środa, 20 czerwca 2018

Od Julesa cd. Katji

Usiadłem na jednej z ławek ustawionych na każdym rogu budynku akademika i odpaliłem papierosa, nie przejmując się za bardzo tym, że któryś z pracowników może mnie zauważyć. Do tej pory uchodziło mi to na sucho, więc nie zakładałem, że tym razem mogło wydarzyć się inaczej. Zaciągając się dymem po raz kolejny poczułem ulgę. Odkąd Miles i Camilla wyjechali wszystko mi się posypało, nie miałem nawet z kim porozmawiać, nikt tutaj nie był w stanie mnie zrozumieć, a ja... nawet nie chciałem gadać z nikim innym. Moje życie straciło sens od czasu wypadku, a gdy prawie udało mi się pozbierać, zostałem sam. Zresztą, nie potrzebuje nikogo, sam sobie świetnie poradzę.
Widząc wychodzącą z budynku akademika panią Ruby, zgasiłem papierosa i wrzuciłem go do kosza. Kobieta podeszła do mnie, pociągając przy tym nosem. Myślę, że chciała dać mi do zrozumienia, że wyczuła tytoń, ale tym razem nie wyciągnie z tego konsekwencji. Pani Stewart była naprawdę w porządku, gdybym trafił na Sama Stewarta pewnie dostałbym w ramach "kary" jakieś dodatkowe prace na terenie Morgan University. Już kilkukrotnie za łamanie różnych punktów regulaminu musiałem grabić liście, sprzątać boksy, zmywać podłogi na korytarzach, czy chociażby zmiatać chodnik prowadzący do akademika. 
- Dzień dobry, Jules - odezwała się z uśmiechem. 
- Dzień dobry - odpowiedziałem, wstając z ławki. Wiedziałem, że przyszła do mnie w jakimś konkretnym celu, jednak nie przypomniałem sobie, żebym w ostatnim czasie zrobił coś nieodpowiedniego. 
- Pamiętasz wczorajszą sytuację z jednym z uczniów? - O cholera, jednak zrobiłem coś nieodpowiedniego w ostatnim czasie. 
- Mhm. 
- Rozumiem, że mogłeś być odrobinę wzburzony tym co zrobił, ale to nie był powód by tak na niego naskakiwać. - Skrzywiła się. 
- Zarysował mój motocykl! 
- Wiem, ale to nie był powód, by używać wobec niego tak... wulgarnych słów. Obawiam się, że gdybym nie przyszła w porę, mogłoby dojść do rękoczynów. - Na pewno doszłoby do rękoczynów, już miałem mu przywalić, gdy pojawiła się pani Ruby. Ten idiota nie dość, że zarysował mój motocykl, to jeszcze w ogóle nie poczuł się do winy, uznając, że nic się nie stało. - Za to mam dla ciebie zadanie. Nie traktuj go jako kary, będzie to przysługa, za którą przymknę oko na twoje wczorajsze zachowanie, ponieważ po części je rozumiem. 
- Co mam zrobić? 
- Najpierw mnie posłuchaj. Rozumiem twój wczorajszy wybuch złości, ale musisz zrozumieć, że przemoc nie jest dobrym rozwiązaniem. 
- Wiem. - Kiwnąłem głową mając nadzieję, że wreszcie przejdzie do rzeczy.
- Oprowadzisz nową uczennicę. Przez pierwsze dni pobytu będziesz jej pomagał w odnalezieniu się w szkole i akademiku. Miała to zrobić Emerson, ale ma właśnie trening przed zawodami, którego nie może opuścić. 
- Okej. - Wzruszyłem ramionami.
- Poczekaj tutaj. - Uśmiechnęła się i po chwili dodała na odchodne. - Katja powinna zaraz się tu pojawić. 
Opadłem z powrotem na ławkę, opierając głowę o zimne mury budynku akademika. Nie miałem ochoty bawić się w niańkę, chociaż... dyrektorka zaznaczyła, że będzie to nowa uczennica, więc może nie będzie tak źle. Już chciałem odpalić kolejnego papierosa, gdy na parking wjechał czarny Rolls-Royce Phantom, szybko poznałem markę, bo jakiś rok temu mój ojciec kupił sobie identyczny, tylko biały. Auto zatrzymało się na miejscu przeznaczonym dla pracowników Morgan i mimo, że nie było to w żaden sposób oznaczone, każdy z nas o tym wiedział. Dlatego też domyśliłem się, że prawdopodobnie przyjechała uczennica, o której mówiła pani Ruby. Odetchnąłem ciężko i niechętnie podniosłem się z ławki zauważając, że dziewczyna zbytnio nie spieszy się z opuszczeniem samochodu. Podszedłem bliżej i zapukałem w szybę od strony kierowcy. 
- Blyat! - Usłyszałem stłumiony krzyk, zaraz po tym jak dziewczyna podskoczyła w siedzeniu. Spojrzała na mnie, jakbym właśnie wymordował jej połowę rodziny albo co najmniej kota i dopiero po dłuższej chwili odpięła pas, po czym wysiadła z pojazdu. - Coś się stało? Zaparkowałam w złym miejscu? 
- Poniekąd tak. To miejsce przeznaczone jest głównie dla pracowników. Masz na imię Katja, prawda? 
- Tak, a.. skąd to wiesz? Znasz mojego brata? Kuzynkę? - Dziewczyna zmarszczyła brwi, aha w tej chwili miałem czas, by trochę się jej przyjrzeć. Była dość wysoka, jednak wciąż niższa ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów, a może i więcej. Ostre rysy twarzy idealnie współgrały z wyrazistymi, niebieskimi oczami. Włosy w kolorze ciemnego brązu związała w długi warkocz i... musiałem przyznać, że była naprawdę ładna. Jeżeli zaraz nie przestaniesz się tak na mnie gapić, to...
- Naprawdę masz tu znajomych, a to mi kazali cię oprowadzać? - Skrzywiłem się myśląc, co innego mógłbym robić w tym momencie. Chociaż... zainteresowała mnie. 
- Mam tu rodzinę i nie widzę powodu, żebyś zaprzątał sobie mną głowę. - Uśmiechnęła się, jednak bez problemu wyczułem w tym nutę irytacji. 
- Aktualnie większość jest na treningach, więc chyba jednak przez najbliższy czas będziesz na mnie skazana. - Puściłem jej oczko, na co wywróciła oczami. Pospiesznie przeparkowała samochód w inne miejsce i od razu zabrała się za wyprowadzenie swojego konia z przyczepy, czemu uważnie się przyglądałem. Ogier spokojnie wyszedł i zatrzymał się w miejscu, poświęcając chwilę na rozejrzenie się po okolicy. - Pomogę ci znaleźć jego boks.
Skierowaliśmy się w stronę stajni, a ja liczyłem jedynie na to, że uda nam się zdążyć przed wracającymi z treningów uczniami. W pewnym momencie Katja zaczęła mówić coś do ogiera w innym języku i z tego co udało mi się zrozumieć, był to rosyjski. 
- Jesteś Rosjanką? - Spytałem, otwierając wielkie drzwi wejściowe do stajni. W odpowiedzi usłyszałem jedynie ciche "mhm". - Jedyne co umiem po rosyjsku to Mienia zawut Jules, w sumie nawet nie wiem czy powiedziałem to dobrze 

















Katja? 
może nie jest najlepsze, ale po tej długiej przerwie jeszcze nie wróciłam do wprawy XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz