Po naszym krótkim dialogu oboje zasnęliśmy w swoim ramionach. Ten dzień naprawdę był męczący i długi. Wystarczy para ukochanych ramion i świat przestaje istnieć. A nowym światem staje się owy chłopak. Moim jest Andy i to co do niego czuję jest czymś niezwykłymi. Potrafi mnie rozśmieszyć, pocieszyć i wyprowadzić z równowagi w tym samym momencie. To nawet nie jest do opisania. Miałam wcześniej jakieś przelotne romanse, a to...czuję jaką wewnętrzną siłę, która mnie do niego przyciąga. Uwielbia jego dotyk, pocałunek i słowa, które wypowiada. Kocham jego całego. Z wszystkimi zaletami i wadami.
~*~*~*~*~*~*~
Poczułam coś mokrego i zimnego na moich policzkach. Zdezorientowana otworzyłam oczy i zobaczyłem pyszczek Ares'a, który zaczął merdać ogonem. - Też się stęskniłeś? - szepnęłam nie chcąc obudzić Andy'ego.
Ares znowu polizał mnie po policzku na co cicho zachichotałam. Przysunęłam się bliżej chłopaka, robiąc miejsce psu. Ten od razu wskoczył i przysunął dupsko w moją stronę.
- Uznam to jako powitanie - podrapałam to za uchem, przytulając się do jego szyi. Po paru minutach dołączyła Amfitryta, którą od razu położyła się na moim brzuchu. I chyba trochę się jej przytyło, czym Andy ją karmił.
- Nie zostawię Ci więcej z nim - pogłaskałam ją - Utuczył się, moja biedna
- Juliet, czyżbyś zatęskniła? - chłopak cicho mruknął, przytulając mnie.
- Za Tobą? Oczywiście. Za nimi? Zdecydowanie - uśmiechnęłam się, błądząc palcami po jego klatce piersiowej.
- Dalej nie lubisz zwierząt? - Uniósł brew
- Tak, ale oni to co innego. Z resztą mam słabość do ich właściciela
- Szczęściarz z niego - złapał za mój policzek i pochylił się składając pocałunek na moich ustach.
- Z niej większa - przytuliłam się do niego jeszcze bardziej
~*~*~*~*~*~*~*~
Weszłam do swojego pokoju po śniadaniu, na którego zdążyliśmy w ostatniej chwili. Andy musiał wykonać jakiś telefon, a ja, no cóż. Czas się w końcu umyć. Musiałam mieć jakiś pretekst, żeby nie wyprowadzić Ares'a i Amfitryta'ne. Stęskniłam się za nimi, ale nie miałam ochoty wychodzić jeszcze na dwór. Względnie się ogarnęłam, ubrałam leginsy i koszulkę. Wychodząc zarzuciłam na siebie sweter. Nie było mnie podać trzy tygodnie, muszę jakoś wynagrodzić to mojej klacz, małą przejażdżka wydaje się wyśmienita. Na holu słychać było krzyki, co się nie zdarza za często. Zeszłam ze schodów dokładne się rozglądając. Na środku stała Pani Ruby z małym dzieckiem na rękach, dziewczynka wyglądała na mniej niż 3 lata.
- Dzień dobry. - zagadałam uśmiechając się - Wszystko w porządku ?
- Juliet,spadałaś mi z nieba! Mogę poprosić Cię o pomoc?
- Oczywiście - kobieta wydawała się naprawdę spięta.
- Mój brat przywiózł małą Alex, a ja o tym zapomniałam. A wypadło mi spotkanie służbowe i nie mam co z nią zrobić - wypuściła powtórzę - Głupio mi o to poprosić, ale zajęłabyś się nią? Postaram się szybko to załatwić, ale.... - Wiem, że nie grzecznie przerywać, ale kobieta niepotrzebnie się tłumaczy.
- Oczywiście, że się nią zajmę - uśmiechnęła się, podchodząc do dziecka. - Będę winna ci przysługę. W torbie są wszystkie potrzebne rzeczy, małą jest grzeczna. Dasz sobie rade - pocałowała dziewczynkę, podając ją w moje ramiona
- To co małą, zostałyśmy same - powiedziałam, kiedy sylwetka pni Ruby zniknęła za drzwiami.
- Chcesz zobaczyć konika? - spytałam kompletnie nie wiedząc co mam z nią zrobić.
- Ta - pokiwała głową. Położyłam torbę na stoliku i wyszłyśmy z akademika. Trzymałam Alex mocno, małą była ruchliwa i bałam się, że ją upuszczę.
- To jest Dream - otworzyłam boks klaczy i powoli do niej weszłyśmy. Mała od razu zaczęła ją głaskać nie pomijając ciągnięcia za sierść i uszy. Ale muszę przyznać, klacz była wytrzymała. Nawet nie drgnęła.
- Dom! - krzyknęła, kiedy Dream przejechała językiem po jej rączce. Zaśmiałam się na sposób jaki ją nazwała i powoli wycofałam się z boksu. Co na szczęście obyło się bez płaczu. Razem pomachałyśmy klaczy i wróciliśmy do akademika. W pokoju rozłożyłam jej zabawki na łóżku i posadziłam ją na łóżku. Sama zajęłam miejsce blisko niej, wolę nie ryzykować, że spadnie czy coś. Muszę przyjąć, że Alex naprawdę była grzeczna. Wystarczyło, że dałam jej chrupki i zapomniałam o całym świecie.
- Może pójdziemy do kina, co? - Andy wszedł do pokoju, spojrzała na mnie i podniósł brew - Juliet? Skąd masz dziecko?
Walnęłam się w czoło, powoli wstając od małej.
- Nie wspominałam, że mam dziecko? - zaśmiałam się, łapiąc jego dłoń i podchodząc do łóżka. - To bratanica pani Ruby, musiała pilnie pojechać do miasta. A ja miałam ochotę pobawić się z dzieckiem.
- Już myślałem, że komuś zabrałaś - szepnął kucając przy Alex. - Hej, malutka - złapał ją za rączkę, a ta zaciekawiona spojrzała na niego i radośnie pisnęła. Widać było, że oboje sobie polubili, a po krótkim czasie czułam się tam niepotrzebna. Jednak ta zabawa nie trwała długo, Alex zaczęła płakać i zabicie mnie, nie mam pojęcia dlaczego. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam chodzić po pokoju, ale to nie dawało skutku.
- Ja Ci pokaże jak to się robi - wziął ją z moim rąk i przychylił, a ta jak zaczarowana przestała płakać. Złapała za jego koszulę i delikatnie ścisnęła.
- Czy Ty we wszystkim musisz być dobry?- szepnęłam, siadając na łóżku.
- Jest kilka rzeczy, których nie potrafię - uśmiechnął się, całując moje czoło.
- Czy Ty we wszystkim musisz być dobry?- szepnęłam, siadając na łóżku.
- Jest kilka rzeczy, których nie potrafię - uśmiechnął się, całując moje czoło.
Nie myślałam, że opieka nad dzieckiem pochłania tyle czasu, a co najważniejsze sił.
- Pasuje Ci dziecko - uśmiechnęłam się, szybko robiąc mu zdjęcie. Chłopak zgodził się z moją uwagą, wracając do Alex.
Czuję się zazdrosna....
- Ju pokazywała Ci koniki?- zagadał do niej, gdy mała znowu chciała zanieść się płaczem
- Dom, taka duza - podniosła ręce tak wysoko jak mogła
- Też będziesz kiedyś taką miała ? - Alex pokiwała głową, wyciągając różowego konia i podała do Andy'emu. Chłopak, który zawsze ubiera się na czaro i różowy ko, to nie jest widok na co dzień.
Dziewczynka wtuliła się w poduszkę i zamykała oczka, więc Andy przykrył ją kocem i podszedł do mnie, mocno przytulając.
- Chyba nici z naszej randki -szepnął
- Pani Ruby się wyrobi, po za tym teraz też jest cudownie - zarzuciłam ręce na jego szyi
- Ważne, że jesteśmy razem - mruknął w moje wargi.
- E! Chce! - odwróciliśmy się szybko do Alex i w pierwszej chwili myślałam, że chodzi jej o jedzenie czy coś. Jednak dziewczyna wskazywała na gitarę,która stała przy biurku - Senka!
Wzięłam gitarę i podałam ją Andy'emu, który na początku nie wiedział co ma grać. Wymyślił jakąś melodię i grał ją na około. Co przenikało się z głośnym śmiechem Alex i moim.
Podniosłam ją z łóżka i postawiłam na nogi, a ta zaczęła tańczyć i się wygłupiać. Zapamiętaj! Najlepszy sposób na dziecko i chłopaka to gitara. Nie wiem kto miał więcej frajdy. Ona czy Andy. W każdym razie dobrze było patrzeć na jego szczery uśmiech.
Andy? (takie 2/10 XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz