piątek, 13 lipca 2018

Od Daisy cd Zaina

Oparłam się plecami o drzwi, które przed chwilą za sobą zamknęłam. Zamknęłam oczy, uśmiechając się do samej siebie. Pocałował mnie i znowu poczułam motyle w brzuchu. Tak dawno ich nie czułam, że prawie zapomniałam jakie to wspaniałe uczucie. Zaczęłam przestępować z nogi na nogę. Miałam ochotę coś zrobić, coś szalonego, coś żeby móc wyładować całą energię, którą zgromadziłam w sobie w czasie tego dnia, a przede wszystkim wieczoru, końcówki wieczoru… Zacisnęłam dłonie w pięści i wzięłam kilka głębokich wdechów. Odwróciłam się i wręcz wybiegłam na korytarz. Spojrzałam od razu w stronę pokoju Zaina, mając nadzieję, że jeszcze nie zniknął w jego wnętrzu i mój plan nie spełznie na niczym. Stał tam, z głową opartą na drzwi, patrzący pewnie na podłogę u swoich stóp. Przekręcił głowę, jego wzrok padł na mnie. Wyprostował się, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Staliśmy tak przez chwilę, jednak już wiedzieliśmy, czuliśmy to. Była między nami cieniutka nić porozumienia, która zmuszała nas, aby nie spuszczać oczu z drugiej osoby. Wtedy coś zaiskrzyło, zamknęła się jakaś furteczka, a inna się otworzyła, niemal na raz zrobiliśmy pierwszy krok, choć tak naprawdę, to on go pierwszy zrobił. Wpadłam w jego silne ramiona zanim zdążyłam pomyśleć, czy dobrze robię. Nasze usta połączyły się w głodnym pocałunku, pełnym pasji, namiętności, pełnym pewnej niewytłumaczalnej tęsknoty, którą także z nas rozumiało oddzielnie, ale żadne nie chciało się podzielić nią, czy wiedzą o jej źródle. Po prostu czuliśmy, że to sprawia, że czuliśmy się lepiej. Dopiero kiedy postawił mnie na ziemi, odsuwając się, ponownie zaczęłam myśleć. Wcześniej nawet nie zauważyłam, że znajdowałam się nad ziemią, w jego silnym uścisku. Jednak ta chwila ochłonięcia nie trwała długo, on złapał za klucze w zamku, ja za jego dłoń, za którą pociągnęłam Zaina w stronę mojego pokoju.
- A Harry? - zapytał, kiedy już zatrzasnęłam za nami drzwi i przekręciłam w zamku klucz. Odwróciłam się do niego twarzą, ale on od razu przyparł mnie do drzwi, jego ciężki oddech, rozgrzewał mnie od środka.
- Pytał się mnie o prezent dla Izzy, który okazał się być bielizną, raczej go nie ma u siebie - odparłam, nie czekając na jego odpowiedź, ponownie złączyłam nasze usta. Ten pocałunek nie był już tak piekielnie szybki i gorący, jak ten na korytarzu, jednak nadal z wyraźną nutą żądz, które nami targały w tamtym momencie. Uniósł mnie, a ja go oplotłam nogami w talii, cóż, byłam widocznie niższa od niego, można się było tego spodziewać. Moje dłonie wędrowały po jego ciele, aby tylko poczuć jego ciepło, jego aksamitną skórę. Przygryzł skórę mojej szyi, a z moim ust uciekł cichy jęk. Co ten chłopak miał w sobie? Nie wiem, ale doprowadzało mnie to do szaleństwa. Podniósł mnie i przeniósł przez całą długość mojego pokoju, aby dotrzeć do łóżka, na którym położył mnie na nim, sam za to na chwilę się wyprostował patrząc na mnie.
- Jesteś piękna - na dźwięk tych słów, moje policzki zapłonęły głęboką czerwienią. - Nie powinnaś się tego wstydzić... pewnie pod tymi ubraniami... - nie dałam mu dokończyć, tylko pociągnęłam go na siebie.
- Zain - szepnęłam mu do ucha, kiedy on ponownie znalazł skórę mojej szyi.
- Mmm? - zamruczał z ustami zbyt zajętymi mną, żeby móc cokolwiek wymówić.
- Delikatnie, chcę czuć wszystko - odparłam, czując zarazem jego uśmiech przy mojej skórze. Powoli się podniósł, przekręcając się na bok. Nasze spojrzenia się spotkały po raz kolejny, ale nie na długo, ponieważ kiedy mój wzrok nadal skupiony był na jego oczach, to jego ogarniał całe moje ciało. Jego dłoń odgarnęła z mojego czoła włosy, aby po chwili spłynąć na mój biust, który delikatnie ścisnął, co spowodowało uśmiech na jego ustach.
- Dzieciak - pokręciłam głową, przewracając go na plecy i siadając na nim okrakiem. Chciałam powoli, wyszło jak zwykle szybko. Kiedy tylko usiadłam na jego biodrach, jęknął, a nasze ubrania znikały z nas w maksymalnym tempie. Jego dłonie, nieco szorstkie w dotyku, cały czas łapały moje ciało, krążyły po nim, tak głodne bliskości i dotyku. Nie myśleliśmy nawet o jakiejś długiej grze wstępnej, o droczeniu się ze sobą nawzajem. Tak bardzo już chciałam być tak blisko jego jak to tylko możliwe. Teraz cały jego ciężar znajdował się na mnie, całował moją szyję, a ja niemalże samymi opuszkami, rysowałam kształty na jego plecach, co widocznie go strasznie podniecało, ponieważ pod moim dotykiem stał się małą jęczącą kuleczką, która mimo wszystko szybko powróciła do zmysłów. Mój kochany irlandzki chłopaczek w końcu musiał znaleźć swoje dominujące miejsce. Czułam, jak napina mięśnie, jak był gotowy. Jednak kiedy przygryzłam płatek jego ucha, głośno zajęczał:
- Imany! - kiedy moje biodra parły na jego, powtórzył to samo. To samo. Wtedy mnie to uderzyło. Imany. Co to za imię? Dylan on... Dylan? Rozejrzałam się. Byłam w akademii, a na mnie znajdował się chłopak o skórze o dobre kilka odcienie ciemniejszej niż Dylana. Zain.
- Zain? Zain! - zmusiłam go, żeby podniósł głowę, ujęłam jego policzki w moje małe dłonie. Najpierw spojrzał na mnie zdziwiony. Później widziałam jak jego wzrok zmienia się na pełen przerażenia, żalu, na wzrok zranionego młodego mężczyzny. Jego usta zaczęły delikatnie drżeć. - Ciiii... Spokojnie Zain, spokojnie - zaczęłam gładzić jego policzki. - Nic się nie stało.
- Ale to moja wina - głośno przełknął jakby zły.
- Nie... to nie prawda. To żadna wina, że kochasz kogoś innego, bo ja też kocham kogoś innego - mimo wszystko delikatnie się uniosłam i złożyłam pocałunek na jego ustach. - Tak będzie lepiej.
- Lepiej? To dlaczego mam wrażenie, że zaraz zwariuję? - zaśmiał się gorzko. Pociągnęłam go na siebie, zatopił twarz w zgłębieniu mojej szyi. Zaczęłam gładzić jego włosy, cicho nucąc.
- To przez ranę na sercu, wiem co czujesz. Wiesz, przez chwilę myślałam, że to nie ty, tylko Dylan... A teraz moje serce rozpada się na miliony kawałków, bo wiem, że on jest gdzieś daleko, może z inną...
- Ale ty nie chcesz mu tego zrobić - dokończył za mnie. - Może pójdę...
- Nie! Nie idź - złapałam go za ramię, kiedy usiadł obok mnie. - Nic między nami nie ma, nie w sensie imtymnym. A rozmowa obojgu z nas się przyda.
- Rozmowa? Tylko taki argument masz? - uniósł brew. Pokręciłam głową.
- Nie - przytuliłam się nadal naga do jego pleców. - Przede wszystkim to jesteś ciepły - szepnęłam, zyskując za to jego śmiech.
- Mówisz? - pokiwałam głową.
- Zostań, mogę się nawet ubrać, jeśli będzie ci wtedy prościej - wzruszyłam ramieniem.
- To nie chcesz się ubierać?
- Nie, za bardzo tęskniłam za uczuciem tego rodzaju bliskości, żeby się teraz ubierać - zaśmiałam się, wtulając twarz w jego plecy.

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz