poniedziałek, 11 czerwca 2018

Od Cadlynn do Archiego

Emerson miała w sobie coś takiego, co zachęca człowieka do mówienia i po chwilowym zakłopotaniu albo zmieszaniu, nie ma się zahamowań przed rozmową z szatynką, a jej może trochę ciekawskie pytania nie drażnią człowieka, jak byłoby to w innym przypadku. Nawet ja, zazwyczaj niechętna do rozmowy z ludźmi i zazwyczaj deczko złośliwa, nie czułam najmniejszego oporu przed wdaniem się w życzliwą rozmowę z dziewczyną. Tym bardziej, że to właśnie ona pełniła rolę mówcy, pozostawiając mnie możliwość słuchania.
Akurat pytała mnie o powód przyjazdu i zmiany szkoły, kiedy dosiadł się do nas Archie, więc uśmiechnęłam się mu lekko na powitanie, nie przerywając rozmowy z Emerson. Zaraz jednak odezwał się telefon dziewczyny, co której, jak wywnioskowałam z głosu, zadzwoniła Felicity. Z ich konwersacji udało mi się wychwycić takie słowa jak 'mechanik', 'przyjechać' i 'Archie', dlatego też wiedziałam o prośbie swojej kuzynki jeszcze zanim Emerson podzieliła się informacjami z bratem.
- Pojedziesz po City, bo musi zostawić samochód w warsztacie - uśmiechnęła się do brata z taką słodyczą, że byłam niemal pewna, że sama zaraz będzie próbowała jakoś wykręcić się od przejażdżki z bratem. Zapewne przez swoje romantyczne plany.
Archie wzruszył lekko ramionami, zgadzając się bez większych problemów. Uśmiechnęłam się dyskretnie pod nosem, nie odrywając spojrzenia od ekranu komórki.
- Okej, ale ty jedziesz ze mną.
- Nie mogę, mam jutro zawody i nie odpuszczę dzisiejszego treningu - to, że moje przypuszczenia się potwierdziły połechtało mile moje ego, będąc jednocześnie rzeczą dosyć oczywistą. Na moment uniosłam wzrok i spojrzałam na Archiego, sprawdzając, czy zrozumie o co tak naprawdę chodzi jego młodszej siostrze i czy, według słów City i Emerson, jego mina zrzednie tak, jakby zjadł coś niesmacznego.
- Masz szczęście. Gdyby to nie była City, sama byś właśnie pakowała się do samochodu - westchnął jedynie, rzucając w Em liściem sałaty. Ta pisnęła cicho w odpowiedzi, piorunując brata spojrzeniem. No dalej chłopie, domyśl się, pomyślałam, czekając aż go olśni. Niemal w tej samej w chwili, w której dokończyłam swoją myśl, dotąd uniesione wysoko kąciki ust rudowłosego opadły lekko w dół.  - Czekaj, czekaj, ale twój dzisiejszy trening miał być przecież przełożony na jutro.
- Nie - odpowiedziała Emerson błyskawicznie, czym momentalnie się zdradziła. Ich wymiana zdań zaczęła przypominać bardzo emocjonujący mecz tenisa stołowego, a ja spoglądałam to na jednego, to na drugiego z nich, jakby wodząc oczami za piłeczką.
- Spotykasz się z nim dzisiaj, tak? - proste pytanie, a tak potrafi zbić z tropu.
- Archie, daj spokój. Jak tak bardzo nie chcesz jechać sam to... Cadlynn z tobą pojedzie - spojrzała na mnie błagalnie, a ja zamrugałam zaskoczona, że wciągnęli mnie do swojej wymiany zdań. Mój zawsze ostry jak brzytwa umysł i przygotowane odpowiedzi gdzieś zniknęły, a mózg zaliczył totalną usterkę, więc tylko wpatrywała się w szatynkę z głupią miną.
- Pojedziesz z Archiem po Felicity do miasta, prawda? - zmarszczyłam czoło, nie będąc do końca przekonaną co do tej przejażdżki, jednak maślane oczy Emerson - naprawdę, mogłaby zagrać Kota w Butach w przedstawieniu, gdzie postacie ze Shreka byłyby ludźmi.
Westchnęłam w duchu.
- Jasne, nie ma problemu - zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, który, jak zauważyłam po reakcji Archiego i Emerson wyszedł mi bardzo przekonująco. Dosłownie sekundę później dziewczyna poderwała się od stołu i pożegnawszy się z nami pospiesznie, żwawym krokiem ruszyła ku wyjściu ze stołówki. W międzyczasie ktoś do niej zadzwonił, więc większość drogi pokonała radośnie paplając do słuchawki. Kiedy zniknęła nam z oczu, zwróciłam się do rudowłosego. - Tak bardzo nie lubisz jej chłopaka?
Archie udał, że się wzdryga. Chociaż ta reakcja może nie była do końca udawana.
- Nienawidzę go - przyznał, nie bawiąc się w żadne uprzejmości i ozdobniki, jakich użyłaby większość zapytanych osób. Skinąwszy lekko głową, zachęciłam go by mówił dalej. - Znam takich typów jak on i wiem, że ją zrani, ale oczywiście ona nigdy się mnie nie słucha. Zresztą.. mniejsza z tym, Felicity na nas czeka. Idę po kluczyki od samochodu i spotkamy się gdzieś przy wyjściu.
Byłam trochę zawiedziona, że tak skrócił i spłycił swoją opinię, jednak kiedy uśmiechnął się do mnie na pożegnanie, odwzajemniłam to bez większych problemów.

- Więc, ty i moja kuzynka, hm? - zagadałam Archiego, kiedy wyjechaliśmy już z terenów akademii Morgan. Rudowłosy rzucił mi pełne zdziwienia spojrzenie, jakby nie do końca wierzył, że taki absurdalny pomysł mógłby przyjść mi do głowy. Jego usta zastygły w delikatnym rozchyleniu, a jego wzrok skierowany był to na drogę, to na mnie. Korzystając z jego chwilowego zawieszenia, wyciągnęłam nogi na znajdującej się przede mną masce rozdzielczej i uśmiechnęłam się, nie kryjąc samozadowolenia. - Spokojnie, tylko żartuję. Ale twoja mina była bezcenna.
Rudowłosy spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, który pozbawiony był poprzedniego zaskoczenia.
- Na moim miejscu też byś była. Wy, kobiety, bierzecie 'nie' jako 'tak', i 'tak' jako 'tak', więc tak czy inaczej to ja miałbym problem i potem przez cały semestr Emerson nuciłaby mi nad uchem jakieś głupie piosenki.
- Mówisz to takim tonem, jakby kobiety były zupełnie obcym gatunkiem - zauważyłam lekko żartobliwie. - Ale skoro mówimy o romantyczności i Emerson, to pewnie nie wiesz dużo o jej facecie, nie?
Archie wzniósł oczy ku górze, wzdychając głośno, jakbym sprawiła mu tymi słowami jakąś okropną krzywdę.
- Tak myślałam. Sama nie wiem zbyt wiele, ale żeby cokolwiek wyczytać miałam bardzo mało czasu. Więc... jest dosyć wysoki, na pewno wyższy od Emerson. Może twojego wzrostu. Ma jasne włosy i chyba uprawia sport. A twoja siostra zaczyna mieć problemy ze wzrokiem.
- Hm? Widziałaś ich razem? - zerknął na mnie szybko, skupiając się ponownie na drodze.
- Nie. Ale czułam rano jego wodę kolońską, ale tylko kiedy poruszyła włosami, więc musi być od niej wyższy. Ostatnio zaczęła też częściej biegać, ale to akurat wiem od Felicity. No i za każdym razem, kiedy otwierały się drzwi od stołówki, przyglądała się jasnowłosym chłopakom, mrużąc oczy. Czyli oprócz koloru włosów mamy też początkową krótkowzroczność.
- Jesteś tego pewna?
- Na jakieś dziewięćdziesiąt procent. Ale to zawsze coś, nieprawdaż? - uśmiechnęłam się z wyraźną satysfakcją. Nagle poderwałam się z siedzenia, ściągając nogi z maski rozdzielczej i wskazując na coś za szybą. - Widzę Felicity!

Archie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz