- Mam być szczera, tak? - spytała jakby chciała być pewna, że może powiedzieć mi dosłownie wszystko. - Nic do ciebie nie mam, nie zdążyłyśmy się jeszcze za dobrze poznać, więc nie mogę stwierdzić, że jest inaczej. Po prostu jestem dość.. hm.. uważna? Łatwo uprzedzam się do ludzi, których często nawet nie znam za dobrze, a poza tym jestem typem ceniącym sobie samotność i mam problemy z relacjami z bardzo pozytywnie nastawionymi do życia ludźmi, a ty mi się taka wydałaś.
- Rozumiem - kiwnęłam lekko głową, gdy wyszłyśmy już na zewnątrz - To mój pierwszy dzień tutaj, staram się być po prostu miła.
- Mmm BMW X6 - powiedziałam sobie cicho pod nosem i zdawało mi się, że Lucy wcale tego nie usłyszała. Może w sumie i lepiej dla mnie, nie chciałam zbyt dużo opowiadać o sobie i szczerze to najgorsze pytanie jakie można mi postawić, szczególnie, kiedy pyta o to osoba, której nie chcę skrzywdzić kłamiąc. Zapięłam pasy rozglądając się po wnętrzu pojazdu. Nagle dziewczyna włączyła radio, a ja lekko podskoczyłam z zaskoczenia. Usiadłam prosto na siedzeniu patrząc na jej dłonie.
- Jakiej muzyki słuchasz? - Zapytała, a ja spojrzałam na nią. Przez kilka sekund szukałam jakiejś logicznej odpowiedzi na jej pytanie, jednak w obawie, że przestraszę Lucy wolałam nie wymieniać tytułów i zespołów, których słucham zazwyczaj.
- Ym... Każdej - Wzruszyłam obojętnie ramionami patrząc na nią. - Zależy co mi wpadnie w ucho.
Lucy włączyła radio, najzwyklejsze z najzwyklejszych. Siedziałam cicho patrząc na drogę i okoliczne tereny. Nagle w głośnikach rozbrzmiał głos Zayna. "O matko, to przecież I Don't Wanna Live Forever" ! Krzyknęłam sobie w duchu i zaczęłam lekko uderzać stopa w podłoże pod nią w rytm muzyki. Potem lekkie tupanie przerodziło się w nucenie i pstrykanie palcami, by na końcu zacząć śpiewać na głos zapominając o tym, że obok siedzi Lucy.
I don't wanna live forever, 'cause I know I'll be living in vain
And I don't wanna fit wherever
I just wanna keep calling your name until you come back home
I just wanna keep calling your name until you come back home
I just wanna keep calling your name until you come back home
Nie mogłam sobie odmówić piszczeć kiedy musiałam zaśpiewać bardzo wysoko. Zaczęłam się kręcić na siedzeniu improwizując taniec. Gdybym mogła to zaczęła bym tańczyć na stole udając, że jestem na scenie i właśnie to mój pierwszy koncert. Do tego dołączyła również Lucy.
- Dzisiaj jest piękna pogoda, co ty na to, żeby pojechać na plażę? Jest jakieś pół godziny drogi stąd - zaproponowała dziewczyna gdy piosenka się już skończyła.
- W sumie czemu nie - uśmiechnęłam się prostując na siedzeniu i poprawiając włosy w miarę. Miałam nadzieję, że Lucy nie chce się opalać, niedawno zaczęła się wiosna, a temperatura na zewnątrz wynosi ostatnio maks 10 stopni. Po pewnym czasie milczenia dziewczyna odważyła się coś powiedzieć. Automatycznie zwróciłam na nią całą swoją uwagę.
- Może opowiesz coś o sobie? Za bardzo się nie znamy... - Powiedziała wchodząc na molo.
Shit, musiała w końcu zadać to pytanie, ale dlaczego teraz? Po co psuć w miarę przyjemne relacje między nami? Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Chciałam powiedzieć jej całą prawdę, jednak coś mnie powstrzymywało i czegoś się nadal obawiałam.
- Nie lubię zbytnio o sobie opowiadać, ale wiem już trochę o tobie. Jeździsz konno, masz prawo jazdy, lubisz śpiewać - Zaczęłam opowiadać wyliczając wszystko po kolei na palcach. - No i oczywiście nie wskoczysz do wody, za nic w świecie. - Zaśmiałam się patrząc na nią.
- Doprawdy? - Uniosła brwi. - A ja wiem o tobie, że nie wskoczysz ze mną do wody.
- Nie byłabym tego taka pewna. - Odpowiedziałam szybko i wyprostowałam się pokazując, że przyjmuję to wyzwanie na klatę bez wahania z uśmiechem. Nagle Lucy schyliła się i zaczęła zdejmować buty ze stóp.
- No nieee, ty tak serio? - Zapytałam śmiejąc się.
- Czemu nie. - Wzruszyła ramionami. - Nie martw się, mam coś do przebrania w samochodzie.
- Skoro tak... - Odpowiedziałam i również zaczęłam zdejmować buty. Gdy byłam już gotowa cofnęłam się i biegnąc wskoczyłam do wody za dziewczyną. Kiedy uderzyłam w taflę wody, która przeniknęła w moje ubrania automatycznie zaczęłam przeklinać.
- O cholera! - Wydarłam się. - Ta woda jest zimna - Syknęłam sama do siebie przecierając policzki, na których zebrał się cały mój makijaż. Mój kciuk był cały czarny od tuszu i ciemnych cieni na powiekach. - Co mnie podkusiło - zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na Lucy, która jako iż jest naturalną pięknością nie miała na sobie tapety i nie ma obecnie tego problemu co ja.
- O cholera! - Wydarłam się. - Ta woda jest zimna - Syknęłam sama do siebie przecierając policzki, na których zebrał się cały mój makijaż. Mój kciuk był cały czarny od tuszu i ciemnych cieni na powiekach. - Co mnie podkusiło - zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na Lucy, która jako iż jest naturalną pięknością nie miała na sobie tapety i nie ma obecnie tego problemu co ja.
- Wyglądam idealnie, typowy strój na zakupy. - Uśmiechnęłam się niewinnie i chlusnęłam dłońmi o taflę wody, którą oblałam dziewczynę i tak własnie rozpoczęła się wojna.
~~~~~
Po zakończonej sojusze bitwie chwyciłam się rękoma to konstrukcję molo i wzbijając się wydostałam się z wody. Usiadłam na drewnianych deskach i złapałam włosy w dłonie i wycisnęłam z nich wodę. Przejechałam kciukiem po skórze pod okiem i starłam resztki tuszu, który został na moich skroniach i kościach policzkowych.
- Dawno się tak nie bawiłam - uśmiechnęłam się do dziewczyny, której pomogłam dostać się na molo. - Szczerze dziękuję ci, ostatnio nie miałam okazji się tak cieszyć z życia.
Zamyśliłam się chwilę. Kusiła mnie myśl by opowiedzieć dziewczynie jaka jestem jednak bałam się. Ona natomiast zorientowała się, że coś nie gra.
- Chloe? Coś nie tak? - Zapytała patrząc na mnie z uwagą gdy tylko usiadła obok mnie.
- Wiesz, mówiłaś, że chciała byś dowiedzieć się więcej o mnie... Więc zacznę od tego, że jestem córką właścicieli dość sporej firmy, liczy się dla nich reputacja, dobry wygląd, pieniądze. Całe moje szczęście miało opierać się na pieniądzach. Miałam znaleźć sobie bogatego męża, który będzie chciał i mógł przejąć firmę po moich rodzicach. Zaczęło mnie to z biegiem czasu bardzo denerwować. W końcu zaczęłam się spotykać z ludźmi, o których moja matka mówiła, że to życiowi nieudacznicy. Dzięki nim dostarczyłam swojemu życiu ognia, między innymi dlatego, że nigdy się z nimi nie nudziłam, a adrenalina utrzymywała się zawsze na wysokim poziomie. Zaczęłam z nimi kraść... spojrzałam na samochód Lucy i z powrotem na nią. - Były to drogie samochody, o których oni mogli pomarzyć, a ja mogłam mieć na pstryknięcie palca. Wkręciło mnie to tak bardzo, że gdy mnie złapano znajomi rodziców wytykali ich palcami, że nie potrafią wychować córki. Kiedy zaczęli mnie pilnować tak bym nigdzie nie wychodziła zaczęłam brać narkotyki. - spojrzałam w mieniącą się taflę wody.
- Gdy zrozumiałam co tak naprawdę zrobiłam ze swoim życiem zaczęłam szukać pomocy wśród ludzi w sieci. Pomagała mi dziewczyna, która miała podobne problemy. Z czasem wyszło tak, że ja... - Zacięłam się, a po policzku spłynęła mi samotna łza. - Ja po prostu się w niej zakochałam... T-too było głupie, bo tego nie zrozumiałam, ale kiedy całkowicie poznałam siebie, a o naszych spotkaniach dowiedzieli się rodzice... Dowiedzieli się o nas... Całkowici stracili do mnie szacunek, głównie matka przez co również i ojciec. Nie wytrzymałam i postanowiłam ich w końcu opuścić, dlatego znalazłam się w Morgan University. Chwilę po moim przyjeździe tutaj rozmawiałam z Leą. Mówiła, że długo na to czekała, i że nareszcie ma okazję bez problemu mnie zostawić.
- Chloe? Coś nie tak? - Zapytała patrząc na mnie z uwagą gdy tylko usiadła obok mnie.
- Wiesz, mówiłaś, że chciała byś dowiedzieć się więcej o mnie... Więc zacznę od tego, że jestem córką właścicieli dość sporej firmy, liczy się dla nich reputacja, dobry wygląd, pieniądze. Całe moje szczęście miało opierać się na pieniądzach. Miałam znaleźć sobie bogatego męża, który będzie chciał i mógł przejąć firmę po moich rodzicach. Zaczęło mnie to z biegiem czasu bardzo denerwować. W końcu zaczęłam się spotykać z ludźmi, o których moja matka mówiła, że to życiowi nieudacznicy. Dzięki nim dostarczyłam swojemu życiu ognia, między innymi dlatego, że nigdy się z nimi nie nudziłam, a adrenalina utrzymywała się zawsze na wysokim poziomie. Zaczęłam z nimi kraść... spojrzałam na samochód Lucy i z powrotem na nią. - Były to drogie samochody, o których oni mogli pomarzyć, a ja mogłam mieć na pstryknięcie palca. Wkręciło mnie to tak bardzo, że gdy mnie złapano znajomi rodziców wytykali ich palcami, że nie potrafią wychować córki. Kiedy zaczęli mnie pilnować tak bym nigdzie nie wychodziła zaczęłam brać narkotyki. - spojrzałam w mieniącą się taflę wody.
- Gdy zrozumiałam co tak naprawdę zrobiłam ze swoim życiem zaczęłam szukać pomocy wśród ludzi w sieci. Pomagała mi dziewczyna, która miała podobne problemy. Z czasem wyszło tak, że ja... - Zacięłam się, a po policzku spłynęła mi samotna łza. - Ja po prostu się w niej zakochałam... T-too było głupie, bo tego nie zrozumiałam, ale kiedy całkowicie poznałam siebie, a o naszych spotkaniach dowiedzieli się rodzice... Dowiedzieli się o nas... Całkowici stracili do mnie szacunek, głównie matka przez co również i ojciec. Nie wytrzymałam i postanowiłam ich w końcu opuścić, dlatego znalazłam się w Morgan University. Chwilę po moim przyjeździe tutaj rozmawiałam z Leą. Mówiła, że długo na to czekała, i że nareszcie ma okazję bez problemu mnie zostawić.
Moja jedna łza przerodziła się w szloch przez co wstałam i stanęłam na drugim końcu molo by nie widziała mnie Lucy. Moim zdaniem powiedziałam aż za dużo. Ukazałam się ze swoich wszystkich stron i po prostu poczułam się bezbronna jak małe dziecko.
- Teraz twoja kolej... - Powiedziałam cicho przecierając łzy.
Łucja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz