niedziela, 9 lipca 2017

Od Caroline do Veroniki

Ostatnio nie dawałam Mistralowi czasu wolnego. Ciągle z nim ćwiczyłam, bo chciałam podszkolić go w paru rzeczach. Siebie zresztą też. Z samego rana byłam już przygotowana. Wypiłam mocną kawę, bo wstałam o 6, a nie spałam do 2. Skierowałam się szybkim krokiem do stajni. Podbiegłam do boksu Mistrala, rzucając sprzęt obok. Otworzyłam boks i rzuciłam się koniu na szyję. Założyłam mu kantar i zaczęłam to czyścić. Z nudów zaplotłam mu ogon. Po wyczyszczeniu go, przypięłam mu do kantaru lonżę, bo planowałam dzisiaj lonżowanie go, a potem jakieś lekkie jazdy na oklep. Wyprowadziłam Mistrala z boksu i skierowałam się na czworobok, bo było dość ciepło. Chciałam lonżować to sama. Chociaż spróbować. Szłam wolnym krokiem na czworobok, poklepując konia po szyi. Najwyraźniej ktoś postanowił zrobić sobie trening o tej samej godzinie co ja. Niestety, czworobok był zajęty. Skierowałam się na halę z nadzieją, że będzie wolna. Na moje szczęście tak było. Zamknęłam za sobą drzwi i na razie odpięłam lonżę od uzdy Mist. Ogier od razu rzucił się do galopu po hali. Gdy go zawołałam, podbiegł do mnie. Złapałam się jego grzywy, wsiadając na niego. Jedynej rzeczy, której mogłam się trzymać, była jego grzywa. Od razu ruszyłam do galopu. Zaczęłam od wolnego i z czasem przyśpieszałam co trochę. Po paru okrążeniach zwolniłam do kłusu. Zatrzymałam Mistrala i zsiadłam z niego. Przypięłam do jego uzdy lonżę i zaczęłam lonżowanie. Po dość długim galopie, dołożyłem cavaletti, by troszkę to utrudnić. Przy kłusie szło mi to wyśmienicie. Rozstawienie cavaletti było dość dobre. Chodzi mi o to, że było dość daleko od siebie, więc przy galopie też nie było problemu. Zawiązałam lonżę na szyi Mistrala i ponownie na niego wsiadłam, czułam się doskonale na koniu. Mogłabym siedzieć na nim godzinami. Dalej kontynuowałam kłus przez cavaletti. Mist spisywał się dzisiaj doskonale. Usłyszałam ciche otwieranie drzwi, lecz dalej kontynuowałam to, co robiłam. Wreszcie odważyłam się spojrzeć w tamtą stronę. Ujrzałam dziewczynę, o kruczych włosach. Zaniemówiłam? Wmurowało mnie? Coś ten deseń. Nie zauważyłam kiedy koń przygotowywał się do przeskoczenia cavaletti i nie zdążyłam się złapać jego grzywy, przez co spadłam. Koń się spłoszył i pobiegł na drugi koniec hali. Usiadłam na ziemi i złapałem się za głowę. Nie miałam na sobie toczka, więc bolało. Spojrzałam się na dziewczynę, która skierowała się w moją stronę. Jej koń podbiegł do Mistrala. Ten od razu zaczął się rzucać na jej konia.
- Mistral! - wykrzyczałam, a koń od razu przestał i podbiegł do mnie. Spojrzałam na dziewczynę, która wyciągała w moją stronę rękę?
- Nic ci nie jest? - zapytała z... Troską?
- Nie... Chyba nic... - złapałam za jej rękę i wstałam. Stałam blisko niej, przypatrując się jej twarzy. Była... Urocza? Tak, to odpowiednie słowo.

Veronica?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz