Chłodno, aczkolwiek przyjemnie. Jeszcze lepiej, gdy ramię, które mnie obejmowało, z wolna przesuwało się po materiale bluzy, dając jako tako ciepło. Nie było mi zimno, nawet chłodno. Przyzwyczajenie do niższych temperatur było całkiem przydatne. Wydawało mi się, że odpowiedziałem jak niezbyt przeszkadza mi siedzenie tutaj. Mogę w sumie nawet wyrównać oddech i całkowicie wsłuchać się w jego słowa.
- Nie śpię - wyszeptałem pod nosem, tak naprawdę mając w głowie tylko jego dźwięczny głos. Reszta się wyłączyła na wszystko. Roześmiał się cicho, zapewne z mojego zaprzeczającego, ale zarazem zaspanego głosu i nie do końca zgadzającej się z pytaniem, a raczej stwierdzeniem. Wcale nie jestem śpiący...
- Nie śpię - wyszeptałem pod nosem, tak naprawdę mając w głowie tylko jego dźwięczny głos. Reszta się wyłączyła na wszystko. Roześmiał się cicho, zapewne z mojego zaprzeczającego, ale zarazem zaspanego głosu i nie do końca zgadzającej się z pytaniem, a raczej stwierdzeniem. Wcale nie jestem śpiący...
- Chodź, położysz się - choć chciałem zaprzeczyć, pokiwałem głową, ciężko podnosząc się z chodnika. Zimno oplotło mnie wokół, tworząc wrażenie o wiele niższej temperatury powietrza niż w rzeczywistości była.
Skierowaliśmy się od razu do domu, ja odruchowo na górę, Miles został na dole. Zatrzymałem się w połowie drogi na górę i zmierzyłem pytającym spojrzeniem. Rzadko bywam śpiący, częściej zmęczony. Teraz stanowiło wyjątek.
Nie było mowy abym po prostu wszedł do pokoju. Moje na wpół otwarte oczy przysłaniała grzywka, co dawało mi pewien plus w sytuacji. Nie było tak widać tego zmęczenia czy jak określić inaczej ten stan. Oparłem się o ścianę przy swoim pokoju i wsłuchałem w kroki na dole. Wkrótce Miles pojawił się przede mną, wychodząc z ciemności holu na dole. Zmierzył mnie spokojnym i nader wyciszonym spojrzeniem. Takim jakby z wyczuwalną ulgą.
Nie było mowy abym po prostu wszedł do pokoju. Moje na wpół otwarte oczy przysłaniała grzywka, co dawało mi pewien plus w sytuacji. Nie było tak widać tego zmęczenia czy jak określić inaczej ten stan. Oparłem się o ścianę przy swoim pokoju i wsłuchałem w kroki na dole. Wkrótce Miles pojawił się przede mną, wychodząc z ciemności holu na dole. Zmierzył mnie spokojnym i nader wyciszonym spojrzeniem. Takim jakby z wyczuwalną ulgą.
- Myślałeś, że unikniesz standardowego dobranoc? - odepchnąłem się od swoich drzwi, a z powodu zbyt długiego utrzymywania się w tej samej pozycji, musiałem złapać równowagę.
- Nie, miałem nadzieję, że pójdziesz grzecznie spać - uśmiechnąłem się niewyraźnie przez częściowy sen. I ty Miles, pozwoliłbyś mi nocować pod drzwiami?
- Pójdę. Nawet całkiem grzecznie - wzruszyłem ramieniem i podszedłem bliżej, obejmując jego usta swoimi - Właśnie teraz - odsunąłem głowę i złapałem za klamkę od drzwi - Dobranoc - czekałem chwilę na odpowiedź.
- Dobranoc - odpowiedział. Uniosłem kąciki ust, przecierając oczy i zamknąłem za sobą drzwi od pokoju.
Raven czekała leżąc pod łóżkiem na moment, w którym położę się faktycznie spać i dam znak, że również może. Zdjąłem z siebie bluzę Milesa, układając ją porządnie na łóżku, zresztą jak inne rzeczy. Nigdy nie przyglądałem się temu pokojowi. Po prostu był i istniał jako moja obecna sypialnia. Nic więcej. A jednak dopiero teraz niektóre jego elementy przyciągnęły moją uwagę.
Był na pewno niezamieszkany od dawna, mały, ale obszerny, zapewne gościnny, na wypadek chęci zostania gościa na dłużej. W tym przypadku mnie. Z jednej strony wyglądał na wyremontowany, odmalowany, a nawet dosyć nowy, jednak z tyłu, w koncie wraz ze starą szafką, od której odchodziła farba, stały kartony. Dwa, średniej wielkości, szare pudła, na których osiadł tylko kurz i kilka innych rzeczy, całkiem przypadkiem rzuconych w to samo miejsce.
Nie stały tu do wyrzucenia, tylko tak jakby zapomniane, czekały aż ktoś się w końcu zainteresuje. A owszem, zainteresował się. Zrobiłem parę kroków w cień, przecierając wierzch kartonowego pudła dłonią. Było tu więcej kurzu niż się zdawało. Otrzepałem rękę, ostatecznie odsuwając się do tyłu.
Nie, Joshua. Tak nie można.
Zawróciłem, z lekka zły na siebie, że takie coś przyszło mi na myśl. A ostatnio coraz częściej miewam głupie pomysły. Niedobrze.
- Rzut monetą. Reszka śpisz na górze - przewiesiłem sobie ręcznik przez ramię i podrzuciłem pensa do góry - Ładuj się - wskazałem pościel, na której owczarek natychmiast się znalazł. Poszedłem do łazienki, umyć się w miarę szybko. Zmęczenie chyba jednak przezwyciężało. Przetarłem włosy ręcznikiem, który odłożyłem na miejsce i oparłem głowę o poduszkę. Trzeba zgasić światło. A to oznacza podniesienie ręki i sięgnięcie tak daleko. Westchnąłem, ostatecznie sięgając do lampki, a gdy w pokoju zapanował mrok, opadłem z powrotem na pościel, obejmując poduszkę. Wydawać się mogło, że było wszystko w porządku. Jednak cisza panująca wokół była nieznośna, a sen, który przed chwilą sam nachodził i mnie terroryzował, nagle zniknął, ustępując miejsca niesamowitej ciekawości i chęci rzucenia tajemniczym pudłom jeszcze jednego spojrzenia. A było to tak zaprzątające umysł, że powoli zaczynałem wyliczać plusy i minusy, moralność tego czynu i inne bzdety, które dla mnie były ważne.
Zasnę. Zasnę. Zasnę.
Po prostu zamknę oczy i pomyślę o czymś innym. Nigdy nie byłem ciekawski. Znaczy "nie byłem". Nie wiem jak określać niektóre zachowania, które albo zaniknęły, albo pojawiły się, ujawniały, całkowicie zniknęły...
Usiadłem na łóżku i powoli odwróciłem głowę w kierunku ciemnego kąta. Z powrotem delikatny promień światła lampki rozlał się po pomieszczeniu, podczas gdy ja stanąłem nad kartonami i ostrożnie, bojąc się, że gruby papier się podrze, odchyliłem wieka. W środku były same stare rzeczy, wyraźnie używane. Odłożyłem otwarte pudło na podłogę obok drugiego kartonu i uklęknąłem przed nim. Stare pudełka, niektóre zamknięte, inne na wpół otwarte, jakieś obrazy, figurki, mniej potrzebne rzeczy, zabawki... niektóre z nich kojarzyłem jeszcze ze swojego dzieciństwa. Miałem podobne. Nie wiem co się z nimi stało, gdy stwierdziłem w pewnym okresie, że już się nie bawię. Mama pewnie zaniosła je do domu dziecka... Mój uśmiech zniknął, gdy skojarzyłem, że tak naprawdę takie same były w przytułku. Odsunąłem od siebie pierwsze pudełko, zajmując się drugim. Niewygodnie na tej podłodze. Usiadłem na niej i tak, jak dziecko które właśnie przygotowuje się do długiej zabawy. Drugi karton jednak okazał się ciekawszy. Pierwsze co to przed oczami miałem ubrania. Dziecięce ubrania dla chłopca. Miles musiał w tym wyglądać naprawdę przesłodko. Choć nie wszystkie należały do niego. Z tego co dobrze pamiętam posiada młodszego brata. Ian? Czy jakoś tak. Byłem pewien, że znajdują się tu same rzeczy, ale na samym dole było coś twardego z szorstką.. okładką? Wyjąłem z dna stary album i przez chwilę bawiąc się nim ostrożnie w dłoniach, otworzyłem na pierwszej stronie. Nigdy nie trzymałem albumu w ręce. Ciekawe jak to jest mieć swoją całą przeszłość, wspomnienia, chwile uwiecznione na jednym, małym obrazku, znajdującym się na specjalnym papierze. I pomimo, że nie pamiętasz rzeczy ze wczesnego dzieciństwa, to wiesz, że takie coś było.
Przewróciłem stronę, przyglądając się starym fotografią, rodzinie, szczęśliwej familii, w określonej sytuacji. Uśmiechałem się do siebie jak głupi, pomijając fakt, że właśnie grzebię w prywatnym życiu nie tylko samego Milesa, ale i jego rodziny. Faktycznie kiedyś z bratem mieli dobre relacje. Zdjęcia to potwierdzały. Gdy o nim obecnie mówił, było słychać i widać, że coś jest na rzeczy. Właściwie to nasuwało się kolejne pytanie.
Im dalej przewracałem kartki, tym samym data rosła, rósł także sam Miles, z uroczego dzieciaka, powoli przeobrażając się w dojrzałego chłopaka. Zgadywałem, że na niektórych także był jego przyjaciel... no, Jules. Zresztą było podpisane z tyłu. Czasem też była data, więc spokojnie mogłem obliczyć ile wtedy miał lat. I... w pewnym momencie po prostu się urwało. Same puste strony, nic więcej. Tak jakby ktoś wyznaczył kres tego czasu, zatrzymując się na tym ostatnim zdjęciu, gdzie w tle rosło ogromne drzewo. Westchnąłem, zamykając lekturę i odłożyłem ją na bok. Spojrzałem do środka, gdzie na samym dnie była jeszcze bluza. Idealnie złożona, szara z niekoniecznie starannymi białymi napisami. Rozłożyłem ją. Widać było, że ktoś jej specjalnie nie prał. Miała na prawym rękawie plamę, a prawe zszycie na boku było nieco rozdarte. Przyjrzałem jej się. Nic specjalnego. Bluza jak bluza. Miles miał ich pełno, ale jakoś... ta nie pasowała mi do niego. To nie ten gust, nieco inny styl. Przypadkiem moje spojrzenie przyciągnęło leżące przede mną na podłodze zdjęcie. Czyżby wypadło z albumu? Odłożyłem bluzę, widząc w lewym rogu jakiś podpis. Niestaranny i napisany totalnie na odwal, ale jakby się przyjrzeć to dało się rozszyfrować niektóre literki. Podniosłem je.
To był idealny pomysł, Adrien.
To imię... Odwróciłem na drugą stronę, mając obecnie przed sobą młodego chłopaka. Nie potrafiłem dokładnie określić jego wieku. Ale to mogło być dawno, wnioskując po wyglądzie Milesa, będącego tuż obok.
Jesteś bardzo podobny do Adriena.
Słowa Lisy na nowo zagościły w moim umyśle, zmuszając aby się przyjrzał tej personie. Może... a nawet bardzo... niby były podobieństwa, ale... nie wiem czy wolałem zaprzeczyć czy też po prostu to zignorować. Przecież to tylko zdjęcie.
Zapewne dłużej bym się nad tym rozwodził, ale po usłyszeniu jak ktoś zapala światło na korytarzu, postanowiłem w końcu iść spać. Siedzę tu już za długo, a znając mnie i tak wstanę wcześnie. I nie ważne jak bardzo będę zmęczony i ile słów w wymawianym zdaniu do mnie przyswoję. Po prostu będę niewyspany.
Schowałem wszystkie rzeczy, starając się aby były w miarę poukładane. Odłożyłem kartony na swoje miejsce i wstałem nieco ścierpnięty siedzeniem na twardej podłodze. Ze skrzywieniem podszedłem do łóżka i położyłem się na nim, czując że teraz mogę iść spać. W końcu sen powrócił na nowo i owładnął moim ciałem.
Tylko po cholerę ja zabrałem ze sobą to zdjęcie i składając na pół, schowałem do swojej torby? Powiedz mi Joshua... po jaką znowu krzywdę zamierzasz się wybierać?
Nie wiem, ale poduszka okazała się wyjątkowo wygodniejsza niż godzinę temu, gdy się do niej przytulałem. Przykryłem się kołdrą, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Nigdy tego nie robiłem, bo było mi za gorąco. Teraz jednak marzłem. Pociągnąłem nosem, powstrzymując się przed kichnięciem. Chory bywałem raz na ruski rok. Naprawdę. Nie łapało mnie takie coś jak katar, kaszel, może delikatny ból gardła, a le wszystko mijało niezwykle szybko. Odchyliłem usta, by udrożnić sobie drogę oddechową. By po prostu lepiej mi się oddychało. Zakaszlałem cicho nieprzytomny i wypuściłem głośno powietrze z płuc, wzdychając.
1541 słów
- Rzut monetą. Reszka śpisz na górze - przewiesiłem sobie ręcznik przez ramię i podrzuciłem pensa do góry - Ładuj się - wskazałem pościel, na której owczarek natychmiast się znalazł. Poszedłem do łazienki, umyć się w miarę szybko. Zmęczenie chyba jednak przezwyciężało. Przetarłem włosy ręcznikiem, który odłożyłem na miejsce i oparłem głowę o poduszkę. Trzeba zgasić światło. A to oznacza podniesienie ręki i sięgnięcie tak daleko. Westchnąłem, ostatecznie sięgając do lampki, a gdy w pokoju zapanował mrok, opadłem z powrotem na pościel, obejmując poduszkę. Wydawać się mogło, że było wszystko w porządku. Jednak cisza panująca wokół była nieznośna, a sen, który przed chwilą sam nachodził i mnie terroryzował, nagle zniknął, ustępując miejsca niesamowitej ciekawości i chęci rzucenia tajemniczym pudłom jeszcze jednego spojrzenia. A było to tak zaprzątające umysł, że powoli zaczynałem wyliczać plusy i minusy, moralność tego czynu i inne bzdety, które dla mnie były ważne.
Zasnę. Zasnę. Zasnę.
Po prostu zamknę oczy i pomyślę o czymś innym. Nigdy nie byłem ciekawski. Znaczy "nie byłem". Nie wiem jak określać niektóre zachowania, które albo zaniknęły, albo pojawiły się, ujawniały, całkowicie zniknęły...
Usiadłem na łóżku i powoli odwróciłem głowę w kierunku ciemnego kąta. Z powrotem delikatny promień światła lampki rozlał się po pomieszczeniu, podczas gdy ja stanąłem nad kartonami i ostrożnie, bojąc się, że gruby papier się podrze, odchyliłem wieka. W środku były same stare rzeczy, wyraźnie używane. Odłożyłem otwarte pudło na podłogę obok drugiego kartonu i uklęknąłem przed nim. Stare pudełka, niektóre zamknięte, inne na wpół otwarte, jakieś obrazy, figurki, mniej potrzebne rzeczy, zabawki... niektóre z nich kojarzyłem jeszcze ze swojego dzieciństwa. Miałem podobne. Nie wiem co się z nimi stało, gdy stwierdziłem w pewnym okresie, że już się nie bawię. Mama pewnie zaniosła je do domu dziecka... Mój uśmiech zniknął, gdy skojarzyłem, że tak naprawdę takie same były w przytułku. Odsunąłem od siebie pierwsze pudełko, zajmując się drugim. Niewygodnie na tej podłodze. Usiadłem na niej i tak, jak dziecko które właśnie przygotowuje się do długiej zabawy. Drugi karton jednak okazał się ciekawszy. Pierwsze co to przed oczami miałem ubrania. Dziecięce ubrania dla chłopca. Miles musiał w tym wyglądać naprawdę przesłodko. Choć nie wszystkie należały do niego. Z tego co dobrze pamiętam posiada młodszego brata. Ian? Czy jakoś tak. Byłem pewien, że znajdują się tu same rzeczy, ale na samym dole było coś twardego z szorstką.. okładką? Wyjąłem z dna stary album i przez chwilę bawiąc się nim ostrożnie w dłoniach, otworzyłem na pierwszej stronie. Nigdy nie trzymałem albumu w ręce. Ciekawe jak to jest mieć swoją całą przeszłość, wspomnienia, chwile uwiecznione na jednym, małym obrazku, znajdującym się na specjalnym papierze. I pomimo, że nie pamiętasz rzeczy ze wczesnego dzieciństwa, to wiesz, że takie coś było.
Przewróciłem stronę, przyglądając się starym fotografią, rodzinie, szczęśliwej familii, w określonej sytuacji. Uśmiechałem się do siebie jak głupi, pomijając fakt, że właśnie grzebię w prywatnym życiu nie tylko samego Milesa, ale i jego rodziny. Faktycznie kiedyś z bratem mieli dobre relacje. Zdjęcia to potwierdzały. Gdy o nim obecnie mówił, było słychać i widać, że coś jest na rzeczy. Właściwie to nasuwało się kolejne pytanie.
Im dalej przewracałem kartki, tym samym data rosła, rósł także sam Miles, z uroczego dzieciaka, powoli przeobrażając się w dojrzałego chłopaka. Zgadywałem, że na niektórych także był jego przyjaciel... no, Jules. Zresztą było podpisane z tyłu. Czasem też była data, więc spokojnie mogłem obliczyć ile wtedy miał lat. I... w pewnym momencie po prostu się urwało. Same puste strony, nic więcej. Tak jakby ktoś wyznaczył kres tego czasu, zatrzymując się na tym ostatnim zdjęciu, gdzie w tle rosło ogromne drzewo. Westchnąłem, zamykając lekturę i odłożyłem ją na bok. Spojrzałem do środka, gdzie na samym dnie była jeszcze bluza. Idealnie złożona, szara z niekoniecznie starannymi białymi napisami. Rozłożyłem ją. Widać było, że ktoś jej specjalnie nie prał. Miała na prawym rękawie plamę, a prawe zszycie na boku było nieco rozdarte. Przyjrzałem jej się. Nic specjalnego. Bluza jak bluza. Miles miał ich pełno, ale jakoś... ta nie pasowała mi do niego. To nie ten gust, nieco inny styl. Przypadkiem moje spojrzenie przyciągnęło leżące przede mną na podłodze zdjęcie. Czyżby wypadło z albumu? Odłożyłem bluzę, widząc w lewym rogu jakiś podpis. Niestaranny i napisany totalnie na odwal, ale jakby się przyjrzeć to dało się rozszyfrować niektóre literki. Podniosłem je.
To był idealny pomysł, Adrien.
To imię... Odwróciłem na drugą stronę, mając obecnie przed sobą młodego chłopaka. Nie potrafiłem dokładnie określić jego wieku. Ale to mogło być dawno, wnioskując po wyglądzie Milesa, będącego tuż obok.
Jesteś bardzo podobny do Adriena.
Słowa Lisy na nowo zagościły w moim umyśle, zmuszając aby się przyjrzał tej personie. Może... a nawet bardzo... niby były podobieństwa, ale... nie wiem czy wolałem zaprzeczyć czy też po prostu to zignorować. Przecież to tylko zdjęcie.
Zapewne dłużej bym się nad tym rozwodził, ale po usłyszeniu jak ktoś zapala światło na korytarzu, postanowiłem w końcu iść spać. Siedzę tu już za długo, a znając mnie i tak wstanę wcześnie. I nie ważne jak bardzo będę zmęczony i ile słów w wymawianym zdaniu do mnie przyswoję. Po prostu będę niewyspany.
Schowałem wszystkie rzeczy, starając się aby były w miarę poukładane. Odłożyłem kartony na swoje miejsce i wstałem nieco ścierpnięty siedzeniem na twardej podłodze. Ze skrzywieniem podszedłem do łóżka i położyłem się na nim, czując że teraz mogę iść spać. W końcu sen powrócił na nowo i owładnął moim ciałem.
Tylko po cholerę ja zabrałem ze sobą to zdjęcie i składając na pół, schowałem do swojej torby? Powiedz mi Joshua... po jaką znowu krzywdę zamierzasz się wybierać?
Nie wiem, ale poduszka okazała się wyjątkowo wygodniejsza niż godzinę temu, gdy się do niej przytulałem. Przykryłem się kołdrą, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Nigdy tego nie robiłem, bo było mi za gorąco. Teraz jednak marzłem. Pociągnąłem nosem, powstrzymując się przed kichnięciem. Chory bywałem raz na ruski rok. Naprawdę. Nie łapało mnie takie coś jak katar, kaszel, może delikatny ból gardła, a le wszystko mijało niezwykle szybko. Odchyliłem usta, by udrożnić sobie drogę oddechową. By po prostu lepiej mi się oddychało. Zakaszlałem cicho nieprzytomny i wypuściłem głośno powietrze z płuc, wzdychając.
Miles?
Jaaa? Wcale nie chciał iść spać ♥
1541 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz