środa, 18 kwietnia 2018

Od Felicity do Zaina

Raz po raz przeczesywałam miękką szczotką zabrudzoną sierść Lady Makbet, usiłując jak najlepiej pozbyć się kurzu, który na niej osiadł. Mimo że stajnia była utrzymywana w prawie idealnym porządku, niemożliwym było całkowite pozbycie się w niej tego pyłu, który przyczepiał się do ciała koni bez względu jak często były czyszczone. Klacz najwyraźniej zdawała sobie sprawę, że szykuję ją do przejażdżki, bowiem od samego początku - co do niej niepodobne - stała spokojne w miejscu, pozwalając czesać się bez większych problemów i oszczędzając mi zwyczajowego wyrywania kopyt z rąk, kiedy to próbowałam je oczyścić.
Z każdą chwilą nachodziło mnie też coraz więcej wątpliwości, jeśli chodzi o przejażdżkę z Zainem. W momencie, w którym to proponowałam, pomysł wydawał mi się świetny. Miał być przyjemnym dla nas obojga sposobem na sprawdzenie, czy możemy żyć w tym samym miejscu, nie rzucając ku sobie nawzajem różnych złośliwości. Jednak teraz czułam narastającą obawę przed tym, że koniec końców któreś z nas palnie coś nieodpowiedniego i resztę jazdy spędzimy w niezręcznej ciszy, a moje życie do końca szkoły będzie - częściowo - polegało na unikaniu Malika. Denerwował mnie również fakt, że rozmawiając z nim, okropnie trudnym było dla mnie powstrzymanie się przed mówieniem tego, co myślę. Staram się, to prawda, ale to nie wystarczy, bym kompletnie pozbyła się uszczypliwych uwag z mojego zasobu słów 'rozmowa z Zainem Malikiem'.
- Shh - poklepałam Lady Makbet po szyi w uspokajającym geście, kiedy ta drgnęła wystraszona trzaśnięciem drzwi od siodlarni. Zgrabnym ruchem założyłam jej ogłowie, a zaraz później siodło, nerwowo poprawiając popręg, który wciąż wydawał mi się źle zapięty.
- Powinnaś już wychodzić - zza pleców usłyszałam głos Emerson, która definitywnie nie potrafiła powstrzymać rozbawienia całą tą sytuacją, a przede wszystkim moim obecnym nastrojem. Szatynka opadła się na drzwiach od boksu, wwiercając we mnie uważne, jednak wciąż iskrzące radością spojrzenie. - Chyba nie próbujesz się wywinąć?
Uśmiechnęłam się pod nosem, równocześnie kręcąc głową w geście odmowy.
- Nie, to byłby ogromny nietakt z mojej strony.
Dziewczyna parsknęła cicho i nim zdążyłam ją zatrzymać, wybiegła ze stajni, w biegu rzucając coś o jakimś spotkaniu na które nie może się spóźnić.
Odwróciłam się z powrotem do Lady Makbet, chwytając ją za wodze i lekkim, ale zdecydowanym pociągnięciem zmuszając do podążania tuż przy moim boku. Zatrzymałam ją dopiero po wyjściu z budynku stajennego tuż przy podwyższeniu, mającym pomóc niższym osobom w łatwiejszym wsiadaniu na konia. Zgrabnym ruchem wsunęłam lewą nogę w strzemię, wybijając się z prawej i przekładając ją przez grzbiet klaczy, która lekko przestraszona zrobiła dwa kroki do tyłu. Gdybym nie miała dobrego refleksu i nie zdążyła chwycić się przedniego łęku siodła, pewnie skończyłabym na ziemi. I znając swoje szczęście właśnie wtedy przyszedłby Zain, który uśmiałby się, widząc mnie leżącą na piachu.
Jakby na potwierdzenie moich myśli, kątem oka zobaczyłam sylwetkę chłopaka, a tuż za nim jego klacz. Po chwili do moich uszu dotarły też jego słowa.
- A już myślałem, że naprawdę mnie zrobiłaś w konia - zadarł głowę ku górze, zapewne usiłując odgadnąć w jakim jestem nastroju. Czy zamierzam go zabrać do lasu, zabić i porzucić pod sosną czy rzeczywiście zależy mi na pokoju. Osobiście sama nie byłam tego pewna.
- Przecież obiecałam - wzruszyłam ramionami, podczas gdy Zain wdrapał się na grzbiet Morrigan. Klacz położyła po sobie uszy, ale nie wykonała żadnego ruchu, pozwalając chłopakowi na wygodne ułożenie się w siodle. Po chwili wahania odezwałam się ponownie: - Zresztą czy z tobą, czy bez, pojechałabym w teren, gdyż Lady Makbet potrzebne jest trochę ruchu.
Malik mruknął coś, zapewne niezbyt miłego, pod nosem. Przez moment zastanawiałam się, czy nie rzucić czegoś odnośnie tego pomruku, ale to zapewne byłby krok przeciwny końcowemu i przede wszystkim pozytywnego efektowi przejażdżki.
- Mam do ciebie pytanie... - zaczął, nim ruszyliśmy w stronę lasu. Podniosłam wzrok znad uszu Lady Makbet, wbijając go w twarz Zaina. - ...mogę wołać na ciebie City?
Wciągnęłam głośno powietrze jeszcze zanim zdążyłam uświadomić sobie, co zamierzam zrobić. A kiedy z niewiadomego powodu moje policzki pokrył lekki rumieniec, szybko odwróciłam głowę, wbijając wzrok jakiś punkt daleko od nas.
- Rób jak chcesz, nie zastrzelę cię za to. Wiatrówkę zostawiłam w domu - palnęłam bezmyślnie, dosłownie po sekundzie szybko zamykając usta i zasłaniając je dodatkowo dłonią, gdy zdałam sobie sprawę z sensu właśnie wypowiedzianych przez siebie słów. - O Jezu, przepraszam. Ja... kurczę...
Jednak nim zdążyłam dokończyć albo ułożyć jakieś w miarę sensowne wyjaśnienie, chłopak zaśmiał się pod nosem. Liczyłam na coś zupełnie innego, jednak on po prostu uśmiechnął się szeroko bez cienia kpiny czy złośliwości, tak dla niego charakterystycznej i przekrzywił lekko głowę, jakby to miało ułatwić mu przejrzenie mnie na wylot. 
- Będę o tym pamiętał, kiedy mnie do siebie zaprosisz - rzucił podobnym tonem do mojego, kiedy wspominałam o posiadaniu broni. Odpowiedziałam parsknięciem, które pierwotnie miało przypominać cichy śmiech, a nie kichnięcie grubego kota.
- Nie sądzę, żeby nastąpiło to w najbliższej przyszłości. Nawet w tej najdalszej - poprawiłam się szybko. W międzyczasie cmoknęłam na Lady Makbet, a ta ruszyła posłusznie stępem tuż obok idącej Morrigan, którą dosiadał Zain. Co jakiś czas kątem oka widziałam jak klacz Malika kładła po sobie uszy w nerwowym odruchu, zaś moja parła naprzód usiłując wykorzystać każdy głośniejszy dźwięk jako pretekst do przyspieszenia. Przypuszczałam, że kiedy oba konie zwiększą tempo, nie damy rady ich już zatrzymać, dlatego też na razie wstrzymywałam swojego wierzchowca przed galopem.
Z ciekawością rozglądałam się dookoła,szukając pierwszych oznak wiosny. Co prawda zima się jeszcze nie skończyła, ale w przeciągu tych kilku dni można było odczuć ogromną różnicę jeśli chodzi o temperaturę i ilość słońca, które zresztą dzisiaj grzało wyjątkowo przyjemnie. Kiedy miałam pewność, że uwaga mojego towarzysza była skupiona na czymś innym, wyciągałam twarz do słońca, by poczuć na niej przyjemne ciepło złocistych promieni słonecznych.
- Mam pomysł - odezwałam się nagle, kiedy coś przyszło mi do głowy. Co prawda nie byłam pewna co do swojego pomysłu, bo w razie złego obrotu sprawy mógłby doprowadzić do jeszcze większego napięcia niż wcześniej. Jednak gdyby wszystko poszło po mojej myśli, mnie i Zainowi byłoby dużo łatwiej się porozumieć. A przynajmniej na tyle, by znosić swoje towarzystwo. 
Malik oderwał wzrok od uszu swojej klaczy, przenosząc go na mnie w oczekiwaniu na ciąg dalszy mojej wypowiedzi.
- Od tego momentu nie próbujemy udawać ani kontrolować tego, co mówimy albo robimy - uśmiechnęłam się lekko, chociaż mina Zaina powinna sprawić, że moja mina zrzednie. Przez chwilę wpatrywał się we mnie jakbym była po prostu głupia, a moment później z wahaniem wymalowanym na twarzy.
- Nie wiedziałem, że mieliśmy udawać i się kontrolować. Poza tym, chyba chcesz mieć pretekst, żeby mnie uderzyć - rzucił żartobliwym tonem, na co ja przewróciłam oczami. - Wiedziałem, że to zrobisz.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. 
- Nie będę cię bić, obiecuję. Chodzi mi bardziej o to, że nie będziemy na to uważać do końca szkoły. I jeśli teraz nie damy upustu naszym opiniom o sobie nawzajem, to wkrótce ponownie będziemy na siebie parskać. A to nie wyjdzie na dobre żadnemu z nas - przełożyłam wodze do jednej ręki, drugą wyciągając w kierunku Zaina. - Umowa stoi?
Przed dobre kilkanaście sekund po prostu jechałam z wyciągniętą w kierunku chłopaka ręką, z każdą chwilą czując narastające zażenowanie całą tą sytuacją. Aczkolwiek jeśli cofnęłabym ją, dałabym mu wyraźny znak, że łatwo mnie zawstydzić lub zmusić do ustąpienia.
- Stoi - uścisnął moją dłoń, przypieczętowując tym naszą umowę. Sądziłam też, że Zain szybko skorzysta z 'przywileju szczerości' jak żartobliwie zaczęłam go nazywać, jednak on kontynuował spokojną jazdę. I chociaż zazwyczaj nie miałam nic przeciwko ciszy, w tamtym momencie byłam dziwnie złakniona rozmowy. Bo milcząca przejażdżka nie liczy się, jeśli chodzi o wypełnienie umowy.
- Więc, Zain, obiło mi się o uszy, że lubisz muzykę - spróbowałam zacząć jakiś neutralny i przyjemny dla nas obojga temat.
- Obiło ci się o uszy, hm? - zauważył lekko sarkastycznie, jednak nie potrafił ukryć delikatnego uśmiechu, w jaki ułożyły się jego usta po usłyszeniu moich słów. To dało mi niewielki obraz tego, jakim człowiekiem jest Zain. Chłopak definitywnie lubił słyszeć, że ktoś się nim interesował.
- Przebywanie z Emerson to jak ciągłe czytanie wiadomości z życia Morgan - wytłumaczyłam szybko, by nie myślał, że sama próbowałam się czegokolwiek o nim dowiedzieć. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że tym sformułowaniem mogłam obrazić przyjaciółkę. - Nie chodzi mi o to, że plotkuje. Po prostu zadaje się z dużą ilością ludzi i czasami rzuca jakimiś informacjami. Ale nigdy nikogo nie obraża. Jest naprawdę miła i ani razu...
- Dość - Zain przerwał mi w pół zdania, instynktownie wyczuwając, jak bardzo potrzebuję ratunku. Dosłownie zaplątałam się we własnym poprawianiu i najpewniej moje ostatnie słowa musiały brzmieć jak niezrozumiały bełkot. - Rozumiem, o co ci chodzi.
Spuściłam głowę po części zawstydzona, po części żeby ukryć rumieńce, jednak dla utrzymania pozorów udałam, że schylam się, by sprawdzić popręg.
- Ale tak, śpiewam - odpowiedział po krótkim milczeniu.
- Po to, żeby wyrwać dziewczyny, czy dlatego, że to twoja pasja?
Chociaż pytanie było całkowicie poważne, Zain parsknął krótkim śmiechem. Morrigan zastrzygła na to uszami, a ja wyprostowałam się w siodle skonfundowana.
- Pytasz serio?
- Nie, pół żartem - mruknęłam, biorąc głęboki oddech i przygotowując się do kontynuowania swojej wypowiedzi. - Kiedy chodziłam do liceum w Canberze większość chłopców będących w zespołach, czy udzielających się muzycznie robiła to, żeby jakaś uczennica zwróciła na nich uwagę. A na ciebie definitywnie zwraca uwagę spora grupa dziewczyn.
- Więc jaka jest diagnoza, pani doktor? - odwróciłam głowę w jego stronę i zmrużyłam oczy, jakbym głęboko zastanawiała się nad odpowiedzią na jego pytanie.
- Myślę, że robisz to, żeby połechtać swoje ego.
- Więc tak mnie widzisz?
- To ty dzisiaj powiedziałeś mi, że jestem pyskata. To tylko forma rewanżu za rano - uniosłam kącik ust ku górze, a Zain po chwili odpowiedział tym samym. Ściągnęłam wodze, skracając ich długość i poprawiając się w siodle. - Niedaleko powinno być jezioro. Jest dość ciepło, ale zważywszy na niedawne mrozy lód powinien być wystarczająco gruby, żeby się nie zapadł, kiedy będziemy się ślizgać. Co ty na to?

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz