Ale on mnie w ogóle nie spytał o zgodę. Ja nie chce jeszcze spać. Mogłabym zrobić tyle ciekawych rzeczy, a on to wszytko psuje.
- Zain, Zain, Zain, Zain, Zain- zaczęłam powtarzać jego imię
Westchnął głośno.
- Wkurzająca jestem, prawda?
- Wcale- zmrużył oczy
Uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam do siadu.
- Kładź się. Miałaś iść spać- burknął
- Ale ja nie chcę?- spojrzałam na niego z grymasem
- Brooke nie rób cyrków i chodź spać- wyciągnął ręce
A czyli teraz próbuje być miły. Dobry jest.
- Kuszące, ale nie. Nie chce mi się spać- odparłam po raz kolejny i wstałam z materaca
- Brooke- jęknął
Zastanawiałam się gdzie pójść. Wyszłam z pokoju i stanęłam na skraju schodów.
Zain stanął obok mnie.
- Tylko nie skacz- mruknął
- A ty z mostu skakać możesz?- zdziwiłam się
- Bo mi wolno.
Pokiwałam głową z uznaniem.
- Dużo ich- zmarszczyłem brwi
- Schodów?- zdziwił się
Przytaknęłam. Było ich bardzo dużo. Więcej niż zapamiętałam.
- Chcesz mi poasystować w schodzeniu?- spojrzałam na stojącego obok chłopaka
- A nie chcesz wróci do pokoju?- pokręciłam głową.
- Jak muszę. Bo jeszcze się zabijesz.
- Wcale nie!- szybko zaprzeczyłam- A nawet jak zlecę to ty ze mną, bo mi pomagasz w schodzeniu- wyszczerzyłam się.
- Jak z dzieckiem- szepnął do siebie.
Zain poszedł pierwszy, a ja zaraz za nim.
- Zain? Spadłeś kiedyś ze schodów?
- A kto nie spadł?
- A chcesz spaść jeszcze raz?
- Nawet o tym nie myśl!- zaprzeczył szybko i zatrzymał się.
- Ale o czym?
- Chcesz mnie zrzucić ze schodów. Wiesz, że przy tym ucierpi moja twarz?- skrzywiłam się.
- Tobie i tak nic nie pomoże- minęłam go, a on aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Oj weź przestań przeciez żartuje!- zachichotałam.
- Zapamiętam to- burknął.
Zeszłam niżej, ale na samym końcu mnie coś zaniepokoiło. Zain stał już na dole, a ja zatrzymałam się na trzecim stopniu od ziemi.
- Nie idę dalej- założyłam ręce na piersi.
- Czemu?- jęknął znów.
Przecież sam chciał tu schodzić! A teraz jęczy. A może to ja chciałam zejść? Mniejsza.
- Jak ci powiem to będziesz się śmiał.
- Wcale nie.
- Kłamiesz- odwrociłam się i poszłam znów na górę
Usłyszałam za sobą kroki. Przyspieszyłam trochę i po cichu weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Usłyszałam jak Zain przechodzi i znów wyszłam z pomieszczenia, i cicho zeszłam na dół. Trochę błądziłam, ale udało mi się zaleźć drzwi wyjściowe. W sumie to nawet nie wiem co chciałam zrobić. Nacisnęłam na klamkę i do środka wdarł się dosyć ciepły wietrzyk. Z góry usłyszałam swoje imię. Czyli jest w trakcie poszukiwań. Wyszłam szybko na zewnątrz. Odwrociłam się jeszcze na moment aby upewnić się czy idzie. Usłyszałam jak schodzi i od razu pobiegłam za dom. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to basen. Podeszłam bliżej i stanęłam na krawędzi. Wchodzić? Skakać? Ale w sumie będę cała mokra to się nie opłaca.
- Brooke, proszę nie- zaczął się zbliżać Zain
- Czemu? W sumie to się waham- dodałam i przeniosłam wzrok z wody na chłopaka, który już stanął obok i odciągnął w tył.
- To ja oszczędzę ci zbędnego myślenia i podejmę decyzję za ciebie. Idziemy spać- podkreślił ostatnie słowo
Zain prowadził mnie do domu, a ja zaczęłam mu robić wykład o tym, że nie może tak sterować moim życiem.
- Ale czemu ograniczasz mi moją wolność?- wystękałam gdy znaleźliśmy się już w domu.
- Chodź już i nie gadaj tyle, bo moja głowa i psychika tego nie udźwignie- szybka zmiana tematu.
- Ale ty się nie musisz martwić. Ja sobie dokonale poradzę- zaśmiałam się cicho i kierowałam w stronę schodów.
- Nie wątpię- westchnął gdy zaczęliśmy wchodzić znów na górę.
To było męczące. Cały czas tylko wchodzić i schodzić po tych schodach.
Zatrzymałam się na którymś z kolei stopniu i odwróciłam do chłopaka, który stał kilka stopni niżej. Tym samym patrzyłam na niego z góry i w końcu mogłam poczuć się wyższą. Oparłam dłonie na jego barkach tym samym przechylając się trochę do przodu.
- Ale...- musiałam przerwać na chwile i przypomnieć sobie co chciałam powiedzieć- Ja nie chcę spać- pokręciłam głową.
Wszedł te kilka stopni do góry i pociągnął za sobą.
- Zaczynasz już gadać od rzeczy. Nawet nie wiesz, że chce ci się spać.
- Od kiedy ty Zainuś taki poważny?- zdziwiłam się i zaczęłam oglądać korytarz którym szliśmy. Wyjątkowo ciekawy się zrobił. Mijaliśmy pokoje, a jeden z nich był nawet otwarty. Było szarawo, ale i tak dało się dostrzec, że w środku był niezły bałagan.
- Ale masz syf w pokoju- pokręciłam głową.
Zain odwrócił się w moją stronę i uniósł jedną brew ku górze.
- Ja nawet wiem kto go zrobił- zdziwiłam się.
Gdzieś daleko, daleko i bardzo głęboko zaczynało coś świtać, ale mój umysł był obecnie w złym stanie aby to zweryfikować.
- Wyglądasz na zmęczonego- przyjrzałam się mu- Czemu się nie położysz?- przekręciłam lekko głowę w bok.
Zain uniósł brwi i otworzył szerzej oczy.
- Czy ty sobie żartujesz?
Czy ja żartuje? Nie. Przecież stwierdziłam to przed sekundą, bazując na obserwacjach.
- A czy ja wyglądam jakbym żartowała?- spytałam i mijając go poszłam dalej. Doszłam do końca korytarza i rozejrzałam się. To gdzie jest ta sypialnia? Odwróciłam się i znalazłam wzrokiem chłopaka, który czekał przy drzwiach jednego z pokoi. O to pewnie tam. Poszłam w tamtym kierunku i weszłam do pomieszczenia. Usiadłam po turecku na materacu. I czekałam na Zaina.
- Mam pomysł- zaczęłam i czekałam na reakcję chłopaka, który usiadł na łóżku- Może pośpiewamy?- Zain zaśmiał się i pokręcił głową
- A może położysz się, zamkniesz te swoje oczka i spróbujesz zasnąć?
- Mogę to rozważyć- zaczęłam się zastanawiać i opadłam na materac
- Znacznie lepiej- mruknął i położył się obok
Otworzyłam powoli oczy. Wcale tego nie chciałam. Nie chciałam aby mnie wszystko bolało i aby było mi niedobrze i aby mnie cholernie bolała głowa. Jęknęłam cicho.
- O czyli ktoś jednak wstał- usłyszałam za sobą
Przewróciłam się na drugi bok. Ujrzałam Zaina, który leżał na plecach i nie odrywał wzroku z ekranu telefonu.
- Ale ja ciebie nie nawidzę- powiedziałam to chowając twarz w poduszce.
- Mowisz to za każdym razem gdy wypijesz za dużo, a następnego dnia źle się czujesz.
- Bo za każdym razem to twoja wina.
- Wypraszam sobie!- oburzył się- Wczoraj to była tylko i wyłącznie twoja wina. Gdyby nie ja byłabyś dzisiaj w dużo gorszym stanie- dodał w dalszym ciągu z oburzeniem
- Dobrze już dobrze. Moja wina, a ty jak zawsze cudowny, tylko już tak nie krzycz- burknęłam do poduszki
- Ale wiesz, że wczorajszy dzień Bycia Miłym Dla Zaina się skończył?
- Wiem doskonale. A ty też wiesz, że będę dzisiaj jeszcze gorsza przez mój obecny stan.
- Cudownie złośliwa Brooke razy dwa plus zły humor. Powiedz jeszcze, że masz okres i twoje zachowanie będzie jeszcze gorsze- zaśmiał się i chyba nie wiedział, że trafił w sedno, a on ma przesrane. Chyba. Może postaram się i nie bede AŻ TAKA zła?
- Skąd wiedziałeś?- uniosłam głowę i spojrzałam na Zaina to wystarczyło mu aby wiedzieć, że dzisiaj będzie źle.
- Ale się wkopałem- westchnął.
- Ja się będę starać...
- ...ale nie wyjdzie?- dokończył.
Pokiwałam głową i moja twarz znów zatopiła się w poduszcze.
- Wstawaj. Na dole jest śniadanie, a po południu mamy samolot.
- Nie będę nic jadła, bo to się źle skończy- odparłam po zdecydowanie dłuższej chwili- I nigdzie nie lecę.
- Lecisz, lecisz. Zapomniałaś, że musimy wracać? Wakacje się kończą- dodał.
Jakbym tego nie wiedziała.
- Siłą mnie tam dzisiaj nie zaciągniesz- mrukęłam.
- Zakład?
- Zakład. Pamiętaj będę gryźć- ostrzegłam go.
Zapadła chwila ciszy, która swoją drogą była bardzo kojąca. Postanowiłam ją jednak przerwać:
- Zain? Co ja wczoraj odwaliłam?
- Poza tym, że o 5 nad ranem chciałaś się kąpać w basenie, bałaś się podłogi, chciałaś zrzucić mnie ze schodów i zrobiłaś mi wykład dlaczego zamykam ciebie w domu to nic specjalnego- zaśmiał się.
- A to świetnie- obróciłam się na plecy.
- A przypomniałem sobie!- ożywił się i zmierzył mnie niezadowolonym spojrzeniem - Stwierdziłaś, że mojej twarzy już nic nie pomoże. Jest mi z tego powodu smutno i oficjalnie jestem na ciebie obrażony.
Ugh. Zabrzmiało groźnie.
- Tak, tak. Wiecej się to nie powtórzy. A kiedyś ci to mogę nawet wynagrodzić.
- Zapamiętam to, ale to i tak nie zmienia faktu ze jestem obrażony- parsknął.
- Zain?
- Hmm?
- A i przynieś mi coś na ból głowy?- zatrzepotałam rzęsami
- Magiczne słowo?
- Prooszę- jęknęłam
- Lepiej- wyszczerzył się- Ale nie.
- No proszę. Zaain. Pamietaj. Ja jestem w bardzo złym stanie. I na razie tego nie przejawiam więc się powinieneś cieszyć. Ale jak mnie do tego zmusisz...
- Tylko bez takich! Gróźb nie uznaje! Wychodzę- tak jak powiedział tak zrobił
Westchnęłam cicho. Może to nawet dobrze? Nie ruszę się stąd. Nie ma mowy. Będę tu siedzieć nawet do jutra.
Zain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz