poniedziałek, 19 czerwca 2017

Od Zaina cd. Brooke

Przystanąłem obok wybiegu kangurów, niemal od razu szeroko się uśmiechając. Złapałem Brooke za rękę i przyciągnąłem bliżej barierki. Przyjrzała się zwierzętom i niemal od razu na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech. Nikt nie musiał pytać o co chodziło. James z Marie byliby tu szczęśliwy. Od razu poradziła mi abym nie przyznawał się przed nim do tych słów. Wątpi w to, że całkowicie przypadkiem znajdę się w jego pokoju i nie wspomnę o tym, że widziałem jego "rodzinkę" z Australii? Błagam...
Idąc dalej i wymieniając się innymi złośliwościami z dziewczyną, moją uwagę przykuła barwna bluzka Hailey. I tu was mam gołąbeczki. Nikt nie jest w stanie schować się przed genialnym wzrokiem Zaina Malika, bo to jest wręcz niemożliwe. Rzuciłem szybkie chodź do Brooke. Myślałem, że mnie usłyszała, ale jak się dalej okazało, dziecko nie słucha się mnie, tak jak mu poleciłem i powtarzałem kilka razy. Zaszedłem Hail od tyłu i złapałem za ramiona, tak samo szybko się odsuwając. Krzyknęła wystraszona, podskakując na ławce i bez zbędnego zastanowienia, zgniotła trzymaną w ręku ulotkę, rzucając we mnie. Przynajmniej starała się trafić.
-Ty skończony debilu! - warknęła - Nie masz dość?
-Czego? - wyszczerzyłem się, patrząc na dołączającego do nas Lewisa.
-Siebie - mruknęła, zakładając ręce na piersi.
-Pójść na chwilę do śmietnika i zostawić cię samą. Zaraz znajduje się przy tobie ktoś inny - mruknął, mierząc mnie spojrzeniem. Posłałem mu całusa w powietrzu - Gdzie swoją masz?
-Ja? Brooke? Tutaj jest... - odwróciłem się i jakże zbity z tropu byłem, gdy za mną rosło jedynie duże, dorodne drzewo i ani śladu dziewczyny - A przynajmniej była.
-Tylko ty jesteś tak genialny żeby zgubić dziewczynę...
-Uno momento mi amiga - przerwałem jej to szykujące się i zapewne powalające z nóg kazanie - Za pół godziny przy wyjściu - rozejrzałem się i wróciłem tą samą drogą. Tak się kończy, gdy ktoś postanowi nie posłuchać mojej cudownej osoby. Brooke była chodzącym przykładem ignorowania mnie całkowicie albo tylko udawała. Jednak teraz wyłączyła się kompletnie i co do tego, nie miałem wątpliwości. Ciekaw byłem tylko, jak mam ją znaleźć wśród tylu ludzi. To tak jakby wjechać do centrum Londynu w godzinach szczytu. Nie wyjedziesz, chociażbyś miał specjalną przepustkę. Był jeden sposób, który w przyszłości zapewne zrealizuję. Listo genialnych rzeczy do spełnienia? Poproszę o aktualizację.
A Brooke jak nie było tak nie ma. Nawet nie raczy odebrać telefonu, choć prawdopodobnie jej się rozładował.
-Ej, młody? - krzyknąłem do bawiącego się, na oko dziesięcioletniego chłopaka o jasnych, blond włosach. Uniósł głowę i podszedł. Mam tylko nadzieję, że nikt nie posądzi mnie o pedofilię i żarty nie obrócą się w prawdę - Dostaniesz piątaka jak znajdziesz mi ładną brunetkę o piwnych oczach. Włosy do ramion - puściłem mu oczko. Uśmiechnął się, odwrócił gwałtownie i pobiegł ścieżką. Jak to mówią, w życiu trzeba sobie radzić. A jeśli chodzi o dzieci to wykorzystanie ich dla dobra całego świata i mojego nie było złe. Czy było? Nie ważne, bo chłopiec po chwili wrócił i wskazał ręką przed siebie. Ruszyłem za nim, po chwili widząc już tą zagubioną duszyczkę pośród reszty ludzi.
-Dzięki młody - oddałem mu obiecane i pobiegłem w jej stronę, chwytając za rękę i przyciągając do siebie. Uśmiechnęła się, dostając w zamian odwzajemniony gest.
-Wiesz jak się namęczyłem by cię znaleźć? Więcej tak nie rób, skarbie - uniosłem brwi, kręcąc głową i wskazując kierunek wyjście.
-Po drodze widziałam coś ciekawego... Wejdziemy? - pociągnęła mnie w przeciwną stronę, widocznie nie uznając wyrazów sprzeciwu.
-Ale... mamy pół godziny, nawet mniej, na dojście do wyjścia zanim nasza zakochana parka znowu zaszyje się gdzieś pośród miejskiej dżungli - wypuściłem głośno powietrze do płuc. Siłą wepchnęła mnie do pomieszczenia - Po co mnie tutaj... - przerwałem, czując jak mi serce wyleci z piersi, gdy przede mną, w terrarium pojawił się włochaty, czarny pająk, cholera wielkości mojej dłoni. Momentalnie pobladłem, gdy małe, czarne, martwe oczka zwróciły się prosto na mnie - Wychodzimy stąd - rzuciłem, robiąc krok w tył i czując na plecach czyjś dotyk. Odskoczyłem na bok - Nie rób mi tak! - krzyknąłem, widząc zdziwienie na twarzy Brooke.
-Ale ja chciałam zobaczyć węże i...
-Nie ma mowy. Nie przejdę obok tego cholerstwa, nawet jeśli jest za szkłem - pokręciłem energicznie głową i minąłem ją, chwytając za rękę i cofając razem ze sobą. A gdy na drodze stanęła mi młoda dziewczyna, trzymająca na ręce ptasznika to myślałem, że zejdę z tego świata. Ominąłem ją szerokim łukiem, stwierdzając, że to moje ostatnie wyjście do zoo.

Brooke?
Ty mi nie słodź, sadystko jedna ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz