- Świetnie rysujesz - odezwała się po krótkiej ciszy.
- Dzięki, wymaga chyba jeszcze kilku poprawek... - Odrzekłem sucho przygryzając lekko wargę po czym odwróciłem wzrok.
- Jak twoja rana? - Zmieniła szybko temat.
- Nie jest najgorzej, aczkolwiek jeszcze trochę boli. - Skrzywiłem się delikatnie. - Mam lekkie problemy z prawym barkiem przez to, dlatego mój rysunek nie wyszedł najlepiej...
- Em.. nie będę ci przeszkadzać, chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku - zaczęła, odrobinę, zakręcając się trochę w swojej wypowiedzi.
- Martwiłaś się o mnie? - Zmarszczyłem delikatnie brwi.
- Tak.. to znaczy nie, tak.. ugh.. po prostu nie byłeś ani na treningu, ani na lekcjach, a moja po przewrażliwiona strona pomyślała, że coś mogło się stać - odpowiedziała, próbując zabrzmieć obojętnie, co chyba nie do końca się jej udało gdyż jej głos zdradził już za dużo.
- No tak, rozumiem. Ogólnie to zaspałem i to sporo, a potem nie chciało mi się iść na połowę lekcji. - Zruszyłem ramionami po czym zmrużyłem oczy i złapałem się za bark. Spojrzałem w oczy Łucji i potem na siebie.
- Wypadało by się ubrać. - Zaśmiałem się. - Usiądź.
Odwróciłem się na pięcie i otworzyłem szafę. Wyjąłem z niej czarną koszulkę, ciemne dżinsy i skórzaną kurtkę. Z szuflady wyjąłem bieliznę po czym poszedłem w stronę łazienki. Pewnie normalnie zacząłbym ubierać się tu, ale mając gościa w swoim pokoju zbytnio nie wypada. Po minucie, może dwóch wyszedłem z pomieszczenia i stanąłem w drzwiach patrząc na Łucję, która leżała na moim łóżku patrząc w okno.
- Tylko nie zaśnij - uśmiechnąłem się, a dziewczyna spojrzała na mnie. - Wyglądasz uroczo tak leżąc. - Puściłem oczko w jej stronę. - Może... Przejedziemy się dzisiaj gdzieś? Na przykład do miasta, na jakąś kawę, może małego drinka? - Spojrzałem na nią pytająco stojąc nad łóżkiem.
- Nie mamy już dzisiaj żadnych zajęć, treningów, z których i tak jestem zwolniony, ze względu na Kinga. Nie będziesz musiała siedzieć sama w pokoju, a przy okazji trochę się zabawisz. - Oparłem się o szafkę nocną i spojrzałem jej w oczy.
- No nie wiem... - Szepnęła dziewczyna podnosząc się powoli do pozycji półsiedzącej.
- No nie daj się prosić. Lucy... - Zrobiłem maślane oczy siadając przy niej. Łucja zamyśliła się patrząc na mnie. Zrobiłem minę zbitego, małego słodkiego psiaka i patrzyłem na nią uparcie przez cały czas. Musiała w końcu ulec.
- Eh... No dobrze, ale jeśli mamy jechać do miasta samochodem, to ktoś nie może pić więc drink odpada - Zaśmiała się, na co ja odpowiedziałem głośnym i żałosnym westchnieniem.
- Egh, niech będzie, ale ja prowadzę! - Powiedziałem biorąc szybko klucze od samochodu z komody przy okazji zabierając także telefon. Podałem rękę Łucji, a ta chwyciła ją delikatnie i podniosła się.
- Panie przodem - rzuciłem krótko otwierając drzwi przed nią. Po chwili byliśmy już na zewnątrz na parkingu. Tu stał mój czarny samochód Infinity. Otworzyłem drzwi samochodu przed Łucją i gdy tylko wsiadła obiegłem samochód lekkim truchtem i wsiadłem do samochodu na miejsce kierowcy.
- Kawiarnia? Restauracja? To baru nie wypada cię zapraszać. - Uśmiechnąłem się delikatnie patrząc w oczy dziewczyny uważnie. Najwyraźniej nie wiedziała co wybrać lub jak się wysłowić. Nie przeszkadzało mi to. Przekręcając klucz w stacyjce po chwili ruszyłem wyjeżdżając z terenu Morgan University.
- Przynajmniej jeśli będą mnie szukać i krzyczeć na mnie, że nie byłem na zajęciach to mnie teraz nie znajdą. - Zaśmiałem się. - Zdecydujesz w drodze gdzie pojedziemy lub już na miejscu, nie przeszkadza mi to. - Powiedziałem patrząc na nią z wyrozumiałością i lekką troską.
Łucja? Wybaczam, bo u mnie również wcale nie jest najlepiej z weną.
- No tak, rozumiem. Ogólnie to zaspałem i to sporo, a potem nie chciało mi się iść na połowę lekcji. - Zruszyłem ramionami po czym zmrużyłem oczy i złapałem się za bark. Spojrzałem w oczy Łucji i potem na siebie.
- Wypadało by się ubrać. - Zaśmiałem się. - Usiądź.
- Tylko nie zaśnij - uśmiechnąłem się, a dziewczyna spojrzała na mnie. - Wyglądasz uroczo tak leżąc. - Puściłem oczko w jej stronę. - Może... Przejedziemy się dzisiaj gdzieś? Na przykład do miasta, na jakąś kawę, może małego drinka? - Spojrzałem na nią pytająco stojąc nad łóżkiem.
- Nie mamy już dzisiaj żadnych zajęć, treningów, z których i tak jestem zwolniony, ze względu na Kinga. Nie będziesz musiała siedzieć sama w pokoju, a przy okazji trochę się zabawisz. - Oparłem się o szafkę nocną i spojrzałem jej w oczy.
- No nie wiem... - Szepnęła dziewczyna podnosząc się powoli do pozycji półsiedzącej.
- No nie daj się prosić. Lucy... - Zrobiłem maślane oczy siadając przy niej. Łucja zamyśliła się patrząc na mnie. Zrobiłem minę zbitego, małego słodkiego psiaka i patrzyłem na nią uparcie przez cały czas. Musiała w końcu ulec.
- Eh... No dobrze, ale jeśli mamy jechać do miasta samochodem, to ktoś nie może pić więc drink odpada - Zaśmiała się, na co ja odpowiedziałem głośnym i żałosnym westchnieniem.
- Egh, niech będzie, ale ja prowadzę! - Powiedziałem biorąc szybko klucze od samochodu z komody przy okazji zabierając także telefon. Podałem rękę Łucji, a ta chwyciła ją delikatnie i podniosła się.
- Panie przodem - rzuciłem krótko otwierając drzwi przed nią. Po chwili byliśmy już na zewnątrz na parkingu. Tu stał mój czarny samochód Infinity. Otworzyłem drzwi samochodu przed Łucją i gdy tylko wsiadła obiegłem samochód lekkim truchtem i wsiadłem do samochodu na miejsce kierowcy.
- Kawiarnia? Restauracja? To baru nie wypada cię zapraszać. - Uśmiechnąłem się delikatnie patrząc w oczy dziewczyny uważnie. Najwyraźniej nie wiedziała co wybrać lub jak się wysłowić. Nie przeszkadzało mi to. Przekręcając klucz w stacyjce po chwili ruszyłem wyjeżdżając z terenu Morgan University.
- Przynajmniej jeśli będą mnie szukać i krzyczeć na mnie, że nie byłem na zajęciach to mnie teraz nie znajdą. - Zaśmiałem się. - Zdecydujesz w drodze gdzie pojedziemy lub już na miejscu, nie przeszkadza mi to. - Powiedziałem patrząc na nią z wyrozumiałością i lekką troską.
Łucja? Wybaczam, bo u mnie również wcale nie jest najlepiej z weną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz