- Mogło być trochę lepiej... - przyznałam zgodnie z prawdą.
- To Lipcan i tak sobie dobrze z nią poradziłaś. - zapadła z Mistrala, uśmiechając się do mnie.
- Dzięki, dziwię się, że Mist nie wierzgał. - zsiadłam z Eisbahn i klepnęłam Mistrala w szyję. - U mnie to, by już dawno wierzgał.
- Oj tam, każdemu może się zdarzyć. - Zaśmiała się cicho, a ja puściłam Eis.
- To przegrałam. Stawiam ci kawę czy coś?
- Nie musisz, na prawdę.
- Uznamy to za wygraną i za zapoznanie. - skierowałam się do wyjścia.
- Niech ci będzie. - uśmiechnęła się lekko i skierowała się za mną. Cieszyłam się, że się zgodziła. Otworzyłam drzwi i wyszłam z hali, kierując się do stajni. Koło mnie szła ta kruczowłosa piękność. Gadałyśmy na jakieś luźnie tematy. Rozeszłyśmy się na chwilę, by wprowadzić konie do boksu. Vera musiała jeszcze odstawić siodło i uzdę. Po pozostawieniu rzeczy, skierowałyśmy się do kuchni. Miałam nadzieję, że w kuchni jest jeszcze jakieś ciasto.
- Tylko... Ja nie wiem gdzie jest kuchnia.. Bo jestem od niedawna... - zaśmiałam się zakłopotana i podrapałam się po karku. Dziewczyna spojrzała na mnie rozbawiona.
- Nic nie szkodzi, chodź. - chwyciła mnie za nadgarstek i skierowała się w stronę kuchni. Zarumieniłam się lekko zakłopotana jej dotykiem, lecz nie miała zamiaru protestować. Veronica otworzyła drzwi od kuchni i zaciągnęła mnie do środka.
- To ja zrobię kawę, a ty sobie gdzieś usiądź. - skierowałam się do lodówki i szafek, a dziewczyna usiadła przy jednym ze stołów. Wstawiłam wodę na kawę i rozejrzałam się za jakimiś ciastkami, bo nie mogłam znaleźć ciasta. Znalazłam pudełko maślanych ciasteczek. Zalałam kubki z kawą, ponieważ nie wielbiłam filiżanek i nałożyłam na talerz ciasteczka. Podeszłam do stoły, podając dziewczynie kubek i kładąc na środku talerz, cukierniczkę, oraz mleko.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - posłałam jej zalotny uśmiech, po czym posłodziłam kawę i dolałam mleka. Spoglądąłem ciąglę na Veronice, ta też spoglądała co chwilę na mnie.
Veronica?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz