Objęłam się ramionami, gdy poczułam chłodny podmuch powietrza, miałam na sobie tylko niezbyt gruby sweter.
- Na jedno, drugie i w ogóle na całe pisanie tego zadania razem z tobą - odpowiedziałam.
- Sama się dosiadłaś - zakpił i ruszył wzdłuż ściany budynku.
- Nie miałam pojęcia na co się piszę - westchnęłam głośno i podążyłam za chłopakiem. Po chwili znaleźliśmy się pod oknem wychodzącym z biblioteki. Uchyliłam je, gdy jeszcze byłam w środku, a później zapomniałam zamknąć.
- Dasz radę włożyć tam rękę i otworzyć sąsiednie? - spytał.
- Podsadź mnie, to sprawdzę - odparłam i już po chwili siedziałam na parapecie, okna jak na parter były zaskakująco wysoko. Wsunęłam dłoń do środka i palcami sięgnęłam do klamki, zacisnęłam usta i prawie udało mi się ją przekręcić. Niespodziewanie okno zatrzasnęło się i zgniotło mi lekko nadgarstek. Jęknęłam głośno i z trudem oswobodziłam rękę.
- Co zrobiłaś? - zmarszczył brwi. Rozmasowałam obolały przegub.
- Nie wiem, musiałam jakoś dziwnie zahaczyć, oknem nie wejdziemy - wytłumaczyłam zirytowana.
- Naprawdę jesteś taką głupią, niezdarną nastolatką? - mruknął z politowaniem. Zacisnęłam usta.
- Dokładnie taką - odwarknęłam i zeskoczyłam na ziemię ignorując jego wyciągniętą rękę.
- Dobra, spokojnie, robimy challenge, nie skakać sobie do gardeł do skończenia tego zadania - powiedział nagle. Zdziwiłam się, ale skinęłam głową na znak zgody. - Chyba będziemy musieli wejść jednak od wewnątrz - przewrócił oczami.
- Na jedno wyszło, będzie otwarte? - zastanowiłam się. Wzruszył ramionami.
- Raczej tak, zwykle bywało - włożył ręce do kieszeni, po chwili znaleźliśmy się z powrotem w środku, tyle że od innej strony.
- To jest głupie, nie moglibyśmy pójść po prostu jutro popołudniu? - zaczęłam narzekać.
- Co to za życie, takie normalne, stateczne, poukładane? - uśmiechnął się kącikiem ust. Może faktycznie miał rację? Nie żyłam, co prawda, jak w zegarku, pilnując by wszystko zgadzało się co do sekundy, ale lubiłam planować.
Stróż nocny był w innym skrzydle budynku, więc bez problemu stanęliśmy pod drzwiami biblioteki. Na szczęście nikt jej nie zamknął, stanęłam pomiędzy regałami i rozejrzałam się, mdłe światła oświetlały tony książek.
Lewis zapalił lampkę stojącą na stoliczku i podszedł do katalogów. Otworzył jeden z nich, stanęłam obok i czekałam aż coś powie.
- Poszukaj, czy mają coś Robina Warreta - powiedział nie przerywając przeszukiwania karteczek w swojej szufladce.
Odgarnęłam włosy za ucho i zabrałam się do pracy.
- Ile lat ma twój brat? - spytałam od niechcenia. - Czemu w ogóle jesteś tutaj? Mieszkacie w Niemczech, czy jak? - podniosłam głowę znad szufladki. Lewis również to zrobił, posłał mi badawcze spojrzenie.
- Zróbmy to, a potem pogadamy, dobra? - uniósł brew. Skinęłam głową, a potem znalazłam kartkę książki Warreta. Zabrałam się za poszukiwanie lektury, miałam okazje nawet wejść na tą fajną drabinkę, która się przesuwa wzdłuż półek. Lewis nawet pogratulował mi mojego osiągnięcia, jakim było nie spadnięcie z niej, a jego głos był trochę mniej ociekający ironią niż zwykle.
Zebraliśmy materiały i usiedliśmy przy stoliku, zabrałam jedną z książek i zaczęłam czytać, chłopak również czytał, co jakiś czas coś notował.
- Masz przy sobie to, co napisałaś wcześniej? - pokręciłam głową, zabrałam do Lewisa tylko jego podręcznik, reszta została w moim pokoju.
- Nie.
- Jakoś to dopasujesz do reszty, nie? - wskazał na papier.
- No tak, ale w sumie to lepiej by było, gdybyś ty to przepisał, brzydko piszę - odparłam. - Z resztą, dam ci to przeczytać. Albo chwila, czekaj - zastanowiłam się i włożyłam rękę do kieszeni spodni. Wyjęłam poskładane dwie kartki, dlaczego je tam włożyłam, to nie mam pojęcia. Podałam mu je i wróciłam do czytania. Chłopak ze skupieniem męczył się nad rozszyfrowywaniem tekstu, a ja nad rozumieniem przekazu książki. W końcu zaczęły mi się kleić oczy, podparłam głowę i zamknęłam je na chwilkę.
Nie wiem, w ile czasu przerodziła się chwilka, ale obudziło mnie szturchanie w ramię. Rozejrzałam się tępo wokół siebie i odgarnęłam włosy z twarzy.
Lewis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz