wtorek, 31 stycznia 2017
Od Maxa CD Samanthy
Od Luke'a cd. Pain
Od Samuela CD Hayden
Od Nialla cd. Charlotte
wybacz za jakość opo, ale.. nie wiem, jakoś mi nie wyszło :(
Od Shane'a CD Allijay
Od Charlotte CD Nialla
Nie mając nic lepszego do roboty, podeszłam do okna. Parapet był idealnym miejscem do siedzenia, dlatego nie namyślając się dłużej, posadziłam na nim tyłek. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, że dziś na niebie świeci mnóstwo gwiazd. Tysiące maleńkich, błyszczących punkcików rozświetlało nieboskłon, a księżyc był ledwo widoczny. Cieniutki obręb półkola jaśniał delikatnie pośród reszty błyszczących kropek. Oparłam głowę o szybę, a kiedy po moim policzku spłynęłam łza, nie wykonałam żadnego ruchu, żeby ją zetrzeć.
Dopiero rano dotarło do mnie, że musiałam wtedy zasnąć. Obudziłam się dość gwałtownie, przekonana, że muszę iść na lekcje i z pewnością już jestem spóźniona. Chwyciłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz z nadzieją, że nie było jeszcze pierwszej lekcji i ze zdumieniem zdałam sobie sprawę, że jest dziś wolne. Najchętniej wróciłabym do łóżka, ale wiedziałam, że i tak nie potrafiłabym zasnąć. Dlatego właśnie zdecydowałam, że wybiorę się pobiegać. Wyprowadzając uprzednio Jeffreya na siusiu, po kilku minutach biegłam już w stronę lasu.
Muzyka płynąca ze słuchawek pozwalała mi się odprężyć i skupić na parciu naprzód. Ranne, zimowe powietrze było rześkie i czyste, a ziemia twarda. Idealne warunki do sportu.
Zerknąwszy na ekran telefonu, uświadomiłam sobie, że jestem około sześciu kilometrów od stadniny, a do śniadania zostało zaledwie pół godziny. Wiedziałam, że będę musiała się postarać, żeby załapać się na jedzenie. Płuca mnie paliły, jakby płonął w nich żywy ogień, a mięśnie nóg bolały jak cholera, ale na miejsce dobiegłam pięć minut przed ósmą. W pokoju wzięłam szybki prysznic i zmieniłam ubrania, a następnie udałam się na stołówkę.
- Dzień dobry - obróciłam się, słysząc głos Nialla i o mały włos moje śniadanie nie wylądowało na jego bluzce. - Spokojnie, to tylko ja.
- Tym bardziej wolę trzymać się na dystans - mrugnęłam do niego, robiąc krok w tył.
Niall?
Od Sherie Do Theo
Od Theo cd. Sherie
Wróciłem ze stajni, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w czarne jeansy i tego samego koloru bluzę. Na pizzę mieliśmy jechać za dokładnie pół godziny, więc miałem jeszcze trochę czasu, żeby odpocząć po ciężkim treningu. Dzisiaj szło mi bardzo dobrze, a i Nemesis wyjątkowo się starała. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda nam się wystartować w zawodach, bo jestem pewny, że byśmy sobie poradzili.
Zabrałem z biurka telefon i położyłem się na łóżku. Athena od razu wyczuła odpowiedni moment i szybko wskoczyła na mnie kładąc się na moich brzuchu. Pogłaskałem kotkę, na co ta po chwili zmrużyła swoje małe oczka i zaczęła mruczeć.
- Ty też wolisz mówić po polsku? - zaśmiałem się - Chociaż.. raczej słuchać, a nie mówić.
Athena nie zwróciła na mnie większej uwagi, z czego od razu wywnioskowałem, że jednak tylko Nemesis rozumie w innym języku.
Odblokowałem telefon i zacząłem przeglądać Instagram, a zaraz po nim Snapchata. Nim się obejrzałam nadeszła już pora się zbierać. Wstałem z łóżka, naciągnąłem na siebie buty i kurtkę oraz zabrałem kluczyki od samochodu. W końcu było nas sześcioro, więc nie pojedziemy jednym.
Zamknąłem pokój i udałem się w stronę mieszkania Sherie. Gdy zatrzymałem się przed jej pokojem zapukałem kilka razy do drzwi, które po chwili z lekkim skrzypnięciem się uchyliły.
- Gotowa? - spytałem z uśmiechem.
- Oczywiście - odpowiedziała - Tylko ubiorę buty.
Dziewczyna szybko założyła buty i kurtkę oraz wzięła swoją torbę.
- Teraz już w stu procentach gotowa - zaśmiała się.
Zamknęła pokój na klucz i zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy już czekali.
- To jak jedziemy? - spytałem.
- Po trzy osoby. Ja, Pain i Niall, a wam podrzucę Selenę - odpowiedział Luke.
- Dzięki bracie, ja też cię kocham - powiedziała Selena uderzając brata w ramię, na co ten zaczął się śmiać.
Żeby uniknąć ich kłótni od razu udaliśmy się do samochodu. Selena od razu wpakowała się na tylne siedzenie, a Sherie usiadła z przodu. - Ogólnie, to ktoś już zdecydował, gdzie dokładnie jedziemy? - spytałem odpalając silnik.
- Nie wiem, Luke już wyjechał, więc pewnie sam o tym zadecydował - burknęła Sel.
Selena i Luke to było naprawdę wspaniałe rodzeństwo. Ostatnio często zdarzały im się sprzeczki, jednak trwały one zazwyczaj nie dłużej, niż pół dnia.
Dojechaliśmy do miasta w jakieś 20 minut i zaparkowaliśmy zaraz przy galerii handlowej.
Sherie?
wybacz za długość, chwilowo wena mnie opuściła ;_;
Od Will'a CD. Quinlan
Bez Quinn do mojego życia wstąpiła nuda i tęsknota. Kiedy ostatnio tak się do kogoś przywiązałem? Miałem okazję, by choć na trochę o niej zapomnieć.
- Rusz dupę, Willy! - Victoria rzuciła we mnie bagażem podręcznym. Westchnąłem ciężko i ruszyłem za nią do samolotu. "Święta powinno się spędzać z rodziną", więc rodzice wysłali nam bilety do Miami. I jak zwykle nie mamy nic do powiedzenia... Zająłem swoje miejsce i cierpliwie czekałem, aż te męki się skończą. Nienawidzę korzystać z linii lotniczych, ale mógłbym narobić sobie kłopotów kradnąc ten spadochron...
Jedyny plusem w powrocie do domu, prócz zobaczenia rodziców oczywiście, było to, że mogłem przetestować swoje umiejętności na koniach matki. Nie mogę wypaść z formy tylko z powodu wyjazdu. Choć sama "rodzinna kolacja wigilijna" wyglądała dokładnie tak, jak się spodziewałem. Ojciec pojawił się dopiero pod koniec. Gdybym był młodszy, może przejąłbym się choć odrobinę, ale nie. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, nawet nie byłem na niego zły. Wigilia wygląda tak samo od wielu lat i on może obiecywać, przysięgać, ale nie uwierzę mu nigdy. Mężczyznę ciężko zmienić, a im starszy, tym jest to trudniejsze. Podsumowując: przeżyłem. Vicky też, ale ona wyjdzie cało z każdej sytuacji.
~Wracając do Quinn~
Wyjątkowo niechętnie ją wypuściłem. Jej ciało było tak przyjemnie ciepłe... Dziewczyna pozbierała swoje rzeczy i wróciła do mnie z ciepłym uśmiechem, którego tak mi brakowało przez ten cały czas.
- Co ty tutaj właściwie robisz? - wyrwało mnie z zamyślenia. Odchrząknąłem i nachyliłem się nad jej uchem.
- Robię za twoją obstawę. - szepnąłem, robiąc z palców pistolet. - Ze mną jesteś bezpieczna. - jeszcze przez moment utrzymywaliśmy poważne miny, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Przez ulicę akurat szedł niemały tłum ludzi. Stanąłem przed Quinlan i uniosłem swą zabójczą broń.
- Jeśli ktoś chce skrzywdzić to liliowowłose dziewczę, najpierw musi się zmierzyć ze mną! - ryknąłem w stronę tłumu, a ponieważ się nie zatrzymał, musiałem otworzyć ogień z palców.
Jednak na napastnikach nie zrobił najmniejszego wrażenia, wciąż napierali wykorzystując przewagę liczebną.
- Kurde, powinni już nie żyć... - westchnąłem z teatralną paniką.
- I co teraz? - Quinn przyłączyła się do sztuki. Chwyciłem dziewczynę za rękę.
- ODWRÓT! - wrzasnąłem ciągnąc ją za sobą. Ledwo nadążała za mną z powodu swoich bagaży. W biegu zabrałem jej jeden z nich i pędziliśmy dalej. W końcu wciągnąłem ją do hotelu "Beverage". Oparłem się o biurko recepcji, dysząc ciężko. Quinlan patrzyła na mnie zaskoczona, starając się uspokoić oddech.
- Co my tu robimy? - wysłowiła się w końcu.
- Zabieramy moje rzeczy i dzwonimy po taksówkę. - odparłem i zabrałem od chłopaka z obsługi swoją walizkę.
- Dlaczego mieszkałeś tutaj? Coś ze szkołą? - spytała, gdy wsiadaliśmy do czarnego samochodu.
- Przekonasz się na miejscu. - mruknąłem na samo wspomnienie szkoły.
~Jakiś czas później, MU~
Przed wejściem do budynku mieszkalnego, naciągnąłem sobie koszulkę aż do nosa i wyciągnąłem odświeżacz powietrza. Zrobiłem głęboki oddech i nacisnąłem klamkę. Weszliśmy do środka, a chwilę po tym, dziewczyna prychnęła śmiechem.
- Miłość jest w powietrzu. - mruknąłem spod koszulki i ruszyłem przed siebie, psikając wkoło. Akademia kipiała miłością bardziej, niż kiedykolwiek.
- Walentynki są dopiero w lutym. - mruknęła Quinn oglądając się za kolejną przechodzącą parą.
- Nie wyobrażam sobie przebywać w okolicy tego dnia... - akurat mijaliśmy obściskującą się parkę, więc psiknąłem w ich stronę odświeżaczem. Dopiero gdy przedarliśmy się do korytarza przed pokojami, opuściłem koszulkę na dół. Quinlan poszła zanieść rzeczy do siebie, a ja otworzyłem swój pokój i wniosłem do środka walizkę. Kilka minut później liliowowłosa wróciła już bez swoich dodatkowego obciążeniu.
- Jakby się nad tym głębiej zastanowić... - zaczęła mówić, co wyjątkowo przykuło moją uwagę. - ...to jest całkiem urocze... - rzuciła wyraźnie zamyślona. Do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Tak uważasz? - podjąłem temat, ożywiając się nagle.
- Taaaak...? - odparła wyraźnie zbita z tropu.
- Dobrze się zastanów, co mówisz. Uważasz, że to urocze? - podszedłem bliżej niej.
- Jakby się nad tym zastanowić... - nie wiedziała, o co mi chodzi, więc próbuje się wykręcić...
- Okej, skoro tak właśnie myślisz. - odsunąłem się od niej i sięgnąłem pod łóżko po gitarę akustyczną. Odwróciłem się z powrotem do dziewczyny z psychopatycznym uśmiechem. Zacząłem grać (choć tak tego nazwać nie można) i śpiewać (czytaj: wydzierać się).
- Grant, zamknij się! - zawołała ze śmiechem dziewczyna.
- Quinn, ja ciebie kocham! Do ciebie szlocham! Wciąż o tobie śnię, nawet gdy jeszcze nie śpię!* - ledwo mogła mnie zrozumieć, bo płakałem ze śmiechu. Zacząłem gonić szarooką z tą piękną piosenką na ustach, a ona uciekała, obracając się. Wybiegliśmy na korytarz, Quinlan ruszyła w stronę wyjścia z budynku, a ja za nią. Wydzierałem się chyba na cały budynek, a zaskoczeniu ludzie oglądali się za nami z wyraźny niepokojem w oczach. W końcu zacząłem się zastanawiać, czemu jeszcze nikt nie kazał mi się zamknąć... i wykrakałem...
- GRANT!!! - rozległ się znajomy mi głos sekretarki Lilian. Gwałtownie znieruchomieliśmy w tych pozach, w których akurat byliśmy: ja trzymałem lekko uniesioną gitarę i miałem rozdziawioną gębę, a Quinn zastygła w obrocie. Kobieta podeszła do nas i nie wyglądała na zadowoloną z mojego koncertu.
- Czy zechcesz mi wyjaśnić, CO TO MA ZNACZYĆ?! - jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Odchrząknąłem i rzuciłem liliowowłosej rozbawione spojrzenie.
- Chce pani powiedzieć, że nie podoba się pani mój głos? - spytałem z miną niewiniątka.
- Nie strzelaj głupa, Grant. Oboje wiemy, że darłeś się tak specjalnie. - odfuknęła.
- Owszem, bilety na moje koncerty nie kosztują groszy, więc nie każdy może mnie posłuchać. Próbuję umożliwić to takim uczniom, a pani nie pochwala mojego dobrego uczynku? - zrobiłem smutną minę. Kobieta pokręciła głową z oburzeniem i odeszła.
- Już nie będę! - krzyknąłem za nią. Gdy wyszła z budynku, oboje prychnęliśmy śmiechem. - Jestem ciekaw czy w ogóle cię zauważyła... - zwróciłem się do Quinn.
- Nawet nie dałeś jej takiej możliwości.
- Nic nie poradzę, że uwielbiam grać pierwsze skrzypce, a raczej... - uniosłem swój instrument w górę. - ...gitarę?
Quinn? (Will ocalił ją przed straszną i krwiożerczą sekretarką xD)
* - Jeśli oglądałaś 4(?) część Harryego Pottera, to pewnie kojarzysz ten tekst xDD
poniedziałek, 30 stycznia 2017
Od Marie CD Nialla
- Marie! Dobrze, że już jesteś, zaraz ustawiam ci parkur, dziś całość same 130 i 140cm! - rzekła z uśmiechem pani Ruby.
Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie. Pyrrus wyglądał przy tym mizernym koniu jak jakieś milion dolarów. Zapięłam kask i wskoczyłam na grzbiet.
- Co dziś ci znów odbiło? - spytał chłopak podchodząc do mnie i głaszcząc oldenburga.
- Co mi odbiło? Czy ty widziałeś jak mi do gardła skakała? - odparłam z siodła.
- Jejku, dobrze, rozumiem, że najlepiej być ze wszystkimi pokłóconą. - rzekł.
- Wiesz co ci powiem? - uniosłam wrednie jedną brew do góry.
- Co?
- Spierdalaj. - prychnełam i zaczęłam rozstępowywać konia.
Niall?
Od Allijay CD Shane'a
Od Nialla cd. Charlotte
Charlotte? :3
Od Nialla cd. Marie
- Cora? - uniosłem brwi patrząc na suczkę.
Położyła się na ziemi kładąc po sobie uszy i robiąc te swoje słodkie psie oczka. Nie potrafiłem się na nią gniewać, a takie rzeczy działy się bardzo rzadko. Wziąłem głęboki oddech i zabrałem się za składanie ubrań, bo jedynie to mi zostało teraz do zrobienia.
* * * *
Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Leniwie przetarłem twarz dłonią i sięgnąłem do szafki nocnej po komórkę. Zmrużyłem oczy, żeby lepiej móc dostrzec to co wyświetla się na ekranie.
Wiadomość od: Pani Stewart.
W Morgan University mieli zwyczaj wysyłania SMS-ów, jeżeli chcieli każdemu szybko coś przekazać. Musiałem bardziej się wysilić, żeby być w stanie dokładnie przeczytać, bo dopiero co wstałem i nie zdążyłem jeszcze założyć soczewek.
Dzisiaj o godzinie 8:25, zaraz po śniadaniu, proszę wszystkich o przybycie do świetlicy. Odbędzie się krótki apel.
Ugh. Okej. A która jest godzina?
Zerknąłem na zegarek wiszący przy drzwiach, chociaż.. miałem przed nosem telefon, gdzie równie dobrze mogłem sprawdzić.. mniejsza z tym. Oj Niall, chyba troszkę zaspałeś. Miałem dokładnie 8 minut na ogarnięcie się i pójście na stołówkę. Nie tracąc czasu zerwałem się z łóżka i od razu skierowałem się do łazienki. Założyłem soczewki, umyłem zęby, ułożyłem włosy i przebrałem się w ciemne jeansy, czarny podkoszulek i koszulę w kratę. Gdy wyszedłem z pokoju Cora zdążyła rozłożyć się wygodnie na moim łóżku. Złapałem klucze i wyszedłem szybko z pokoju.
Na stołówce byłem punktualnie o godzinie 8, więc na szczęście się nie spóźniłem. Ustawiłem się w kolejce i wziąłem dwie bułki z serem i do tego sałatkę. Rozejrzałem się po całym pomieszczeniu, aż przy jednym ze stolików ujrzałem Marie wpatrującą się w ekran swojego telefonu. Podszedłem bliżej i bez pytania zająłem miejsce naprzeciwko niej.
- Jak się spało mojej ulubionej czarownicy? - spytałem z uśmiechem.
Dziewczyna uniosła wzrok znad swojego telefonu i spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- Ujdzie, a tobie jak minęła noc Niall? - powiedziała przesadnie miło.
- Dooobrze, czy ty coś knujesz przeciwko mnie?
- Nie, skądże. Po prostu pokazuję ci, że wcale nie jestem nieprzyjacielska. - Wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia. Resztę posiłku spędziliśmy w przyjemnej, chociaż dla mnie trochę nieznośnej, ciszy,a potem razem udaliśmy się na świetlicę. Większość zajęła już miejsca, a my usiedliśmy na krzesłach z tyłu pomieszczenia.
- Nie będę zajmować wam zbyt dużo czasu - zaczęła pani Ruby - Ale chcemy odnowić jedno z pomieszczeń naszego akademika, żeby zrobić w nim.. drugą świetlicę. Chodzi nam o miejsce, gdzie będzie można spokojnie posiedzieć sobie przy kominku, pooglądać wspólnie filmy, posiedzieć razem. Właśnie tu potrzebujemy waszej pomocy. W ramach lepszej integracji, chcemy, żebyście to właśnie wy się tym zajęli. Wyznaczymy wam zadania, dostarczymy materiałów. Co o tym sądzicie?
Większość chórem odpowiedziała twierdząco i zaraz zaczęło się wyznaczanie zadań. Każdy miał dostać coś do zrobienia, więc postanowiłem uważnie słuchać, żeby zgłosić się do czegoś, co raczej mi się spodoba. Gdy Pani Stewart powiedziała o malowaniu Marie się zgłosiła, więc ja również od razu podniosłem rękę.
- Serio? Musisz? - mruknęła pod nosem.
- Tak - zaśmiałem się cicho.
Gdy wszystkie zadania były już rozdzielone, właścicielka kazała nam na chwilę zostać.
- Malowanie zaczynamy dzisiaj, najlepiej zaraz. Jesteście zwolnieni z treningów i będziecie mogli nadrobić je później, z tym nie będzie problemu - Uśmiechnęła się - Teraz idźcie się przebrać, bo możecie się trochę pobrudzić.
Kiwnęliśmy głowami i opuściliśmy świetlicę.
- Nie mogłeś zgłosić się do czegoś innego?
- Mogłem, ale nie chciałem zostawić cię samej. - Wyszczerzyłem się.
- Wow, dziękuję Niall, co ja bym bez ciebie zrobiła? - burknęła Marie wywracając oczami.
- Zawsze do usług. - Puściłem jej oczko.
* * * *
Od Sherie Do Theo
Założyłam włosy za ucho, gdyż przeszkadzały mi w jedzeniu. Zastanawiam się, czy ich nie obciąć.
Potem mój widelec bez litości tarmosił mięso, odrywając co ładniejsze kawałki i wpychając je do moich ust. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy.
Gdy skończyłam posiłek wytarłam usta chusteczką i wstałam, ściskając w dłoniach tackę.
— To do zobaczenia wieczorem — pożegnałam się i odeszłam, uprzednio odnosząc tackę.
~★~
Siedziałam w swoim pokoju, słuchając jakiejś piosenki. Teddy Eddie siedział na moich kolanach. Nagle rozległo się pukanie.
Puk, puk, puk...
Theo?
Od Theo cd. Sherie
Wróciłem do siebie i biorąc czyste ubrania poszedłem do łazienki, żeby wziąć prysznic. Athena wygrzewała się właśnie na grzejniku i nawet nie zwróciła zbytniej uwagi na to, że ktoś wszedł do pokoju. Po prysznicu przebrałem się w czarną bluzę i ciemne jeansy.
Gdy wyszedłem z łazienki Athena zmieniła już swoje miejsce i teraz wylegiwała się na moim łóżku. Podszedłem bliżej i przesuwając ją kawałek dalej położyłem się obok. Wyjąłem z kieszeni telefon, a kotka w tym czasie zdążyła położyć się już na moich plecach. W pierwszej kolejności wszedłem na Facebooka i zacząłem odpisywać na wiadomości. Odkąd jestem w akademii mam bardzo mało czasu wolnego, żeby móc po prostu z kimś popisać.
Gdy już skończyłem przeglądać główną, sprawdziłem jeszcze insta i odebrałem snapy, jednocześnie odczytując kilka story. Nie miałem zbytniej ochoty ruszać się już dzisiaj gdziekolwiek, jednak było dość wcześnie i.. miałem sporo do zrobienia. Za dziesięć minut jest obiad, wieczorem mam dodatkowy trening, a wcześniej muszę jechać do miasta, żeby kupić nowy kantar i ochraniacze dla Nemesis. Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Starałem podnieść się tak, żeby zbytnio nie zdenerwować Atheny, bo kotka często lubiła drapać, jednak ona wbiła pazury w moją bluzę i utrzymała się na moich ramionach.
- No już, schodź - powiedziałem do niej próbując oderwać ją od swoich ubrań, chociaż było to dość ciężkie.
Dopiero gdy podszedłem do drzwi, poczuła się zagrożona możliwością upadku i pozwoliła mi się zdjąć z moich ramion. Otworzyłem drzwi jednocześnie odstawiając kotkę na podłogę, a ta zakręciła się wokół moich nóg. Sherie stała przy drzwiach i po chwili jej policzki oblały się rumieńcem.
- Cześć... - odezwała się, po czym spuściła wzrok na podłogę - Czy mógłbyś mi pokazać, gdzie znajduje się stołówka?
- Jasne. - Uśmiechnąłem się - Właśnie planowałem iść już na obiad.
Nacisnąłem buty i cudem odciągnąłem Athenę od moich nóg. Kotka dumnym krokiem udała się w stronę swojego ulubionego i najcieplejszego miejsca w pokoju, czyli oczywiście do grzejnika. Zabrałem klucze z szafki i zamknąłem pokój.
- W której jesteś grupie? - spytałem, żeby zapobiec niezręcznej ciszy.
- W pierwszej, a ty? - Uśmiechnęła się nieśmiało.
- W trzeciej, raczej nie spotkamy się zbyt często na treningach. - Zmarszczyłem brwi - Tutaj jest stołówka. - Kiwnąłem głową w stronę pomieszczenia.
Gdy podeszliśmy bliżej otworzyłem Sherie drzwi, a na delikatnie się uśmiechając spuściła wzrok. Weszliśmy do środka i na szczęście kolejka nie była jeszcze zbyt długa. Kilka znajomych osób zajęło już miejsca przy stolikach, a my ustawiliśmy się po posiłek. Dzisiaj była pierś z kurczaka z ryżem.
Wzięliśmy swoje tacki i zaciągnąłem dziewczynę w stronę stolika, przy którym siedział Luke, Niall, Pain i Selena. Uznałem, że dobrze by było, gdyby Sherie poznała już kogoś jeszcze.
- Cześć. - Uśmiechnąłem się - To Sherie, przyjechała dzisiaj. Sherie, to Luke, Niall, Pain i Selena - przedstawiłem wszystkich po kolei.
- Cześć. - Uśmiechnęła się nieśmiało i zajęła wolne miejsce przy stoliku.
Selena od razu zaczęła ją zagadywać, chcąc, by czuła się swobodnie w ich towarzystwie.
- Co wy na to, żeby dziś wieczorem pojechać na pizzę? - zaproponował Luke.
Wszyscy przytaknęli, tylko ja i Sherie wstrzymaliśmy się od odpowiedzi.
- Bardzo chętnie - odpowiedziałem w końcu - A ty co o tym sądzisz Sherie?
Sherie?