piątek, 30 czerwca 2017
od Eliota cd Emmy
-.. Pojedziesz?-Zapytałem niepewnie patrząc na dziewczynę która wydawała się być całą w skowronkach.
-Oczywiście ! Uwielbiam pływać! Musimy się po ścigać w wodzie.. Zgaduję że wygram -Puściła mi lekko oczko. Kiwnąłem głową ale w głębi naprawdę się cieszyłem, chciałem popływać i mieć obok siebie.. Emmę. Kiedy dziewczyna przeprosiła nas i na chwilę poszła.. Chyba do łazienki wujek podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko.
-Cieszę się że masz kogoś takiego jak ona..
-Nie.. Ona.. Ja.. Za dobra jest -Wymamrotałem i zwiesiłem głowę. Wujek głeboko odetchnął.
-To samo kiedyś myślałem o twojej cioci.. Pozwól sobie na dobro Eliot...
-Nie.. Ja .. Ja jej nie wystarczę.. Wiesz jaki jestem -Wymamrotałem i sięgnąłem po liść który wisiał na drzewie.
-Eliot, wydaję mi się że jej wystarczasz.. Ona chce ciebie.. Daj się ponieść chwili.. Okay? Postaraj się to bardzo mił dziewczyna i pasujecie do siebie -Uśmiechnął się znów i poklepał mnie delikatnie po ramieniu. Pokiwałem głową w odpowiedzi. Chciałem.. I nie chciałem.. Bałem się że że ją skrzywdzę.. Ciężko było odejść od przeszłości i ona raczej nie planowała mnie opuścić. Trochę mniej bolała ale dalej atakował mnie swoimi mackami wspomnień. Westchnąłem i uniosłem liść do oczu. Była to akacja.. Powoli odrywałem listek po listku z gałązki powtarzając w głowie głupią wyliczankę z dzieciństwa. Kocha , nie kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, nie myśli, żartuje, w myśli, w mowie, w sercu...Liście skończyły się na w sercu.. Pytanie tylko dokładnie w czyim? Odrzuciłem gałązkę i podniosłem June na barki. Powoli weszliśmy do stajni gdzie czekała na nas już wysikana Emma. Powoli oprowadzałem wujostwo po stajni a dziewczyna opowiadała coś o każdym z koni.
*****
Droga nad jezioro nie zajęła dużo czasu. Pakowanie się jak kolwiek.. Pakowałem sie chyba dłużej niż dziewczyna. Wszystko musiało być poskładane, pasta do zębów w tamtym rogu walizki, ręczniki w innym .. Nie brałem stroju do kąpieli, zamiast tego planowałem pływać w spodenkach i jednej z bluzek.
-Eliot jesteśmy!!!-Głos June wyrwał mnie z zadumy. Przeniosłem wzrok z szyby na którą patrzyłem ostatnią godzinę i pokiwałem głową. Wyładowaliśmy się z auta i zadomowiliśmy w domku letniskowym. Domek miał w sobie dwa pokoje, jeden z małżeńskim łóżkiem i mniejszym i jeden z piętrowym. Po chwili zgodnie z Emmą zajęliśmy pokój z piętrowym łóżkiem.
-Chcesz.. Chcesz na górze czy na dole? -Zapytałem. (podtekst .. nie no . XD)
-Chyba wolę górę... -Posłała mi szeroki uśmiech i szybko postawiła torbę obok drzwi. Mieliśmy iść zaraz pływać więc zabrałem swoje ubrania i pozwoliłem Emmie przebrać się w samotności.. Nie chciałem żeby czuła ze ją podglądam.. Albo coś.. Dość szybko przebrałem się i czekaliśmy z wujkiem aż ciocia naszykuje młodą i Emm się przebierze.
-Dobra możecie iść sami! Znajdziemy was zaraz ! -Głos Cioci Helen wydobył się z pokoju. Ruszyliśmy z wujkiem nad jezioro. Było piękne. Przedewszystkim było czyste, woda nadawała się do picia a otaczała je piękna plaża. Usiadłem na piachu mocząc nogi .Powoli wszedłem do jeziora tak że woda sięgała mi do pasa.. Skupiłem się na otoczeniu, słyszałem szum drzew i jęczenie mew. Spuściłem głowę i stałem tyłem do brzegu, zaciekawiony śledziłem maleńkie rybki które pływały obok moich stóp.
-ELIOOOOT-Pisk June ponownie wyciągnął mnie z innego świata. Odwróciłem się i zamarłem. To nie na widok June... To Emma. Stała na brzegu w ... To nie była nawet bielizna.. To były sznurki i odrobina materiału. Czułem jak moje policzki robią się czerwone. Ona była w zasadzie goła.. Nie byłem gotów.. Ona.. Ona była piękna. Czy kiedykolwiek wstałeś wcześnie rano aby oglądać jak wschodzi słońce? Albo stałeś nocą na trawniku bez butów.. i Patrzyłeś w piękne niebo szepcząc życzenia kiedy dookoła ciebie spadają gwiazdy? Ona mogła być gwiazdą.. Starałem się nie patrzeć na cokolwiek poza jej twarzą.
-W.. Wchodzicie?-zapytałem na tyle głośno że mój głos dotarł do brzegu.
-JUUUZ!-June wskoczyła do wody a za nią powoli szła Emma, po chwili dziewczyna jednak zanurzyła się w wodzie i płynęła. Może lepiej..
-June.. Patrz tam są dzieci. -Wskazałem na grupkę dziewczynek w jej wieku. Szybko do nich podpłynęła i zaczęłą zabawę w H2O.
-Hej!.. czemu pływasz w ubraniu ?-Emma wyłoniła się z wody obok mnie.. zamarłem..
-Ja.. Nie... Ja ...-O nie.. Odetchnąłem i schowałem twarz w dłoniach, niechcący przejechałem jej dłonią po udzie...
-Przepraszam!-Dosłownie od niej odskoczyłem wpadając na głębszą wodę.O nie.. Dotknąłem jej, ona mnie znienawidzi.. Nie powinno się dotykać ludzi bez ich zgody to było złe..
-Nic się nie stało.. To nic złego.. Daj -Podpłynęła do mnie i wystawiła rękę. Staliśmy teraz w wodzie a ta zakrywała nad .. mnie od barków w dół a ją od prawie brody. Złapała mnie za rękę i ułożyła ją sobie na biodrze. Patrzyłem nieruchomo na to co robi.. Była miękką.. Przejechałem niepewnie palcem po kawałku skóry.. Jak .. Jedwab.
-Ja.. -Znów byłem cały czerwony i zaczynałem się jąkać.
-Nic złego... Okay?-Kiwnęła głową i pochlapała mnie wodą.
-Ś... Ścigamy się?-Zapytałem niepewnie.. Ona chciała się przecież jeszcze niedawno temu ścigać.
-Jasne ! I tak przegrasz.. Do czerwonej boi i z powrotem do tej ?-Wskazała na niebieską boję. Kiwnąłem głową i ustawiliśmy się na jednej linii. Starałem sie nie patrzeć na nią. Była zbyt piękna.. Mógł bym zrobić coś złego.
-Trzy... Dwa ! Start! -Wskoczyła do wody i zaczęła szybko płynąć. Ruszyłem za nią. Dawno nie pływałem, ... W zasadzie nigdy nie pływałem dużo, zawsze tylko trochę. Kiedy dotknęliśmy boi w tym samym momencie zaczął się prawdziwy wyścig. Obu zależało nam na wygranej, mi bo .. Bo chciałem jendka coś .. To brzmiało żałośnie ale chciałem pokazać jej ze jednak jestem w czymś dobry.. A ona. Ona kochała się ścigać.
-WYGRAŁAM -Wykrzyczała ale ja dotknąłem boi sekundę przed nią.
-Nie.. Ja -Uśmiechnąłem się do niej szeroko i nabrałem powietrza. Zamarła patrząc na mnie i po chwili odwzajemniła uśmiech z takim dziwnym błyskiem w oku. Wyglądała pięknie. Kiedy wyszliśmy z wody na obiad nie patrzyłem w kierunku który był jak kolwiek związany z jej ciałem. Dopiero kiedy zawinęła się w ręcznik odetchnąłem. Zamówiliśmy pizze i siedliśmy pod domkiem.
-Dzisiaj wieczorem robimy ognisko.. Co wy na to?-Wujek wyskoczył wesoło z domku z paczkami kiełbasy, pianek , chleba i soku .
-Taaaaak -June wesoło pisnęła i podniosła rączki w górę na znak radości. Emma naśladując ją dla żartu też uniosła ręce i .. Ręcznik jej spadł. Szybko spuściłem wzrok na swój talerz i zrobiłem się czerwony.
<emma?>
Od Emmy C.D. Eliota
- And with a feeling I'll forget, I'm in love now - zanuciłam cicho i podniosłam wzrok na Eliota, uśmiechając się szeroko.
Caroline Jäger i Mistral
[buźki użyczyła Kat Taylor (Lefabulouskilljoy)] |
Motto: "Gdy w grę wchodzą ludzie, nie istnieje coś takiego jak plan doskonały."
Imię: Caroline, lecz możesz do niej mówić Caro lub Carl. Rodzicom pasowała bardziej Angielska wersja imienia Karolina. Dziewczyna nie przepada za swoim imieniem. Wolałaby mieć jakieś inne imię. Ale no trudno, tego raczej nie zmieni. Przynajmniej nie aż tak bardzo jej to imię przeszkadza, by je zmieniać.
Nazwisko: Jäger. Jej nazwisko w języku niemieckim oznacza łowcę bądź myśliwego. Odziedziczyła je oczywiście po ojcu, który jest pół Niemcem pół Polakiem. Niektórzy czytają jej nazwisko "Dzeger", a tak naprawdę czyta się je "Yēgā".
Płeć: To chyba oczywiste, że kobieta. Chociaż jak założy kaptur, to wygląda jak chłopak.
Wiek: Parę dni temu miała swoje 18-naste urodziny. Czekała tylko by mieć już te cholerne 18 lat i wyjechać do wymarzonej akademii. Była już spakowana od paru dni więc tylko czekała na ten dzień by wziąć walizki i pojechać na lotnisko. Dokładnie 17 Czerwca skończyła 18 lat. Czas tak szybko mija, że pamięta jeszcze te czasy, gdy była malutkim dzieckiem. Gdzie przyszła na świat w 1999 roku.
Pochodzenie: Carl od zawsze mieszkała w swoim rodzinnym mieście i nigdy nie miała zamiaru przeprowadzać się z Warszawy. Nie przepadała też za jakimiś dłuższymi wycieczkami na drugi koniec Polski a tym bardziej do innego kraju. Jak dostała już propozycję wyjechania do Morgan University, chciała tam jak najszybciej jechać, by spełnić swoje marzenia. I tak się stało. Bała się lotu samolotem, ale jakoś to przetrwała.
Pojazd: Nie miała nawet czasu, by zdać prawo jazdy. Wzięła tylko ze sobą deskorolkę, którą miała już od dawna. Uwielbia ona jeździć na deskorolkach, więc to jest jej ulubiona rzecz, jaką ze sobą ma.
Deskorolka.
Pokój: 80
Grupa: I
Poziom: Jak na razie jest to średnio zaawansowany, lecz dziewczyna dąży do tego, by był on jeszcze wyższy.
Koń: Jej dziki mustang ma na imię Mistral. Jest ona bardzo zżyta z nim, chociaż ma go od niedawna.
Głos: Саша Капустина
Rodzina:Monika - Jej rodzicielka. Uwielbiała z nią spędzać czas, ponieważ jest pełną humoru kobietą. Caroline była przez nią uważana za idealną córeczkę, która miała wzorowe stopnie, jak i zachowanie. To ona zapisała ją do tej akademii i zaraziła pasją do koni.
Alex - Szanowany biznesmen i właściciel firmy. To on rozpieszczał Caro dając jej dość duże kieszonkowe i wszystko, co tylko zapragnęła. Nie miał za dużo czasu by zająć się córką więc zastępował siebie pieniędzmi i prezentami. Jednak dla Caro, takimi rzeczami nie dało się zastąpić ojca.
Kasper - 23 letni braciszek Caroline. Zatracony w nałogach i wyrzucony z domu w jego osiemnaste urodziny. Carl musiała słuchać codziennie jego kłótni z rodzicami. Słysząc ich kłótnie dziewczyna od razu biegła do pokoju zamykając się w nim i płacząc w poduszkę.
Aparycja: Dziewczyna posiada zielono-niebieskie włosy co dodaje jej niezwykłej urody. Ma zielone oczy i naturalnie gładką i bladą cerę. Ma bardzo szczupłą i zgrabną sylwetkę. Jeśli chodzi o makijaż, podkreśla tylko oczy eyelinerem i tuszuje rzęsy. Przeważnie nosi bluzki i swetry z długim rękawem. Stara się nie odkrywać rąk, bo ma na nich blizny po jej głupocie, czyli jednym słowem jeszcze parę lat temu, cięła się przez swojego brata. Ma kolczyka w pępku i na karku ma tatuaż "No More" . Czasami po prostu dla wyglądu nosi też czarne okulary. (Zdjęcie w podpunkcie "Inne")
Charakter: Caroline to bardzo nieśmiała dziewczyna. Jeśli do niej zagadasz, cudem będzie, jak ci odpowie. Jeśli zagada pierwsza, to już poprowadzi rozmowę tak, jakby znała cię bardzo długo. Ogółem jest bardzo sympatyczną osobą, ale no niestety ludzi odrzuca jej nieśmiałość. Caro od zawsze widziała w chłopakach tylko przyjaciół. Jej brat zniszczył jej opinię i płci przeciwnej. Więc jak zaczniesz do niej zarywać, spodziewaj się friendzona. Nie będzie to nic więcej niż przyjaźń. Kiedyś miała przyjaciółkę, którą znała od dzieciństwa i darzyła ją uczuciem. Lecz niestety wracała samochodem ze swoimi pijanymi kumplami i miała wypadek. Jako jedyna to nie przeżyła. Nazywała się ona Klaudia. Od tamtego momentu unikała ludzi wszędzie. To w tamtym momencie zaczęła się ciąć. Po roku przestała, bo wiedziała, że nic jej to nie da. Możesz liczyć na bardzo mocną przyjaźń z Caroline. Oczywiście, jeśli jesteś dziewczyną i wolisz tę samą płeć, to może i dostaniesz od niej miłość? Do poznanych już osób uderza swoją sympatią, nawet czasami ich nią zaraża. Jeśli chcesz się schlać na imprezie, to możesz na nią liczyć. Z chęcią dotrzyma ci towarzystwa i odprowadzi do pokoju, jeśli wcześniej nie będzie trzeba jej prowadzić. Jeśli dotrzymasz jej towarzystwa przy kacu, odwdzięczy ci się czymś. Więc wart przełamać się do tej nieśmiałe duszyczki.
Zainteresowania: Caro uwielbia tańczyć. Od 6 roku życia chodziła na zajęcia z baletu. Nie była tam lubiana przez inne dzieci. Może dlatego, że zawsze była z boku i unikała rozmów z innymi. Chodziła też do szkoły plastycznej i fotograficznej. Przez te wszystkie zajęcia wracała do domu dość późno i nie miała za dużo czasu do siebie. Oczywiście od 10 roku jej życia zaczęła jeździć też konno, ponieważ jej matka była instruktorką w pobliskiej stadninie koni. Jak tylko zajęcia się kończyły, Carl wsiadała na kucyka i wyobrażał sobie siebie na zawodach zdobywającą puchary. Jak widać, to marzenie się powoli spełnia.
Inne: Po domu
W okularach
Kontakt: abra1534
Inne Pupile:
Jest to dwuletnia Ara o imieniu Lacus. Tak, to chłopak jakby co. Jej umaszczenie jest dość nietypowe jak na Arę. Ma ona pióra w odcieniu żółci, zieleni, czerwieni, pomarańczu i niebieskiego. Potrafi ona trochę rozmawiać. Caro uczyła ją tego od małego. Jest ona na każde zawołanie dziewczyny. Caroline przeważnie zostawia jej otwartą klatkę, bo wie, że nie ucieknie. Papuga jest zbyt zżyta z dziewczyną, by od niej uciec.
Imię: Caro nie wiedziała jak dać mu na imię. W chwili zakupu miał na imię Mistral, więc postanowiła zostawić to imię. Caroline często zdrabnia jego imię do Mist.
Płeć: Ogier
Rasa: Mustang
Data urodzenia: 26 Maja 2012 (5 lat)
Charakter: Mist to miły wierzchowiec tylko dla osób starszych. Nienawidzi innych koni i małych dzieci. Gdy tylko jakiś koń zbliży się do niego za blisko, od razu zacznie wierzgać i gryźć. Podobnie tyczy się dzieci. Gdy tylko jakieś zobaczy, stara się uciekać. Caroline nie ma pojęcia czemu tak się dzieję. Inne zwierzęta lubi, uwielbia czasami ścigać się z Lacusem, papugą Caroline. Są to bardzo dobrzy dla siebie przyjaciele. Wsiadałeś kiedyś na konia tyłem? Nie? To na Mistrala możesz tak wsiąść, bo jest do tego przyzwyczajony.
Specjalizacja: Co prawda jest wszechstronny ale najbardziej idzie mu Cross, Ujeżdżanie i Wyścigi.
Umiejętności: Mistral jest dość uzdolniony. Gdy tylko usłyszy swoje imię, od razu przybiega do osoby która je wypowiedziała. Jest wierny swojej właścicielce i pozwala na sobie jeździć każdemu. Jak to Mustang, jest dość szybki i zwinny. Jest jeszcze dość młodym koniem, więc ciągłe zabawy mu tylko w głowię. Problemem dla Caro jest to, że gdy chce jeździć na oklep, Mistral zaczyna wierzgać. Caroline ma nadzieję, że jej wierzchowiec przestanie tak kiedyś robić, bądź ona go tego oduczy.
Właściciel: Caroline Jäger
Od Maxim C.D Edwarda
- Maxim! Zejdź ze mnie! Proszę... - Wiercił się.
- Co tam szepczesz? - Zaczęłam go prowokować.
- Mówię, byś ruszyła swą kościstą dupę z moich pleców!
- Zabawne. - Po jego słowach jeszcze bardziej wygięłam mu rękę, a ten zajęczał z bólu:
- Co kochanie wygodnie? - Nadal na nim siedziałam.
- Skarbie proszę, puść mnie, a nie zrobię ci krzywdy.
- Ty mi zrobić krzywdę? Nie dałbyś sobie rady.
Od razu pożałowałam tego, co powiedziałam. Edzio swą prawą ręką sprowadził mnie na ziemie. Chwycił mnie za bluzkę i szarpną w stronę dywanu, a ja bezwładnie poleciałam na niego. Sprytnie wykorzystał sytuację i klęknął nade mną, szybko też chwycił moje nadgarstki, bym nie mogła nic zrobić. Zwycięsko się uśmiechną, a ja zgięłam głowę i delikatnie ugryzłam go w rękę, by mnie puścił. Nie wywarło to na nim oczekiwanego rezultatu. Przybliżył swoją głowę do mojej i powiedział:
- Tak się chcesz skarbie bawić? - Oblizał swoje wargi. Zgiął głowę do mojej szyi i ukąsił mnie, trwało to nie długo a ja już byłam cała czerwona. Oderwał zęby od mojej szyi, po czym polizał to miejsce. Wyprostował swoją szyję i spojrzał na mnie zwycięsko, mówiąc:
- Podobało się piękna?
- Nie, puść mnie!
- Oj... Nadal walczysz? Trzeba ci zniszczyć ten zapał. Ponownie oblizał swoje wargi, po czym skierował swoje usta ku moim. Nim się obejrzałam, zaczął mnie namiętnie całować, nic nie mogłam zrobić. Przyznam, że świetnie całuje, ale koniec tego! Kopnęłam go prosto w jego małego przyjaciela. Ten, momentalnie oderwał usta od moich, i skulił się obok na ziemi. Ja natomiast zwycięsko wstałam na nogi i przeszłam w stronę drzwi, mówiąc:
- To jak? Za 15 minut w stajni? Może przejażdżka? Twój mały kolega się ucieszy. - Wystawiłam mu język. Wyszłam z jego pokoju i poszłam do swojego po rzeczy. Wybiegłam z akademii pełna energii. Weszłam do boksu mojego Diakona, dość szybko go osiodłałam i wyjechałam ze stajni. Z nudów zaczęłam zaplatać Diakonowi grzywę. Czas mijał i mijał, a księżniczki nadal nie było...
Od Edwarda C.D Maxim
- Już dobrze. - wyszeptałem cicho.
- Nic nie jest dobrze! - wykrzyczała mi prosto w twarz, a po jej polikach znowu spłynęły łzy.
- Ej dobrze! Nie płacz. - chciałem znowu wytrzeć jej łzy, lecz odtrąciła moją dłoń. Popatrzyłem na nią zdezorjentowany.
- Nie dotykaj... - spuściła głowę, chcąc uniknąć mojego wzroku.
- Maxim... Spójrz się na mnie. - powiedziałem stanowczo, łapiąc ją za nadgarstki. - Słyszałem wszystko. Naprawdę będzie dobrze.
- Nie... - podniosła na mnie wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Maxim już dobrze. - znowu spróbowałem wytrzeć jej łzy. Tym razem nie odtrąciła mojej ręki. - Już dobrze?
- Tak... - odpowiedziała mi cicho. Złapałem ją za dłoń i skierowałem się w stronę swojego pokoju.
- Co ty robisz? - zapytała, patrząc się na nasze ręcę.
- Idziemy do mnie, musisz się uspokoić. - uśmiechnąłem się do niej lekko i wszedłem do mojego pokoju, puszczając jej rękę i zamykając za nią drzwi. Wskazałem na kanapę, by na nią usiadła. Maxim bez zastanowienia usiadła na niej i włączyła telewizję. Chyba już wie, że u mnie może czuć się jak u siebie. Uśmiechnąłem się nieco szerzej i zniknąłem w kuchni. Wróciłem z dwiema szklankami herbaty i położyłem je na stole. Gdy zerknąłem na Maxim, zauważyłem, że śpi. Westchnąłem cicho i przykryłem ją kocem, który leżał obok. Usiadłem obok kanapy, by jej nie obudzić i oglądając telewizję, popijałem herbatę. Sam nie wiedząc kiedy, usnąłem oparty o kanapę z herbatą w dłoni.
Obudziło mnie szturchanie w ramie. Otworzyłem lekko oczy i ujrzałem Maxim. Nie przypominał sobie by spała u mnie, ale jak tylko zrozumiałem wczorajszą akcję, to już się ogarnąłem i wiedziałem co ona tutaj robi.
- A już myślałam, że mi tutaj zszedłeś... - uśmiechnęła się lekko. Podniosłem się lekko do siadu i wylałem na dywan herbatę, którą trzymałam podczas snu.
- Cholera... A co mała, chciałabyś bym zszedł? - czekał tylko na jej reakcję na słowo "mała".
- Ty... Ja wcale nie jestem mała! - nadymała poliki, przez co wyglądała jak małe dziecko.
- O jak słodko wyglądasz. - wyciągnąłem telefon i zrobiłem jej szybko zdjęcię. - Na pamiętkę!
- Edwardzie... - spojrzała na mnie wrogo, a ja tylko wyszczerzyłem swoje ząbki. Wyłączyłem telewizor bo przez całą noc był włączony.
- No co chcesz skarbie? - jak ja uwielbiałem prowokować tą dziewczynę. Poznać ją lepiej, szybki numerek i papa!
- Grabisz sobie mój drogi. - zauważyłem, jak zaciska lekko pięść. Zamachnęła się na moją piękną twarz, lecz uniemożliwiłem jej uderzenie mnie, bo złapałem jej małą piąstkę dłonią. Uśmiechnąłem się zwycięsko, łapiąc jeszcze jej drugą dłoń.
- I co teraz? - zapytałem z udawanym żalem.
Od Maxim C.D Edwarda
Wracając do rzeczywistości. Usiadłam na kanapie, zrobiłam kucyka, ubrałam kurtkę i wyszłam z uniwersytetu. Po nie całych 4 minutach zadzwonił telefon. Odebrałam ciut zdenerwowana... bo rozmawiamy może 4 jak nie 5 razy w roku. Odezwał się męski, ciężki głos mego ojca, a zdziwiona zaczęłam rozmowę:
- Jak tak Generale? - Byłam całkiem poważna.
- Nie mogę przyjechać w te wakacje tak jak ci obiecałem... - Przerwałam mu.
- Aha, czyli dzwonisz tylko po to, by powiedzieć, że ta durna robota sprawia, że nie możesz się ze mną zobaczyć?! Ten jebany raz?!
- Przykro mi ja... - Ponownie mu przerwałam.
- Ta mi też przykro, że spłodziłeś dziecko, dla którego nie masz czasu! Przykro mi, bo jak zdechniesz na wojnie, to będę miała wyrzuty sumienia, że cię nie zobaczyłam! Ten jeden pieprzony raz!!!
- Maxim ja naprawdę...
- Rozumiesz, że poza tobą nie mam nikogo...? - Zaczęłam ryczeć.
- A mama? Masz jeszcze mamę...
- Zabawny jesteś. Nie miałam z nią kontaktu od pieprzonych 3 lat. Nie wiem, czy żyje, czy nie.
- Uspokój się. Proszę cię...
- Ty mnie nie uspokajaj... Ciebie też już nie widziałam od waszego rozwodu...
- Ale...
- Nie widziałam cię całe 3 lata! Rozumiesz!? Ja czekam jak głupia, żebyś zadzwonił te 4 razy w roku. Bym usłyszała twój głos, bym wiedziała, że żyjesz!! I teraz po tych 3 latach odmawiasz mi spotkania?! Nie masz czasu na spędzenie ze mną nawet 1 godziny!?
- ... - Całkowicie zamilkł przytłoczony tym, co powiedziałam.
- Te 3 lata mieszkałam z twoim bratem! Pamiętasz, że to ty mnie do niego zawiozłeś?! Pamiętasz, że oddając mnie mu, się nawet nie pożegnałeś?! Że nawet nie spojrzałeś mi w oczy?!
- ... - Nadal milczał.
- Nie byłeś na mojej 18! Wysyłałam ci codziennie zaproszenie, od stycznia po moje urodziny.
- Nie mogłem...
- Dobra... Widzę, że ta rozmowa nie ma sensu... - Całkowicie się rozkleiłam.
- Muszę kończyć.
- Ta jasne... To, co następna rozmowa w grudniu tak?!
- Ja...
- Pierdol się!!
Rozłączyłam się i padłam na kolana, rycząc jak małe dziecko. Ktoś podbiegł do mnie i mnie przytulił. Był to Edzio... Najwidoczniej stał na schodach i wszystko słyszał i widział...
Od Edwarda C.D Maxim
- Masz takie pięknę ciało...-przygryzłem delikatnie płatek jej ucha. Dziewczyna nie miała co zrobić. Bo raczej nie zabierze rąk ze swoich piersi.
- Do cholery wyjdź!-krzyknęła a ja jeszcze bardziej się nakręciłem.
- Oj no nie bądź taka.-przyciągnąłem ją do siebie dalej trzymając w talii.
- Zboczeńcu puść mnie!-zaczęła się trochę szarpać. Obróciłem ją do siebie przodem i przytuliłem. Już pewnie nie żyję, ale co tam. Puściłem ją i podszedłem do szafki wyjmując z niej płyn pod prysznic. Położyłem go na szafce i wskazałem na szampon który leżał obok.
- Chyba wiesz co do czego służy.-i jakby nigdy nic wyszedłem z łazienki zamykając za sobą drzwi. Usłyszałem jeszcze tylko ciche przekleństwa ze strony dziewczyny. Usiadłem na kanapie dalej uśmiechnięty. Jej obraz szybko nie zniknię z mojej głowy, aż żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia. Włączyłem telewizję szukają czegoś ciekawego. Dźwięk wody zagłuszał mi troszkę programy, lecz starałem się tym nie przejmować. Gdy woda ucichła zacząłem patrzyć się na drzwi od łazienki. Zaraz po tym zobaczyłem Maxim.
- Masz suszarkę do włosów?-gdy tylko mnie zobaczyła zarumieniła się.
- Nie mam, idź po swoją.-uśmiechnąłem się do dziewczyny wskazując na drzwi.-Tylko wróć do mnie.-puściłem jej jeszcze oczko.
- Wrócę... Ale tylko po to by się zemścić.-powiedziała i wyszła. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na telefon leżący na stole. Ja to mam szczęście. Zapomniała telefonu. No to teraz na pewno tu wróci. Czekałem cierpliwie oglądając telewizję, gdy nagle usłyszałem jak ktoś wykrzykuję moje imię.
- Edwardzie!-wstałem i podszedłem do drzwi. To był zły pomysł bo oberwałem nimi w twarz. A sprawczynią tego był nikt inny jak Maxim.
- Czego chcesz!?-złapałem się za krwawiący nos. Dziewczyna nawet nie przejęła się tym co mi zrobiła.
- Oddaj mój telefon!-weszła do mojego pokoju jakby to był jej pokój. Skierowałem się szybko do stolika i zabrałem telefon.
- Coś za coś.-poruszyłem dwuznacznie brwiami. Nie oddam jej telefonu bez nagrody.
czwartek, 29 czerwca 2017
Od Maxim C.D Edwarda
trzepnęłam, a ten ku memu zdziwieniu zaczął się śmiać i zrobił niecny uśmiech. Po raz kolejny trzepnęłam go poduszką, a ten
tym razem oszołomiony szukał drugiej, by się zemścić. Wykorzystałam sytuacje i wyrwałam mu telefon z łapki i spadłam z
kanapy na dywan. Szybko zaczęłam się czołgać, ale Edzio chwycił mnie za nogi i uniemożliwił mi ucieczkę. Niestety jego
telefon był zabezpieczony strasznie długim hasłem, więc nawet nie próbowałam go odblokować. Odwróciłam głowę by zobaczyć,
co ten chce zrobić, i wtedy otwarł dziób:
-Oj nie ładnie Maxim, nie ładnie. -Zaczął mnie delikatnie ciągnąć.
-Puść mnie!
-Co? Masz tu łaskotki? -Chwycił moją stopę.
-N-Nie mam... Phhh... hahahahahah! Proszę nie!
Zaczął mnie intensywnie łaskotać, a ja jak głupia się śmiałam. Nawet zaczęły mi lecieć łzy ze śmiechu. W końcu się
poddałam i powiedziałam:
-Poddaję się... puść mnie.
Odwróciłam głowę i Edzio spojrzał mi w moje zapłakane ze śmiechu oczy. Poza tym, że byłam cała zgrzana, zmęczona, czerwona
i wyglądałam, jak bym ryczała, to chciało mi się niewiarygodnie spać. Edward spojrzał na mnie, uśmiech zniknął z jego twarzy
i ustąpił miejsca zawstydzeniu. Wyglądał naprawdę uroczo. Jego cała twarz była czerwona, a po czole zaczęła lecieć mała
kropelka potu. Po tej chwili ciszy powiedziałam:
-Puścisz moje stopy? -Spojrzałam żartobliwie.
-T-Tak jasne. -Odruchowo pościł moje nogi.
Szybko wstałam i odwróciłam się do Edzia, mówiąc:
-Mogę skorzystać z prysznica? -Wskazałam palcem na jego toaletę.
-Jasne. -Wciąż lekko czerwony pokręcił głową na Tak.
-Dasz mi jakiś ręcznik?
-Tak.
Wszedł do łazienki, po czym otwarł szafkę, w której znajdowały się ręczniki. Dał mi pierwszy z kraja, taki granatowy. Muszę
przyznać, że pachniał nim.... taką wodą kolońską. Dostawszy ręcznik, powiedziałam:
-No to tera won. No chyba, że chcesz się kąpać ze mną? -Wystawiłam mu język.
-Już cię zostawiam.
Zamknęłam drzwi, ale nie na zasuwkę, bo wypadło mi to z głowy. Zrobiłam sobie niechlujnego koka i zaczęłam się rozbierać. Położyłam spodnie i bluzkę na szafce, i zaczęłam rozpinać stanik, gdy nagle...:
-Maxim na półce nad szafką masz płyn pod prysznic i...
Do łazienki bez ostrzeżenia wszedł Edward, pewnie myślał, że jestem jeszcze w ubraniu. Byłam odwrócona od niego plecami...
Stałam na środku łazienki w samych majtkach, bo już stanik zdążyłam zdjąć. Zawstydzona, cała czerwona i oczywiście wkurzona
trzymając i zasłaniając rękoma piersi, wydarłam się, by wyszedł...
Edwardzie? \_(^u^)_/
Od Lewisa C.D. Hailey
- A miałeś takie? - wybuchnąłem śmiechem słysząc to.
- Słodziutka jesteś i właściwie to nie wiem, byłem za mały, żeby cokolwiek z tamtego okresu pamiętać.
Od Matthew cd. Mayi
- Bohater rogatych kucyków ma silnie napięty grafik, jednakże odnajdzie chwilę dla niewiasty.
- Aż tak tragicznie? Cóż za zajęcia panicz nabrał na siebie?
- Obrałem sobie za cel przejażdżkę konną po okolicy z nową panną z naszej akademii. - Uśmiechnąłem się, na co dziewczyna odpowiedziała mi tym samym.
- Oh, a czy mogłabym poznać imię tej panienki?
- Toż to tajemnica, nie mogę wyjawić imienia owej niewiasty.
- Jejku, skończmy to. Kończą mi się odpowiedzi - zaśmiała się - Dość ciekawa forma rozmowy.
- Chyba muszę się z tobą zgodzić. - Uśmiechnąłem się - To jak, co powiesz na przejażdżkę?
- Bardzo chętnie - odpowiedziała.
Odłożyliśmy talerze na miejsce i równym krokiem wyszliśmy ze stołówki. Maya uznała, że potrzebuje trochę czasu, żeby się ogarnąć i zaraz potem możemy jechać na przejażdżkę.
Wróciłem do swojego pokoju, gdzie od razu powitało mnie radosne szczekanie Shiloh. Pierwsze co, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w celu ocenienia ilości strat, jednak zostałem mile zaskoczony. Wszystko, może poza moim plecakiem, było w nienaruszonym stanie. Bagaż został odrobinę pogryziony i ośliniony, jednak myślę, że da się go jakoś naprawić. Pies podbiegł do szafy i usiadł przed nią, jakby chciał właśnie coś zasłonić.
- Czyli jednak nabroiłeś? - spojrzałem na niego, na co spuścił łeb - Okej, chyba wolę tam nie zaglądać.
Westchnąłem i opadłem na łóżko, wyjmując z kieszeni telefon. Od razu wszedłem na facebook, bo w sumie nie miałem nic ciekawszego do roboty. Zobaczyłem jedną nową wiadomość od mojej kuzynki, którą bez większego zastanowienia otworzyłem, było to nagranie głosowe. W tym momencie odrobinę się zawahałem, jednak nie widząc w tym nic zanadto dziwnego, wcisnąłem start, czego od razu pożałowałem, bo usłyszałem dobrze znany mi głos.
"Cześć synku"
Zatrzymałem. Długo zastanawiałem się, czy powinienem odsłuchać resztę i... ciekawość wzięła górę.
"Nie mam żadnego kontaktu do ciebie, na szczęście chociaż w ten sposób mogę ci coś przekazać. Nie wiem, czy będziesz chciał wysłuchać mnie do końca, zrozumiem. Odbyłam długie leczenie i wiem, że byłam okropną matką. Pozwoliłam zmarnować ci kilka, a nawet kilkanaście lat życia. Począwszy od kłótni z ojcem, przez poważniejsze awantury aż do tego, co na zawsze zostanie nam wszystkim w pamięci. To przeze mnie wylądowałeś w więzieniu, nawet nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że nie stanęłam po twojej stronie. Chciałabym.. chciałabym się spotkać, porozmawiać. Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciał mnie już znać, ale proszę, odezwij się."
Ostatnie słowa ledwo przeszły jej przez gardło, a przez całą wypowiedź słychać było narastającą w jej głosie rozpacz. Czy dalej ją kochałem? To moja mama, cokolwiek by nie zrobiła i tak chociaż w małym stopniu wciąż darzyłem ją uczuciem. Czy chciałem się spotkać? Zdecydowanie nie. Powrót do przeszłości byłby zbyt bolesny, tym bardziej, że powoli zaczynam wychodzić na prostą.
~~*~~*~~
Zszedłem na dół trochę szybciej, ponieważ Hurricane przed jazdą potrzebuje sporo uwagi, tym bardziej przy takiej pogodzie. Mogę się założyć, że zrobiła sobie błotną kąpiel, a z wyczyszczeniem jej zejdzie mi do wieczora.
Moją uwagę przykuł radiowóz policyjny, stojący zaraz przy wejściu do akademika. Okej, to nie koniecznie musi być od razu do mnie. Może mają jakieś kontrolę, czy cholera wie co. W pewnym momencie z samochodu wysiadła dobrze znana mi osoba, mężczyzna, który odwoził mnie do MU.
- Przepraszam, chciałem przyjechać prywatnym samochodem, jednak dostałem nakaz z góry - skrzywił się, podchodząc do mnie.
- Coś się stało? - spytałem od razu.
- Potrzebne jest jeszcze kilka papierów od Morgan Univeristy, udało mi się wydłużyć twój czas zgłaszania się na komendzie. Wystarczy raz w tygodniu, co środę, okej? Wszelkie wyjazdy musisz najpierw zgłosić, ale nie wolno ci opuszczać granic kraju, z tym się nie da nic załatwić dopóki sprawa się nie rozwiąże.
- Rozumiem. - Kiwnąłem głową.
- Sprawa.. nie wygląda najlepiej, ale muszę przyznać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Twoja mama się z nami kontaktowała i chce ponownie zeznawać, lekarz uznał, że wcześniej nie była w stanie zeznawać, ze względu na swój stan psychiczny, a jednak to zrobiła i niestety na twoją niekorzyść. Chce to unieważnić.
- Jest to możliwe? - Zmarszczyłem brwi.
- Jeżeli dostaniemy zaświadczenie lekarskie, jak najbardziej. - Uśmiechnął się. - Dobra, lecę załatwić te papiery. Trzymaj się.
Cholera wie jak wielkie miałem szczęście, że trafiłem właśnie na niego. Był to człowiek, któremu nie był obojętny mój los i nie tylko.
Z budynku wybiegła Maya i przystanęła o mało nie wpadając na Paula.
- Dzień dobry - powiedziała szybko, wymijając mężczyznę.
- Dzień dobry - odpowiedział i wszedł do środka.
Maya podeszła do mnie, co chwila zerkając w stronę drzwi wejściowych.
- Jeszcze nie zdążyłam nic nabroić - zaśmiała się, unosząc ręce do góry - Po ciebie przyjechali, przyznaj się, kogo zabiłeś?
Zaśmiałem się nerwowo, bo raczej nie byłbym w stanie wydusić z siebie słowa.
- Idziemy? - spytałem, kiwając głową w stronę stajni.
Maya?
Od Marie CD James'a
- Tatku, przyprowadziłam syna twojego klienta, tak? - uspokoiłam śmiech.
- Czyli dbasz o wypłatę tatusia? Cieszy mnie to bardzo. - zarechotał, a potem poprawił się w swoim ulubionym fotelu.
- Jason.. - zaczęła mama.
- Spokojnie, wszyscy wiemy, że pan Saint lubi śmieszkować. - odparł Loss. - To jest tak wyluzowany człowiek, że nie mógłbym się o coś takiego obrazić.
- Czy ty się próbujesz podlizać? - zmarszczyłam brwi i pogładziłam Chester'a po jego tłustym grzebiecie.
- Twojemu tacie zawsze. - wyszczerzył się.
- To w końcu na ile zostajecie? - rodzicielka ponowiła pytanie.
- Chciałabym przynajmniej na dwa tygodnie, ale nie wiem co na to mój ukochany. - przeniosłam wzrok na bruneta.
- Jestem jak najbardziej za, trochę pomieszkamy tutaj, trochę u moich rodziców,a trochę w jakimś mieszkaniu.
- A co wy będziecie robić sami w tym mieszkaniu? - tata spiorunował nas pozytywnym wzrokiem.
- Zachowujesz się jakby mieli dwanaście lat. - warknęła mama.
- Kobieto! Czy ja coś do cholery mówię. - uwielbiałam jak się sprzeczali.
- Już się zamknij. - mruknęła.
- Słyszałem!
Przez resztę wieczorów rozmawialiśmy jeszcze przy kawie i ciastkach, opowiadaliśmy o Morgan, o koniach. Przed godziną dwudziestą drugą wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Najpierw musiałam poczekać, aż szanowny pan James Michael Loss zażyje kąpiel, potem dopiero ja mogłam wejść do łazienki. Ta zmiana stref czasowych zawsze na mnie źle działa, więc jak najszybciej chciałam znaleźć się w łóżku. Szybko wskoczyłam pod prysznic, zmyłam makijaż i nałożyłam na siebie za dużą koszulkę i majtki. Gdy wróciłam do mojego pokoju chłopak jeszcze robił coś na laptopie. Położyłam się obok niego, a on zamknął Macbooka i odłożył go na szafkę nocną po czym przyciągnął mnie do siebie. Poczułam intensywny zapach jego męskiego żelu, uwielbiałam go, co kończyło się tym, że czasem sama się nim myłam.
- To łóżko przywołuje tyle wspomnień. - westchnął.
- Hmm, to na tym łóżku straciłam dziewictwo pewnej kwietniowej nocy.
- Z kim? - udał zdziwionego.
- A z takim James'em Loss'em.
Nagle dobiegło do nas drapanie w drzwi.
- O nie. - zaczął chłopak.
Wstałam z łózka i poszłam do drzwi. Uchyliłam je, a pomiędzy moimi nogami przemknął pies i z ledwością zdołał wskoczyć na łóżko.
- Nie mów, że on będzie z nami spał.
- Co w tym dziwnego, że dziecko chcę spać z rodzicami. - przykryłam się kołdrą, a Chester władował się pomiędzy naszą dwójkę głośno dysząc.
- Psa matka się znalazła. - rzucił sarkastycznie. - Nie ma mowy, żeby mi tak dyszał i ślinił się nademną całą noc, w dodatku odcinał dostęp do mojej kobiety.
- No to masz problem. - zachichotałam chwytając mojego pupila i przekładając go na stronę od brzegu, sama przy tym przekręcając się na bok.
- No ej!
- Dobranoc James. - zamknęłam oczy z uśmiechem na ustach.
- A co chcesz robić? - uśmiechnął się łobuzersko.
od Eliota cd Emmy
-P.. Przepraszam?-Nie wiedziałem co mam powiedzieć, nie wyglądała na złą że jej dotykałem ale wolałem ..
-Nie zrobiłeś nic złego, ba nawet przeciwnie, masz prawo mnie dotykać -uśmiechnęła się lekko. Pokiwałem głową w odpowiedzi Delikatnie przeczesała włosy dłonią i zakręciła pasemko na palcu.
-Masz.. Masz ładne włosy -Wymamrotałem w zasadzie do podłogi i sięgnąłem do kota który właśnie skonczył jeść swój posiłek. Emi wdrapała mi się na kolana i zaczęła głośno mruczeć.
-Dziękuje, miałam z nimi trochę mieszane uczucia jak byłam młodsza..
-Czemu?-Podniosłem głowe i zmarszczyłem lekko brwi.
-Nie są .. Popularne i nie lubiłam ich, wiesz chciałam żeby były blond i proste-Posłała mi ciepły uśmiech.
-Takie.. Takie są ładne są twoje -Nie byłem dobry w mówieniu komplementów, nie moja wina. Ale naprawdę, patrząc na nią te włosy były wielką częścią jej osoby i były piękne.Kiedy zadzwonił telefon chwilę się nie ruszałem, podobało mi się to że siedzimy obok siebie i na siebie patrzymy. Sięgnąłem po dzwoniące urządzenie i odebrałem.
-Halo?
-Elioooot-Głosik Leny wesoło zabrzmiał w słuchawce.
-Hej..
-Są wakacje ! Dostałam nagrodę za naukę ! I wujek powiesił moje obrazki na ścianie ! Mówi że są ładne !
-Na pewno są..
-I za dwa dni cię zobaaaczeee
-Dokładnie.. Poznasz.. Poznacie Emme..
-A kto to Emma?-Podniosłem wzrok na dziewczynę, głaskała właśnie kociaka i patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem.
-Bardzo.. Miła osoba, miła.. Cieszysz się?-Wymruczałem. Nie wiedziałem jak mam określić Emmę..
-TAAAAk-Po chwili zakończyła rozmowę obietnicą że ją zabiorę na lody. Odstawiłem telefon i podniosłem wzrok na dziewczynę. W głowie leciała mi jedna piosenka. Była tak.. Tak odpowiednia i nie opowiednia. Ponownie zgarnąłem telefon i wystukałem wiadomość do dziewczyny.
Im falling for your eyes but they dont know me yet.
Zabrzęczało jej w kieszeni ale nie wyjęła telefonu. Cały czas na mnie patrzyła w ten sposób.
Czemu ty mnie lubisz? Jaki w tym masz sens? Jestem brakiem sensu i zależności a ty cały czas do tego wracasz.. Ciągnie cię do chaosu mojej osoby.. Nie powinno tak być. A mnie ciągnie do ładu ... Do twojego piękna i dobra, tak też.. Nie zasługuję na kogoś takiego.
<emma? Piosenka to Kiss me - Ed sheeran>
środa, 28 czerwca 2017
Od Cole'a CD Alice
Od Emmy C.D. Eliota
- Nieprawda - odparł dosyć stanowczo... Bardzo stanowczo jak na siebie. To jego niedowartościowanie aż kuło w oczy, chciałam z tym walczyć, jednak musiałam to robić bardzo delikatnie.
- Prawda, po prostu za rzadko się śmiejesz, żeby pamiętać jak ładnie się śmiejesz - odparłam pewnie.
- Jesteś... strasznie pewna... - tylko tyle z siebie wydusił.
- Moich słów? - pokiwał głową. - Jeśli wiem, że mam rację, to dlaczego mam ich nie być pewną?
- Ja...
- Ty to jesteś niedowartościowany - przerwałam mu.
- To... nie takie proste...
- Kiedyś to mogło nie być proste - odparłam łagodnie. - Kiedyś to mogło być nawet trudne do zniesienia. Nie wiem, ponieważ nie przeżyłam czegoś takiego. Jednak wiem, że teraz jest teraz.
- I... - dopytywał.
- I masz mnie - zeskoczyłam z łóżka i podreptałam w jego kierunku. Zatrzymałam się tak blisko, abym mogłam bez problemu usiąść przed nim nie trącając go, co zresztą zrobiłam. Usiadłam przed nim po turecku, wędrował wzrokiem po mojej twarzy, ja zawiesiłam spojrzenie na jego oczach.
- A to... znaczy...
- A to znaczy, że ja się z największą ochotą znajdę naprawianiem tego i dowartościowywaniem ciebie, Eliot.
- To... - znowu tylko tyle wydusił z siebie i zwiesił głowę.
- To nie takie proste? Dla mnie to będzie bardzo proste - nadal trzymał dłonie na swoich udach, a jego kolana praktycznie stykały się z moimi nogami. To znaczy, że jego dłonie były bardzo blisko moim. Bardzo. Nie wiedziałam jaka cholera mnie do tego podkusiła, ale położyłam swoją dłoń na jego i zaczęłam kciukiem delikatnie muskać jego skórę. Dobra, teraz tylko jej nie wyrwij. Proszę... Tak wiem, patrzysz na nie, wiem, ale nie zabieraj mi jej. Skoro koty mogą mieć tą przyjemność, to ja też chcę. Jak mi ją zabierzesz, to spadnie na twoje udo. Mi się to spodoba, ale tobie chyba nie za bardzo. Pewnie cały się zepniesz... w najlepszym przypadku. Albo uciekniesz całkiem. A ja się popłaczę. Popłaczę się, a ty pomyślisz, że to przez ciebie, a to nieprawda, bo popłaczę się, myśląc jaka jestem głupia, że to zrobiłam. Przecież znam prawdę, ale czasem nie myślę... nie myślę o tobie jako o Eliocie, który przeżył koszmar we własnym domu, ale o moim Eliocie... A przecież nie mogę cię jeszcze tak nazwać... Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła cię tak nazwać...
Od James'a C.D. Marie
- James, co ty robisz? - wyprostowała się, a ja przytuliłem się do jej pleców, a brodę oparłem o jej ramię.
- A jak myślisz, śliczna?
- Coś mi to przypomina - wymruczała.
- Mi też... dwójkę dzieciaków, którzy się w sobie zakochali. Pamiętasz ich?
- Pamiętam. Ten chłopak był całkiem przystojny...
- Ta dziewczyna też nie najgorsza.
- Podobała ci się? - jej dłonie powędrowały na moje biodra.
- Nadal mi się podoba... Rączki przed siebie.
- Ale James... - jęknęła.
- Przed siebie. Ma być romantycznie, a nie erotycznie - zaśmiałem się, tak więc jej dłonie powędrowały na moje dłonie. - Nie lepiej?
- Czy ja wiem...
- Wtedy to się za bardzo do mnie nie kleiłaś - prychnąłem.
- Byłam dosyć spięta... Pierwszy raz, tak mnie przytuliłeś.
- Chciałbym to robić jak najczęściej, ale tylko w tym miejscu.
- Podoba mi się ten pomysł - odparła, a później ponownie zapadła cisza.
Ludzie jeździli, rozmawiali, chodzili wokół nas, ale nam to nie przeszkadzało. W końcu tak się stęskniliśmy, za wszystkim właściwie. Za sobą, tym miastem, jego atmosferą, ciepłem, znajomymi twarzami. Zaczęło robić się już szarawo, kiedy wreszcie się otrząsnąłem. Zerknąłem na Marie. Miała zamknięte oczy. Uśmiechnąłem się, po czym delikatnie pocałowałem ją w skroń. Zwolniłem uścisk i zrobiłem krok w stronę drogi powrotnej. Ująłem jej dłoń i przesunąłem wzdłuż jej przedramienia, aby wziąć ją za rękę.
- Chodź - szepnąłem. Spojrzała na mnie najpiękniejszym wzrokiem. Takim, jakim patrzyła na mnie na początku, kiedy stałem się dla niej kimś więcej, kiedy otworzyła się przed nią nowa perspektywa mnie. Uśmiechnąłem się, a ona odpowiedziała tym samym. Po chwili do mnie dołączyła i ruszyliśmy w stronę jej domu. Nie było zresztą do niego daleko. Musiałem przyznać, że Marie mieszkała w o wiele lepszym miejscu ode mnie. Może i nie powinienem narzekać na dwupiętrowy apartamentowiec, ale mieszkanie w samym centrum, po prostu boli. Wychodzisz i jedyna atrakcja, do której nie trzeba jechać komunikacją miejską to park, który znudził mi się w wieku siedmiu lat. Ona miała plażę, widoki, trochę zieleni, świeże powietrze od wody...
Tak jak myślałem, rodzice dziewczyny już na nas czekali. Jej mama miała magiczną zdolność do wyczuwania, kiedy będziemy wracać, co kilka razy postawiło nas w dość niezręcznej sytuacji. Państwo Saint byli naprawdę tolerancyjni i nowocześni, ale granicę też mieli i raczej nie spodobało im się, kiedy zdejmowałem majtki ich nieletniej córce w ich przedpokoju, na ich szafce na buty, a pani Saint akurat znalazła się w tym samym pomieszczeniu. Na szczęście te dziwne czasy minęły, a ich mama przestała się bać zostawiania nas samych w jednym pokoju. Właściwie to podejrzewałem, że pogodziła się po prostu z tym, że swój pierwszy raz razem, mieliśmy dosyć dawno... Zaprosili nas do salonu, usiadłem na kanapie, a w jednej chwili znalazła się obok mnie Marie z tym czymś na rękach. Nienawidziłem tego mopsa, a przez niego wszystkie mopsy świata.
- Zabierz go - poprosiłem, a ona przeniosła go bardziej na drugie udo, aby był dalej ode mnie.
- Dobrze?
- Idealnie - cmoknąłem ją w skroń, a ona przewróciła oczami.
- To ile zostaniecie w Australii? - zapytał jej ojciec.
- Właściwie, to chyba jeszcze o tym nie rozmawialiśmy - zacząłem.
- Właśnie... Jak to możliwe, że tego nie zaplanowałeś? - prychnęła Marie całkowicie pochłonięta, gładzeniem swojego pupila.
- Jakoś... zajęty byłem...
- Czym? - zapytał pan Saint z wymownym uśmiechem, a jego córka zachichotała.
- Widzę niedaleko pada jabłko od jabłoni - odparłem patrząc mu prosto w oczy, a jego żona wybuchła śmiechem.
- James - Marie capnęła mnie w ramię.
- Au, nie boi mnie - potarłem dłonią zaczerwienione miejsce, wcięte łapki.
- Kogo ty mi do domu przyprowadziłaś - westchnął jej ojciec z uśmiechem.
- James Michael Loss, chłopak pana córki, miło mi - wyszczerzyłem się, a on zaczął się szczerze śmiać, po chwili dołączyłem do niego, a po mnie obie panie.
od Vito cd NIkitty
od Eliota cd Emmy
-Oni przyjadą za dwa dni.. Chcesz .. Ich poznać?-Zapytałem. Mówiłem jej często o Lenie i zapewne. Chciała ją poznać, tak z resztą mówiła.
-Tak! To cudownie ! Długo zostają?
-Parę dni.. Jest tu jezioro i chcieli popływać.. Możemy iść z nimi pewno -Wymamrotałem i otworzyłem drzwi od pokoju. Zaatakował nas głośny płacz i maluteńka istota biegała nam pod nogami.
-Hej ... -Ukucnąłem i wystawiłem dłoń. Kocię szybko znalazło się pomiędzy moimi palcami i ocierało o nie głośno mrucząc. Usłyszałem ciche westchnięcie Emmy .
-Może .. Dam jej jeść?-Zapytałem niepewnie i zabrałem torbę z ziemi. Wygrzebałem karmę i miseczki. Kupiłem zabawki i kuwetę, do tego żwirek i jeszcze jakieś smakołyki. Emi szybko zrozumiała ze miski to jedzenie i miałkneła na znak głodu. wyłożyłem jej odrobinę i rozstawiłem resztę kociego sprzętu w pokoju. W tym czasie Emma usiadła mi na łóżku i patrzyła na mnie.
-Wygodnie ci? -to było jedyne co mogłem w tej chwili wymyślić do powiedzenia. No bo co innego mogę powiedzieć?
-Tak.. Dziękuje ! Masz ładną pościel -Uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała dłonią czarną powłoczkę. Były to zwykłe czarne powłoczki z małymi nadrukami gwiazdozbiorów. Spałem pod gwiazdami. To był prezent od cioci na wyjazd, chciała żebym czuł się lepiej.
-Śpię pod gwiazdami -Mruknąłem a dziewczyna wybuchła śmiechem. Nie potrafiłem się opanować i uśmiechnąłem się lekko. Miała ładny śmiech i o tego zaraźliwy. Kiedy przestała porzeniosłą na mnie wzork i dopiero teraz zorientowałem się w jakiej pozycji się znajdowałem , siedziałem na swoich piętach z rękoma na udach i patrzyłem na nią z lekkim uśmiechem. Niepewnie przygryzłem wargę i spusciłem wzrok.
-Masz.. Masz.. Ładnie.. Ładny... Ty.... Ładnie się smiejesz-Wydusiłem z siebie.
<emma_._:
Od Nikitty CD Vito
- Nikitta? - zapytał, kiedy jednak nie odpowiedziałam, zjechał z ulicy na pobocze - Powiedz coś, dlaczego milczysz? Zwykle jesteś taka rozmowna, co się...
- To wtedy prawda? - zapytałam patrząc na niego kątem oka. Vito wyglądał na zmartwionego, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Osoba postronna, powiedziałaby, że nic po nim nie widać. Nic nie powiedział, po prostu włączył się znów do ruchu, dość szybko wracaliśmy do Akademii.
*Po powrocie do Akademii*
Prawie się nie odzywałam, kiedy znaleźliśmy się w pokoju chłopaka, Duma i Amnestia leżały na ziemi, obie spały. Rozczuliłam się na ten widok, chcąc przemyśleć to co usłyszałam w samochodzie, usiadłam na łóżku chłopaka. Nie wiedziałam co myśleć, jeśli to tego dnia, nikt przecież nie mówił, że to moja wina, ale ja się obwiniałam. Za nic, choć, było mi bardzo szkoda Vita, musiał to przeżyć...
- To dlatego byłeś dla mnie taki zimny? Nawet wtedy, kiedy leżałam w szpitalu? To z tego powodu? - moje pytanie wyrwało go z zamyślenia. Uśmiechnął się delikatnie, po czym skinął delikatnie głową. Ja sama, upadłam do tyłu na materac.
- A ja cały czas dokładałam ci kłopotów. Miałeś ich wystarczająco dużo! Może Mia miała rację? Niszczę wszystko, nawet nieświadomie. Do tego, zmuszam każdego aby ten zwracał na mnie uwagę i odrywam ludzi od ich problemów... Przepraszam Vito, nie miałam pojęcia...
Od Emmy C.D. Eliota
Dzień dobry!
Hej :) Wiesz gdzie kupię kocią karmę? Emi jest głodna a ja.. A ja nie mam nawet miseczki dla niej..
Bez pukania otworzyłam drzwi, chłopak odwrócił się zdziwiony.
- Jasne, że wiem, gdzie kupić. I miseczkę, też potrafię ładną wybrać - miałam wrażenie, że kąciki jego ust wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Zza chłopaka wyłonił się mały kociak. - Jaka słodziutka!
Podeszłam do zwierzątka i wzięłam ją na ręce. Istotka od razu zaczęła mruczeć, kiedy podrapałam ją za uszkiem.
- Zna.. znalazłem ją wczoraj - odparł Eliot.
- No to kochana, na lepszego właściciela nie mogłaś trafić - powiedziałam uśmiechnięta do kotki. - Idziemy?
- Tak.
- Sorki mała, zostań tu - odłożyłam ją na łóżko, po czym wyszliśmy.
Droga do miasteczka nie zajęła nam długo i spędziłam ją głównie na mówieniu. Opowiadałam Eliotowi o moich marzeniach, których jak się okazało, jednak trochę mam. W końcu znaleźliśmy sklep zoologiczny, gdzie zaczęło się wielkie wybieranie rzeczy dla Emi.
od Vito cd Nikitty
-Vito?
-Huh?-Odwróciłem się do niej z brudnym t shirtem w dłoni i uśmiechnąłem zakłopotany. A co mi tam. Lekko poruszyłem brwiami i puściłem jej oczko.
-Twoje ciałko-Wskazałem na swoje ciało i władowałem się do łazienki. Szybko umyłem głowę i stanąłem przed lustrem . Może by się tak ogolić ? Albo pofarbować? Nowy tatuaż? Nie jestem już idealnym synkiem wiec nie muszę wyglądać jak taki.. Westchnąłem, nikita to by mnie chyba zamordowała. Wymaszerowałem z łazienki goły i spokojnie podszedłem do szafy. Usłyszałem za plecami głosne wciągnięcie powietrza. Niech popatrzy, wolno jej.. NIkita za moimi plecami wydawała z siebie dziwne dźwięki a ja się szybko ubrałem. Biała koszulka czarne spodnie i skórzana kurtka.
-Gotowa? -Odwróciłem się a dziewczyna patrzyła na mnie z wielkimi oczyma, otwartą buzią i cała czerwona.
-Cos nie tak kochanie ?
-Nie.. Wszystko.. Wszytko ok -Wydusiła w końcu, psy zostały u mnie w pokoju i poszliśmy do mojego samochodu. No to jazda. W drodze Nikitta wesoło śpiewała razem z edem sheeranem który aktualnie opowiadał o swoim dzieciństwie poprzez piosenkę.
-castle over hill huuuhuhuuuu -Zawyła a ja sie zaśmiałem.
-Nie podoba ci się moje piękne śpiewanie ? -Delikatnie dźgnęła moje żebra.
-Jest piękne kochanie, naprawdę. Ale już nie śpiewaj-Cały czas patrzyłem na drogę jednak czułem sie zabawnie lekko. Kiedy dojechaliśmy do knajpki na parkingu stało już parę aut.
-No to.. -Nabrałem powietrza i zacisnąłem dłoń na kierownicy.
-Idziemy! -Nikita dosłownie wyskoczyła z auta. Zaśmiałem się pod nosem i wysiadłem za nią. W knajpie siedziało wiele osób , kobieta wyglądająca jak babcia dziewczyny mocno ja uściskała i przywitała mnie uściśnięciem dłoni.
-Siadaj chłopcze.. Opowiedz nam coś o sobie..
-em.. Nazywam sie Vito..
-Kim są twoi rodzice Vito?- Dobre pytanie, nie wiem..
-A wie pani.. Nic specjalnego -Starałem się zejść z tematu.
-Oj dawaaaj- Chyba jakiś daleki kuzyn dziewczyny zaczął naciskać.
-Pracują z domu -To było jedyne co dałem radę wymyślić na teraz.
*koniec imprezy jedziemy do domu*
Spokojnie jechaliśmy samochodem.. Może teraz?
-Nikita..
-hmmm?-Uśmiechnęła się w ten swój sposób.
-Ja... Jestem adoptowany.
<NIkita>
Od Marie CD James'a
- Tato! - w jednej chwili wypuściłam rączkę od walizki z dłoni i rzuciłam się mu na szyję. Ojciec odkaszlnął radośnie i przytulił mnie mocno do siebie.
- Tą małą istotkę rozpoznam wszędzie. - rzucił żartobliwie nadal tuląc.
- Ej! To nie moja wina, że nie przekazałeś mi swojego wzrostu. - pacnęłam go w ramię.
- Cześć James. - tata uścisnął mu dłoń. - Miło cię znów widzieć. - poklepał go po ramieniu.
- Mi również panie Saint. Chyba pan schudł. - brunet zmarszczył czoło i wyszczerzył się delikatnie.
- Próbujesz się podlizać? - spytałam unosząc jedną brew do góry.
- Akurat temu panu już nie muszę. - puścił mi oczko.
- Hoho, może trochę. - Saint złapał się za swój brzuch. - Ale po dzisiejszym obiedzie na pewno to się zmieni. - chwycił za walizki i wpakował je do bagażnika. - Mama siedzi w kuchni od rana.
Loss postanowił z impetem wepchnąć mi się na przednie siedzenie, wskutek czego musiałam usiąść z tyłu. Ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Znajdował się on na pewnym osiedlu, bliziutko plaży, właściwie to na przedmieściach. Żeby się do niego dostać, trzeba było przejechać przez wiecznie zatłoczone centrum, a później już tylko pięć minutek i jesteśmy. Przez całą drogę oczywiście towarzyszą nam cudowne widoki. Nie mogło zabraknąć snapów z naklejką. Gdy byliśmy już na miejscu, drzwi frontowe uchyliły się, a zza nich wyskoczyła tłusta, biszkoptowa kulka pędząca w naszą stronę. Śliniący się mops prawie posikał się na mój widok. Wzięłam go na ręce,a on obdarował mnie swoimi buziaczkami.
- No cześć słodziaku. - chwyciłam go za jego tłuszczyk na karku. - Patrz kto przyjechał, tatuś! - wyciągnęłam Chester'a na rękach w stronę James'a.
- Weź go odemnie! Nadal pamiętam co zrobił z moją koszulą.
- Dziecko, boże, jaka ty jesteś blada. - nagle znikąd pojawiła się moja mama, tuląc mnie do siebie. - Czy wy nie macie tam słońca?
- Naprawdę? Nie zauważyłam, żebym zbladła. - odłożyłam psa na ziemię i spojrzałam po moich mahoniowych rękach.
- Jemuś! Skarbie, jak ja cię dawno nie widziałam. - rodzicielka chwyciła w dłonie policzki bruneta i mocno je ścisnęła. - Jakoś też pobladłeś, jutro koniecznie musicie iść na plażę!
- A Pani jak zwykle, czasem czuję się jak państwa Syn.
- Wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziany, nawet jakbyś nie był z Marie. - dodał tata, wnosząc walizki do domu.
- Na obiad musicie jeszcze trochę poczekać, nie zdążyłam ogarnąć wszystkiego. - mama jak zawsze była w skowronkach. To mega pozytywna kobieta.
- Dobrze, skoro jeszcze mamy czas, pozwolisz, że przejdziemy się na plażę? - spytałam.
- Jasne, tylko wróćcie! - po chwili kobieta zniknęłam we wnętrzu domu, a za nią mops.
No i ruszyliśmy. Trzymając się za ręce przemierzyliśmy zadbane osiedle, potem kawałek chodnikiem, drewniany deptak i byliśmy już za plaży. Było na niej trochę osób, ale nie przeszkadzało nam to. Usiedliśmy na jednym, z ogromnych głazów, to było nasze ulubione miejsce do spędzania czasu we dwoje. Przed nami rozciągała się lazurowa woda, a w oddali było widać centrum. Usiedliśmy obok siebie, zgięliśmy nogi, a ja oparłam swoją głowę o ramię chłopaka.
- Tu jest tak pięknie. - stwierdził.
- Jest, było i zawszę będzie.
- Nie to, co ta zimna Anglia. Tu prawie zawsze świeci słońce, jest ciepło, po prostu cudownie.
- Gdyby nie to, że po tej szkole mogę stać się światowej sławy zawodniczką i zarobić ogromną kasę, nie byłoby mnie tam. - odparłam. - Gdy tylko skończymy Morgan uciekamy z tamtej Antarktydy.
- A gdzie uciekamy? - mruknął Loss.
- A gdzie indziej, jak nie tu? - uniosłam wzrok.
Brunet zaśmiał się i ucałował mnie w czoło.
- Pamiętasz, jak ze znajomymi przychodziliśmy tutaj surfować, albo pływać łódką, skuterami wodnymi czy jachtem? - spytałam.
- Tak. Szczególnie pamiętam jak wtedy, podczas naszej małej imprezki na pokładzie jachtu moich rodziców pod lekkim wpływem wsiadłem na ten piekielny skuter, a ten debil David zaczął drzeć japę, że płynie do mnie rekin. - westchnął brunet. - Ahh, dobre czasy.
- Tak, koniecznie trzeba się spotkać z David'em, Beatrice, Nicole i Travis'em. - rzekłam. - Ale mamy na to całe dwa tygodnie.
- Nie sądzisz, że powinniśmy już wracać? - James spojrzał na ekran swojego iphona. - Twoi rodzice już pewnie czekają.
Gdy wróciliśmy do domu, prawie wszystko było już gotowe. Często jedliśmy na zewnątrz, więc i dzisiaj tak było. Stół na tarasie był zastawiony, a ojciec grillował na grillu już ostatnie mięso. Bardzo uwielbiałam nasz ogród. Z salonu wychodziło się na obszerny taras, na którym stał wiklinowy komplet mebli i solidny stół, był też grill. Trawa na ogrodzie zawsze była idealnie przycięta, mieliśmy też basen w ziemi, jak co druga osoba w Sydney, która ma dom z ogrodem. Z tarasu rozciągał się widok na plażę oraz na stajnię, padok i rosnące przy nim palmy.
- To co, jesteście gotowi spróbować mojego kangura z grilla? - rzekł żartobliwie rodziciel.
- Wolałbym krokodyla. - dodał Loss.
Australijczycy podobnie jak Amerykanie, kochają grillować i robią to w każdym możliwym miejscu gdy tylko jest okazja. Na obiad podano nam więc baraninę i wołowinę w postaci steków, szaszłyków i innych różności. Grillowane owoce morza i homara w liściach bananowca, sałatkę z mango i ze świeżych warzyw. Jak bardzo brakowało mi tego jedzenia. Anglicy są tacy sztywni, a my spędziliśmy kilka miłych, ładnych godzin na jedzeniu, żartach i pogaduchach. Nadeszło już popołudnie, więc pomogliśmy posprzątać i skoczyliśmy do mojego pokoju rozpakować się i przebrać w jakieś luźniejsze ciuszki. Ponownie zaproponowałam spacer, więc gdy tylko troszkę odpoczeliśmy ponownie wyszliśmy z domu. I znów to ja zaprowadziłam go w dobrze znane nam miejsce. Było to coś w rodzaju wiaduku, z którego można było podziwiać całe Sydney. Szumiały iliście palem, a zachodzące słońce jak zawsz dodawło urkou. Chwyciliśmy się za ręce i patrzyliśmy, po prostu patrzyliśmy, delektując się tym widokiem.