiś zwinąć to znowu zmierzymy się na ręce i znowu wygram - brunet roześmiał się i odpowiedział dobranoc.
Wróciłam do domu, nawet nie myśląc o wyglądzie, zdjęłam szpilki, wypuszczając głośno powietrze z płuc. O jak cudownie. One były wygodnie, ale tylko przez kilka godzin. Potem to istne utrapienie. Już kierowałam się w stronę schodów, gdy zza rogu wyszła Kendall. Musiałam być zbyt zmęczona by po prostu zignorować jej obecność.
- Już do góry? - stanęła przede mną. Uniosłam oczy. Ona była wysoka, lecz gdy teraz zdjęłam swoje buty zdawała się jeszcze wyższa. A zwyczajnie od początku patrząc na mnie z góry, byłam niemal jak mysz przy kocie.
- W Ameryce muszą pewnie też godziny inaczej mijać. Jestem po prostu zmęczona - jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Również się o niego postarałam. W sumie to nawet już było mi obojętne czy stoi przy mnie, co mówi, robi, byleby cokolwiek z jej ruchów nie wpłynęły na nikogo z mojego otoczenia. Minęłam ją, zamierzając już ostatecznie znaleźć się na górze.
- Jesteś taka uprzejma, bo mnie lubisz? - wypuściłam głośno powietrze z płuc i odwróciłam się w jej stronę. Wyczuwam, że nasza idealna brunetka zaczyna pokazywać pazurki. Oczywiście wtedy kiedy nikogo wokół nie ma. Podstępna...
- To, że jestem dla ciebie uprzejma nie znaczy, że cię lubię. To znaczy, że przynajmniej jedno z nas nie wychowano na chama - zawtórowałam, czekając aż brunetka się odwróci i weźmie te słowa sobie do serca. Ale nie ukrywajmy, nie mogłam się spodziewać niczego innego jak tylko całkowitej ignorancji z jej strony. Zaśmiała się jakby była wielce rozbawiona tymi słowami. Mi natomiast do śmiechu nie było. Wpatrywałam się w nią z końca pokoju, wyglądając zapewne jak mała, wycofana dziewczynka. W sumie to była prawda. Jestem od niej niższa nawet w szpilkach i nie tak odważna. Bo w końcu nie flirtuję z byłymi chłopakami, nie wystawiam ich dziewczyn na ryzyko naruszenia swojego mienia cielesnego oraz ewidentnie nie podrywam ich braci.
- Naprawdę przepraszam, że jestem jego byłą. Zakażesz mi się zbliżać i odzywać? - gdyby była taka możliwość, wrzuciłabym cię do oceanu, ale myślę jeszcze na tyle racjonalnie, że to i tak byłoby za mało. Nie wydawała się za grosz zainteresowana moimi słowami i mierzącym spojrzeniem - Szczerze mówiąc to nie wiem co takiego Harry w tobie widzi - wypuściłam głośno powietrze z płuc. Z chęcią bym jej rzuciła, że zaledwie piętnaście minut temu okazał mi, że się mu podobam bardziej niż kiedykolwiek. Uśmiechnęła się triumfalnie, widząc brak mojej reakcji. Ciekawe jak ona zareagowałaby na wieść, że właściwie to te malinowe usta należą już do mnie. Odczuwałam wewnętrzną satysfakcję i wcale nie zamierzałam się tym z nią dzielić.
- Może nic - pokręciłam głową - Ale tknij go, a urwę ci łapy - warknęłam, odwracając się i zostawiając Kendall za sobą. Co za popieprzona dziewczyna. Modelka czy nie, jej ciało już nie będzie tak idealne jak zignoruje moją uwagę. W tamtym momencie cała moja złośliwość się wylała i po prostu czułam się lepiej. Czasem dobrze jest powiedzieć o kilka słów za dużo, choć to było delikatne. Ludzie, to były naprawdę subtelnie słowa z mojej strony.
Zamknęłam pokój, zdejmując sukienkę i od razu zakładając jakąś wygodną bieliznę oraz bluzkę, obecnie moją własność, kiedyś Harry'ego. Gdy kładłam się spać, zdążyłam tylko usłyszeć jak po moim pokoju rozlega się dźwięk cichych kroków i obok mnie znajduje się Howard. Słodki dzieciak ze swoimi jasnymi oczkami.
- Nie mogę spać - uśmiechnęłam się pocieszająco i odchyliłam kołdrę, aby chłopiec mógł wdrapać się na moje łóżko. Wtulił głowę i po chwili zasnął. Oczywiście miałam wrażenie, że ja pierwsza odleciałam.
 ~*~
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Nie chcąc aby obudził on Howarda, szybko chwyciłam w rękę telefon i usiadłam na łóżku, próbując odczytać z ekranu telefonu kto wpadł na taki genialny pomysł dzwonienia do mnie o drugiej w nocy.
I momentalnie uświadomiłam siebie, że mama ochotę zabić tego człowieka przez słuchawkę telefonu. Odebrałam połączenie.
I: Horan! Jest druga w nocy! ~ wypowiedziałam to nieco za głośno, przez co młodszy brat przekręcił się niespokojnie na drugi bok.
N: Serio? ~ zdziwił się, zapewne sprawdzając u siebie zegarek. Westchnęłam. Na serio tak trudno obliczyć sobie właściwe godziny? ~ Wybacz Issy, ale nie chce mi się wstawać u siebie w nocy aby z tobą porozmawiać na poważne tematy ~ poważne tematy? Lepiej żeby faktycznie był poważny, bo inaczej od razu jak wrócę do Anglii i spotkam go, to wykorzystam jego dziewczynę aby odkupić sobie dzisiejszą noc.
I: No proszę ~ chrząknęłam, przewracając się na bok ~ Niall Horan zamierza ze mną rozmawiać na poważne tematy. Czego chcesz? Dowiedzieć się czy twój przyjaciel nadal żyje? A może, że się całowaliśmy? ~ i szlag trafił wszystko, bo wiadomo, że Niallowi nie mówi się takich rzeczy, a tym bardziej przez telefon. Ma problemy z rozpoznawaniem sarkazmu. To okropne z mojej strony, ale wykorzystuję to. Otworzyłam szeroko oczy, aby natychmiast zaprzeczyć, ale przerwał mi jego śmiech. To wszystko wina godziny i mojego zmęczenia. Lepszego momentu nie mógł sobie wybrać. Niby dlaczego dzwonił? Tak bez powodu? To wydawało się kompletnie nielogiczne, chociaż dla niego...?
N: Nieee, na serio? MATKO, Issy? To prawda? ~ zaśmiał się ponownie. Nadal nie odpowiadałam ~ O w dupę, nie żartujesz! Harry odważył się to zrobić i cię pocałował! ~ wykrzyknął, aż musiałam odsunąć słuchawkę z charakterystycznym skrzywieniem twarzy. Chłopak przez chwilę coś gadał niezrozumiałego, gdy w końcu znów przystawiłam telefon do ucha ~ Isma, to jakiś cud chyba, albo ktoś mi go tam podmienił.
I: Ty nie masz lepszych zajęć? Dziewczyna przypadkiem nie czeka na ciebie w łóżku? I nie nazywaj mnie tak, skąd w ogóle wzięło ci się Isma w słowniku? ~ skrzywiłam się ponownie.
N: Jestem wkurzony. Bo ten piździelec nawet nie raczył do mnie zadzwonić po wszystkim. Ale wiesz jaką satysfakcję będę miał, gdy powiem mu, że z tobą rozmawiałem, widząc ten delikatny strach w jego oczach?
N: Skąd wiesz, że pierwsza mu tego nie powiem?
I: Wyobraźmy sobie sytuację, w której mówisz Harry'emu, że właśnie zdradziłaś jego popieprzonemu przyjacielowi tajemnicę waszego pierwszego pocałunku... A właściwie, to jak to było? Przeszliście od razu do rzeczy, czy dla was było to zwykłe cmoknięcie w usta? ~ co cię to obchodzi, mój drogi przyjacielu?
I: Wiesz co Horan, wepchnęłam mu język do gardła i wyjęczałam, że na tym się nie skończy. Niall, przestań pieprzyć głupoty i daj mi spać, cholero jedna! I tak nie dostaniesz żadnych gorących newsów.
N: Wow, no to ostro wam powiem ~ roześmiał się~ Nie myślałem, że jest taki odważny.
I: To był sarkazm ~ przewróciłam oczami.
N: No przecież wiem! Aż taki głupi nie jestem. A jak tam Kendall? ~ chciałam spytać skąd wie, ale to oczywiste, że kontaktuje się z Harrym. Informacja, że jego była dziewczyna znajduje się w tym samym miejscu co on, pewnie wywołała u niego nie tylko zdziwienie, ale jak po Niallu można było się spodziewać, nerwowy śmiech.
I: Nie zamierzam o tym gadać. Szczególnie z tobą ~ bardzo lubię Nialla, ale przez to, że jest przyjacielem Harry'ego, wolę nie zacząć jej otwarcie wyzywać. 
N: Ou, poważnie ~ no i może czasem jest odrobinę za bardzo wkurzający ~ W jakiej skali od jeden do dziesięć jesteś zazdrosna? 
I: Niall ~ jęknęłam, opadając głową na poduszkę i zamknęłam oczy ~ Chce mi się spać. I masz szczęście, że nie możesz na żywo odczuć jak to jest, gdy jestem zmęczona. A wyprzedzając twoje pytanie, Harry zrezygnował z męczenia mnie, gdy zamierzam spać.
N: O cholera, Isabelle! Ty jesteś o niego naprawdę bardzo zazdrosna!
I: A ty psycholog kuźwa żeby mówić mi co czuję? Zajmij się pisaniem tych swoich romantycznych piosenek do Charlie lepiej.
N: A Harry tobie jeszcze nie napisał? Ściągasz go na złą stronę. Kendall już dawno ułożyłby jakieś zwrotki ~ tu właśnie nieświadomie ukuł mnie w serce. I mimo, że miałam pojęcie o jego bezpośredniości oraz czasem całkowitemu paplaniu bzdur, to teraz musiałam przygryźć wargę.
I: Jestem naprawdę zmęczona ~ powiedziałam błagalnym tonem, który na szczęście zrozumiał. Do trzech razy sztuka.
N: No dobrze, dobrze. Ale nie jesteś zła? ~ uśmiechnąłem się niemrawo.
I: Delikatnie mi się naraziłeś, ale powiedzmy, że jeszcze nie jesteś na liście ludzi do zabicia ~ gdyby nie śpiący obok Howard, pewnie bym się roześmiała.
N: A to taka jest? ~ kiwnęłam głową.
I: Ostatnio się pojawiła. A teraz zostawisz mnie w spokoju?
N: A przekażesz temu idiocie, że dzwoniłem do ciebie, tym samym narażając się na jego gniew, czując się zarazem bezpieczny, bo w końcu znajduję się wiele wiele kilometrów dalej, więc mogę pozwolić sobie na całkowite sprzeciwianie jego woli?
I: A mogę dodać od siebie, że byłam na ciebie bardzo wkurzona z powodu tego waszego nietypowego zakładu, co w sumie do połowy jest prawdą, bo jestem zła za godzinę, o której dzwonisz.
N: Możesz.
I: W takim razie przekażę. A teraz spadać i zostawić mnie w świętym spokoju ~ roześmiał się po drugiej stronie.
N: I nawzajem, Gargamelu.
I: Że co proszę?
N: Jesteś złośliwa i mnie nie znosisz. Wszystko pasuje.
I: Nie pasujesz na Smerfa, wiesz o tym?
N: A ty do Gargamela, bo masz jasne włosy i za ładną buźkę. Weź się przefarbuj, co?
I: Jeszcze się zdziwisz jak zobaczysz mnie w ciemnych włosach. Dobranoc.
N: Branoc i kolorowych snów. Wcale to nie jest sugestia nawiązująca do...
I: Spierdalaj ~ warknęłam i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na szafkę i zamiast się z powrotem położyć, siedziałam w takiej samej pozycji. Muszę iść na dół i napić się wody. Albo czegokolwiek.
Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju, schodząc po schodach na dół. Nie chciałam zapalać światła, więc po omacku trafiłam do kuchni. Teraz znaleźć jakąś szklankę i dzbanek z wodą.

Harry?
Do północy, tak jak obiecałam ♥

Poza tym... 2742 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz