sobota, 16 czerwca 2018

Od Katji

Oparłam się nieznacznie o barierkę, ze wzrokiem utkwionym w linię zielonych drzew. Wysokie moskiewskie wieżowce przebijały się ponad wszystko inne, nieco moim zdaniem naruszając "naturalną" atmosferę parku wokół naszego domu. Po kilku latach jednak mieszkania tutaj, przyzwyczaiłam się do takiej, a nie innej panoramy. Tylko czasami łapało mnie na przemyślenia, czy to aby dobrze, że rosyjska stolica rozrasta się w taki intensywny sposób, niczym głodna bestia pożerając kolejne lasy, drzewostany, łąki. Wszystko po kolei. Aż nie zostanie nic poza wspomnieniem o naturze i życiu w harmonii.
Skrzypnięcie drzwi, kroki i nagłe poczucie czyjeś obecności. Obejrzałam się przez ramię, krzyżując spojrzenie z tym Siergieja. Dziwny ucisk w sercu na widok brata, czy raczej tego, co z niego zostało, zmusił mnie do odwrócenia wzroku. Nigdy nie sądziłam, że jakakolwiek osoba mogłaby tak wpłynąć na młodzieńca. Od kiedy pamiętam był otwarty, odważny i nie bał się niczego. A teraz?
Albinos oparł się o kolumnę, podpierającą dach nad balkonem. Skrzyżował chude ręce na piersi i również spojrzał w stronę miasta. Podkrążone oczy, wymięta koszula, zapadnięte policzki. Słaba woń alkoholu dotarła do mojego nosa. Skrzywiłam się nieznacznie. Nie przepadałam zbytnio za wszelkimi trunkami, chociaż, rzecz jasna, w niektórych sytuacjach odmówić nie wypada.
— Szybko wstałaś — powiedział cicho, a ja przytaknęłam. Chwilę staliśmy w milczeniu. Żadne nie chciało zacząć tego tematu. Delikatnego, będącego nadal świeżą raną. Nie możemy jednak udawać, że go nie ma. Bo jest i nie da o sobie zapomnieć.
— Boisz się śmierci, Siergiej? — Głos z trudem wydobył się z mojego gardła, a łza zakręciła się w kąciku mego oka — Byłbyś gotowy odejść, tu i teraz?
Zwiesił głowę, ściągnął brwi, jak to ma w zwyczaju i chwilę zastanawiał się na odpowiedzią. Kiedy jednak jej udzielił, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że kłamie jak z nut.
— Oczywiście. Śmierć to naturalna kolej rzeczy, więc nie ma sensu bać się czy uciekać od niej. To tak jakbyś próbowała powstrzymać swoje narodziny. To niemożliwe. Nasz los zapisany jest gdzieś w górze przez chorą istotę, która cieszy się z naszego cierpienia. Z resztą, życie samo w sobie nie jest na tyle ważne, aby zabiegać o nie za wszelką cenę. Czasami lepiej poddać się. I nie walczyć dalej.
Zmusiłam się do spojrzenia na twarz Siergieja, zaciskając dłonie w pięści.
— Naprawdę? Życie nie ma dla ciebie żadnej wartości? — Wyprostowałam się i podeszłam do brata — Jak możesz tak mówić? Wiesz, ilu ludzi chciałoby móc istnieć, dożyć starości? Ilu z nich nie będzie to dane? Ile ludzi umrze, nim na dobre zasmakują życia?
Zobaczyłam, że trafiłam w czuły punkt. Samotna stróżka spłynęła po policzku chłopaka, znikając za kołnierzem koszuli.
— Katja, nie wiem, dlaczego w ogóle poruszasz ten temat. Jest jeszcze za wcześnie, abym mógł racjonalnie myśleć. Przecież on odszedł zaledwie dwa tygodnie temu. Naprawdę nie możesz dać mi przeboleć tego w samotności?
— Świat nie kręci się tylko wokół Nikołaja — Emocje zaczęły brać nade mną górę, więc odsunęłam się od albinosa i złapałam za klamkę drzwi — Musisz to w końcu zauważyć. Są ważniejsze sprawy niż dawne rany, nowe tworzą się pod twoim nosem, a nawet tego nie widzisz. Obudź się Siergiej, do cholery.
Przeszłam do pokoju tak szybko, że podmuch powietrza zrzucił ze stołu wyniki ostatnich badań. Nie podniosłam ich, kierując się przed siebie. Wiedziałam, że nie ważne jak mocno chciałabym to zmienić, nic nie jestem w stanie zrobić. Nikt nie ma takiej siły, aby powstrzymać boskie wyroki.

Spojrzałam na mapę, rozłożoną na moich kolanach. Zaznaczona trasa z lotniska do akademii odznaczała się intensywną czerwienią między zielonymi lasami czy polami. Gdybym nie zapomniała wziąć ze sobą GPS, tego wszystkiego by nie było. W sumie, gdybym wielu rzeczy nie zrobiła, nie byłabym w tym miejscu. Uśmiechnęłam się słabo do siebie na wspomnienie kłótni z matką, kiedy to oświadczyłam wszem i wobec, że mam zamiar wyjechać do Anglii. Ale jak to tak? Bez nadzoru? W takim momencie? Samą matkę zostawicie? Kto mi będzie pomagał? I jeszcze tam, gdzie Siergiej? Przecież wy się pozabijacie.
Na szczęście, Vasil był przy tym wszystkim. A jego Swietlana kocha chyba bardziej niż własne dzieci i sam uśmiech chłopaka wystarczył, aby kobieta odpuściła i wyraziła zgodę na mój wyjazd. Jestem przyjacielowi za to niezwykle wdzięczna. Szkoda tylko, że sam nie będzie uczęszczał do akademii. Jak to powiedział, będzie pod ręką, a dokładnie w Londynie wraz ze "znajomymi" mojego brata. Wiedziałam, że nie wyjedzie za granicę bez swojej gwardii honorowej. Cały Siergiej.
Prawie przegapiłam odpowiedni zjazd, więc szybko wróciłam myślami do rzeczywistości i zjechałam z autostrady. Ostatnie spojrzenie na mapę. Byłam już blisko celu swojej drogi.

***

Budynek przed którym się zatrzymałam, wnioskując po przyjaznym rżeniu koni, był stajnią. Spojrzałam na odbicie przyczepy w lusterku, odnotowując w myślach, że muszę zająć się Lokim po tak długiej podróży. Zniósł ją stosunkowo dobrze, jednak mimo wszystko odczuwałam wewnętrzną potrzebę przytulenia się do jego ciepłej, miękkiej sierści. Miałam wrażenie, że ogier rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny. No i rzecz jasna można mu zaufać. Nie zdradzi, nie zrani. Pocieszy. Zaczynam rozumieć, dlaczego niektórzy ludzie wolą kontakt ze zwierzętami od tego z drugim człowiekiem.
Wyciągnęłam ze schowka na rękawiczki cienki nożyk i obróciłam go w palcach. Powinnam go wziąć. W razie "w", jak to się zwykło mawiać. Nigdy nie wiadomo, co jakiemuś facetowi może strzelić do głowy. Nie żebym była feministką. To się nazywa logiczne myślenie.
Zadowolona ze swojej decyzji, wsunęłam ostrze do pokrowca, ten umocowałam przy pasie, a wszystko zakryłam burgundowym materiałem koszulki. Mogłabym jeszcze schować nóż w rękawie, tam miałabym łatwiejszy dostęp do niego. Teoretycznie, mam jeszcze chwilę, aby wymyślić sposób na bezpieczne przechowywanie broni.
— Blyat! — wyrwało mi się, kiedy to rozległo się pukanie w szybę. Wzięłam głębszy wdech i spojrzałam spode łba na osobę, która prawie wpędziła mnie w stan przedzawałowy. Chwila obserwacji przez okno i zrozumiałam, że to uczeń. Odpięłam więc pasy, wysiadłam z auta i spojrzałam na drugą osobę.
— Coś się stało? Zaparkowałam w złym miejscu?

<Ktoś chętny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz