piątek, 16 czerwca 2017

Od Maxim do Charlesa

Cały dzień spędziłam z Diakonem i Ciapkiem, i jestem padnięta. Wróciłam do pokoju i padłam na łóżko, które w tamtej chwili wydawało
się tak miękkie i wygodne że nie chciałam z niego wstawać. Niestety prawda taka że rano nie zdążyłam posprzątać pokoju, i teraz
muszę to zrobić. Posprzątałam pokój w niecałe pół godziny a gdy skończyłam Ciapkowi wzięło się na zabawę i... Chwycił zębami mój
kapeć i wybiegł przez otwarte drzwi do pokoju obok, który był chyba otwarty na oścież. Szybko pobiegłam za psem i wpadłam na kogoś:
-Oj! Rany przepraszam!
Wpadłam na jakiegoś chłopaka, którego widzę pierwszy raz na oczy. Był on o wiele wyższy ode mnie więc by rozluźnić sytuacje powiedziałam:
-Emm.. jaka tam pogoda u góry?
-Hahaha zabawne, a jak tam na dole?(Załapał i kontynuował)
-No wiesz zimno i ciemno ale idzie się przyzwyczaić.
-Santana chodź tutaj.
Spojrzeliśmy się na nasze psy które bawiły się, a raczej szarpały mojego pantofla. Czarny Owczarek Niemiecki pokornie zostawił zabawę
i podszedł do lewej nogi właściciela. Mój Ciapek chwycił zgryziony pantofel, i podszedł do mnie uradowany. Po krótkiej chwili ciszy
znowu zaczęliśmy rozmowę:
-Wybacz nie przestawiłem się. Jestem Charles Turner-Lewis.
-Miło mi. Jestem Maxim Coldrey.
-Mi również. Przepraszam za Santanę, no że zgryzła ci kapcia. Ja oddam ci pieniądze.
-Oszalałeś. Nic się nie stało. Takich historii z moim Ciapkiem było mnóstwo, więc nie masz o co przepraszać i nawet się nie wasz się
oddawać mi pieniędzy.
-Okey. Okey.
-Nareszcie mam jakiegoś sąsiada.
-Serio? A ten pokój obok?
-Pusty. Ale tam jakieś 2-3 pokoje dalej są ludzie.
-Dobrze wiedzieć(Posłał mi miły uśmiech).
-Wybacz za mojego psa że wtargną ci do pokoju.
-Nic się nie stało. Dobrze wiedzieć że Santana będzie miała towarzysza zabaw.
-Wyjąłeś mi to z ust(Zaśmiałam się).
-Sorki ale muszę uprzątnąć swój pokój.
-Hej a tak ogólnie to od kiedy tutaj jesteś?
-Od niedawna.
-Aha. Okey no to widzimy się później(Mrugnęłam do niego)
-Ok pa.
-A jeszcze jedno chcesz Milk Shake?
-Bardzo chętnie. A co teraz będziesz robiła?
-Nie no mogę poczekać aż skończysz rozróbę w pokoju, i pomożesz mi co?
-Jasne(Uśmiechnął się szeroko).
-Mam pomysł.
-Tak? Jaki Max?
-Wezmę może Santanę i Ciapka na pole i się z nimi pobawię. Po co mają siedzieć w taki ciepły dzień w domu.
-To dobry pomysł. A mogę tak do ciebie mówić?
-Jak?
-W sensie Max?
-Tak jasne Charles(Uśmiechnęłam się szeroko do niego).
-Dzięki jeszcze raz.
-Spoczko.
-No to co pieski idziemy na pole?
Skierowałam wzrok na podłogę na uradowane psy, które czekały tylko na znak by wybiec na podwórko. Dając znak palcem Ciapkowi ten
ruszył w stronę wyjścia, a Santana ruszyła za nim. Wyszliśmy przez drzwi na pole, a ja zdjęłam drugiego kapcia i rzuciłam psom do
zabawy. No bo skoro ten pierwszy jest już zgryziony to czemu by i nie drugi? Zabawa trwała w najlepsze. Ja goniłam psy, później
one mnie i tak dalej, aż w pewnym momencie Ciapek mnie przewrócił i razem z Santaną zaczęli mnie lizać. W tamtym momencie zauważyłam
że ktoś stoi na schodach i mnie obserwuje...

Charles?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz