wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Felicity do Zaina

- Dlaczego w ogóle z nim rozmawiałaś? - naskoczyłam na Emerson, kiedy po wyjściu z klasy od języka angielskiego dostatecznie oddaliłyśmy się od reszty uczniów. Przez całą lekcję kręciłam się nerwowo i nie potrafiłam się na niczym skupić, czując wyraźny dyskomfort spowodowany tym, że Malik posadził swój zarozumiały tyłek w ławce tuż za nami. Ilekroć do mojego ucha docierał dźwięk świadczący o jego ruchu albo głośniejsze westchnięcie, miałam ochotę albo odwrócić się i walnąć go opasłym podręcznikiem od angielskiego w głowę, albo po prostu wyjść z klasy, trzaskając za sobą drzwiami, byleby znaleźć się od tego radioaktywnego źródła jak najdalej. Przed zrobieniem obu tych świadczących o kiepskiej samokontroli rzeczy powstrzymywała mnie Em, a później i Archie, którzy uparcie i dosyć skutecznie rozpraszali moją uwagę. Do tego stopnia, że kiedy pani Larson przyuważyła ich zachowanie i zwróciła się do mnie z pytaniem dotyczącym przeprowadzanej przez nią lekcji, nie wiedziałam absolutnie niczego o zadanym temacie. W efekcie zostałam dość szybko przywołana przez kobietę do porządku.
Szatynka złapała mnie za ramię, lekko je szarpiąc.
- Rozmawiałam z nim, ponieważ od swojej ostatniej zmiany zachowujesz się okropnie, mrucząc pod nosem złośliwe epitety za każdym razem, kiedy tylko Zain znajdzie się w zasięgu twojego wzroku. Potrafię myśleć logicznie, więc dodałam dwa do dwóch i...
- Wyszło ci cztery? - przerwałam jej w połowie zdania, na co Emerson zareagowała westchnięciem, nawet nie kryjąc poirytowania i zmęczenia, jakie się w nim czaiło.
- Wszyscy w szkole wiedzą, że potrafi być... - zatrzymała się na chwilę, jakby nie chcąc wypalić nic co mogłoby być uznane za nieodpowiednie. Cała Kincaid, nie byłaby złośliwa nawet, gdyby ktoś jawnie ją obraził. Osobiście uważam, że cecha ta nie jest zbyt potrzebna do życia, ale nie mogę też nie przyznać, że Emerson łagodzi nią mój raczej chłodny charakter. - ...trudny, ale powinnaś docenić to, że zdecydował się cię przeprosić.
- A ty powinnaś stać po mojej stronie - zauważyłam. Przystanęłam na chwilę, opierając plecy o jedną z dłuższych korytarzowych ścian. - I możesz mi nie wierzyć, ale gdyby nie Harry, Zainowi nawet nie przeszłoby przez myśl mnie przeprosić. To typ człowieka, który jest dupkiem z własnego wyboru i dobrze mu z tym, że działa innym na nerwy. Pewnie nawet gdyby oblał kogoś swoim napojem, wzruszyłby ramionami i poszedłby po dolewkę.
- Okej. Nawet jeśli, to pewnie ma kilka zalet, które... - spróbowała ponownie, jednak po raz kolejny popsułam jej plany.
- Skończ, dobra? - poprosiłam szorstko, a Emerson wyczuwając, że mam już serdecznie dość tematu Malika, skinęła głową. Z pewnością niedługo do niego wróci, w końcu jest tak uparta, jak ja, jednak przez najbliższą godzinę powinnam mieć go z głowy. Westchnęłam z wyraźną ulgą i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. - Okej, muszę wypuścić Gandalfa zanim rozniesie cały pokój w drobny mak. Idziesz ze mną?
Dziewczyna zawahała się przez chwilę, jednak ostatecznie skinęła głową na znak zgody. Zanim jednak ruszyłyśmy w budynku z sypialniami, zastrzegła:
- Byle szybko, mam jeszcze coś do zrobienia.
Uniosłam brew w wyrazie zaskoczenia i geście zachęcającym ją do rozwinięcia tej dość oszczędnej w słowa i szczegóły wypowiedzi.
- Och, no umówiłam się z kimś - rzuciła takim tonem, jakby tłumaczyła coś niezbyt rozgarniętemu dzieciakowi, a powtarzanie tego samego strasznie ją zmęczyło.
- Ojejku! Musisz mi wszystko opowiedzieć. Nie pomijaj szczegółów! - złapałam ją pod ramię, na co Emerson zareagowała cichym śmiechem.

~~~
- Mogę cię prosić na słówko? - zacisnęłam palce na przerzuconym przez ramię pasku od plecaka, stając między rozmawiającymi Harrym a Zainem i jednocześnie przerywając ich konwersację. W jednej chwili dwie pary oczu skierowały się w moim kierunku, jedna z wyraźnym zaskoczeniem, druga z ledwie ukrywaną szelmowską wesołością. Z ledwo ukrytym zakłopotaniem czekałam na jakąkolwiek reakcję, jednak Malik musiał czerpać ogromną satysfakcję przez stawianie mnie w niekomfortowej sytuacji. W końcu po chwili - która wydała mi się wiecznością - skinął głową w stronę Harry'ego, który uśmiechnąwszy się, ruszył w kierunku sali, gdzie miała się odbyć kolejna lekcja.
- Więc?
Z trudem powstrzymałam się przed przewróceniem oczami lub wykonaniem innej czynności, która zdradziłaby moje zirytowanie. Zamiast tego przymknęłam oczami i wzięłam głęboki oddech, by odzyskać spokój. Kiedy podniosłam powieki, Zain wpatrywał się we mnie już z lekkim zniecierpliwieniem.
- Więc, czy rzecz, która mogła mnie zainteresować nie jest przypadkiem niewielka i nie służy do otwierania drzwi? Drzwi od mojego pokoju na przykład?
Kąciki ust Malika zaczęły powoli unosić się ku górze, nadając jego twarzy wesoły, może trochę psotny wyraz. Przez chwilę przypominał dziecko, które cieszy się z udanego psikusa. Chciałam to skomentować, jednak w porę zdałam sobie sprawę, że zmniejszyłoby to moje szanse na Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, opierając się plecami o ścianę i nie przestając się we mnie wpatrywać.
- Nie mówię tak, nie mówię nie.
Spróbowałam odwzajemnić uśmiech, który, jak mogłam się domyślać, wyszedł w moim wykonaniu dość marnie.
- Okej, więc mam dla ciebie hipotetyczną propozycję. Ja pójdę powiedzieć Harry'emu, że mnie przeprosiłeś i będę starała się robić wszystko, żeby uwierzył, że nie irytujesz mnie swoją osobą, a ty oddasz mi hipotetycznie posiadane teraz klucze - zaczęłam skubać rękaw swojej białej bluzy, oczyszczając ją z włosów Gandalfa, które musiały się przyczepić rano, kiedy kocur chodził wściekły po pokoju po tym, jak zrzuciłam go z łóżka.
- Nie.
- Nie? Jak to, cholera, nie? - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Po prostu: nie.
Prychnęłam pod nosem. Jeszcze przed chwilą byłam niemal pewna, że Zain chętnie przystanie na moją propozycję. Byłam tym bardziej zaskoczona, że na całą moją wypowiedź zareagował tylko krótkim zaprzeczeniem, nie potrafiąc tego wytłumaczyć. W tamtej chwili z trudem powstrzymywałam się przed obróceniem na pięcie i zostawieniem go stojącego samotnie w korytarzu. On pewnie zareagowałby na to tylko śmiechem albo wzruszeniem ramion, jednak dla mnie byłby to bezpieczny sposób na pozbycie się negatywnych emocji.
- Czyli będziesz trzymał moje klucze do czasu aż znudzi ci się działanie komuś na nerwy? - starałam cię mówić jak najspokojniej, powoli cedząc słowa, by nie dodać jakiejś obelgi. Widząc, jak Zain nadal wpatruje się we mnie niewzruszony, dodałam półgłosem: - Co za dupek.
- Właśnie o to mi chodzi, Felicity. Plus nie mam zamiaru okłamywać Harry'ego - Wow, cóż za szlachetność. Sto punktów dla Gryffindoru. - Ale, jeśli pozwolisz udowodnić sobie, że nie jestem tylko dupkiem, który czerpie szczęście z irytowania innych, z przyjemnością oddam ci hipotetycznie posiadane przez siebie klucze.
- Tylko tyle? - chłopak zaskoczył mnie po raz kolejny w ciągu tej krótkiej rozmowy, jednak tym razem raczej pozytywnie. Przyznam, że taka inicjatywa ze strony Malika do tej pory wydała mi się niemożliwa, bowiem w moich oczach - wciąż - był pretensjonalnym idiotą, dla którego liczyło się tylko, że w oczach innych był świecącą jaśniej od reszty gwiazdeczką. Jednak po jego słowach zaczęłam się zastanawiać, czy nie oceniłam go zbyt pochopnie, a na dotąd wykreowanym w mojej głowie wizerunku Zaina pojawiła się długa, podłużna rysa.
- Tylko tyle - uniósł ręce ku górze w geście, że nie ma nic do ukrycia.
Westchnęłam w duchu, obawiając się trochę, że chłopak próbuje mnie w jakiś sposób wykiwać albo zakpić sobie ze mnie, wykorzystując, że mam dość jego irytujących wypowiedzi i zachowania. Obiecałam sobie, że będę stawiała kroki powoli, obserwując go bardzo uważnie, by nie umknęło mi uwadze, gdyby coś zdradziło, że jego zamiary są odmienne od tych, które mi przedstawił.
- Okej. Między lekcjami a treningiem mamy dwie i pół godziny przerwy, możemy wybrać się na przejażdżkę. Lady Makbet potrzebuje się trochę rozgrzać i zmęczyć przed treningiem, a i pewnie twojej klaczy przyda się pobiegać - zaproponowałam po krótkim namyśle - O, i obiecuję, że nie się nie spóźnimy. Pasuje ci to?
Zawahał się przez chwilę, jakby testując rozmiar mojej cierpliwości, kiwając głową dopiero po upływie pewnego czasu.
- O drugiej przed stajnią? - upewnił się, unosząc lewą brew ku górze.
- O drugiej gotowy przed stajnią - poprawiłam go i jednocześnie potwierdziłam spotkanie. - Ale potrzebuję kluczy już teraz, bo mój kot zaraz rozniesie mi pokój, a później muszę się przebrać w strój do jazdy, bo trenerka Blue nie dopuści mnie do zajęć.
Zain wsadził rękę do kieszeni i przez chwilę trzymał ją tam, kręcąc kluczami.
- Brzmi jakbyś próbowała mnie wykiwać.
Przewróciłam oczami, na powrót czując lekką irytacją osobą Malika. Zaskakujące jest to, jak moje odczucia co do chłopaka potrafią zmieniać się w tak zawrotnym tempie. W jednej chwili mam ochotę strzelić go w twarz, w drugiej wydaje mi się, że jest całkiem w porządku, a później po raz kolejny gra mi na nerwach. Taka karuzela nastrojów zdecydowanie nie mogła pozytywnie działać na moje samopoczucie, dlatego po wypełnieniu umowy zamierzałam spędzić miły wieczór z Emerson i Archie'm, oglądając z nimi coś na Netflixie.
- Obiecuję, że nie mam zamiaru cię oszukać - spróbowałam go przekonać, a swoje słowa podkreśliłam najżyczliwszym tonem, na jaki potrafiłam się zdobyć. - Na honor harcerza?
- Nie byłaś nigdy harcerzem, prawda? - uniósł w górę lewy kącik ust, wyciągając w moim kierunku rękę, trzymając w dłoni moje klucze.
- Nah - przytaknęłam i chwyciwszy swoją rzecz, zabrałam mu ją. Uśmiechnęłam się lekko i wcisnęłam je jak najszybciej do kieszeni dżinsów. Ruszyłam, kolejny raz tego dnia, w stronę skrzydła z sypialniami, ale zatrzymałam się w pół kroku, odwracając jeszcze na moment w jego stronę. - I tym razem klapnij sobie obok Harry'ego, bo nie mam zamiaru spędzić kolejnej lekcji w twoim bliskim towarzystwie.

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz