poniedziałek, 19 marca 2018

Od Zaina cd. Felicity

Nie znosiłem, gdy się spóźniał, a tym bardziej w momencie kiedy ja tego nie robiłem. Ostatnio coraz rzadziej zależy mi na czasie, o czym świadczy moja nieporównywalna do niczego innego punktualność, która nigdy nie była moją mocną stroną. Wychodziłem z prostego założenia - jeśli będzie mi zależeć, pojawię się na czas. Ale jego spóźnienie jest nie do przyjęcia. A świat niestety nie wie, że jeszcze bardziej nie do przyjęcia jest fakt, że to ja muszę czekać, a nie na odwrót.
Nie mam pojęcia ile można się szykować, o ile jeśli się szykuje. Harry to nie ja. Ja po prostu mam prawo do przesiadywania w łazience długo. Perfekcyjność sama się nie okaże światu.
W końcu chłopak wyszedł z budynku i podszedł do mnie. Przyspieszony oddech tylko go zdradzał. Uniosłem brew, tym samym sugerując mu, że ma się natychmiast wytłumaczyć.
- Przepraszam za spóźnienie. Zap... - uciął, ukradkiem spoglądając w moją stronę. Nie powiem, że byłem zadowolony, bo nie miałem z czego. To oczywiste, że zapomniał. A ja mogę obecnie nawet przewidzieć, że zacznie mnie kręcić - ...amiętałem, że mam być dokładnie w tym miejscu.
- Kiedyś cię zastrzelę i zostawię w jakimś rowie - odepchnąłem się od samochodu i minąłem, uderzając ramieniem w jego lewy bok. Skrzywił się i spiorunował mnie spojrzeniem, choć osobiście uważam, że to ja miałem prawo tak na niego patrzeć. To było jak wyzwanie swoich racji, a prawda akurat stała obecnie po mojej stronie.
- Błagam cię, tylko powiedz mi, że to nie jest ten jeden z dni, w którym zachowujesz się gorzej od kobiety z okresem - jęknął, chowając twarz w ramionach, opartych na dachu samochodu. Bardzo śmieszne stwierdzenie, naprawdę uśmiałem się przy tym do rozpuku. Jedyne z czego mogłem się śmiać, to z typowych nieśmiesznych żartów Harry'ego, za które dostawał od Lousia.
- Uważaj, bo cię nagram i pokażę Isabelle. Sprawdzimy po czyjej stronie się opowie? Ja jestem chętny na zrealizowanie tego drobnego eksperymentu - oparłem dłoń na klamce - Daj kluczyki - nie czekając na jego odpowiedź, wydałem wyraźne polecenie.
- Wal się, to mój samochód - prychnął, unosząc głowę do góry.
- Zapomniałeś! - oburzyłem się, wyciągając dłoń po upragnione kluczki od jego samochodu.
- Nieprawda! Mówiłem, że zapamiętałem, a nie zapomniałem - czekał na moją odpowiedź, ale ja nadal stałem z wyciągniętą ręką w jego stronę, nie chcąc odpuścić. Przewrócił oczami i wyciągnął przedmiot z kieszeni, wręczając mi go w dłoń. Uśmiechnąłem się i otworzyłem auto, siadając za kierownicą - I spokojnie - wydłużył wyraźnie słowo, intonacją nadając mu jeszcze głębszego wyrazu. Usiadł na miejscu pasażera, zapinając pasy - To nie randka żebym był idealnie punktualny.
- Mam to odebrać jako niebezpośrednia propozycja? - zamruczałem.
- Nie - prychnął - Jako chęć odciągnięcia od ciebie złej energii z powodu, że musiałeś czekać.
- Przepraszaj mnie na kolanach.
- Nie muszę. To w końcu ja cię wyciągnąłem z pokoju. Odkąd usadziłeś swój królewski tyłek w Morgan na dłużej niż dwa tygodnie, nie chcesz się ruszać w żadne innie miejsca. Brak ruchu powoduje odrętwienie, a nawet prowadzi do depresji - jego poważny ton w pewnym momencie zaczął mnie śmieszyć, ale mówił z takim oddaniem, że moja postawa raczej wyglądała na zdziwioną niż rozbawioną.
- Skądy ty wyjąłeś te informacje? - uniosłem brew z nieprzekonanym wyrazem twarzy, patrząc na chłopaka jak na nawiedzonego.
- Issy tak mówi - odpowiedział na moje pytanie zbyt naturalnie żebym mógł tylko pokiwać głową i dać mu spokój - Głównie po to żeby wyciągnąć mnie z łóżka na spacer, jak to mówi, chociażby spacer. A u niej słowo spacer ma wiele znaczeń - zmarszczył nos, kręcąc delikatnie głową.
- Ona chce zostać psychologiem? - próbowałem powstrzymać śmiech.
- Nie mam pojęcia, ale jeśli to zrobi, manipulacja zapewniona - odwrócił się w moją stronę i zauważył, że staram się przed nim zataić chęć wybuchnięcia śmiechem - Ej! To nie jest śmieszne - trącił mnie w ramię. To moja trzecia niedziela, podczas której nie leżę bezczynnie i nie próbuję nawet wegetować.
- Faktycznie. Masz tak bardzo życie...
- Wiesz co? Nie rozmawiajmy ze sobą, dopóki te twoje humorki ci nie przejdą, dobrze? - odwrócił głowę i spojrzał przez swoją boczną szybę.
- Jak dla mnie, to nie wytrzymasz i za chwilę znajdziesz temat do rozmowy.
- Pewnie tak będzie - zgodził się ze mną.
~*~
- Patrz - wyciągnąłem z kieszeni kurtki pogniecioną kartkę. Rozłożyłem zgięty papier, prostując jego zgięcia jakby nabrał nagle niesamowitego znaczenia przez tę chwilę. Położyłem go przed nim i oparłem się z uśmiechem plecami, splatając palce swoich dłoni na stoliku. Spojrzał na mnie z iskierką nadziei w oczach, albo tylko mi się tak zdawało, uniósł brew i wziął do ręki kartkę. Nie dbałem o wygląd estetyczny materiału, na którym widniał tekst piosenki, niekiedy skreślony o napisany jeszcze raz, poprawiany z tysiąc razy, a może nawet i więcej - Jen będzie zadowolona - westchnąłem z ulgą, zarazem uciechą, gdyż od jakiegoś czasu, a raczej od momentu, gdy nie do końca trzeźwy, obiecałem jej w miarę regularnie podsyłać teksty, nie truła mi głowy o to. Jednak dzięki temu byłem w stanie zająć się od niecałego miesiąca czymś innym. A oprócz tego postawiłem sobie nowe cele, które zamierzam spełnić. Nie będę nawet wspominał jak bardzo przez ostatni czas brakowało mi konkretnych, postawionych samemu sobie punktów do zrealizowania.
Lustrowałem spojrzeniem chłopaka siedzącego przede mną, który śledził tekst i dokładnie się w niego wczytywał. Niecierpliwiłem się, czekając na jego zdanie, choć znając życie i tak postąpię według własnego uznania. Nawet jeśli ta piosenka miała być ogromnym niewypałem. Pieprzę ich wszystkich i ich zdania.
- To nie ta piosenka - uniósł spojrzenie znad tekstu i z delikatnie wyrysowanym uśmiechem, popatrzył w ciszy na mnie. Wzruszyłem ramionami, nie ukrywając, że mina mi trochę zbledła, ale byłem mu wdzięczny przynajmniej za szczerość. Mimo wszystkiego, wiedziałem do czego zmierza, a ja nie zamierzałem się nad tym rozwodzić - Tamta była lepsza - złożył kartkę na pół i dodatkowo wyprostował. Spuściłem spojrzenie, rysując palcem po blacie.
- Nie wydam jej - pokręciłem głową i puściłem w jego stronę przekonywujące spojrzenie.
- Dlaczego? - odruchowo wzruszył ramionami. Niepotrzebnie mu ją pokazywałem u siebie w pokoju - Podobała mi się. Wystarczy ładny akompaniament i masz świetny singiel.
- Była zbyt bezpośrednia - mruknąłem, krzywiąc się. Nie oddam tej piosenki światu. Jeśli ma istnieć to tylko i wyłącznie dla mnie... a właściwie może istnieć tylko dla jednej osoby - Pisana wyłącznie dla mojego spokoju na duszy i sercu. Pomogła, więc idzie w zapomnienie. Przy najbliższej okazji ją spalę żeby przypadkiem ciebie nie podkusiło znalezienie jej i wydanie bez mojej zgody, pozwolenia i świadomości - przewrócił oczami i pochylił się nad stolikiem, patrząc przez szklaną szybę. Chwilę potrwaliśmy w ciszy.
- Więc co teraz chcesz zrobić? - zapytał, przerywając milczenie i chyba wyrywając się ze swojego zamyślenia. Przechyliłem głowę i pokręciłem ją z niezdecydowaną miną, aby podkreślić mój brak pomysłu. Wspominałem o tym, że mam nowe cele? Tak... ich realizacja wydaje się prosta, wręcz banalna, a jednak trudno mi się za wszystko zabrać.
- Najpierw szkoła... chcę ją ukończyć. Jak najlepiej. Wysoko poprzeczkę sobie postawiłem, dlatego zamierzam zdobyć najwyższy możliwy poziom tutaj - rozsiadłem się, tym razem wygodnie, na fotelu, kładąc rękę na jego oparciu.
- Koniec ze spóźnieniami na treningi i lekcje? - Harry zaczął się cicho podśmiewać, a ja zaraz za nim, spuszczając głowę w dół.
- Naprawdę w to wierzysz? - zaczesałem włosy do tyłu, widząc jak kręci głową - Więc właśnie... zmieniać się nie zamierzam. Nie po to by musieć wcześniej wstawać. Cenię sen bardziej niż jedzenie - złączyłem dłonie i spojrzałem w sufit- I wybacz mi to bluźnierstwo Niall. Dobrze, że mnie nie słyszysz w tym momencie - roześmialiśmy się.
- No dobra, to plany na niedaleką przyszłość rozumiem, że masz. A potem? - nie wiem dlaczego zawsze rozmawiając z nim, odbiegam tak daleko od tego co jest obecnie. Nie mam pojęcia co będę chciał na kolację, a co dopiero za kilka lat, tym bardziej z moją umiejętnością zmieniania zdania.
- W przyszłości zamieszkam gdzieś, gdzie na co dzień nie będę spotykał tego wszystkiego. Przez jakąś część swojego życia będę kimś kto żąda zauważenia, ale potem chcę być w dłuższych chwilach zwykłym facetem - pokiwałem głową, widząc jak przyjaciel powtarza za mną ruch.
- Wyprowadzisz się z Anglii? - zapytał niby zaciekawiony, na co ja w odpowiedzi na początek jedynie wzruszyłem ramionami. Widząc jednak jego brak określonej reakcji na odpuszczenie, zacząłem układać dalszy ciąg odpowiedzi - Nie będzie ci tęskno do tego?
- Jasne, że będzie. Jednak nie zamierzam niczego robić na siłę. Jeśli będę musiał czekać, to poczekam, nawet jak tego nie znoszę robić. Ale najpierw miną mnie takie rzeczy, jak ślub Lewisa, na który czekam od cholery długo, ale z czystej grzeczności nie jestem upierdliwy.
- Gdybym był w stanie ci wierzyć, to pewnie bym to zrobił... - prychnąłem pod nosem, wyciągając telefon obrażony - No ej! Ale taka prawda. Od tygodnia nie potrafisz dać spokoju z jedną rzeczą, a co dopiero...
- Cicho - przerwałem mu - Koniec tematu. Właśnie sobie przypomniałem, że miałem być na ciebie obrażony za tamto spóźnienie, więc łaskawie pozwól mi być takim - mruknąłem, wgłębiając się w telefon - I gdzie moje jedzenie? - poczułem jak Styles uderza mnie w nogę. Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego złowrogo, podczas gdy ten dyskretnym znakiem wskazał na idącą w naszym kierunku, młodą dziewczynę. Przewróciłem oczami, wracając do o wiele ciekawszego telefonu.
Kelnerka podeszła do naszego stolika i zapytała o zamówienie. Przez moment dało się wyczuć zapach wanilii połączonej jeszcze z czymś, zanim wyparła go woń dań robionych w kuchni, typowego dla baru. Nie mam pojęcia z czym, ale zapach był bardzo specyficzny i łatwy do zapamiętania.
- Zdecydowałeś się już na coś kochanie? - zaświergotałem wysokim głosem, zaraz po tym jak dziewczyna zdążyła zadać standardowe pytanie. Nie podniosłem spojrzenia znad ekranu, ale czułem na sobie przez moment spojrzenie dwójki osób.
- Zain - usłyszałem ciche warknięcie Harry'ego.
- Czekamy tu od piętnastu minut - wtrąciłem, nie mogąc się powstrzymać od złośliwego komentarza. Jasne, że zdawałem sobie sprawę z tego.
- Przepraszam za niego, ostatnio zrobił się zbyt drażliwy - chłopak zwrócił się do stojącej obok dziewczyny i miał czelność znów kopnąć mnie w nogę, tym razem jeszcze mocniej. Uniosłem spojrzenie na niego ze zmrużonymi oczami i pretensjonalnym wyrazem twarzy.
- A tak na marginesie, cześć Felicity - posyłał empatyczny uśmiech znad stolika. Spoglądnąłem na stojącą przed nami dziewczynę, szybko przemierzając po niej wzrokiem. Powinienem ją znać, czy to po prostu kwestia przypadku, że nie potrafiłem jej skojarzyć znikąd?
Jaśniejsze, blond końcówki włosów odznaczały się na czerwonym, tymczasowym ubraniu, spływając po ramionach, a w sumie to po obojczykach dziewczyny o dosyć już wyćwiczonym wyrazie twarzy, Tak jakby jej praca z czasem zrobiła się nużąca, a podejście do jednego stolika tylko namiastką wszystkich obowiązków.
- Hej - odpowiedziała cicho, całkiem zmienionym tonem niż przed chwilą. Możliwe, że nie chciała wcale wdawać się w rozmowę. To było słyszalne i widoczne. Podczas gdy Styles składał zamówienie, ja zgasiłem telefon i cały czas przyglądałem się dziewczynie kątem oka, próbując ją odszukać w pamięci. Wertowałem każdą poznaną osobę w szkole, ale ona była widocznie tak anonimowa, że nie byłem w stanie znaleźć jej w szufladce person. Dlatego nie lubię, gdy ktoś jest zbyt skryty, bo nawet nie pamiętasz, że istnieje, spotykasz go na ulicy i nie wiesz, że musisz mu powiedzieć cześć. Oczywiście nic nie mam do skrytych osób, może po prostu nigdy do nieśmiałych nie należałem i nie wiem jak to jest.
Dziewczyna... znaczy Felicity z tego co zdążyłem się dowiedzieć, odwróciła wzrok w moją stronę i przez chwilę nasze spojrzenia się ze sobą spotkały. Od razu je odwróciła, a ja odniosłem wrażenie, że chyba uraziłem ją nieco moją uwagą. Zaśmiałem się w duchu, okazując to tylko delikatnym uniesieniem kącików ust.
- Coś jeszcze? - zapytała, uśmiechając się do Harry'ego.
- Zain? - spojrzałem na chłopaka, po czym wlepiłem spojrzenie w blat.
- Tak - pokiwałem głową - Fajnie, gdybym dostał jedzenie nieco szybciej tak jak czekałem na możliwość złożenia zamówienia, bo nie mam zbytnio czasu, za to parę spraw do załatwienia owszem...
- To wszystko, dziękujemy - przerwał mi Styles i odczekał chwilę aż dziewczyna odejdzie. Zresztą zrobiła to bardzo szybko, co rzecz jasna nie było dziwne.
- Jakbym był dziewczyną to nazwałbym cię palantem, ale z racji tego, że jestem twoim przyjacielem nazwę cię arogancki chu... - odchrząknąłem głośno, tym samym kończąc jego wartościową uwagę. Zacisnął usta i wbił we mnie spojrzenie.
- No co?
- Ale przecież nic się nie stało, no weź przestań - podkreślał te swoje sarkastyczne sekwencje. Nie myślałem, że nadal taki potrafi być, że w ogóle potrafi taki być - Co ona ci zrobiła? Oprócz tego, że posiedziałeś dłużej na tyłku niż pięć minut.
- No dobra, dobra... przepraszam - odpowiedziałem niedbale, nie chcąc nawet żeby wyszło to jakby mi zależało.
- To było nieszczere - westchnąłem - Zresztą to nie mnie powinieneś przepraszać, tylko Felicity - wskazał w kierunku, gdzie odeszła dziewczyna - Myślisz, że mało ma tu takich narzekających klientów, którzy jak poczekają chwilę, to od razu ogromna krzywda im się robi?
- Znasz ją? - nie odpowiedziałem na jego pytanie, za to swoim dając mu powód do uspokojenia. Jeszcze mi wybuchnie, co oczywiście było niemożliwe, bo Styles rzadko kiedy wybuchał mocniej. Chyba, że był zazdrosny, wtedy potrafił okazać swoją gorszą naturę, jak to sam określał. Choć dla mnie i tak była ona za spokojna.
Oparł się plecami i spojrzał w dal, zapewne w kierunku dziewczyny.
- Niedawno dołączyła do akademii - czekałem aż powie coś więcej, ale widocznie i on niezbyt o niej wiedział. Interesujące.
Pokiwałem głową i dyskretnie odwróciłem głowę, patrząc przez swoje ramię na dziewczynę, rozmawiającą aktualnie z drugą rudowłosą, widocznie współpracownicą.
- Ładna - stwierdziłem krótko i dobitnie.
- Blondynka - zaznaczył, a ja odruchowo zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego z wyrazem twarzy, który momentalnie zobojętniał.
- I co z tego? Widać, że nie do końca jej włosy mają odcień blondu - wzruszyłem ramionami, odsuwając od siebie napływającą myśl, która potrafiła zepsuć mi następne pół dnia.
- Tak czy inaczej... chyba jest na ciebie zła - wiedziałem, że tym zdaniem próbował na mnie wywrzeć jakiś wpływ. Ignorowałem to, jego spojrzenie i stukanie palcem w blat stołu - I nie ukrywam, że ja też jestem... - uśmiechnąłem się, słysząc to stwierdzenie i popatrzyłem na niego błagalnie.
- Nie zmusisz mnie do tego, nie ma mowy nawet... - chłopak skrzyżował ręce na klatce i spuścił spojrzenie, przekonany, że to pomoże. I cholera, faktycznie pomogło. Westchnąłem i spojrzałem na bar, gdzie stała dziewczyna. Poprawiłem na sobie kurtkę, próbując zrobić niezadowoloną minę, która i tak nie wzruszała w żaden sposób Stylesa - Nie myśl, że ty mnie do tego zmusiłeś - wstając, pochyliłem się do niego i wycedziłem przez zęby, od razu się odwracając do niego plecami.
- Oczywiście - odparł zadowolony.
Podszedłem do baru i usiadłem na jednym z stojących blisko niego stołków. Oparłem się rękoma o blat i pochyliłem do przodu, w kierunku dziewczyny. Nie zwróciła na mnie uwagi, nawet nie podniosła na mnie spojrzenia.
- Słucham? - odparła, podczas gdy ja przejechałem spojrzeniem po półce, na której stały ułożone starannie alkohole, zapewne przygotowane na wieczór. Nieduża ilość, ale w końcu bar nie równał się klub.
- Mój przyjaciel wmawia mi, że jesteś zła i kazał cię przeprosić - oderwała się od swojej czynności i uniosła spojrzenie. Rozejrzałem się dookoła i wzruszyłem ramionami, powstrzymując się przed dodaniem zdania, które już na pewno wywołałoby u dziewczyny niechęć. Nie lubię przepraszać, choć wiem, że ten komentarz nie był za miły.
- Danie będzie za chwilę - odpowiedziała chłodno i wróciła do swojej czynności. Nie odpowiedziałem, tylko cicho i krótko zaśmiałem się pod nosem.
- Nie jesteś zbytnio rozmowna...

Felicity?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz