poniedziałek, 4 czerwca 2018

Od Cassiopei do Cadlynn i Siergieja

   Powrót do pokoju był dla mnie znakomicie łatwy - po tak wielu imprezach czy to w Ameryce, czy Kanadzie, powiedzmy, że nabrałam nie tylko praktycznego doświadczenia z wytrzymałością, ale prawdziwej wiedzy. Wiedziałam co, jak i kiedy pić czy z czym zapalić, jeżeli już jest coś z tej kategorii dostępne, a odmówić byłoby nietaktownie. Dzięki czemu zdobyłam wiele znajomości, z których mało kto byłby tak naprawdę dumny, ale ich użyteczność była niejednokrotnie potwierdzona... Z tym, że tamte imprezy przyćmiewały to spotkanie integracyjne całkowicie. Mimo to wiedziałam już co nieco o moich kuzynach, co było w zasadzie moim głównym celem podczas wymyślania tego wydarzenia. Po wielu pauzach Siergieja, który podczas picia wydawał się coś sobie przypominać, doszłam do wniosku, iż istniało coś w Rosji, przez co czuł się prawdopodobnie winny. Tak wyglądały przez kilka sekund jego oczy - pełne żalu oraz smutku. Cadlynn za to okazała się kompletnym żółtodziobem w kwestii picia, więc spodziewałam się na następny dzień kaca w połączeniu z jej poirytowanymi spojrzeniami... Czy było to wszystko tego warte? Chciałaś dobrze - szepnął mój własny głos pełen optymizmu z tyłu głowy. Przecież nie chodziło ci o to, żeby ich ze sobą skłócić, tylko poznać. Ty też chciałaś być częścią tej rodziny.
   Zamknęłam za sobą drzwi, wdrapałam się na łóżko i tak zasnęłam, jak na nie padłam.
   Świt był szybszy, niż normalnie, ale to było raczej do przewidzenia. Było mi niewygodnie w ubraniach, a przede wszystkim staniku z wyższej półki. Wstałam, leniwie ściągając z siebie ciuchy i rzucając je dookoła siebie. Wzięłam telefon. Praktycznie naga ruszyłam na podbój łazienki, dziękując sobie w duszy, że poprzedniego wieczora wpadłam na genialny pomysł rozpakowania wszystkiego. To naprawdę było strategiczne, biorąc pod uwagę to, że teraz odrobinę mi szumiało w głowie, przez co się chwiałam. Ledwo rozczytałam na wyświetlaczu godzinę, więc po szybkich kalkulacjach obliczyłam, iż miałam jeszcze godzinę na wszystko, co było do zrobienia ze sobą wraz ze całym otoczeniem. Ale czy to by wystarczyło?
   Otóż wystarczyło. Na śniadaniu w stołówce wyglądałam tak, jakbym właściwie spała całą noc, ewentualnie pół jej spędziła przed Netflixem z ulubionym serialem, bo makijaż nie był tak samo perfekcyjny.
- Cassie? - rosyjski akcent Siergieja rozpoznałabym nawet po północy w przypadkowym miejscu, choćby miało to być kasyno w Vegas. - Nie wiem, czy...
- Tak, dosiądę się do ciebie. - odmruknęłam w jego stronę z porozumiewawczym uśmieszkiem, a on prychnął w odpowiedzi.
- Nie o to mi chodziło... - westchnął, jakby pozbywał się kamienia z klatki piersiowej, musząc zaakceptować ponownie moją bliskość i to tym razem na trzeźwo. Co stanowiło wyłącznie zdecydowanie większy problem, niż przedtem. - Nie wiem, czy tamten strażnik nie będzie czegoś podejrzewać. Jakby na to nie spojrzeć, oglądaliśmy filmy i głośno rozmawialiśmy, a dobrze wiesz, że pod wpływem nie jest się zbyt cicho.
- Spokojnie, wszystko będzie do...
   Właśnie w tym momencie pojawiła się nasza kuzynka. Wyglądała dobrze, ale wszystkie oznaki skacowania okazywała aż nazbyt doskonale. Ślepy musiał by być nauczyciel, żeby się po niej nie poznać. Dosiadła się do nas z tym swoim całym postanowieniem noworocznym, jakby za chwilę miała dodać coś w stylu: "...dołączę do zakonu abstynentów!". Już chciałam jej odpyskować, iż wszyscy tak mówią, ale w ostatniej chwili zdążyłam się powstrzymać. Bez słowa wyjęłam czarny bidon i postawiłam na jej tacce z jedzeniem.
- Pij. Nie pytaj, co to jest. - poradziłam, a ona w ramach riposty zlustrowała mnie wzrokiem chłodniejszym od zimy na Alasce... Ale wypić, wypiła.
   Przez moment wyglądała tak, jakby odganiała mroczki, wkrótce rozświetlając swoją twarz pół uśmiechem czegoś na wzór zadowolenia.
- Tajny przepis? Głowa przestała mnie prawie od razu boleć.
   Podałam jej dodatkową amunicje w postaci tabletek. Byłam przygotowana na wszystko, w niczym ta szkoła mnie zdziwi, ani mnie nie zaskoczy.
- Tak tajny, że typ byłby w stanie mnie gonić przez całą długość Drogi 66 helikopterem, gdyby się dowiedział.
   Niekiedy żałowałam niektórych znajomości. To była właśnie jedna z nich, ale oni nie musieli znać dokładnie moich wszystkich przygód... Albo raczej debilizmu. Nigdy nie wplątujcie się w znajomości z przystojnymi synami właścicieli banków szwajcarskich, choćby to miało oznaczać dla was lepsze pożyczki czy bezpieczniejszy sejf... A przy szczęśliwszych wiatrach seks na jego pieprzonym jachcie podczas rejsu wokół Malediwów. Jedyne, co mogłabym im wówczas powiedzieć na swoje usprawiedliwienie to to, że był "tym pierwszym". Złota reguła mówi, iż wszystko, co pierwsze, jest naznaczone mnóstwem niepowodzeń oraz błędów.
- O szczegóły też mamy nie pytać? - chciał upewnić się Siergiej.
   Właśnie podziękowałam czemuś wyższemu od naszego gatunku za to, jak cudownie wysokie IQ dało mojemu rosyjskiemu kuzynowi, przez co potrafił już na wstępie naszej znajomości rozumieć mnie bez słów.
- Dokładnie. - skinęłam głową, w końcu zabierając się za jedzenie.
   Zapowiadało się na naprawdę długi, pierwszy dzień...

Siergiej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz