środa, 20 czerwca 2018

Od Katji CD Julesa

Uniosłam kącik ust. kiedy tylko usłyszałam słowa chłopaka. Tak, wypowiedział te słowa z typowym, brytyjskim akcentem w głosie, lecz mimo to, przekaz był zrozumiały. Byłam gotowa nawet pogratulować mu, że nie jest zadufanym w sobie Anglikiem, który jedyne, co potrafi, to pić herbatę i zarzucać zabójstwa na tle politycznym. Chociaż, zapewne jedynie dałam zwieźć się pozorom, a sytuacja przedstawia się diametralnie inaczej. Nieważne jednak są historyczne czy aktualne problemy między głowami państw, jeśli sama miałam na głowie jeden o wiele bardziej personalny.
Jak ja mam się go pozbyć, do cholery?
— Spasiba — rzuciłam, nadal utrzymując na twarzy ten delikatny półuśmiech, po czym wkroczyłam do środka przestrzennego budynku. Stukot kopyt Lokiego odbijał się echem od ścian, nieco uspokajając zarówno mnie samą, jak i konia. Jules natomiast zamknął drzwi, po czym minął mnie i gestem pokazał, abym szła za nim. Chcąc nie chcąc, zrobiłam to, próbując być cicho. Mimo, że miałam pytanie na końcu języka, a nawet kilka. Na przykład, dlaczego nie może sobie odpuścić? Poradziłabym sobie w taki czy inny sposób, a teraz swoją personą narusza moją przestrzeń prywatną. Chociaż, z jednej strony, tym swoich zachowaniem godnym byle podrostka z zawyżonym libido, pozwalał mi nie myśleć o całej chorej sytuacji, która zwaliła mi się na głowę jak lawina. Zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie w jego kierunku jest wręcz przesiąknięte uprzedzeniami i stereotypami, lecz co zrobić? Przecież nie dam mu szansy, prawda?
Oczywiście, że dam. Bo mimo wszystko, chcę mieć kogoś, do kogo mogę się zwrócić, nawet jeśli byłyby to głupie notatki.
— Oto twój boks — Zatrzymał się nagle, wskazał na drzwi i skłonił się, jakby co najmniej prezentował dzieło sztuki. Skomentowałam to prychnięciem, po czym wprowadziłam do środka ogiera. Przejechałam ręką po boku Lokiego, napawając się obecnością zwierzęcia i jego miękką sierścią. Gdybym miała taką możliwość, zostałabym z nim do końca swych dni. Co nie znaczyło wcale, że tego czasu jest specjalnie długo. Wzdychając ciężko, jakby to miało pomóc kamieniowi na moim sercu spaść, wtuliłam się w szyję ogiera.
— Dzięki, Jules — szepnęłam prawieże bezgłośnie, po czym zacisnęłam palce na grzywie konia. Chłopak poruszył się na korytarzu, aby po chwili ciszy odezwać się.
— Mówiłaś coś?
— Nie — odparłam z tą samą irytacją co wcześniej, odsuwając się od Lokiego. Następnie wyszłam z boksu, dwukrotnie sprawdzając, czy ogier na pewno ma wszystko, co potrzebuje. Brunet opierał się o drewniany słup, ręce krzyżując na piersi i przesuwając wzrokiem od jednego świetlika do drugiego. Kiedy tylko zorientował się, że wpatruję się w niego wyczekująco, momentalnie wrócił do stanu gotowości. Jedyne, co zmienił w dawnej pozycji, było to, że tym razem włożył ręce do kieszeni spodni. Nie zwróciłam na to większej uwagi. Nie było przecież moim marzeniem być wziętą za napaloną dziewczynę ze Wschodu. A z takimi komentarzami już się spotkałam. Między innymi, że Rosjanki i Ukrainki tylko do pracy jako dziwki się nadają. Wyszczekany niemiecki pies skończył z połamanymi żebrami oraz wybitą szczęką. Bo sam fakt, że mnie obrażał, uszedłby mu na sucho, ale to, że pchał się z łapami gdzie nie trzeba, zdenerwował również Vasila. A on nie skończy swojej roboty, dopóki sam nie uzna, że przesadził, o co u młodzieńca niezwykle trudno.
— To teraz szkoła, nie? — Jules ruszył przed siebie luźnym, zrelaksowanym krokiem, jednak powstrzymałam go ruchem głowy.
— Mam rzeczy w samochodzie — powiedziałam krótko, a zanim ciemnowłosy zdążył odpowiedzieć, już kierowałam się w stronę parkingu. Chłopak, mimo, że otrzymał nieme przyzwolenie, postanowił dokończyć swoje zadanie oprowadzania mnie i pokazywania co ciekawszych miejsc na terenie szkoły. Zaśmiałam się pod nosem, słysząc przyspieszone kroki za sobą. Wychodząc ze stajni, chłopak już zrównał się ze mną. W pewnym momencie, pochylił się, aby sprawdzić coś w telefonie, przez co dał mi możliwość przyjrzenia się jego osobie bez większych problemów. A ja, nieważne jak mocno utwierdzona w przekonaniu, że Jules to jedynie uparty kobieciarz, musiałam przyznać, iż rzeczywiście, jest na co popatrzeć.
Żuchwa, wyraźna i współgrająca z dobrze widocznymi rysami twarzy, skupiła wpierw mój wzrok, lecz ostatecznie to oczy przyciągnęły w największym stopniu uwagę. Były duże i posiadały piękną, zieloną barwę. Tak, ten Anglik należał do nieco bardziej urodziwej części ich narodu.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się nagle, więc momentalnie odwróciłam wzrok i zacisnęłam dłonie w pięści. Nim zdążył się chociażby głupkowato uśmiechnąć, zabrałam głos.
— Miałeś coś na twarzy — warknęłam, po czym podeszłam do samochodu, zostawiając Julesa z wyimaginowanym problemem. Wyciągnęłam kluczyki z kieszeni, po czym otworzyłam bagażnik i zmierzyłam wzrokiem torby. Smoothie wezmę na wierzch, jak się zabiorę z tym wszystkim. Sięgnęłam po pierwszy bagaż z brzegu, kiedy to nagle męska dłoń pojawiła się w polu mojego widzenia. Od razu do głowy przyszły mi prawdopodobne i te nieco mniej scenariusze. Tak. jak na treningach z Vasilem czy Siergiejem, chwyciłam potencjalnego napastnika, gwałciciela, zamachowca czy Bóg jeden wie, kogo jeszcze, za nadgarstek. po czym wykręciłam mu go na plecy. Odruchowo stanęłam za nim, pchnęłam na trawę i przygwoździłam kolanem do ziemi. Dopiero kiedy emocje opadły, a do moich uszu dobiegł stłumiony głos Julesa, zarzuciłam włosami i nieco rozluźniłam uścisk na ręce chłopaka. Ale tylko w niewielkim stopniu.
— Co ty robisz? — Byłam wściekła zarówno na siebie, że tak agresywnie reaguję na niby zwykłe gesty, jak i na chłopaka, że zaskoczył mnie. Ściągnęłam brwi, po czym westchnęłam ciężko — Wot durak!

<Jules?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz