piątek, 15 września 2017

Od Isabelle cd. Harry'ego

Owszem, byłam zdenerwowana, że tak po prostu, po tylu dniach męczenia mnie, zapomniał, zaspał czy inna jakże ważna sprawa spowodowała jego brak obecności na lotnisku, ale ostatecznie tęsknota za rodziną i Australią pozwoliła na chwilę zapomnieć o tym, że z chęcią to bym zjadła coś dobrego. Takie czyste, australijskie danie gdzieś w restauracji...
- A teraz muszę cię uderzyć - puściłam jego szyję i klepnęłam w ramię. Pewnie nawet tego nie poczuł, ale pomimo tego skrzywił się, pocierając okolice barku.
- Ał - jęknął - Wybrałaś sobie taką godzinę przyjazdu, że nawet ja nie jestem w stanie przyjechać.
- Przypominam tobie mój drogi, że to ty zawracałeś mi tyłek różnymi bzdetami typu "Czy poradzę sobie z walizkami i innymi rzeczami". Poza tym, nie tylko o to chodzi. Porozmawiamy sobie na temat dobrego zachowania - przez ten cały czas miałam wrażenie, że Nathaniel mnie wcale nie słuchał. Taka też była prawda, bo jego spojrzenie utkwiło w stojącym za mnie Harry'm. Skrzyżowałam ręce na piersi, a chłopak słysząc moją cichą frustrację, wyprostował się, unosząc niewidocznie kąciki ust - Nie słuchasz mnie. Wcale.
- To prawda - złośliwa cholera.
- Będę cię ignorować cały dzień - wywróciłam oczami.
- Nie dasz rady, bo zbyt się za mną stęskniłaś - wyszczerzył się. Problem w tym, że miał rację. To jego podobieństwo czasem było wkurzające. Pokiwałam głową. Przyznanie mu racji nie było trudne - To chodź, jak opieprzać mnie to i resztę, nie? - podniósł mnie i wniósł do domu - Szanowna rodzinka stwierdziła, że olewa twój przyjazd i woli się wyspać - postawił mnie na ziemi, tuż przy schodach.
- Ależ oczywiście, bo niby dla czego miałbym witać się ze straszą siostrą - z pokoju wyszedł Gabriel, zbiegł po schodach i robiąc podobny ruch do swojego brata, przytulił mnie. Z taką różnicą, że był prawie tak samo wysoki jak on, a i bardzo różnili się pod względem charakteru. Każdy z nich był inny.
- On przynajmniej nie wypisywał do mnie w nocy - posłałam Nate'owi wymowne spojrzenie znad ramienia Gabriela.
- Mówiłem, że mnie bardziej kocha - odsunął się, natychmiast znajdując się pod ramieniem starszego brata. Z salonu w tym samym momencie wybiegły moje dwa aniołki... aniołki... chyba diabełki. Istny żywioł zniszczenia. A pierwszymi słowami Hugo i Howarda nie było "cześć" czy nawet coś w tym stylu. Uklęknęłam z szerokim uśmiechem, obejmując z dwóch stron bliźniaków.
- Przywiozłaś nam coś z Anglii? - zapytał Hugo, natychmiast mówiąc Howardowi, że jest tylko jeden prezent, którego on nie dostanie. Powstałaby kłótnia.
- Owszem. Milion angielskich całusów - natychmiast się odsunęli ze specyficznym skrzywieniem. Roześmiałam się - W moich obliczeniach się delikatnie nie zgadza...
- Olivier przeżywa kryzys wieku nastoletniego, a to znaczy, że trochę sobie potrwa w samotności, ciszy i pokoiku... - Gabriel zawrócił i poszedł na górę - Oczywiście jeśli go Gabriel nie wywali z tego pokoju - dodał Nathaniel i spojrzał wraz ze mną na zbiegającą dwójkę.
- Zwaliłem na ciebie - wskazał na mnie, a po chwili z góry zbiegł również Olivier.
- Idiota... O, córka marnotrawna powróciła - mruknął, a po chwili się uśmiechnął, zapominając o denerwującym braciszku.
- Matko, to znowu ten zakompleksiony nastolatek z wymyślonymi problemami - prychnęłam i przyciągnęłam go do siebie. Sięgał mi mniej więcej do podbródka. Chociaż jeden, z którym jak rozmawiałam to nie musiałam patrzeć w górę - Dobra, stęskniłam się - oparłam ramię o Oliviera, który zmierzył braci swoim spojrzeniem.
- Za mną najbardziej - odchrząknął Gabriel - Mam pytanie... Czy Nate dostanie zasłużoną karę?
- I ty masz osiemnaście lat? - warknął drugi.
- Oczywiście, że dostanie. Ale najpierw dwie sprawy - rozejrzałam się odruchowo po domu - Gdzie mama z Rickiem?
- Rick pracuje, będzie wieczorem, a mama pojechała do sklepu. Miała zaciągnąć tę męczyduszę, ale ostatecznie wywinął się.
- Okey - kiwnęłam głową - No to dostąpicie zaszczytu poznania mojego towarzysza podróży - stanęłam obok Harry'ego. Raczej problemu nie miał z faktem, że wszyscy na niego patrzą. Jako gwiazda powinien być przyzwyczajony. Spojrzał najpierw na mnie, potem przeniósł wzrok na wszystkich przed sobą - Kochana rodzinko, to Harry. Żadnych pytań nie przewiduję w kwestii tego - przesunęłam spojrzeniem po ich sylwetkach, zatrzymując wzrok na Nathanielu - Jak nie zapamiętasz to się nie przejmuj. Od dołu to Hugo, Howard, Olivier, Gabriel i Nate...
- Nathaniel - przerwał mi. Powoli odwróciłam głowę. Miałam ochotę go w tamtym momencie zamrozić samym spojrzeniem.
- Idziemy się rozpakować. Możesz zrobić mi śniadanie - wskazałam Harry'emu schody na górze i przepuściłam pierwszego. Na chwilę tylko zatrzymałam się przy starszym braciszku, łapiąc go za rękaw - I to nie była prośba. Spróbuj mi chociażby warknąć to ja się odwinę - uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Weszłam na górę.
- Dopóki mama nie przyjedzie jesteśmy zmuszeni tutaj siedzieć.
- A ty chciałaś gdziekolwiek iść o tej godzinie? - pokiwałam głową, patrząc jak jego mina powoli się krzywi.
- Długo tu spokoju nie będzie. Pokażę ci twój pokój na parę dni - ruszyłam wzdłuż korytarza, na końcu którego, w niewielkiej wnęce znajdywały się ciemne drzwi, sprawiające wrażenie jakby nie były pasującą częścią do tego wszystkiego. Zdjęłam torbę z ramienia i odłożyłam ją pod swoje drzwi od pokoju, który znajdywał się naprzeciwko. Chłopak spojrzał w bok, uważnie im się przyglądając. Gdy weszłam do środka, chwyciło mnie delikatne zaskoczenie. Tak jakby mama wiedziała, że akurat zatrzymamy się na dłużej. Wszystko było idealnie wysprzątane i gotowe.
- Rozgość się, a jak wszystko ogarniesz to zejdź na dół. Będę tam jeść śniadanie i wypominać bratu jego spóźnienie - uśmiechnęłam się szeroko - W końcu ktoś inny niż ty - zaśmiał się pod nosem.
- Dziękuję?
- Faktycznie może tak... - zamknęłam ostrożnie drzwi i od razu zeszłam na dół, łapiąc po drodze Gabriela - Jako mój najlepszy możesz mi zanieść rzeczy do pokoju - uczepiłam się jego ramienia.
- Z chęcią oddam Olivierowi to stanowisko... - ugryzł jabłko.
- Nie - popchnęłam go w kierunku drwi wejściowych.
- Dlaczego?
- Bo nie jadłam jeszcze śniadania - weszłam do kuchni, gdzie na stole czekało na mnie jedzonko i Nathaniel. Na widok pierwszego nawet się uśmiechnęłam, ale widząc przeszywające spojrzenie brata, przewróciłam oczami - To jedno z tych spojrzeń, które mówi "domyśl się o co chcę cię zapytać, ale nie odzywaj się, bo to ja tu zabieram głos" - uniosłam kubek i przystawiłam do ust. Jego kąciki ust uniosły się w zadowoleniu.
- Jak ty mnie dobrze znasz...
- Wierz mi, aż za dobrze - westchnęłam.
- Nie mówiłaś, że przyjeżdżasz ze znajomym
- Naprawdę? - chwyciłam się za serce - Musiało mi wylecieć z głowy - posłałam mu całusa w powietrzu - Niespodzianka. Temat zakończony - uniosłam obojętne spojrzenie.
- Sądzisz, że jesteś w stanie z niej coś wyciągnąć? - do kuchni wszedł Olivier. Mój młody wybawca - Problem polega na tym, że jesteś jej bratem...
- I masz przed sobą zawiązany sojusz, więc ja bym się na twoim miejscu wycofała - dodałam szeptem, przybijając piątkę z Olivierem. Nathaniel wstał od stołu i minął nas. Zrobiłam poważną minę, lecz w środku cieszyłam się jak dziecko. Jeden do zera dla mnie.
- Poczekam aż będziesz sama - posłał mi szybki uśmiech - A ty Brutusie idziesz ze mną - zaciągnął młodego ze sobą.
- Bawcie się dobrze - pomachałam im na pożegnanie i wróciłam do jedzenia i oglądania leżącej na stole gazety. A zjadłam dość szybko, bo dziwnym przypadkiem Harry się nie pojawił. Nawet na chwilę. Odniosłam talerz i mijając szalejących bliźniaków pod schodami i podeszłam do ostatnich drzwi we wnęce. Nie pukałam, tylko po prostu weszłam do środka. Przyzwyczajenie z hotelu. Zastałam chłopaka śpiącego. Z jego pozycji można było wywnioskować, że po prostu to było nieplanowane. Wskoczyłam na łóżko, widząc jak Harry wzdryga się i gwałtownie budzi. Zaśmiałam się pod nosem, układając głowę na poduszkę obok.
- Położyłem się tylko na chwilę - przetarł twarz dłońmi.
- Nie przeszkadza mi to. Przecież cię nie będę karać za to, że jesteś zmęczony. Dokładnie tak samo miałam, gdy przyjechałam do Anglii. Pierwsze dni w szkole spędzone były na skupieniu się aby nie zamknąć oczu - wypuściłam powietrze z płuc, wbijając spojrzenie w sufit.
- Dlatego nie zrobiło na tobie dużego wrażenia zajście w stajni? - odwrócił głowę w moją stronę i wyszczerzył się.
- Przestań - uderzyłam go w bok - Jakbym nie widziała chłopaka w samych bokserkach - pokręciłam głową.
- Doświadczenie z domu? - uniósł brew. Nie wiem jak miałam na to zareagować. Zmarszczyć brwi czy się roześmiać.
- Chciałabym mieć siostrę. Oni są kochani, ale jeśli chodzi o szczere porozmawianie na określony temat to brakuje mi zaufanej kobiety. A mama... sam wiesz - rysowałam palcem po jego łóżku - Nie wszystko mówi się rodzicom.
- Rozumiem.
- Zdradzić ci pewne wskazówki? -  przewróciłam się na bok, wspierając na ręce, o którą oparłam głowę. Wzruszył ramieniem na znak, że w sumie dlaczego nie - Więc najważniejsza kwestia to Howard i Hugo. Będą cię ciągać po całym domu, bo jesteś tu gościem. Po prostu jak będziesz miał dość tych dwóch dręczycieli to stajesz obok mnie, mamy bądź Ricka. Młodzi natychmiast wtedy odpuszczą. I mogą doprowadzać do tego, że będą ci się mylili. Czasem nazwiesz Howarda Hugo, ale nie przejmuj się... Richard i reszta też czasem się mylą. Z Gabrielem się dogadasz, jest otwarty i raczej jeśli będziesz chciał rozmawiać to kieruj się do niego. Olivier to chodząca chmura nastrojów, w dodatku wieczny okres, dojrzewanie i te sprawy, będzie miły, owszem, ale wszystko zależy od jego widzi mi się. Nathaniel to Nathaniel... przyzwyczai się do twojej obecności, zdystansowany, ale jak czegoś potrzebujesz to śmiało. I błagam, nie patrz na niego takim przestraszonym wzrokiem - uśmiechnęłam się szeroko - Mama to kobieta, która z chęcią by zakochała wszystkich bliskich wokół, nigdy nie mów jej, że nie jesteś głodny, bo nakarmi cię jeszcze większą porcją niż normalnie. A Rick... w sumie nie wiem nawet, podchodzi na luzie, więc nie będzie problemu - zamyśliłam się.
- Jakieś sporządzenie listy?
- Za dużo tego na choćby skróconą listę. Chyba, że chcesz cały referat?
- Cieszmy się, że załatwiłaś nam przedłużone wakacje.
- Owszem, ciesz się - potwierdziłam skinieniem - Co nie zmienia, że będę cię ciągać po całym Adelaide, męczyć, denerwować i nie odpuszczę wesołego miasteczka, do którego pójdziemy jednak wieczorem, za nic w świecie - pociągnął nosem - A wiesz, że to jest piąte co do wielkości miasto w Australii, liczące koło miliona trzystu tysięcy mieszkańców?
- Czy ty chcesz mnie zniechęcić, bo niezbyt rozumiem? - zmrużył oczy. Pokręciłam głową z niewinnym uśmiechem.
- Jakbym chciała cię zniechęcić to bym pokazała swoją szkołę, do której chodziłam - wzruszyłam ramieniem - A co do pytania i naszej zabawy... to mam już jedno ciekawe, ale zdradzę je dopiero bardzo, bardzo późno, nie teraz - uśmiechnęłam się niewinnie, widząc wyraźne niezadowolenie ze strony Harry'ego.

Harry?

1790 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz