poniedziałek, 4 września 2017

od Tessy cd Ryan`a

Prychnęłam cicho. Wydawał się być tak twardo stąpającym po ziemi człowiekiem że te słowa mnie zaskoczyły.
-Jasne.. Tylko to miejsce jest moją ucieczką -Przyznałam z uśmiechem. Lekko spochmurniał.
-Czemu?
-Bo i tak nie mam już domu, ojczym się wyprowadza daleko a wraz z nim przyrodni brat.. A starsi bracia studiują -Wzruszyłam ramionami.
-oh..
-Ale jak nie muszę dopłacać do paliwa to mnie zapisuj.. Pierwszy sprawdzian z matematyki mnie powali na kolana-Zaśmiałam się i delikatnie dźgnęłam chłopaka łokciem w bok.
-O ty.. Mówisz? Matma? Przecież to jest łatwe -Wykręcił oczyma.
-Może dla ciebie. Ja wolę języki albo biologię -Rozmarzyłam się odrobinę.  Nie byłam umysłem ścisłym gubiłam się w zadaniach i często po prostu nad nimi płakałam. Czułam wtedy taką że prawie pustą złość na samą siebie, bo nie rozumiałam tego co robię. O dziwo ? Lubiłam matematykę, po prostu jej nie rozumiałam, była takim moim zagranicznym przyjacielem. Mówiła do mnie w swoim języku którego nie rozumiem i mogę tylko się dalej załamywać bo nie umiemy się dogadać.
-Mogę ci pomóc?-Zapytał i lekko przechylił się w moim kierunku.
-Jak umiesz? Nie ogarniam najbardziej trygonometrii. To najgorsze co istnieje.. Bo nawet sobie z resztą jakoś poradzę -Westchnęłam. W kieszeni za wibrował mi telefon. Dostałam esemesa od chłopaka który dzisiaj do mnie zagadał. Był o dwa lata starszy ale wydawał się miły.
-Pardonsik -Przeprosiłam i wygrzebałam komórkę z przedniej kieszeni ogrodniczek.
"Chcesz iść do kina? M" Wiadomość była prosta i o dziwo zgodziłam się. Nie pamiętam kiedy ostatnio wyszłam do kina.. Z kimś.
-Jak tam? Kryzys zażegnany?-Zażartował Ryan i powoli ruszył w kierunku akademii.
-Wiadomo, każdy kryzys jest w moich rączkach.. Tylko rączki mam za małe -Westchnęłam i podniosłam łapki do góry po czym przyłożyłam łokcie do boków i wydałam z siebie dźwięk małego t-rexa pomachałam przy tym rękoma. Ryan westchnął i przyłożył rękę do twarzy w geście załamania się.
-Nie mówi że cię to nie bawi! Jestem śmieszna!
-Cokolwiek mówisz -Mruknął z malutkim uśmiechem. Zatrzymałam się w miejscu i opuściłam ręce.
-JESTEM ŚMIESZNA -Tupnęłam nogą niczym małe dziecko. Ryan patrzył na mnie z uniesioną brwią.
-Tak? No okay.. Cokolwiek mówisz.. Młoda damo -Puścił mi minimalnie oczko.
-Co to za mruganie.. To mało profesjonalne ! A tak wg to jak się pospieszymy to  uda nam się wpaść na 3 lekcję.. -Zachęciłam go .
-Okay.. Okay -Pokiwał głową i szybko pobiegliśmy do budynku lekcyjnego. Byliśmy idealnie z dzwonkiem. Plecaki złapaliśmy po drodze. Chłopak usiadł z tyłu a ja znalazłam miejsce obok okna.
-Witam wszystkich nowych uczniów i witam nie tak nowych uczniów po przerwie.. Mam nadzieję .. -Nauczycielka powoli zaczęła omawiać wymogi na jej lekcjach.  Okazało się że lekcja na której byliśmy to Matematyka. Lepiej to ja nie mogłam trafić. Ułożyłam głowę na dłoniach i starałam się słuchać. Niby na pierwszej lekcji nie miało się dziać nic ciekawego ale kto ją tam wie. Po lekcjach wyszłam z Marselem do kina. Film był.. Nie był ciekawy .
-Więc.. Czemu taka dziewczyna jak ty jest sama?-Zapytał lekko obejmując mnie w tali. Uśmiechnęłam się lekko , jego ręce były duże, pewne ale.. Nie wiem nie ważne. Był ideałem.
-Jakoś tak wyszło? ... A ty?
-Czekałem na ciebie -Mruknął i pocałował mnie. Miliony motyli zatrzepotało w moim brzuchu. Odprowadził mnie do pokoju i znów pocałował.. Ideał.
<Ryan? sorki za brak odpisu w weekend :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz