czwartek, 20 lipca 2017

Od Caroline CD. Veronici

Oglądałam występ skoków dziewczyny i przyznam, że byłam nim zachwycona. Przeszkoczyła wszystko bezbłędnie, nie licząc zawachania Mistrala przy lądowaniu, ale to tylko niezuważalny ruch konia. Przynajmniej ja bym się tym nie przejmowała. Tylko czemu jak ja skakałam na nim na oklep, to wierzgał, a jak robiła to Vera, to nie poznawałam go. Może ma dobre kontakty ze zwierzęciami, no trudno. Przeszłam do galopu, najeżdżając na kopertę. Dałam koniu sygnał nogą do skoku, patrząc się przed siebie. Oczy jeźdźca to oczy konia, więc. Koń bez problemu przeskoczył koperte. Jedno za nami. Poklepałem to po szyi i nakierowałam klacz na następną przeszkodę. Następna była stacjonata. Klacz zawachała się przed skokiem, lecz skoczyła, zrzucając jeden drążek. Przeklnęłam pod nosem, najeżdżając szereg. Miałam nadzieję, że tym razem nie zrzuci żadnego drążka. Przeszkoczyliśmy pierwszą część szeregu, a po tym drugą. Jednak tutaj już poszło jej lepiej. Zwolniłam zaraz obok Veronici, zatrzymując jej klacz. Poklepałam ją po szyi i uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Mogło być trochę lepiej... - przyznałam zgodnie z prawdą.
- To Lipcan i tak sobie dobrze z nią poradziłaś. - zapadła z Mistrala, uśmiechając się do mnie.
- Dzięki, dziwię się, że Mist nie wierzgał. - zsiadłam z Eisbahn i klepnęłam Mistrala w szyję. - U mnie to, by już dawno wierzgał.
- Oj tam, każdemu może się zdarzyć. - Zaśmiała się cicho, a ja puściłam Eis.
- To przegrałam. Stawiam ci kawę czy coś?
- Nie musisz, na prawdę.
- Uznamy to za wygraną i za zapoznanie. - skierowałam się do wyjścia.
- Niech ci będzie. - uśmiechnęła się lekko i skierowała się za mną. Cieszyłam się, że się zgodziła. Otworzyłam drzwi i wyszłam z hali, kierując się do stajni. Koło mnie szła ta kruczowłosa piękność. Gadałyśmy na jakieś luźnie tematy. Rozeszłyśmy się na chwilę, by wprowadzić konie do boksu. Vera musiała jeszcze odstawić siodło i uzdę. Po pozostawieniu rzeczy, skierowałyśmy się do kuchni. Miałam nadzieję, że w kuchni jest jeszcze jakieś ciasto.
- Tylko... Ja nie wiem gdzie jest kuchnia.. Bo jestem od niedawna... - zaśmiałam się zakłopotana i podrapałam się po karku. Dziewczyna spojrzała na mnie rozbawiona.
- Nic nie szkodzi, chodź. - chwyciła mnie za nadgarstek i skierowała się w stronę kuchni. Zarumieniłam się lekko zakłopotana jej dotykiem, lecz nie miała zamiaru protestować. Veronica otworzyła drzwi od kuchni i zaciągnęła mnie do środka.
- To ja zrobię kawę, a ty sobie gdzieś usiądź. - skierowałam się do lodówki i szafek, a dziewczyna usiadła przy jednym ze stołów. Wstawiłam wodę na kawę i rozejrzałam się za jakimiś ciastkami, bo nie mogłam znaleźć ciasta. Znalazłam pudełko maślanych ciasteczek. Zalałam kubki z kawą, ponieważ nie wielbiłam filiżanek i nałożyłam na talerz ciasteczka. Podeszłam do stoły, podając dziewczynie kubek i kładąc na środku talerz, cukierniczkę, oraz mleko.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - posłałam jej zalotny uśmiech, po czym posłodziłam kawę i dolałam mleka. Spoglądąłem ciąglę na Veronice, ta też spoglądała co chwilę na mnie.

Veronica?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz