niedziela, 18 marca 2018

Od Juliet cd. Andy

Siedziałam właśnie w pokoju, patrząc na sufit. Zaczynało już się ściemniać, a ja pomimo zmęczenia nie mogłam spać. Rzuciłam się na poduszkę. Nienawidziłam takich chwil. Mialam za dużo czasu na przemyślenia i analizowanie. A trochę spraw było do tego. Wolałam nie myśleć co teraz robi Andy, czy ma mi to za złe? Odezwie się jeszcze do mnie? Jednak najbardziej przerastał minie fakt mojej kariery. Tyle się starałam, żeby ktokolwiek mnie zauważył i chodź nie chciałam niczyjej pomocy, Andy bardzo pomógł mi w tym kierunku. A ja to wszystko zniszczyłam, zresztą nie tylko to....Tęsknię za  uczuciem będąc w wytwórni, w studiu.  Może jak tak wszystko odkręcam to i w tę stronę należy coś zrobić? Spojrzałam na mój zeszyt, głowie służym mi jako brudnopis, ale ostatnio pojawiło się tam kilka piosenek. No cóż.... Najwyższy czas wrócić. Wzięłam telefon i wybrałam numer do ( byłego) menadżera.Odebrał  po drugim sygnale. jego głos był zaspany i zachrypnięty. Obudziłam go, z resztą normalny człowiek śpi o tej porze.- Tak? - mruknął.

-To ja - westchnęłam.- Wiem, że mówiłam, że nie chce mieć z Tobą nic wspólnego, ale.... brakuje mi muzyki. 

- Wiedziałem, że prędzej czy później zadzwonisz. Więc.... czego oczekujesz?
- Póki co studio, co będzie dalej to Twoja decyzja - przygryzłam wargę, wsłuchując się w ciszę po drugiej stronie.
- Juliet. Co jeśli będzie tak jak ostatnio? Nie mogę ryzykować swojej reputacji, wiesz ile osób mam na Twoje miejsce? - skuliłam nogi do piersi.
Straciłam szansę.
- Wiem. Wiem to wszystko. Teraz będzie inaczej, obiecuję. Miałam załamanie, za dużo na głowie. - starałam się, aby mógł głos brzmiał pewnie.
- Jeśli zobaczę, że nie masz już ochoty, że wymigujesz się i nie starasz. Kończę to. - od razu się zgodziłem. - Masz wszystko gotowe, żeby zacząć?
- Tak. Jest jedna piosenka, którą chcę nagrać.
- Za godzinę w Red Bull studio, wyślę Ci adres. - uciął krótko. Rozłączył się.
Nie spuszczałam wzoru z telefonu, zaczęłam nawet odliczać sekundy. Po chwili, która była wiecznością dostałam adres.
                          155 Tooley St.
Wstałam, darując sobie ścielanie łóżka i od razu poszłam do łazienki. Myjąc zęby, zadzwoniłam po taxi, nie chcąc później na nią czekać, lepiej będzie jak ona czeka na mnie. Uczesałam włowy, pozwalając  swobodnie opadając na ramieniu. Wyjęłam z szafy leginsy i ciemną koszule. Nie mogłam zbyt długo zastanawiać się ciuchami, ten czas wolałam wykorzystać na makijaż, który zrobilam o wiele mocniejszy. Tak jak dawniej. Spakowałam zeszyt do torby, odrzucając kosmetyczke i ładowarkę, tak na wszelki wypadek. Założyłam wysokie botki i biorąc do rąk ramoneske, wyszłam z pokoju. Obok mnie przebiegł Andy, nie zwracając uwagi na moją osobę.

- Andy. - powiedział licząc, że się zatrzyma i nie myliłam się.

- Wiem już wszystko, muszę się z nim teraz spotkać. - był poddenerwowany. Znałam go zbyt dobrze, udawał, że to nic takiego, a wewnątrz buzował. 

- Z kim? 

- Z Richardem, zabiję go za to co mi zrobił, zabiję go za to, co nam zrobił.- znowu ruszył do przodu 

- Co masz na myśli? Andy nie rób nic pochopnie. To Twój przyjaciel i menadżer, jakoś..... jakoś się to wyjaśni. Musisz być tylko spokojny- nie wiem co się dzieje, ale nie mogę pozwoliv, aby  zrobił coś głupiego co mogłoby zaszkodzić jego karierze. 

- Wyjaśnię Ci wszystko, ale później. Muszę jechać. - powiedział szybko i zbiegł po schodach. Ruszyłam za nim, ale zanim wybiegłam za dwór chłopak zdążył odpalić samochód. Stanęłam przed maską jego auta, nie spuszczając z niego wzroku. Miał mocno zaciśniętą szczękę. Wypuściłam powietrze, odchodząc na bok. Ruszył z piskiem opon. Nic by nie dało, gdybym go zatrzymała. Teraz muszę się zająć sobą, przez krótką chwilę. Jak wrócę wyjaśnię to wszystko.

Samochód czekał już na mnie za bramą a kiedy wsiadłam do niego i podałam odpowiedni adres, ruszyliśmy w drogę.

Pogodna nie była za ciekawa. Przeliczyłam się myśląc, że wypad bez ciepłej kurtki był dobrym pomysłem. Wiatr zmagał na sile, stwierdziłam bym nawet, że zaraz spadnie deszcz.
Kurczowo trzymałam torbę przy piersi. Nie wiem czemu, ale dawała mi nadziej, że moje życie chodź odrobinę będzie takie jak kiedyś.
Mężczyzna zatrzymał się po około pół godzinnej jeździe, pod niewielkim budynkiem. Sama ulica wydawała się taka nijak, cicha, czarno-biała, ale właśnie w takich miejscach najlepiej budować wytwórnie. Jest spokojnie, rzadko kradną i opłaty nie są aż tak bardzo drogie. Zapłaciłam i podziękowała, po czym od raz szybkim krokiem weszłam do środka.
W samym wejściu był mały salon z kuchnią, dzięki takim szczegóła można spędzać fu całe dnie. Dopiero na górze był duży pokój z zaszklanioną większą częścią. John siedział z założonnymi rękami za swoim brzuchu i badawczo mnie obserwował. Wstał z kanapy i podszedł do mnie, obejmując ramieniem.
- Minęło trochę czasu - uśmiechnął się.
- Trochę - zaśmiałam się nerwowo.
Popycha mnie w kierunku pokoju nagrać, zdążyłam wyciągnąć zeszyt i chciałam mu go dać. Ten podkręcił głową.
- Nie napisałam byś badziewia, znając cię masz już w głowie muzykę. Więc.... wchodź i się ciesz.
Dziwił mnie, że dalej mi ufa. Po tym wszystkim co mu wyrządziłam. John usiadł przy sprzęcie i poczekał, aż weszłam do środka. Wcisnął guzik, zapewne ten ze słyszalnością. Wypuściłam powietrze, łapiąc mikrofon, przysuwając do ust. Mężczyzna pokiwał głową. Czas zacząć. Tak jak miałam w naturze, zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać. 


    Back when we first kissed it felt like
  Every star above our heads aligned
  Every little piece fell into place
  And every single moment made us feel alive.

Czułam jakbym znowu tam była. Noc. Impreza. Andy i ja. Jego usta na moich. Pierwszy  raz. To uczucie wewnątrz mnie, jakie mnie wtedy ogarnęła. Może przysiąść, że tego dnia zdałam sobie sprawę, co do niego czuje.
Piosenkę napisałam kilka tygodni temu, a emocje są jak tamtego dnia. Czy miłość nie jest dziwna? Mówi się, że prawdziwa miłość, jest najsilniejsza i, że się jej nie zapomni. Nigdy nie wierzyłem w to aż tak bardzo.

     Never used to be so complicated
   No in between just black and white

When everything turns to grey
I still see you
When the cold won't go away
I can still feel you

John wystawił kciuka w górę, po czym machnął w swoją stronę. Wróciłam do niego i usiadłam tuż obok.
- Kiedy chcesz to wydać? - spytał.
- Jak najszybciej - odpowiedziałam szybko.
- W takim razie.... jutro podłożymy muzykę i chórki.- odwrócił się w mogą stronę i położył dłonie na kolanach - Porozmawiajmy o wizerunku.
- Nie chce udawać kogoś, kim nie jestem, merdqc ogonem czy lizać dupy, liczyć czy wam się spodoba- mruknęłam. - Muszę być na wszystko gotowa. To żałosne i śmieszne, wszystko chcieć od razu....
- Nie chce żebyś udawała, nie chce żadnych wtop, okej? Zaczniemy tak jak ostatnio. Wydamy kilka piosenek,  a potem wywiady. - John wyją ze swojej teczki papier. - Umowa, to samo co ostatnio. Dodatkowe i informacje o zerwaniu jej.
- Boję się, co jesli będzie tak jak ostatnio? Nie che, ale.... - trzymałam długopis, ale wachałam się.
- Najważniejsze żebyś pokochała siebie. I wybaczyła sobie. Wszystko, nawet największe błędy. I nie wspominać swojej historii, tylko ją tworzyć- podsunął kartkę bliżej.
Dziwiło mnie, że jest taki wyrozumiały, nic się nie zmienił. Po mimo już nie najmłodszych lat, mógłby przenieść góry.
Przypomniało mi się, co radziła mi mama, kiedy ogarniała  mnie nieśmiałość i zwątpienie: udawaj, aż uwierzysz.
Szybko podpisałam, bojąc się, że mogę się wycofać.
- Zawsze możesz dzwonić. Tak jak kiedyś, odwiozę Cię do domu - schował wszystko do teczki. Wzięłam swoje rzeczy i czekałam przy drzwiach, aż wyłączy  sprzęt. John przyprowadził samochodów i z zadowoleniem stwierdziłam, że nie zmienił go. Czarny Jaguar był już dobrze mi znany. Weszłam do środka, rozkładając się na całym fotelu. Zaczęłam czuć zmęczenie. Jedynie o czym marzyłam to łóżko. Ale wiedziałam, że wszystko przede mną. Nie wydaje mi się, że pójdę spać. Zatrzymał się przed bramą, nie chciałam ryzykować, że ktoś mnie zobaczy. Pożegnałam się i ruszyłam do akademika. Zdążyłam mu pomachać, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam Andy'ego, który właśnie kończył palić.

Wzięłam głęboki wdech, podchodząc do niego. Nie wiem czy mi się przywidziało, ale miałam wrażenie, że Andy ma rozciętą warge...

- Andrew! Chce wiedzieć co się dzieję!- zaczęłam krzyczeć, zanim jeszcze stanęłam przed nim.


Andy? ( pisałam to dużo wcześniej XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz