czwartek, 5 października 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Gdy tylko położyłem się do łóżka, całe moje zmęczenie się gdzieś ulotniło. Przez myśl przemknął mi pomysł skontaktowania się z Niallem, w końcu to mój przyjaciel, a po tym co się dzisiaj wydarzyło.. obraziłby się, jakbym mu nie powiedział. Ostatecznie porzuciłem myśl dzwonienia do Horana. Zrobię to jutro, albo pojutrze, może dopiero jak się spotkamy. Sam jeszcze nie byłem w pełni świadomy tego, co się stało. 
Cholera, to się naprawdę stało. 
Moment, na który czekałem już od dawna, miał miejsce właśnie dziś. Nie byłem do końca pewny tego, co teraz będzie. Czy będziemy zachowywać się tak jak wcześniej, jakby to nie miało miejsca, czy coś się zmieni? Nie ukrywam, że wolałbym tą drugą z możliwych opcji.
Przysnęło mi się na krótką chwilę, jednak w okolicy pierwszej znowu się obudziłem. Leżałem tak przez kolejną godzinę, wpatrując się beznamiętnie w sufit. Spać może nie tyle mi się odechciało, ale po prostu miałem problem z samym zaśnięciem. Usiadłem na łóżku i czując nieprzyjemną suchość w gardle, postanowiłem zejść do kuchni i się czegoś napić. Miałem tylko nadzieję, że cała impreza dobiegła końca i nie będę musiał kręcić się wśród gości, by nalać sobie szklankę wody. Gorszą opcją byłoby spotkanie Kendall, chociaż wydaje mi się, że opuściła to miejsce zaraz po tym, jak z Isabelle poszliśmy do swoich pokoi.
Po cichu zbiegłem po schodach i usłyszałem czyjeś głosy. Pani Lilianne krzątała się po kuchni, co chwila wybiegając na ogród.
- Przestań, jutro to posprzątamy - jęknął Richard, kierując się w stronę salonu.
- Ty jutro dokonczysz, ale ja nie mogę pójść spać wiedząc, że panuje tu taki bałagan!
Mężczyzna machnął ręką, widocznie nie mając już siły na dalszą dyskusję i zniknął gdzieś w salonie. Wszedłem do kuchni, wyjąłem z szafki fioletowy kubek i nalałem do niego wody. Zaraz potem do pomieszczenia weszła mama Isabelle ze stosem brudnych talerzy i sztućców w rękach.
- Harry? Czemu nie śpisz? - Spytała, odkładając naczynia do zlewu. Kobieta wytarła dłonie dłonie o fartuszek przewiązany w pasie i spojrzała na mnie z serdecznym uśmiechem.
- Nie mogłem zasnąć. - Wzruszyłem ramionami. - Może pomóc Pani sprzątać?
- Żadna pani, zaczynam czuć się staro - zaśmiała się. - Już mówiłam, że możesz mi mówić..
- Lilianne - poprawiłem się i szeroko uśmiechnąłem - A więc, Lilianne, pomóc ci sprzątać?
Nie ukrywam, że zwracanie się do mamy Isabelle po imieniu było dla mnie dość.. dziwne? Ale jednocześnie czułem się o wiele swobodniej, niż jakbym miał zwracać się do niej per pani. Lilianne znalazła mi kilka rzeczy do roboty i dostałem prawo wybory. Ostatecznie skończyłem przy zlewie i myciu brudnych naczyń, których z chwili na chwilę coraz więcej przybywało. Uporałem się z tym w godzinę, godzinę! W międzyczasie mama Issy zdążyła umyć podłogi w mieszkaniu, pozbierać śmieci z ogródka i pogonić kilku gości, którzy zostali by również pomoc sprzątać i poskładać stoliki i krzesła do garażu. Dowiedziałem się też, że wszystko zostało zrobione, więc po umyciu naczyń mogę położyć się z powrotem spać.
Zakręciłem wodę i dopiero gdy wycierałem ręce, zauważyłem, że nie jestem w pomieszczeniu sam. Przy jednej z szafek stała Kendall i oparta o blat, przyglądała mi się z uśmiechem.
- Kendall? Co ty tu jeszcze robisz? - Zmarszczyłem brwi, odkładając ściereczkę na miejsce. Dziewczynie chyba nie przypadło do gustu moje pytanie, bo lekko się skrzywiła.
- Pomagałam sprzątać. Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Przekrzywiła głowę na bok.
Halo! Ratunku! Lilianne? Richard? Ktokolwiek? Gdzie jesteście? 
- Byłem trochę.. zaskoczony. Myślałem, że wyszłaś, jak poszliśmy spać.
- Uznałam, że skoro poniekąd się wprosiłam, to powinnam pomóc w ogarnięciu tego wszystkiego. - Uśmiechnęła się niewinnie. Tylko dlaczego, gdy wszyscy inni pomocnicy już wyszli, ona wciąż tu jest?
- Z tego co wiem, to już wszystko skończone, prawda?
- Tak, a ty brzmisz jakbyś chciał mnie stąd wygonić - zaśmiała się melodyjnie. Hm.. może dlatego, że faktycznie chciałbym cię stąd wyrzucić? Czy ta dziewczyna naprawdę jest taka niedomyślna i nie rozumie, że nikt jej tu nie chce?
- Naprawdę?
- Tak troszkę. - Wzruszyła ramionami i zaraz spoważniała. Wziąłem do ręki swój kubek i ledwo zdążyłem nabrać wody do ust, gdy padło pytanie, na dźwięk którego wyplułem wszystko, o mało się nie krztusząc. - Harry? Nigdy nie myślałeś o tym, żeby.. żeby spróbować jeszcze raz?
- Co masz na myśli? - Spytałem wycierając usta.
- Wiesz, co. Nigdy nie myślałeś o tym, że moglibyśmy do siebie wrócić?
- Tylko w najgorszych koszmarach - mruknąłem, na co Kendall się zaśmiała, uznając moją odpowiedź za żart.
- Było nam dobrze razem. Przynajmniej w moim mniemaniu i wydaje mi się, że w twoim również. Tworzyliśmy dość zgraną parę. - Nie byłem w stanie zdzierżyć jej uśmiechu. Robiła bardzo dobrą minę do złej gry, chciała mną manipulować, chociaż wiedziała, że ma na to marne szanse. Nie wspomnę już o próbie "przywrócenia" naszego związku, która nie miała najmniejszego sensu. - Było dobrze, byliśmy szczęśliwi.
- Może i przez jakiś czas byliśmy, ale nie będę mówić głośno, kto to zakończył.
- Ty.
- Ciekawe dlaczego.
- Nigdy cię nie zdradziłam, darzyłam cię miłością i nie byłabym w stanie zrobić czegoś takiego. Wiesz jacy są paparazzi, szukają sensacji i znaleźli. Nie sprawdzili niestety jak jest naprawdę. - Kłamała. Nie wiedziałem, czy w tym momencie próbowała przekonać mnie, czy siebie, ale było mi naprawdę wszystko jedno. Nie kochałem jej i ta informacja była mi zupełnie niepotrzebna. W ogóle, czemu ja z nią tu jeszcze rozmawiam?
- Mhm, wiesz co? Jestem już zmęczony, wolałbym się położyć - mruknąłem pod nosem, chcąc ominąć dziewczynę, jednak ta mnie zatrzymała.
- Porozmawiajmy, proszę.
- Nie mamy o czym.
- Chcę żebyśmy znowu byli szczęśliwy - jeknęła, przygrywając wargę.
- Ja jestem szczęśliwy, ale ty musisz szukać tego szczęścia gdzieś indziej.
Kendall chyba chciała kontynuować naszą wymianę zdań, ale oboje usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Isabelle stała przy wejściu do kuchni i spojrzała na mnie, kompletnie ignorując Jenner.
- Skarbie, wracasz już do łóżka? - Spytała, przecierając dłońmi zaspane oczy.
- Jasne, już idę - odpowiedziałem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Może odprowadzić naszego gościa do drzwi? - Zerknęła wymownie na Kendall.
- Sama trafię - burknęła Jenner, na co Issy jedynie wzruszyła ramionami. Była zbyt śpiąca, by w tym momencie rzucić jakiś gorszy komentarz w stronę Kendall. Dziewczyna znowu mnie zatrzymała, jednak tym razem kompletnie ją zignorowałem. Nie miała mi już nic do powiedzenia i miałem dość słuchania jej... po prostu jej. Podszedłem do Isabelle i objąłem ją w pasie, na co ta uśmiechnęła się delikatnie, odwracając na chwilę głowę w stronę Jenner.
- Rączki i nóżki - rzuciła i pociągnęła mnie w stronę schodów, po czym dodała ciszej. - Mam nadzieję, że księżniczka trafi do drzwi.
- Ratunek w wielkim stylu - zaśmiałem się, a Issy zrzuciła moją rękę z jej talii.
- Już nie widzi - mruknęła - W ogóle, co ty tam robiłeś?
- Pomagałem twojej mamie w sprzątaniu, a Kendall uznała, że też powinna, skoro tak się tu wprosiła. - Wzruszyłem ramionami i ponownie objąłem ją w talii. - No i co z tego, że nie patrzy?
Mortensen przewróciła oczami, zatrzymując się przy drzwiach mojego pokoju. Stanęła przede mną i uniosła się na palcach, kładąc dłonie na moich ramionach.
- Schyl się trochę, bo irytuje mnie to, że ciągle patrzysz na mnie z góry - zaśmiała się uroczo. - Przez ciebie nie nalałam sobie wody, a właśnie po to poszłam do kuchni.
- Mam iść i ci przynieść?
- Nie, bo ona może tam jeszcze być. Musisz wiedzieć, że teraz ponownie położę się spać i wciąż będzie chciało mi się pić, a to wszystko twoja wina.
- Próbujesz wywołać u mnie wyrzuty sumienia? - Zmarszczyłem brwi, nie mogąc odgadnąć jej intencji.
- Być może. - Uśmiechnęła się. - A czy ty przypadkiem nie byłeś zmęczony?
- Byłem, ale nie mogłem zasnąć, więc poszedłem się napić i zobaczyłem, że twoja mama sprząta, więc postanowiłem jej pomóc. - Wzruszyłem ramionami. - Pierwszy raz w życiu zmywałem naczynia i nic, a nic nie pobiłem. Powinnaś być ze mnie dumna.
Dziewczyna wywróciła oczami po raz kolejny i spojrzała na mnie.
- Gratuluję, Harry. A teraz idź spać, jeżeli rano będziesz zmęczony to siłą zwlekę cię z tego łóżka.
- To była groźba, czy propozycja? - Uśmiechnąłem się, przygryzając dolną wargę. 
- To już zależy od ciebie, chociaż ja stawiałabym na groźbę, więc szybciutko do łóżeczka - odpowiedziała, kierując się w stronę jej pokoju. 
- Ale ja naprawdę nie mogę zasnąć - jęknąłem, łapiąc ją za rękę. Isabelle odwróciła ją i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
- I co ja mam z tym zrobić? Załatwić ci jakieś środki nasenne? - Zaśmiała się cicho. - Nie zachowuj się jak dziecko, nie zaproszę cię do siebie, bo jest ze mną Howard. Biedaczek nie mógł zasnąć.
- A jak ja nie mogę zasnąć..
- Ale ty nie jesteś dzieckiem - przerwała mi. Słusznie, nie jestem, ale też nie mogę zasnąć mimo, że jestem cholernie zmęczony! 
- Issssyyyyyyyy.
- Haroldzie. 
- Issssyyyyyyyy. 
- Dobra, ale bądź już cicho, bo zaraz kogoś obudzisz - westchnęła, na co szeroko się uśmiechnąłem i otworzyłem drzwi do mojego pokoju. 
- Zapraszam, panno Mortensen. 


Isabelle?
no ten no, chyba mi wena jednak gdzieś uciekła pod koniec XD


Dla administracji: 1512 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz