poniedziałek, 18 czerwca 2018

Od Cadlynn do Archiego

Przeważnie ludzie narzekają na to, że nie potrafią zapaść w sen podczas jazdy samochodem albo innym środkiem transportu - na przykład pociągiem, jednak ja zdecydowanie należałam do tego typu osób, które nie mają z tych najmniejszych problemów. Szczególnie jeśli podróż odbywała się w godzinach bardzo wczesnych albo bardzo późnych, już wieczorem. 
Nic dziwnego więc, że gdy Felicity wsiadła do auta rudowłosego, ja, nie czując potrzeby wtrącania się do konwersacji kuzynki z Archiem w celu dodania swoich zawsze wartościowych dwóch groszy, oparłam głowę o chłodną szybę i przymknęłam oczy, wyłączając się kompletnie z rozmowy. Co prawda jeszcze przez chwilę docierały do mnie ich słowa, część z nich wywołała u mnie nieznaczny uśmiech, ale w gruncie rzeczy nie było w nich nic, co zainteresowałoby mnie na tyle, bym spróbowała się na nich skupić.

Felicity's POV
- Czyń honory, Romeo - rzuciłam żartobliwym tonem, odsuwając się od samochodu na taką odległość, by Archiemu łatwiej było podnieść zwiniętą na przednim siedzeniu Cade. Zabawne, że bez tej skupionej i lekko buńczucznej miny wyglądała całkiem uroczo, jak wyrośnięta dziewczynka albo szczeniak. Gdyby tylko usłyszała moje myśli, pewnie by mnie zastrzeliła.
Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy Andrews wyciągnął z pojazdu śpiącą Cadlynn, która, zupełnie nieświadomie, wtuliła się w jego koszulkę i oparła głowę na jego torsie,
- Nie próbuj nic powiedzieć, Stufts, bo jeszcze ją obudzisz - syknął do mnie, kiedy otworzyłam usta, chcąc dodać swój komentarz, jak przystało na pełnoprawną swatkę. Ale cóż, ta dwójka wyglądała razem tak cudownie, jakby zdjęto ich z okładki jakiegoś drogiego magazynu. Jednego z tych, jakie zawsze leżały na stoliku w domu rodziny Amell. Toteż nie było nic niezwykłego w tym, że próbowałam ich do siebie popchnąć. 
- Na razie to ty gadasz - zauważyłam trafnie. Zerknąwszy w stronę budynku akademika, naciągnęłam na głowę kaptur swojej butelkowozielonej bluzy i przeniosłam ponownie spojrzenie na Archiego. - Gotowy na zabawę w agentów?
- Postaraj się nadążyć - puścił mi oko i żwawym krokiem ruszył ku drzwiom wejściowym. Ja, by dotrzymać mu kroku, musiałam prawie biec. Kretyn.
Do pokoju mojej kuzynki udało nam się przesmyknąć bez większych problemów, najwyraźniej dozorcy mieli dzisiaj wolne. Archie powoli położył Cadlynn do łóżka, za to ja zajęłam się przeszukiwaniem szafek w łazience dziewczyny, by znaleźć płyn do demakijażu i jakieś waciki, by zmyć warstwę kosmetyków z jej twarzy.
- Co ty robisz? - mój towarzysz zmarszczył czoło, obserwując jak pochylam się z buteleczką nad śpiącą Cade i po chwili zaczynam delikatnie pocierać białymi płatkami kosmetycznymi jej skórę, która bez większych problemów poddawała się czyszczeniu. 
- Zabiłaby mnie, gdybym tego nie zrobiła. Wiesz, mogłaby dostać od tego wysypu trądziku, bo zatkałyby się pory albo wyglądałaby jutro jakby nie spała całą noc - zaczęłam cierpliwie tłumaczyć chłopakowi, jednak Archie nadal nie wyglądał na przekonanego. Skomentował to jedynie krótkim stwierdzeniem, że najlepiej byłoby, gdybyśmy w ogóle się nie malowały. On przecież nie dostrzega większej różnicy w wyglądzie Cade. 
Przewróciłam jedynie oczami na te słowa.

Cadlynn's POV
Rano ledwo kontaktowałam z otaczającym mnie światem. Tym bardziej, że ostry dźwięk budzika tak okropnie wżynał mi się w głowę, że miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę albo pozbyć się go, wyrzucając go za okno. 
Niechętnie zwlokłam się z łóżka, kierując się w stronę łazienki, by wziąć przez zajęciami szybki prysznic i odświeżyć się. Zazwyczaj robiłam to poprzedniego dnia wieczorem, jednak przez moje zaśnięcie nie miałam na to szansy. 
Spojrzawszy przelotnie w lustro, zauważyłam ledwo widoczne pozostałości po wczorajszym makijaży, którym, jak podejrzewałam, zajęła się wczoraj City. Jakiś czas temu, kiedy odwiedziłam ją w Australii, wspólnie rozpoczęłyśmy koreańską metodę dbania o cerę, dlatego też nie zdziwiło mnie to, że czułam na twarzy cieniutką warstwę kremu nawilżającego. Byłam jej wdzięczna za to, że nie zostawiła mnie śpiącej z tym wszystkim na twarzy i nie poszła sobie spać, chociaż pewnie była bardziej zmęczona ode mnie.
Po szybkim prysznicu i błyskawicznym wysuszeniu włosów, zabrałam się za przekopywanie swojej szafy w poszukiwaniu odpowiedniego stroju na dziś. Od zawsze lubiłam wybierać, co założę i niezmiennie sprawiało mi to ogromną frajdę. Koniec końców wcisnęłam się w szerokie, jasne jeansy w stylu 'mom' i czarną, niezbyt szeroką czarną bluzę z czterokolorowym paskiem ciągnącym się przez klatkę piersiową od jednej pachy do drugiej. Każdą z barw - żółty, pomarańczowy, czerwony i niebieski - oddzielał cienki biały pasek. Stopy natomiast wcisnęłam w swoje białe adidasy z Fila, a na nos założyłam okrągłe okulary w wąziutkich oprawkach. Na koniec zostawiłam sobie zrobienie subtelnego makijażu.
Zarzuciwszy na ramię bawełnianą torbę z wykonanym przeze mnie malunkiem przedstawiającym słoneczniki, wyszłam z pokoju, kierując swoje kroki ku stołówce, która już od kilkunastu minut tętniła życiem. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Siergieja i Cassie, jednak nie dostrzegłszy ich, postanowiłam przysiąść się do stolika, przy którym klapnęli już City, Archie i Emerson. Kuzynka pomachała nieznacznie w moją stronę, ruchem głowy zachęcając mnie, do dołączenia do nich. 
- Czy Śpiąca Królewna się wyspała? - rzuciła w moim kierunku blondynka, a jej uśmiech sięgał prawie uszu. Odsunęła mi krzesło znajdujące się między nią, a rudowłosym, posyłając mi znaczące spojrzenie. Spojrzałam ukradkiem na Andrewsa, który wydawał się mieć o zachowaniu Felicity to samo zdanie co ja, jednak ostatecznie wzruszyłam ramionami i usiadłam na wybranym przez kuzynkę siedzisku.
- Ta, dzięki - mruknęłam w odpowiedzi, zagarniając luźno wiszące pasemko włosów za ucho. 
- Dzisiaj masz pierwszą jazdę, nie? - spytała, a kiedy potwierdziłam szybkim skinieniem głowy, dodała szybko. - Tak właśnie myślałam, inaczej byłabyś na porannym treningu. Ale nie masz się czym stresować, jesteś w grupie ze mną i Archiem, więc się tobą zaopiekujemy. Andrews, może zabierzesz po śniadaniu Cade na wycieczkę po stajni? Jestem pewna, że nie zdążyła jeszcze wszystkiego obejrzeć - zakończyła swoją wypowiedź uśmiechem.
Otworzyłam usta, by zaprzeczyć, jednak City miała rację, nie wiedziałam gdzie co się znajduje, a moim największym osiągnięciem było dotarcie do bosku Falcona, nie gubiąc się w labiryncie stajennych korytarzy. 
- Właściwie, chyba poradzę sobie sama - spróbowałam, jednak zaraz po tym Felicity zganiła mnie takim spojrzeniem, jakbym właśnie strzeliła do jej starego kocura.
- Nie ma takiej potrzeby, Archie ci pomoże. Prawda? - zwróciła się do chłopaka, który po chwili milczenia, uśmiechnął się lekko i skinął głową w odpowiedzi. - Świetnie. Postanowione! - i z szerokim bananem na twarzy wstała od stołu, kierując się w stronę wyjścia. 

Archie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz