W tamtej chwili mina Emerson mogłaby wygrać konkurs na najgłupszy wyraz twarzy na świecie. Jej idealnie wyregulowane brwi były wysoko uniesione, usta rozchylone, a zmarszczki na czole ułożyły się w coś na kształt fal sygnałowych sieci bezprzewodowej. Ubrana była w swój klasyczny strój do jazdy, na który składały się: pożyczony kiedyś ode mnie golf w kolorze butelkowej zieleni, czarne bryczesy i sztyblety tegoż koloru. Włosy zdążyła spiąć w luźny koński ogon, by nie niesforne kosmyki nie wymykały jej się spod toczka.
Przez długą, zdecydowanie za bardzo przedłużającą się chwilę skakała spojrzeniem między mną i Zainem, jakby nie do końca wierzyła, że potrafimy stać w tak niewielkiej odległości i jeszcze się nawzajem nie pozabijać.
- Cześć - rzuciłam tylko, kiedy znudziło mnie oczekiwanie na jakąkolwiek bardziej konkretną reakcję ze strony przyjaciółki. Wyminąwszy zgrabnie Zaina i Emerson, wślizgnęłam się do pokoju dziewczyny, by, olewając fakt, że szatynka nie zaprosiła nas do środka oraz ten, że za kilkanaście minut zaczyna trening, jak gdyby nigdy nic rozsiadłam się na jej ogromnym łóżku i zaczęłam rozkładać na nim swoje zeszyty.
- Co ona wyprawia? - nie musiałam się oglądać, by doskonale wiedzieć, że Emerson wpatrywała się całą tę scenę z wymalowaną na twarzy mieszanką rozdrażnienia i zaskoczenia, a Zain najpewniej wzdychał głośno w duchu, wznosząc oczy ku górze. Kątek oka udało mi się dostrzec, jak Malik wzrusza ramionami w odpowiedzi na pytanie Emerson i po pewnym czasie opiera się plecami o ścianę znajdującą się naprzeciw łóżka.
- Felicity Stufts, jeśli przez ten cały czas nie zauważyłaś, że w tej szkole odbywają się obowiązkowe treningi jeździeckie, to właśnie cię o tym uświadamiam. Mam zaraz zajęcia, na które zamierzam pójść - obeszła łóżko, by znaleźć się obok niedużego pomalowanego na biały kolor drewnianego biurka i podskoczyła lekko, by niezdarnie się na nie wdrapać. W ten sposób znalazła się naprzeciwko mnie i teraz znacznie trudniejszą sprawą stało się unikanie jej wzroku i udawanie, jakby jej gadanie zwyczajnie mnie nie obchodziło.
- Przecież cię tu nie trzymam. Chcę po prostu uzupełnić notatki, bo ktoś... - specjalnie położyłam większy nacisk na to słowo, wykonując nieznaczny ruch głową w stronę Zaina. Moja twarz wykrzywiła się wtedy też w wyraźnym grymasie, doskonale obrazującym moje odczucia względem Malika, przez którego musiałam spędzić praktycznie cały dzień w pokoju. Fakt, po długiej drzemce poczułam się znacznie lepiej, ale nadal irytowało mnie to, że chłopak zachowuje się tak, jakby wiedział wszystko najlepiej i kompletnie ignoruje to, co mam do powiedzenia. Chociaż nie, nie ignoruje. Robi z nimi to, co często piłkarze z wodą podczas krótkiej przerwy w meczu. Bierze jej trochę do ust i następnie wypluwa. - zgłosił moje domniemane złe samopoczucie nauczycielowi.
Zanim Zain zdążył dodać coś od siebie, odezwała się Emerson:
- Sama miałam zamiar to zgłosić. Wyglądałaś jakbyś zaraz miała wkroczyć do tunelu ze światełkiem na końcu - prychnęła na zakończenie, by dać upust swojej rosnącej irytacji i podkreślić kończące się w niej, dotąd niewyczerpalne, pokłady cierpliwości. Przewróciłam w duchu oczami. - Mogłabyś okazać Zainowi trochę wdzięczności za to, że przejął się twoim zdrowiem.
To zdanie momentalnie sprawiło, że prędzej niż zrobiłby to Flash, uniosłam spojrzenie znad pustych kartek swoich zeszytów i wbiłam podejrzliwe spojrzenie w twarz przyjaciółki.
- Wiedziałam, że się zmówiliście przeciwko mnie. Nienawidzę was - mruknęłam pod nosem, jednak tak, by oboje usłyszeli, co właśnie powiedziałam.
- Och, przestań, City - sapnęła, jednak po tym na jej twarz szybko wrócił delikatny, jak zwykle życzliwy uśmiech. Wiedziałam już, że odpuści i pozwoli mi na spędzenie czasu w swoim pokoju pod jej nieobecność. - Naprawdę muszę iść już na zajęcia, więc skoro już musisz, zostań tu i uzupełnij swoje braki. Tylko postaraj się nie narobić bałaganu.
Tym razem przewróciłam oczami, nawet nie próbując tego powstrzymywać.
Zanim Emerson wyszła na korytarz, zatrzymała się jeszcze na moment przy nadal pół stojącym, pół leżącym na ścianie Zainie, przekazując mu coś przyciszonym głosem. Moja mina zrzedła jeszcze bardziej, kiedy ten z lekkim uśmiechem skinął, jakby potwierdzał słowa Em albo się na coś zgadzał.
W tej szkole nie można już nikomu ufać.
Kiedy za dziewczyną zamknęły się drzwi, Malik nieśpiesznie ruszył w kierunku wolnego miejsca na łóżku Emerson i nim zdążyłam przesunąć na nie resztę swoich zeszytów, wygodnie się tam usadowił. A przynajmniej to mówiła jego zadowolona mina.
- Potrzebujesz pomocy? - uniosłam jedną brew ku górze w reakcji na pytanie Zaina i spojrzałam na niego z lekkim zaskoczeniem, jakbym nie do końca wierzyła, że z własnej woli zaoferował wsparcie.
- Nie, dzięki. Nie mam zamiaru ślęczeć później nad tym godzinami, żeby odczytać choć jedno zdanie.
- Moje pismo nie jest najgorsze - zaoponował, sięgając po mój zeszyt i zaczynając go niedbale przeglądać. Ledwo powstrzymałam się przed wyrwaniem mu go z rąk.
- Może i nie, ale i tak wolę zrobić to sama - posłałam mu krótki, wymuszony uśmiech i wróciłam do przepisywania notatek z dzisiejszej lekcji matematyki, w której początkowej części udało mi się jeszcze uczestniczyć. Bez większego zaskoczenia spoglądałam na praktycznie niemożliwe do zrozumienia zdania oraz kompletnie poprzekręcane ciągi liczb, z których znaczna część układała się w falowany szlaczek, uciekając z odpowiednich kratek. Westchnęłam pod nosem, zabierając się za zmazywanie tuszu długopisu i zniechęcona zaczęłam powoli oraz dokładnie przepisywać treść z zeszytu Emerson, który, na szczęście, dziewczyna prowadziła bardzo starannie, notując wskazówki nauczyciela na marginesie.
Kiedy udało mi się nadrobić zaległości z języka angielskiego, odezwałam się do - co wydało mi się praktycznie niemożliwe - milczącego dotąd Zaina.
- Zamówiłabym coś do jedzenia - oświadczyłam głośno, podciągając zgięte w kolanach nogi pod brodę i lekko trącając rękę chłopaka stopą. Jednak nim zdążył jakkolwiek na to zareagować, szybko przesunęłam się na skraj łóżka, by łatwiej mi było z niego wstać. Co zresztą zrobiłam dość niezgrabnie, zrzucając na podłogę kilka spośród swoich zeszytów. - Zresztą, co tam, zabieram cię na najlepszą pizzę w Anglii.
Malik poruszył się nieznacznie, podnosząc się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie sceptycznie, jakby nie do końca wierzył, że robię to bez ukrytego zamiaru - na przykład porzucenia go gdzieś w środku lasu na totalnym wypierdku.
- Jeszcze niedawno byłaś skłonna wyrzucić mnie przez okno, byleby się mnie pozbyć, a teraz zapraszasz mnie na pizzę? To się nazywa rozdwojenie jaźni.
Przewróciłam oczami.
- Prędzej niestabilność emocjonalna, panie ekspert - rzuciłam chwilę po tym, jak otworzyłam szafę Emerson i zajęłam się jej przeglądaniem w poszukiwaniu kurtki dżinsowej, chcąc zaoszczędzić trochę czasu. Szybkim ruchem ściągnęłam jedną z wieszaka i założywszy ją na siebie, obróciłam się twarzą do Zaina. - Jestem niemal stuprocentowo pewna, że nie masz nic ciekawszego do roboty. Poza tym, nie skusisz się na gorące ciasto, ciągnący się ser i pyszne dodatki?
Przez chwilę jedynie mierzyliśmy się spojrzeniami w totalnej ciszy, niezmąconej żadnym, nawet najcichszym dźwiękiem. Dopiero po pewnym czasie Malik westchnął ciężko, jakby chciał pokazać, że zgodą wyświadcza mi ogromną przysługę i zgrabnie zsunął się z łóżka Emerson.
- Okej, idźmy zanim zmienisz zdanie i jednak mnie gdzieś zostawisz.
Klasnęłam w dłonie, lekko podskakując na palcach, chcąc pokazać, że jestem zadowolona z jego decyzji, jednak w późniejszym rozrachunku uznałam, że reakcja ta wyszła mi trochę zbyt entuzjastycznie. Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Szlag by to.
- Ja prowadzę - zaznaczyłam jeszcze zanim zamknęłam za nami drzwi pokoju Kincaid, zerkając ukradkiem na twarz Zaina w oczekiwaniu na jego reakcję. Spodziewałam się cichego prychnięcia albo westchnięcia, jednak chłopak jedynie krótko i niezbyt głośno się roześmiał.
- Sporty ekstremalne są w porządku, o ile się z nimi nie przesadza, City - odparł i nieznacznie przyspieszył, nie dając mi okazji do wykłócania się. Przewróciłam więc oczami i również ruszyłam szybciej.
Na zewnątrz było całkiem ciepło, zdecydowanie cieplej niż przypuszczałam. Co prawda wiejący od kilku dni wiatr nadal się utrzymywał, ale widocznie stracił na intensywności i z mocnego powiewu zmienił się w delikatną bryzę.
Ruszyłam za Zainem w stronę jego samochodu, chwilę później wsiadając do niego ostrożnie i rozglądając się po wnętrzu pojazdu, które okazało się zaskakująco czyste. W moim samochodzie walały się dziesiątki pudełek po płytach, opakowania z gumą do żucia, notatki i drobne pieniądze, które często wypadały mi z portfela. W Audi Malika panował perfekcyjny porządek, co sprawiało, że auto jeszcze bardziej wyglądało, jakby właśnie wyjechało z salonu.
- Mogę coś włączyć? - rzuciłam, jakby od niechcenia, kiedy wyjechaliśmy z terenów akademii, zostawiając za sobą budynki stajenne i ogromne tereny pastwisk.
- Pytasz o zgodę? - uniósł brwi ku górze w wyrazie zaskoczenia, ale kiedy odpowiedziało mu moje uparte milczenie, kiwnął głową. Szybko podłączyłam telefon do radia samochodu i włączyłam wybrany utwór. Jeszcze w tym samym momencie po samochodzie rozeszły się pierwsze dźwięki 'Valerie'. - Amy Winehouse?
Nie mogłam nic poradzić na fakt, że kąciki moich ust momentalnie uniosły się ku górze.
- Jestem pod wrażeniem. Emerson od razu kazała mi to wyłączyć, a sama wybrała Arianę Grande. Nie żebym miała coś przeciwko niej, ale sam rozumiesz - jeszcze chwila i moje tłumaczenia zaczęłyby się plątać jak makaron od spaghetti, ale na szczęście w porę ugryzłam się w język.
Po krótkiej chwili ciszy Malik odezwał się ponownie:
- Więc... dokąd jedziemy?
Utwór zmienił się na 'Halo' w wykonaniu Beyonce.
- Do mojego miejsca pracy - odpowiedziałam, a kiedy ten spojrzał na mnie sceptycznie, szybko dodałam. - Zapewniam cię, że nigdzie w Anglii nie zjesz lepszej pizzy niż tam.
- Dlaczego tam pracujesz? - spytał po jakimś czasie. - Dlaczego w ogóle pracujesz?
Wzruszyłam ramionami.
- Lubię myśl, że jestem niezależna od rodziców. Jestem pewna, że w razie potrzeby dostałabym od nich pieniądze, ale podoba mi się to, że nie muszę ich o nic prosić - uśmiechnęłam się nieznacznie, przechylając lekko głowę i spoglądając z nieukrywaną ciekawością na Zaina, kiedy pytanie cisnęło mi się na usta. - Przez sojusz z Emerson wiesz o mnie zdecydowanie więcej niż ja o tobie. Więc, panie Malik, co może mi pan o sobie opowiedzieć w ramach rekompensaty?
Zain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz