- Wiedziałem. - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. - Wiedziałem, że nigdy nie chciałem brać ślubu, dlatego tak zdziwiło mnie, że według Richarda jechałem po pierścionek zaręczynowy. Oszukiwał mnie od początku, całkiem dobrze to sobie zaplanował.
- Andy... - zaczęła, jednak zaraz przerwałem i odwróciłem się w jej stronę. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie, czemu Juliet nie mówi mi całej prawdy? Nie chce, żebym sobie przypomniał? Ja.. złamałem jej serce, ale nawet o tym nie wiedziałem, to trudne nie tylko dla niej. Jak okropnym trzeba być, by stracić z pamięci najukochańszą osobę w swoim nędznym życiu.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Pokłóciliśmy się w dzień wypadku?
- Kilka godzin wcześniej - wydukała, biorąc oddech po każdym słowie. - Zdążyliśmy już trochę ochłonąć, emocje opadły, można powiedzieć, że się pogodziliśmy i wtedy... wtedy pojechałam do studia, z którego miałeś mnie później odebrać. Wszystko było dobrze, ale.. nie przyjechałeś.
Zmarszczyłem brwi, próbując cokolwiek sobie przypomnieć. Faktycznie. Menadżer powiedział mi, żebym został trochę dłużej, a on wyśle kogoś z ekipy, by odwiózł Juliet do domu. Nie chciałem się zgodzić, ale to były "ważne interesy". Nowe kontrakty, terminy koncertów i spotkań z fanami, przecież to wszystko mogło poczekać.
- Ja... ja muszę trochę pomyśleć - odpowiedziałem, wpatrując się w jakiś punkt na końcu korytarza. - Przepraszam.
- Andy... - zaczęła, jednak zaraz przerwałem i odwróciłem się w jej stronę. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie, czemu Juliet nie mówi mi całej prawdy? Nie chce, żebym sobie przypomniał? Ja.. złamałem jej serce, ale nawet o tym nie wiedziałem, to trudne nie tylko dla niej. Jak okropnym trzeba być, by stracić z pamięci najukochańszą osobę w swoim nędznym życiu.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Pokłóciliśmy się w dzień wypadku?
- Kilka godzin wcześniej - wydukała, biorąc oddech po każdym słowie. - Zdążyliśmy już trochę ochłonąć, emocje opadły, można powiedzieć, że się pogodziliśmy i wtedy... wtedy pojechałam do studia, z którego miałeś mnie później odebrać. Wszystko było dobrze, ale.. nie przyjechałeś.
Zmarszczyłem brwi, próbując cokolwiek sobie przypomnieć. Faktycznie. Menadżer powiedział mi, żebym został trochę dłużej, a on wyśle kogoś z ekipy, by odwiózł Juliet do domu. Nie chciałem się zgodzić, ale to były "ważne interesy". Nowe kontrakty, terminy koncertów i spotkań z fanami, przecież to wszystko mogło poczekać.
- Ja... ja muszę trochę pomyśleć - odpowiedziałem, wpatrując się w jakiś punkt na końcu korytarza. - Przepraszam.
W mojej głowie zaczęły pojawiać się przebłyski wspomnień. Jechałem.. gdzieś, nie mogłem dojść do tego, gdzie dokładnie, było to ukryte w głębi mojego umysłu i nie było na tyle ważne, co reszta informacji. Z naprzeciwka widziałem tylko błyski reflektorów, jakieś zwierze przebiegające przez jezdnię i... hamulce nie zadziałały. Uderzyłem w drzewo z ogromną siłą, a samochód, który jechać z naprzeciwka, zahaczył o tył mojego auta. Jakim cudem przeżyłem? Pewnie większość uznałaby, że Bóg nade mną czuwał, ale ja w niego nie wierzę, więc co innego?
Nie to było w tym momencie najważniejsze. Czemu hamulce nie zadziałały? To był nowy samochód, kupiłem go w salonie ledwo tydzień przed wypadkiem. Nie pamiętam, co się później z nim stało, chociaż podejrzewam, że poszedł do kasacji.
Muszę porozmawiać z Richardem, chociaż i tak jestem pewny, że nie powie mi prawdy. Może jak zaleję go masą pytań w końcu zmiesza się w swoich zeznaniach i dowiem się czegoś więcej.
Muszę porozmawiać z Richardem, chociaż i tak jestem pewny, że nie powie mi prawdy. Może jak zaleję go masą pytań w końcu zmiesza się w swoich zeznaniach i dowiem się czegoś więcej.
~~*~~*~~
To, co wydarzyło się kilka minut wcześniej obróciło moje życie do góry nogami - po raz kolejny. Zadzwonił do mnie Colton, członek naszej ekipy, prawa ręka menadżera i... przeprosił mnie. Powiedział, że nie może tak dłużej i wyznał mi całą prawdę. To było dla mnie za dużo, nie potrafiłem pogodzić się z prawdą, z tym, że komuś tak bardzo zależało na odebraniu mi życia, czy chociażby zdrowia, by zbić na tym fortunę. Colton znalazł mój fałszywy testament, według którego miałem popełnić samobójstwo i majątek rozdzielić na rodziców, Richarda i "moją kochankę Mirandę''. Nie mogłem uwierzyć, że dziewczyna, która była dla mnie jak siostra postanowiła zniszczyć mi życie razem z menadżerem, który był też moim najlepszym przyjacielem.
- Richard? Musimy się spotkać - odezwałem się, słysząc jego głos w słuchawce telefonu.
- Jestem w Londynie do jutra, wiesz gdzie. Coś się stało?
- Mam nową piosenkę, chcę żebyś ją przesłuchał - odpowiedziałem, starając się za wszelką cenę zachować spokój.
- To świetnie! Widzę, że wracasz do zdrowia.
- Coś w tym stylu, niedługo się spotkamy. - Rozłączyłem się i pospiesznie naciągnąłem na siebie buty i kurtkę. Nie daruję mu tego, jeszcze mnie popamięta.
Wybiegłem z pokoju jak poparzony, nawet nie wiedziałem, czy zdążyłem zamknąć drzwi.
- Andy. - Usłyszałem za sobą, gdy tylko stanąłem przy schodach. Nie musiałem się odwracać, żeby rozpoznać czyj to był głos.- Wiem już wszystko, muszę się z nim teraz spotkać.
- Z kim?
- Z Richardem, zabiję go za to co mi zrobił, zabiję go za to, co nam zrobił.
- To świetnie! Widzę, że wracasz do zdrowia.
- Coś w tym stylu, niedługo się spotkamy. - Rozłączyłem się i pospiesznie naciągnąłem na siebie buty i kurtkę. Nie daruję mu tego, jeszcze mnie popamięta.
Wybiegłem z pokoju jak poparzony, nawet nie wiedziałem, czy zdążyłem zamknąć drzwi.
- Andy. - Usłyszałem za sobą, gdy tylko stanąłem przy schodach. Nie musiałem się odwracać, żeby rozpoznać czyj to był głos.- Wiem już wszystko, muszę się z nim teraz spotkać.
- Z kim?
- Z Richardem, zabiję go za to co mi zrobił, zabiję go za to, co nam zrobił.
Juliet?
po tej przerwie wyszłam z wprawy, więc średnie takie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz