niedziela, 3 czerwca 2018

Od Zaina cd. Daisy

Owszem, nie miałem pojęcia jak się zachować. Po raz pierwszy byłem tak zdezorientowany i nie wiedziałem co zrobić. Nie miałem problemu z tym aby cokolwiek zrobić, ale z przewidzeniem jak ona zareaguje. Naprawdę, w życiu zdążyłem mieć już parę sytuacji, w których po prostu gatunek kobiecy reaguje w sposób niespodziewany i nagły. Agresywny rodzaj.
- Cóż, faktycznie nie wiem jak się obchodzić z płaczącymi kobietami, mając trzy siostry i parę ex za sobą - pokiwałem głową, doskonale wiedząc, że zabrzmiało to nieco zbyt sarkastycznie na obecną sytuację. Wypuściłem głośno powietrze i zaczesałem włosy do tyłu.
- Znaczy... - zaczęła, ale w jednej chwili urwała, nie mogąc dokończyć. Postanowiłem więc, że ja zabiorę znowu głos.
- To zależy - wzruszyłem ramionami, chowając dłonie w kieszeni bluzy. Uniosła szkliste oczy do góry, chyba niezbyt rozumiejąc moją odpowiedź - Chodzi o to, że każda z was inaczej wszystko odbiera - popatrzyła na mnie przenikliwym spojrzeniem, aż mi się głupio zrobiło, że odpowiedziałem jej w taki sposób. Wzdychając ciężko i przesuwając zdenerwowanym spojrzeniem po ścianie, szukałem odwrotu z niezręcznej sytuacji, których zawsze starałem się unikać. Być może nie było to dobre. Być może istniało takie coś jak zmierzenie się z problemem twarzą w twarz, ale to jest raczej kwestia odruchu - Wiem, to źle zabrzmiało - nie starałem się tego już wytłumaczyć, nawet nie szukałem stosownej odpowiedzi aby to wytłumaczyć - Nie chcę abyś z mojej winy płakała. Jeśli to było z mojej winy - dodałem zmieszany, gdy otarła z policzka kolejną łzę - No chodź, w pokoju powinienem mieć gdzieś jakieś chusteczki - złapałem ją za dłoń i pociągnąłem dalej wgłąb korytarza. Odruchowo mijałem kolejne drzwi, doskonale znając już drogę do tych z numerem 14, ona za to, widziałem kątem oka jak obdarowuje kolejne cyferki szybkim spojrzeniem. Puściłem jej dłoń dopiero w momencie, gdy znaleźliśmy się przy moich drzwiach. Wyjąłem z kieszeni spodni klucze i otworzyłem je z wolna. Sharika uniosła głowę z łóżka i swoimi dużymi ślepiami popatrzyła na mnie, a widząc obcą osobę i czując słodki zapach jej perfum, odwróciła się, przeciągnęła ziewając i usiadła, gotowa w razie czego na strategiczną ucieczkę, wycofanie bądź zignorowanie nieciekawej persony. Daisy weszła ostrożnie do środka, powoli stawiając pierwsze niepewne kroki po pomieszczeniu. Zdawałem sobie sprawę, że mój pokój wyglądał nieco inaczej niż pozostałe, biorąc pod uwagę nie tylko tendencję do niebywale doskonałego utrzymywania porządku (nie było aż tak źle jak sądziłem), ale i moich własnych upodobań. Zdążyłem tu przez ten czas odkąd przebywam w akademii nieco pozmieniać i nikt nie pytał mnie w tamtym momencie, dlaczego moja szafa stoi na środku pokoju. Po prostu nie miałem w tamtym momencie pomysłu, gdzie powinna stać, a musiała być w takim miejscu, abym nie patrząc do niej dotarł, wyrwany z objęć Morfeusza po nocy.
- Masz kota? - zadała jedno z tych pytań, na które odpowiedź była oczywista, ale i tak wypadało odpowiedzieć. Podniosłem z ziemi bluzę, przechodząc przez cały pokój, przewieszając ją przez krzesło i sam opierając się o jego oparcie.
- Tak. Wabi się Sharika. Małe i wredne, ale da się czasem poprzytulać jak nie wykonuje innych swoich obowiązków na dzień, jak podajże chowanie się w mojej pościeli, wygrzewanie się, zostawianie szarej sierści na moich ubraniach i włażenia wszędzie, gdzie tylko można - wzruszyłem odruchowo ramionami, patrząc z daleka, jak dziewczyna ostrożnie gładzi miękką sierść kotki. Ta nie miała nic przeciwko, o dziwo - A ty masz jakiegoś nieodłącznego towarzysza zabaw? - pokręciła głową i na chwilę uniosła spojrzenie do góry, by zaraz potem je znów spuścić w dół.
- Nie zrozum mnie źle - zacięła się, skubiąc nerwowo nitkę od rękawa swojego swetra - Nie chciałam aby to tak wyszło. Po prostu... musiałam z siebie to wyrzucić - przez cały czas miała spuszczony wzrok, skupiając się wyłącznie na tym rękawie. Nie żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, ale mimo wszystkiego, mimo pewnie jej wygody i poczucia w jakiś sposób bezpieczeństwa, wolałem patrzeć jej w oczy, widzieć jej twarz. Wyraźnie widziałem jak unikała mojego spojrzenia. To również mi nie przeszkadzało. Tak właściwie nic mi jak dotąd nie przeszkadzało w niej
- Daisy, nie chcę abyś postrzegała mnie za kogoś kto specjalnie wprawia ciebie w zakłopotanie - wyprostowałem się, obchodząc krzesło dookoła i siadając obok niej. Nie odpowiedziała, więc był to też dla mnie znak, że mogę kontynuować - Cokolwiek o mnie myślisz, nie będę zmieniał twojego postrzegania, ale nie chcę być też dla ciebie jakimkolwiek ciężarem - powiedz dobrze, powiedz dobrze, błagam, tylko potwierdź. Nie wiem dlaczego tak bardzo chciałem aby to przyznała. Wyraźnie czułem, że po prostu to byłoby najlepsze. Jednak tak się nie stało.
- Nie, ja po prostu... - na chwilę uniosła głowę, spotykając się spojrzeniem z moim. Widziałem w nim przekonanie, wcale nie uważałem ją za wiecznie stojącą w cieniu i niepewną. Zaraz potem jednak je spuściła znowu, tym razem jednak nie na długo. Wsunąłem dłoń pod jej podbródek i powoli go uniosłem. Nie cofnąłem tym razem ręki, przejeżdżając delikatnie opuszką palca po jej skórze, starając się o sympatyczny uśmiech. Gdyby się odsunęła, pewnie bym to uszanował, ale ona lustrowała mnie skupionym spojrzeniem i wtedy po raz pierwszy mogłem przyjrzeć się jej oczom i zielonej, powiedziałbym, że nawet mętnej barwie tęczówek. Zbliżyłem drugą dłoń, zabierając jej z czoła opadający kosmyk włosów do tyłu, z lekko przechyloną twarzą w bok. Obrysowywałem spojrzeniem jej kształt twarzy, tak aby zakodować sobie w głowie jej wizerunek, który tak często ukrywa w postaci spuszczenia głowy.
- Pierwszy tatuaż zrobiłem, gdy miałem osiemnaście lat. A właściwie jeszcze nie miałem, było to parę miesięcy przed moimi urodzinami. Wcale nie tak szybko jak na mnie - przerwałem ciszę, która między nami zapanowała. Daisy zamrugała parę razy oczami i wyprostowała się nieznacznie. Ja odsunąłem się trochę do tyłu, dając jej wolną przestrzeń - Pamiętam jak mama była na mnie wkurzona, że wpadłem na taki pomysł. Wiedziała, że od zawsze miałem niestandardowe pomysły, już od podstawówki, ale nie sądziła, że wpadnę jeszcze na taki. Co nie było moim ostatnim, który o mało nie przyprawił ją o zawał serca. Tata zaczął się śmiać i powiedział, że nie ma się czym przejmować, bo w końcu jestem prawie dorosły, ale podobno mama i tak wiedziała swoje - parsknąłem krótkim śmiechem, przypominając sobie owe zdarzenie - Zawsze to ja miałem zły wpływ na wszystkich wokół, mówiąc żartobliwie, ale na ten ruch namówił mnie przyjaciel. Zresztą nie było co ukrywać, od dziecka mi imponowały - podciągnąłem rękaw bluzy i obejrzałem je dokładnie - Pasowały do mojego charakteru i jestem nawet w stanie się z tym zgodzić. Wyrobiłem sobie dzięki temu opinię publiczną, która w znacznej mierze zadecydowała o mojej cudownej karierze, zresztą jak pewnie już wiesz. Ale wracając... mój pierwszy tatuaż - wstałem z łóżka, zdejmując bluzę przez głowę. Złożyłem ją na pół i dorzuciłem do drugiej, która leżała już na krześle. Usiadłem z powrotem i odsłoniłem ramię na tyle żeby był widoczny obojczyk - To imię mojego dziadka w języku urdu. Mieszka w Pakistanie, czyli tam skąd pochodzi mój ojciec. Nie wiem skąd przyszedł mi pomysł na niego - przejechałem palcami po miejscu, w którym znajdowały się wytatuowane czarne literki.
- A... nie żałujesz? W sensie, wiesz. Nie ma takiego, którego chętnie byś się pozbył? - dopiero teraz usłyszałem jej normalny głos od momentu wejścia do pokoju. Uśmiechnąłem się szerzej i pokiwałem głową.
- Jest parę takich, ale to naprawdę niewielka liczba. Poza tym, nigdy nie żałowałem, że zdecydowałem się zrobić jakikolwiek. Niektórzy mają pamiętnik, inni telefon, jeszcze inni zwykłe, wyrwane kartki z zeszytu, a ja mam swoje ciało. Do każdego tatuażu miałem swój własny powód, który mną kierował. Niekoniecznie poważny, niektóre są z czystej frajdy, ale każdy niesie za sobą historię. Ot tak... takie moje hobby - spojrzałem na nią. Znowu uniosła spojrzenie, tym razem nie spuszczając. Słuchała uważnie i oczekiwała końca historii, jakby doskonale wiedziała, że mam w zanadrzu jeszcze parę zdań - Sama zdążyłaś już zauważyć jak jest. Od zawsze miałem przypiętą do kurtki plakietkę z nazwą niegrzeczny chłopiec, a moja osobowość tylko utwierdza w tym ludzi. I nie zaprzeczam, że taki nie jestem. Po prostu nauczyłem się z tym żyć i rozróżniać kiedy powinienem wyjść jako wykreowana postać, a kiedy ja jako ja - uniosłem ramiona do góry, ostatni raz przejeżdżając dłonią po swojej ręce i zwróciłem całą uwagę na dziewczynę. Przesuwała spojrzeniem po moim przedramieniu, skubiąc swoją dolną wargę. Chyba nad czymś rozmyślała, więc nie przerywałem jej, ale też nie odwróciłem spojrzenia. Przyglądałem jej się z uwagą w milczeniu, czekając na reakcję. Tylko chwilowo.
- Lubię cię Daisy. Naprawdę - przyznałem, a ona natychmiast spojrzała dużymi oczami prosto w moje - Posiadasz urodę, jesteś sympatyczna i przede wszystkim szczera, więc nie mam ci za złe tego emocjonalnego wybuchu wtedy na korytarzu. Być może nawet przyznałbym tobie rację, gdybym tylko potrafił - jej kąciki ust delikatnie podniosły się ku górze - O właśnie taką lubię cię najbardziej. Uśmiechniętą - skinąłem głową, aby nadać wyrazu moim słowom - I nie martw się. Wziąłem do serca twoje słowa, dlatego od teraz będę uważał - puściłem w jej stronę oczko i odwracając głowę, opadłem plecami na łóżko.

Daisy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz