Powolnym krokiem przechadzałam się po parku. Był to ostatni dzień pobytu
w moim rodzinnym mieście Cardiff – za parę godzin miałam już był w
Morgan University. Tylko po co jechałam tam już na wakacjach? Żeby się
szybciej zaaklimatyzować.
Prawie całe miasto znałam na pamięć. Wróciły wszystkie wspomnienia z
przyjaciółmi, z którymi uciekałam krętymi uliczkami przed wymyślonym
złem. Odepchnęłam to jednak od siebie – już dawno nie utrzymywałam z
nimi kontaktów. A szkoda.
Chciałam po prostu zacząć nowe życie, poznać nowych ludzi. Miałam jedyną
w swoim rodzaju szansę. Pytanie tylko brzmiało, czy się z kimś
zaprzyjaźnię…?
Włączyłam muzykę. Kolejne metry pokonywałam na mojej deskorolce, już w
drodze do domu. Za niecałe pół godziny miałam wyjeżdżać. Za jakieś trzy
godziny miałam być na miejscu.
Mama z Rhysem miała wyjechać wcześniej – pewnie spotkamy się już w
uniwersytecie, wymieniając ostatnie pożegnania i rozdzielając się.
Jednak wiedziałam, że kiedyś miałam wrócić.
Tak łatwo się mnie nie pozbędą.
*
– Nawet tu ładnie – mruknęłam, kiedy przejeżdżaliśmy z ojcem przez bramę.
Jak zwykle uważnie się rozglądałam – chciałam zapamiętać jak najwięcej
szczegółów. Chociaż później miałam i tak przechadzać się tędy miliony
razy, wolałam wcześniej zapoznać się ze wszystkim – chociażby zaraz po
rozłączeniu się.
Ach, internat.
Kiedy pożegnałam się już z rodzicami i odniosłam walizki do pokoju,
postanowiłam chwilę się przejść. Normalny człowiek chciałby mieć chwilę
spokoju w swoim zaciszu. Wyszło na to, że nie jestem normalna.
Zdecydowanie nie.
Po dziesięciu minutach zauważyłam padok z pasącymi się końmi, nie
zauważyłam tam jednak Rhysa – przecież do niego jeszcze nie poszłam!
Odwróciłam się i niedbale przeszłam kilka kroków do tyłu, nie
zastanawiając się nawet, czy może tam ktoś szedł.
A jednak szedł.
Wpadłam na kogoś, kto nie miał pojęcia o bożym świecie. Wpatrywał się w wierzchowce, a ja omal tej osoby nie przewróciłam.
No, niezłe zapoznanie.
– Przepraszam – mruknęłam i nie podnosząc nawet wzroku, ruszyłam w dalszą drogę w poszukiwaniu stajni.
<Ktoś, ktokolwiek? Nie umiem w pierwszej osobie, ostrzegam od razu!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz