niedziela, 3 września 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

- Kolejny dzień świetnego humoru Isabelle Mortensen? - Spojrzałem na dziewczynę, unosząc pytające brwi.
- Po czym tak wnioskujesz? - rzuciła, jednocześnie szeroko się uśmiechając.
- Rano pozwoliłaś mi dłużej spać, mimo że ty już się obudziłaś. Przyniosłaś mi ubrania, ale wyczuwam w tym większy podstęp. Wręcz rzuciłaś mi się na szyję, przewracając na łóżko - zacząłem wyliczać na palcach - No i zjechaliśmy windą! Ty nigdy nie chcesz jeździć windą!
- Wszystko robiłam świadomie, no może poza tą windą. Po prostu skierowałeś się w jej stronę, więc postanowiłam, że tego ostatniego dnia możemy sobie na to pozwolić. - Wzruszyła ramionami. Zatrzymałem się i złapałem dziewczynę za rękę, chcąc ją zatrzymać. Issy odwróciła się w moją stronę, a ja przyłożyłem otwartą dłoń do jej czoła. Na litość boską. Ktoś mi Isabelle podmienił.
- Wszystko w porządku - zaśmiała się i pociągnęła mnie za rękę - A teraz chodź. Naprawdę jestem głodna i obiecuję, że jeżeli w ciągu najbliższej godziny nic nie zjem, zrobię się drażliwa.
Uśmiechnąłem się, przyjmując jej groźbę. Odszukaliśmy szybko wejście do kuchni, a z niej już bez większego problemu wyszliśmy na zewnątrz. Omiotło nas chłodne, poranne powietrze, które całkowicie mnie rozbudziło. Dzisiaj zapowiada się piękny dzień. Podobno ma być gorąco i słonecznie, ale chyba nie to będzie najlepsze. Wieczorem wylatujemy do Australii! Kiedyś byłem w Sydney odwiedzić Luke'a i dwukrotnie koncertowałem w Melbourne. Nie udało mi się za wiele zwiedzić, bo jak zwykle gonił mnie czas. Jeżdżenie w trasy jest naprawdę świetnym przeżyciem, odwiedzasz wspaniałe miejsca, ale nawet nie masz kiedy ich zwiedzić. Podejrzewam, że tym razem będzie mi dane poznać choć trochę Australię zwłaszcza, gdy za przewodnika będę miał Isabelle. Mam nadzieje, że nie zaatakuje mnie żaden kangur, aczkolwiek znając moje szczęście...
- Idziemy na pieszo - odezwała się, widząc, że zmierzam w stronę parkingu. 
- Dlaczego? - jęknąłem. Nie lubię dużo chodzić, nie ukrywam tego, a Isabelle chętnie to wykorzystuje.
- No przestań, dzisiaj jest nasz ostatni dzień w Paryżu. Chyba możesz się poświęcić i trochę pochodzić.
- Issy...
- Żadne Issy, tylko chodź - zaśmiała się, ciągnąć mnie za rękę.
- Ale jadąc samochodem mamy mniejsze szanse na spotkanie tłumów fanów i dziennikarzy!
Isabelle zatrzymała się na chwilę i przyznała mi rację, jednak ani nie myślała odpuścić. Spuściłem głowę i pozwoliłem się prowadzić w stronę jednej z uliczek. Nie mam zielonego pojęcia, skąd wiedziała którędy iść, albo czy w ogóle wiedziała gdzie właśnie idziemy. Chciałem zapytać kogoś o drogę, ale dziewczyna uznała, za doskonale wie, gdzie zmierzamy, więc postanowiłem się nie wtrącać. Dopiero po przejściu kilku kilometrów udało nam się dojść do jakiejś uliczki, gdzie zaczęły się pojawiać pojedyncze restauracje i kawiarnie. Dałbym sobie rękę uciąć, że Isabelle w tym momencie odetchnęła z ulgą. Nie znała drogi, ale nie chciała się też do tego przyznać.
- Wiedziałaś, że tutaj dojdziemy? - Spytałem, zerkając na nią. Isabelle uniosła wzrok z lekko zaskoczonym wyrazem twarzy i pokiwała głową.
- Oczywiście, że wiedziałam - prychnęła.
- W drodze powrotnej, ja prowadzę. - Uśmiechnąłem się, widząc jak wywraca oczami.
Stoczyliśmy małą bitwę o to gdzie i co będziemy jeść, a ostatecznie skończyliśmy w pierwszej lepszej pizzerii, w której na szczęście nie było zbyt wiele osób. 
Jeżeli chodzi o drogę powrotną to... ja prowadziłem. Szliśmy już jakieś dobre pół godziny, a nic nie wydawało mi się znajome.
- Może jednak sprawdzę na mapie, albo kogoś zapytamy? 
- Wiem, którędy iść. Podważasz moje umiejętności przewodnika? 
- Nigdy w życiu. - Uniosła ręce w geście obronnym. - Ale nie ukrywam, że trochę mnie bolą nogi. 
- Przecież lubisz chodzić. Specjalnie wybrałem okrężną drogę - prychnąłem, chociaż i tak wiedziałem, że mi w to nie uwierzy.
- To teraz na zgubienie mówi się okrężna droga? - Uniosła brwi.
- Em.. nie zgubiliśmy się. Chcesz to mogę cię zanieść, już blisko. 
- Nie wiesz, gdzie jesteśmy, więc nie mów mi, że już blisko! 
- Ja wiem, że jest blisko i naprawdę mogę cię zanieść. Jeżeli zaraz nie wskoczysz mi na plecy, to sam przerzucę cię przez ramię i pójdziemy do hotelu. Wiesz, że to zrobię. 
Isabelle zatrzymała się na chwilę i zmierzyła mnie wzrokiem, by mieć pewność, że nie kłamię. Później rzuciła pod nosem, że skoro już blisko to jest w stanie tam sama dojść. 
Podszedłem do niej i szybkim ruchem wziąłem na ręce, modląc się, żeby przy tym nie oberwać od z pozoru kruchej i delikatnej dziewczyny. 
- Harry! - pisnęła. - Na prawdę sobie poradzę!
- Jesteś pewna? - spytałem idąc do przodu i zaczynając się kręcić dookoła. 
- Tak - zaśmiała się - Postaw mnie, bo zaraz oboje się wywrócimy!
- Oj tam, nie przesadzaj - mruknąłem, idąc dalej. 
Chwilę później zagroziła mi, że jeżeli zaraz jej nie postawię, to balkon wciąż czeka. Jak to dobrze, że już dzisiaj opuścimy ten hotel, już nie będzie mogła mnie straszyć. 
~~*~~*~~
Spakowanie się zajęło nam o wiele więcej czasu, niż się tego spodziewaliśmy. Na godzinę przed planowanym odlotem, byliśmy już gotowi i znieśliśmy bagaże na dół. Klucz od wypożyczonego samochodu zostawiłem w recepcji, gdzie miał później przyjechać po niego właściciel firmy. Czekaliśmy jeszcze przez chwilę w hotelowym holu na przyjazd taksówki, gdy przechodziła obok nas pokojówka. Dokładnie ta, która tak bardzo działała Issy na nerwy. Akurat w tym momencie Isabelle oparła głowę na moim ramieniu, jednak nie jestem pewny, czy zrobiła to specjalnie. Być może nawet jej nie zauważyła. Przyjazdu taksówki pilnował ten cały Michel, czy jak on się tam nazywał. On to dopiero potrafił działać na nerwy! Zobaczyłem, że zbliża się do nas i dokładnie w tym samym momencie, objąłem Isabelle ramieniem. Dziewczyna rzuciła mi mordercze, ale jednocześnie rozbawione spojrzenie, bo dokładnie wiedziała, dlaczego to zrobiłem. 
- Taksówka już przyjechała, ale jest mały problem. Na zewnątrz jest cała masa dziennikarzy i innych osób. Zaniesiemy najpierw wasze bagaże, a potem spróbujemy jakoś zrobić przejście - oznajmił i wraz z innym pracownikiem, zabrali nasze rzeczy. 
- Czy to oznacza, że będę na językach wszystkich portalów plotkarskich? - Spytała Issy, przytulając się do mnie. 
- Nie - pokręciłem głową, również ją obejmując - Już jesteś.
- Ale mi to pocieszenie, panie Styles - zaśmiała się. 
- Lepsze takie niż żadne. - Uśmiechnąłem się szeroko i razem podeszliśmy do drzwi. - Patrz tylko pod nogi i nie reaguj. 
Przeciśnięcie się do taksówki nie należało do najłatwiejszych, ale to nie pierwszy raz, gdy musiałem przedzierać się przez tłumy. Teoretycznie taksówka mogła podjechać na tyły hotelu, jednak podejrzewam, że tam też ktoś mógł się dostać. Gdy mężczyzna powoli ruszył, uchyliłem lekko okno, machając do moich fanów, których nie chciałem tak po prostu olać. 
- Naprawdę można się do tego przyzwyczaić? - Isabelle zmarszczyła brwi, spoglądając przez przyciemnianą szybę. 
- Można. - Uśmiechnąłem się słabo. 
Dobrze, że zdecydowaliśmy się wyjechać wcześniej, bo przejazd, przez zatłoczoną ulicę okazał się bardzo trudny. Wpadliśmy na lotnisko jakieś 20 minut przed odlotem, gdy w tle rozległ się kobiecy głos. Informacja o opóźnieniu naszego odlotu, niezbyt nas ucieszyła. A zresztą, kto byłby z tego zadowolony. Opadliśmy na pierwsze wolne miejsca, bo co innego nam teraz zostało. 
- Pójdę się dowiedzieć jak długo to potrwa, zaraz wracam - mruknęła pod nosem - Pilnuj mi miejsca.
Isabelle zerwała się z miejsca i szybko zniknęła gdzieś w tłumie ludzi. Chciałem sam pójść, jednak byłem wręcz pewny, że by się na to nie zgodziła. Moim największym celem w tym momencie było nie dać się rozpoznać. Nie lubiłem siedzieć długo w jednym miejscu, a tym bardziej w miejscu publicznym. Wystarczy, że zwróci na mnie uwagę jedna osoba, a zaraz zejdzie się ich więcej. Uwielbiałem moich fanów, ale gdy oni mnie zauważą, zrobią to też dziennikarze i paparazzi. Wystarczy chwila, a mój dobry dzień się skończy i albo będę musiał odpowiadać na pytania, albo tego unikać, a dobrze wiem, w jaką stronę byłyby skierowane. Może dramatyzuję? Może powinienem o tym nie myśleć i po prostu cieszyć się wyjazdem? Tak by było najlepiej, ale nie jestem pewny, czy potrafię. 
Uparcie wypatrywałem wśród tłumu Isabelle, ale jak na razie nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Dopiero po kwadransie wróciła na miejsce. 
- Poszłam od razu do łazienki, żeby zadzwonić do mamy. Niech wie, że się spóźnimy - westchnęła, rozkładając się wygodnie na krześle. 
- Jak długo musimy czekać? - spytałem, mając nadzieję, że nie będzie dłuższe niż godzina, jednak chyba nie miałem się co łudzić. 
- Ta oziębła kobieta z recepcji, kasy, czy jak to się tam nazywa powiedziała mi, że od dwóch do trzech godzin. 
- Cudownie - westchnąłem - Mimo to i tak się cieszę, że jesteśmy z dala od tego recepcjonisty.
- I pokojówki. - Dodała z szerokim uśmiechem. 
- Aż tak ci ona przeszkadzała? Ten recepcjonista próbował cię poderwać! 
- A ta pokojówka robiła do ciebie maślane oczy! 
- Zapomnijmy o nich - zaśmiałem się, unosząc obie ręce. 
- Świetny pomysł, ale ciężko mi wyrzucić z pamięci to jak Michel wyglądał w tym garniturze. - Spojrzała na mnie, przygryzając wargę. O nie, Issy. Nie będziesz się ze mną w ten sposób droczyć. 
- A widziałaś jaką krótką sukienkę miała Lucienne? - Uniosłem brwi, a Isabelle uderzyła mnie z pięści w ramię. - Ała! A to za co?
- Dobrze wiesz za co. - Wywróciła oczami. - Skończmy już o tym rozmawiać, to się robi... dziwne. 
Przytaknąłem i spróbowałem jakoś wygodnie się usadowić, co było praktycznie niemożliwe na tych plastikowych krzesłach. 
- Przestań się tak wiercić, ludzie się na ciebie patrzą - prychnęła pod nosem. Jak mam się przestać wiercić, skoro jest tu tak niewygodnie? Spojrzałem na Isabelle robiąc smutną minę, a ta tylko wywróciła oczami. - Spać mi się chce. 
- Tak szybko? 
- To chyba przez myśl o zmianie czasu, znowu trzeba będzie się przestawić - westchnęła. 
- Śpij, ja będę pilnował. - Uśmiechnąłem się, widząc niepewne spojrzenie Issy.
- A jak za te dwie godziny się obudzę, to będę biegła jak zombie, tak? - Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Zaniosę cię - zaśmiałem się i oparłem plecami o swoje krzesło - Jestem gotów użyczyć ci mojego ramienia jako poduszkę, ma­de­mo­isel­le. 


Isabelle? 



Dla administracji: 1655

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz