-Ale mi nic nie zrobisz? - usłyszeliśmy w dali ich rozmowę.
-Oczywiście, że nie... Twierdzisz, że byłbym w stanie coś ci zrobić? - wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu - Weź przestań - prychnął.
-Coś ci nie wierzę - chłopak zmrużył oczy, chcąc się ostrożnie wyrwać, ale będąc mocno trzymanym za szyję, nie miał żadnych szans.
-Będziemy sobie tak szli do Megan, w ciszy i spokoju, bez zbędnych sugestii i tematu o dzieciach, tak? - pokręciłam głową, wychwytując spojrzenie Lewisa.
-Jako dobry wujek powinieneś mieć jakiś prezent - brunet dodał dosyć cicho.
-Popieram - pokiwałam głową, wyprzedzając wszystkich - Nie wypada tak wejść bez niczego.
-Mogę być doradcą!
-Ty tutaj zostajesz - warknął Lewis i puścił bruneta, idąc za mną.
-Ale...
-Nie. Pilnuj reszty - co prawda to zdanie miało oznaczać, że to reszta miała pilnować jego. Myślę, że każdy to zrozumiał.
Weszliśmy we dwójkę do sklepu. Chciałam ze sobą zabrać jeszcze kogoś, ale mój cudowny mężczyzna stwierdził, że instynkt kobiety mi podpowie i nie potrzebnie będziemy brać kogoś ze sobą. Ciekawe tylko dlaczego to ja mam wybierać prezent skoro nie mi przypada miano wujka.
-Będziesz ciocią - znalazłam idealne wytłumaczenie. Zaśmiałam się, oglądając właśnie słodkie ubranka dla niemowląt.
-Argument godny pochwalenia - pokiwałam głową, zauważając właśnie przesłodkie, niebieskie body. Uniosłam kąciki ust, unosząc ubranko do góry - Co o tym myślisz?
-Skąd wiesz, że to akurat chłopiec? - uniósł brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przewróciłam oczami.
-Instynkt kobiety - podkreśliłam każde słowo - Poszukaj mi kocyk dla dziecka i mamy prezent idealny - poleciłam, odganiając go dłonią. Pokiwał głową i odwrócił się. Spojrzałam na niego, delikatnie się uśmiechając.
-Pomóc w czymś? - obok mnie stanęła młoda ekspedientka. Oderwałam spojrzenie od chłopaka i odwróciłam się w jej kierunku.
-Tak... właściwie mogłaby mi pani pomóc - rozejrzałam się odruchowo po sklepie.
Zadowolona ze swojego pomysłu wyszłam ze sklepu, przekonując Lewisa, że Megan się to na pewno spodoba. Nie zaprzeczał, ale nie wydawał się też do końca przekonany. Zapewniłam go o uśmiechu na twarzach przyszłych rodziców i niemal od razu musiałam opowiadać reszcie jaki prezent postanowiliśmy kupić. Tak jak temat o dzieciach miał zostać zamknięty, tak teraz na dobre się rozwinął. Jakże się cieszyłam, gdy ktoś oznajmił, że ten dom w dali to mieszkanie kuzyna Lewisa. Przywitali nas ciepło, zapraszając do środka. Te domki w Irlandii były wszystkie takie emitujące ciepło albo to tylko złudzenia.
-Nie myślałam, że wpadniecie - dziewczyna uśmiechnęła się, chyba uradowana z wizyty.
-Wujkowi nie wypada tak odjeżdżać bez słowa - uśmiechnęłam się pod nosem, obejmując dłońmi kubek gorącej herbaty.
-Poza tym wujek stwierdził, że wjazd na chatę grupką nie jest zły - dodał Zain.
-No a wujek ma zawsze rację - pokiwał głową James.
-Co wy macie z tym wujkiem? - Lewis popatrzył na nas wszystkich - Nic nie można im powiedzieć, bo człowiekowi żyć nie dadzą...
-My tylko cieszymy się twoim szczęściem - Marie wzruszyła ramionami.
-To... co u was słychać? - przerwałam tą ewidentną prowokację, jeżdżąc palcem na dłoni Lewisa i skierowałam spojrzenie najpierw na kuzyna chłopaka, później na Megan.
Lewis?
Wybacz, że tak bardzo źle wyszło ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz