poniedziałek, 11 września 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Może to jednak był zły pomysł, by dać Issy aż trzy pytania pod rząd. Wiedziałem, że wymyśli coś, na co nie będę znał odpowiedzi, albo będę miał problem z jej podaniem. Raczej nie wybierze pytania o ulubiony kolor, czy coś w tym stylu.
- W ilu fałszywych związkach byłeś? - zapytała po dłuższej chwili.
- Fałszywych? - Zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumiejąc.
- Czasem gwiazdy są zmuszane do bycia z kimś w związku, głównie dla sławy i rozgłosu. Byłeś w takim?
- To już drugie pytanie. - Uśmiechnąłem się szeroko, za co zaraz oberwałem ciosem w ramię. - Okej, wyjątkowo potraktuję to jako jedno. Byłem w dwóch takich związkach, a raczej jednym i pół. Nigdy nie chciałem tego robić, ale decyzje zazwyczaj leciały z góry, a ja nie miałem kompletnie nic do powiedzenia.
- Jednym i pół?
- To już drugie pytanie. - Wyszczerzyłem się, a dziewczyna ponownie uderzyła mnie w ramię. - Ała! Zaraz się zamienimy miejscami, bo ta ręka już mnie boli. - Zrobiłem smutną minę, a Isabelle wywróciła oczami, głaszcząc mnie po ramieniu. - Jeden był z osobą, z którą strasznie się nie lubiliśmy, ale temat wrogowie zostają parą, wydał się wszystkim bardzo atrakcyjny. Drugi miał być fałszywy, jednak gdy ja i Kendall lepiej się poznaliśmy, wyszło z tego coś więcej.
- Kendall Jenner? - Uniosła brwi, na co kiwnąłem głową. Issy zmarszczyła nos i przez chwilę siedziała w ciszy. - Nie lubię jej.
- Ja też - zaśmiałem się, jednak chyba zrobiłem to za głośno, bo kilka osób za mną zaczęło robić cii.
- Wiesz, nie znam jej na żywo, jednak chyba wystarczy mi to, co widzę w internecie i telewizji na jej temat.
- Jest dość.. specyficzną osobą.
- Długo byliście razem?
- Wiesz, że tym razem policzę to już jako pytanie? - Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, czy z niego nie zrezygnować, ale koniec końcem uznała, że przy ostatnim bardzo się postara. Jeżeli chodzi o mój związek z Kendall, to trwał on ponad rok. Gdy przyjeżdżałem do Morgan University, jeszcze byliśmy razem, ale po jakimś czasie postanowiliśmy to zakończyć. Zrobiłem to ja, akurat w momencie, gdy w internecie zaczęły się pojawiać plotki, na temat nowego chłopaka Jenner. Niby jej ufałem, jednak uznałem, że nie ma sensu tego ciągnąć. Kilka dni po tym, dziewczyna pokazała się z tym samym mężczyzną, który wcześniej królował na portalach plotkarskich, czyli faktycznie musieli zacząć się spotykać, gdy jeszcze byliśmy razem.
Isabelle zapomniała ostatniego pytania, które uznała za bardzo ważne i które na pewno musi mi zadać. Chciałem spać, więc wspólnie uzgodniliśmy, że będzie mogła spytać o to później, gdy sobie przypomni, a ja psychicznie się na nie nastawię. Mimo, że jak zwykle byłem bardzo zmęczony, miałem problemy z zaśnięciem. Czekało nas jeszcze dobre kilka godzin lotu, jednak gdy w końcu nadszedł sen, wydawało mi się, jakby minęło zaledwie kilka minut.
- Nie wierzę, że przesłałeś prawie cały lot! - Odezwała się Issy, gdy odebraliśmy już nasze bagaże.
- Nie cały, przez jakiś czas bawiliśmy się w pytania. Poza tym, jak ty spałaś, to ja nie spałem. - mruknąłem, pocierając oczy.
W Australii byliśmy bardzo wczesnym rankiem, a może to był już wieczór? Było jasno, ale nie aż tak, jak jest w południe. Nie sprawdziłem godziny, bo wiedziałem, że mój umysł nie będzie w stanie szybko pojąć zmiany czasu, a nie chciałem, żeby Isabelle mi to tłumaczyła, bo i tak bym nie zrozumiał.
- Powiedz mi tylko, czy to słońce właśnie wschodzi, czy zachodzi.
- Em.. raczej wschodzi. Gdy spałeś, zdążyłam sobie policzyć, o której godzinie mniej więcej tu będziemy. Teraz we Francji powinna być około dziewiąta wieczorem, więc tutaj jest około piątej nad ranem, oczywiście dzień później.
- C-co? - Mój umysł faktycznie nie kontaktował zbyt dobrze, a Isabelle sama zaczęła się zastawiać i liczyć, czy się nie pomyliła. Wychodząc z lotniska spojrzałem na zegar, który wskazywał równo godzinę piątą trzydzieści. O tej porze się śpi!
- Okej, nie ważne. Mój brat miał po nas przyjechać, ale jakoś go tu nie widzę - mruknęła, rozglądając się po ogromnym parkingu. Zaraz zmęczenie zniknęło z jej twarzy, ustępując silnemu zdenerwowaniu.
- Może przejdziemy się na pieszo?
- To daleko, a poza tym, nie będziemy ciągnąć bagaży przez pół miasta.
- Przecież lubisz chodzić - zaśmiałem się, mając nadzieję, że nie dostanę za to kolejnego, morderczego spojrzenia. Isabelle wyjęła z kieszeni telefon i szybko wybrała numer do swojego brata.
- Cholera, nie odbiera - burknęła pod nosem i spróbowała jeszcze raz, jednak bezskutecznie. Isabelle odstawiła swoje bagaże i oparła dłonie na biodrach.
- Spokojnie, bo wybuchniesz. - Dźgnąłem ją w bok, na co znów spróbowała zabić mnie wzrokiem.
- Jestem zła, nie denerwuj mnie bardziej. Kilka razy mu mówiłam, o której będziemy.
- Na pewno nie zapomniał o swojej siostrze. Może wypadło mu coś ważnego? Samochód się popsuł?
- Dobra, mniejsza. Zadzwonię po mamę - westchnęła i ponownie wzięła do ręki komórkę, którą od razu jej zabrałem.
- Przestań, na pewno jeszcze śpi, po co będziesz ją budzić? Możemy pojechać taksówką.
- Widzisz tu jakieś? - Uniosła brwi, rozglądając się dookoła. 
- Znajdę. - Wywróciłem oczami i odstawiłem bagaże obok dziewczyny. - Poczekaj tu.
- Nie, pójdę sobie i cię zostawię  - mruknęła. 
Postanowiłem już bardziej się nie narażać, bo zmęczona i głodna Issy, to bardzo zła Issy. Nie wiedziałem, w którą stronę pójść, ale zdałem się na swoją intuicję, która zazwyczaj prowadziła mnie w złym kierunku. Tym razem wyjątkowo jej się udało. Parking dla taksówek, znajdował się zaraz za rogiem, ale nie był w żaden sposób oznakowany, czego kompletnie nie rozumiałem. Wiele osób z nich korzysta, więc informacja o nich powinna być umieszczona w widocznym miejscu dla podróżujących. Wróciłem do zirytowanej dziewczyny.
- Tam są taksówki, możemy pojechać. - Starałem się dobrze dobierać słowa, bo Isabelle wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć. Nie wiem, czy tak zadziałała na nią bardzo długa podróż, czy zdenerwował ją brat, który się tu nie pojawił, czy po prostu była głodna, a sama powiedziała, że gdy nie zje śniadania, to robi się bardzo drażliwa. - Może pójdziemy najpierw coś zjeść? 
- Zjemy w domu - mruknęła, zabierając swoje bagaże. Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do pierwszej, lepszej taksówki. Isabelle podała kierowcy odpowiedni adres i zaraz ruszyliśmy na miejsce. 
- Uspokoiłaś się trochę? - spytałem, gdy dziewczyna przez dłuższą chwilę się nie odzywała.
- Na moje nerwy chyba złożyło się kilka czynników. Głównie długa podróż i fakt, że mój braciszek pewnie teraz sobie słodko śpi, w momencie, gdy miał po nas przyjechać. Już mi przeszło, ale mam nadzieję, że będzie miał dobrą wymówkę. - Zapewniła i wreszcie się uśmiechnęła.
- Spać mi się chce. - Ziewnąłem, czując, że zmęczenie jeszcze mnie nie opuściło.
- Naprawdę mało ci snu? Chyba łatwiej policzyć godziny, w których nie spałeś, niż spałeś. - Wypomniała mi i szeroko się uśmiechnęła. - Wiesz, że nie pozwolę ci spać w ciągu dnia, prawda? 
- Wiem, ale mam nadzieję, że chociaż będę mógł odpoczywać. 
- Nadzieja możesz mieć, ale ja nic nie obiecuję, Harry. 
- Mam nadzieję, że lubisz parki rozrywki i wesołe miasteczka, bo na pewno je dziś odwiedzimy. - Uśmiechnęła się, wyglądając przez okno. 
O nie! Ja nigdzie nie idę! Kiedyś Niall zabrał mnie do wesołego miasteczka i właśnie wtedy dowiedziałem się, że mam lęk wysokości. Tak się darłem na tym diabelskim młynie! A ten debil jeszcze się ze mnie śmiał! Oczywiście moje błagania, żeby ktoś mnie stamtąd zdjął, spełzły na niczym, no bo kto normalny wsiada w wagonik diabelskiego młyna, gdy ma lęk wysokości. No na przykład Harry Styles, który nie miał zielonego pojęcia, że w ogóle go ma. Byłem też na kilku rollercoasterach, jednak nie wywołały one u mnie takiego strachu, jak ten młyn. 
- Nie znasz jakichś.. spokojniejszych atrakcji? - Zmarszczyłem brwi.
- Znam, ale zaczniemy od tych. Powinny poprawić nam humoru i na pewno nas rozbudzą. - Wzruszyła ramionami.
- Pójdziemy na te fajne karuzele z kucykami? 
- Czy one przypadkiem nie są dla małych dzieci? 
- Są.
- Głupie pytania, głupia odpowiedź - zaśmiała się - Jesteśmy już blisko.
- W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo źle dzisiaj wyglądam? 
- W sensie, że dziesięć to.. ?
- Dziesięć to tragicznie. 
- Dwanaście - odpowiedziała z poważnym wyrazem twarzy, jednak zaraz potem zastąpił go szeroki uśmiech. - Przestań się tak zachowywać, wyglądasz dobrze, a poza tym, dlaczego tak się tym przejmujesz? Nikt cię z domu nie wyrzuci, jeżeli będzie źle wyglądał.
- Czyli jednak wyglądam źle? 
- Czemu ty zawsze słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć? 
- I tak mnie lubisz. - Uśmiechnąłem się szeroko. Taksówka zatrzymała się pod dość dużym domem, przed którym znajdował się pokaźnych rozmiarów ogródek. Zapłaciłem kierowcy i wysiedliśmy, zabierając swoje rzeczy z bagażnika. Isabelle zatrzymała się i kiwnęła w stronę wąskiego chodnika, prowadzącego prostu do wejścia.
- Ty prowadź - odezwałem się, stając za nią. 
- Czy ty się stresujesz? - Zmarszczyła brwi, rzucając mi zamyślone spojrzenie.
- Czy to pytanie z naszej zabawy w szczerość? 
- Nie, jeszcze nie.
- Więc mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć, że się nie stresuję. 
- Kłamczuch - zaśmiała się - Chodź, nikt cię nie zje. 
- Nikt, poza twoim bratem - mruknąłem pod nosem.
- Co ty tam burczysz? - Zatrzymała się na chwilę. Uniosłem ręce, w geście obronnym, a dziewczyna wywróciła oczami i ruszyła dalej. - Ciekawe, czy ktoś nam otworzy.. 
Ledwo podeszliśmy do drzwi, a otworzyły się one z silnym rozmachem. Pojawił się w nich chłopak, jak mniemam najstarszy z braci i zarazem bliźniak Isabelle.
- Błagam! Nie bij mocno! - Zmarszczył nos, w identyczny sposób, jak robi to Issy. - Już miałem jechać. 
- Jeszcze sobie o tym pogadamy - mruknęła, a zaraz potem rzuciła mu się w ramiona.



Isabelle?




myślę, że wyszło. mam nadzieję, że nie spotkamy nikogo "nielubianego" XD

Dla administracji: 1607 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz