wtorek, 10 lipca 2018

Od Cadlynn do Cassiopei i Siergieja

Sapnęłam z wyraźnym zaskoczeniem, kiedy moje ciało, zamiast wrócić do naturalnej, wyprostowanej pozycji, uderzyło w coś miękkiego, co zdecydowanie nie było ani ścianą, ani podłogą. Z postury tej rzeczy albo raczej osoby, wywnioskowałam, że nie mogła być nią Cassie, a dodatkową wskazówką co do tożsamości mojego wybawcy były wręcz chorobliwie blade, kościste ręce zakończone dłoniami ukrytymi pod materiałem rękawiczek.
Odchrząknęłam głośno, niemalże zionącym paniką ruchem odskakując od Siergieja, by chwilę później, zadzierać głowę ku górze, by łatwiej było mi zmrozić wzrokiem chłopaka. Co też zrobiłam, kiedy tylko moje stopy stanęły pewnie na ziemi.
- Nic ci nie jest? - zapytał, całkiem życzliwie, jak na odpowiedź na moje chłodne spojrzenie. Okej, może jednak Siergiej nie jest największym złem z jakim przyjdzie mi mieć tu styczność, ale przez kilka dni mam w planach poznęcać się nad nim i swoją kuzynką. W odwecie za to, że to głównie przez nią matka wysłała mnie do Europy. Samą by mnie nie puściła, bałaby się o innych uczniów. A tak to ma Cassiopeię i Siergieja, których towarzystwo łagodzi brak moich zdolności socjalnych.
Mojej uwadze nie umknęło spojrzenie blondynki, która uniosła swoje idealnie wyregulowane brwi ku górze, marszcząc tym samym czoło. Wyraźnie sugerowała, że powinnam podziękować Rosjaninowi za pomoc jaką mi okazał, zamiast tylko wpatrywać się w niego spode łba.
- Ughm, nie. Dzięki - burknęłam, niezbyt ciepło, ale to wystarczyło, by Cassie pokazała mi dwa uniesione kciuki zza pleców Siergieja, a na jej twarzy pojawił się ładny, nieznaczny uśmiech. W tamtej chwili przyznałam rację swojej matce. Dziewczyna rzeczywiście była śliczna. Z Weatherly i jej rodziną widywałam się bardzo, naprawdę bardzo rzadko. Reszta mojej familii robiła to zdecydowanie częściej, lubili wszelkie wspólne wyjazdy na partyjkę tenisa albo golfa, spotkania w naszej lub ich rezydencji albo odwiedziny u dziadków, gdzie wymieniali się nowinkami z rynku i rozmawiali, jakby chcąc udawać, że jesteśmy przeciętną rodziną. Mnie odgrywanie takich szopek zmęczyło bardzo szybko, więc na czas odwiedzin zmywałam się do znajomych - czytaj, Wyatta i jego kumpli. Niemniej jednak po tego typu schadzkach zasypywana byłam nowinkami ze świata nadętych bogaczy - a każda kolejna rzecz jaką słyszałam o Złotym Dziecku, wywoływała u mnie mdłości. 'Kochanie, wiedziałaś, że Cassie wzięła udział w pokazie - tu wymieniała jakieś nazwisko - kilka dni temu? Wyglądała niesamowicie. Marnujesz się w tym domu. Jestem pewna, że gdybyś wykazała choć trochę inicjatywy, ktoś z pewnością zaproponowałby ci współpracę. Ale nie, ty wolisz prychać na każdego, kto choć zasugeruje ci wystąpienie w pokazie'. Tak brzmiała jedna z wielu tyrad, jakie zgotowała mi matka po powrocie od Weatherly'ch. Nuuuda.
W takich chwilach zwykłam odpowiadać jej, że nie jestem klaczą na sprzedaż i nie mam zamiaru brać udziału w durnych przedstawieniach, bo znam swoją wartość i nie potrzebuję tłumu ludzi, by się co do niej upewnić.
Teraz uważam, że sformułowanie to mogłoby być dość krzywdzące w stosunku do mojej kuzynki.
Podczas spaceru w stronę stajni udało mi się lepiej przyjrzeć Siergiejowi, któremu dotychczas nie poświęcałam większej uwagi. Nie byliśmy ze sobą spokrewnieni, a czas wspólnie mieliśmy spędzać jedynie podczas posiłków, więc tym bardziej nie czułam potrzeby dowiedzenia się o nim czegoś więcej.
Przejechałam spojrzeniem po jego osobie, zaczynając od jasnej czupryny, przez widoczne kości policzkowe i mocno zarysowaną szczękę, szczupły tułów, kończąc na chudych jak patyki nogach. Tyle jeśli chodzi o jego wygląd. Natomiast określenie jego usposobienia było dla mnie rzeczą naprawdę trudną. Na razie jedynym, co mogłam powiedzieć bez cienia wątpliwości to to, że jemu ta cała sytuacja podoba się nie bardziej niż mnie. I z pewnością nie był głupi. Na szczęście. Inaczej już dawno przestałabym spędzać czas w jego towarzystwie. Irytowanie mnie to jedna sprawa, ale jeśli ktoś wykazuje brak ważnego organu, jakim jest mózg, wręcz panicznie trzymam się z daleka.
Fakt, że milczymy wydał mi się bardzo wygodny, jednak jeśli mamy spędzić tutaj co najmniej rok razem, musimy się czegokolwiek o sobie dowiedzieć. I, chcemy tego, czy nie, poznać się nawzajem.
- Chyba jestem wam winna przeprosiny za dzisiaj rano. No, wczoraj też. Po prostu nie przywykłam do spędzania czasu z innymi ludźmi. Nie trzymali mnie w piwnicy, ale zwykle unikam wyjść z domu. Także, sorki - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu, w międzyczasie wciskając dłonie do kieszeni dżinsów. Zanim choć jedno z nich zdążyło jakkolwiek zareagować na moje słowa, odwróciłam się z powrotem w stronę stajni, rzucając za ramię. - Nie przyzwyczajajcie się, to pierwszy i ostatni raz.

Cassie? C;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz