Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy Niall musnął moje wargi swoimi ustami. Uwielbiałam takie chwile, miałam wtedy wrażenie, że cały świat staje w miejscu, a my jesteśmy tylko we dwoje. Czułam, że magia wisi w powietrzu i chociaż brzmi to strasznie dziecinnie, to właśnie najlepiej odzwierciedlało moje odczucia.
- Jesteś okropny - zarzuciłam mu żartobliwie, kiedy się od niego odsunęłam i klapnęłam na łóżko. Miałam ochotę zwinąć się w kuleczkę i zakopać pod ciepłą kołderką. Ten stan towarzyszył mi od kilku dni i za każdym razem, gdy kładłam się spać, odczuwałam niewyobrażalną ulgę. Dobrze, że zbliżają się wakacje i zamiast spieszyć się na zajęcia, będę mogła się wyspać.
- A ty byś nie była... troszkę poddenerwowana, gdybym zaczął spotykać się z przyjaciółką, która zna mnie od dziecka? - uśmiechnął się z satysfakcją, widząc, że przez dłuższą chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią. Cóż, gdybym miała odpowiedzieć, to tak. Byłabym zazdrosna. - No widzisz.
Prychnęłam cicho.
- Ale jak sam słusznie zauważyłeś, Matthew jest moim przyjacielem - jak zwykle próbowałam znaleźć jakiś kruczek, który pozwoli mi wygrać.
Tym razem to Niall parsknął, ale jego oczy jak zwykle iskrzyły.
- No widzisz - powtórzyłam, przedrzeźniając jego wcześniejsze słowa. Blondyn przewrócił oczami.
Ja za to wdrapałam się na jego kolana, obejmując go za szyję.
Od dłuższego czasu moje życie bardziej przypominało nierealnie cudowną bajkę niż prawdziwy ludzki byt, pełen złych chwil z akcentem wesołych momentów. Samolubnie jednak stwierdziłam, że należy mi się to.
- Przejdziemy się? - zaproponował, a ja radośnie przytaknęłam na jego propozycję.
Późnowiosenne wieczory były idealne do przechadzki. Słońce zachodziło już za horyzont, jednak w powietrzu nadal unosiło się jego delikatne ciepło. Słodki zapach kwiatów powoli znikał, ale czuć było wciąż ich woń.
Splotłam nasze palce, napawając się bliskością Nialla. Usiedliśmy oboje na ogrodzeniu okalającym pastwisko i w zadumie obserwowaliśmy nasze konie.
- Mogę cię o coś spytać? - blondyn spojrzał na mnie i przez chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy. Musiałam mieć wtedy naprawdę głupią minę.
- Jasne.
- Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, gdzie widzimy siebie za kilka lat - zaczął, a mnie chwilę zajęło zrozumienie do czego zmierza. - Jak to jest z tobą?
Otworzyłam szeroko oczy, wlepiając spojrzenie w pasącą się nieopodal Fridee. Nagle przed moimi oczami stanął obraz, który już kiedyś widziałam w śnie. Niewielki drewniany domek pośród malowniczego krajobrazu. Tylko pola, jezioro i las. Dwójka dzieci bawiących się na tarasie i leżący pod stolikiem pies.
Poczułam jak moje policzki zaczynają robić się czerwone.
- Nie można być pewnym przyszłości, ale na tę chwilę - usilnie starałam się nie jąkać. - Chciałabym zamieszkać na obrzeżach jakiegoś miasta, chociaż mieszkanie w centrum też by mi nie przeszkadzało. Ja pracowałabym jako nauczycielka, ty jeździłbyś w trasy albo robił to co chcesz robić. Wieczorami siadalibyśmy na tarasie lub balkonie, a dzieciaki odrabiałyby lekcje...
Nerwowo nawijałam na palcem ciemne kosmyki moich włosów, które ostatnimi czasy bardzo urosły. Niedługo będę musiała znowu je ściąć.
- Ale jak mówiłam, wszystko się może jeszcze zmienić... - uśmiechnęłam się, próbując zamaskować wstyd.
Niall?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz