Poprosiła o jedno wspomnienie, jedno miejsce, wymagała ode mnie mówienia czegoś, ale to była jedna z nielicznych sytuacji, kiedy właściwie mi to nie przeszkadzało.
- Cóż… - zastanowiłem się. - Nie byłem może w strasznie wielu miejscach, a moje podróże to raczej przyuczanie przez ojca do przejęcia firmy, ale zapadła mi w pamięć jedna podróż. Pojechaliśmy do Indii, po raz pierwszy i ostatni. Oczywiście się tam pokłóciliśmy, więc wyszedłem z hotelu o trzeciej, na kompletnie nieznane mi ulice Bombaju. Znalazłem jakiś okropnie tani hotelik i tam spędziłem noc. Myślałem, że to jedna z najgorszych podróży w moim życiu…
- Były gorsze? - wtrąciła się.
- Tak… - trochę się zmieszałem. W końcu skończyło się bez podbitego oka, wyzwisk, złamań czy innych uszczerbków na zdrowiu, ale nie zamierzałem tego jej mówić. Nikomu nie zamierzałem mówić. - Mniejsza z tym. To nie opowieści na tą chwilę.
- A co było dalej?
- Nastał nowy, jak myślałem, okropny dzień. Ogarnąłem się w miarę możliwości, a były one mocno ograniczone - dopiero teraz uświadomiłem sobie, że się uśmiecham - i wyszedłem na zewnątrz. To co tam zobaczyłem, zostanie w mojej pamięci do końca życia. Jakimś cudem, przyjechaliśmy tam w przeddzień Holi - zmarszczyła brwi więc szybko dodałem - to święto radości i wiosny, przejęte przez wiele krajów i znane jako Festiwal Kolorów. Tylko u nas to jest dość sztuczne, niezrozumiane do głębi i tak dalej. Tam to po prostu jedna wielka radość, tysiące ludzi na ulicach, obrzucający się kolorowymi proszkami i wybaczający sobie wszelkie przewinienia. Nigdy wcześniej i nigdy później, nie czułem się nigdzie tak wolny jak wtedy, tam. Pomimo że byłem w tłumie osób, ludzie mnie deptali, rzucali proszkiem po oczach, nie miałem pojęcia gdzie jestem i czy znajdę drogę powrotną. Chciałem nawet przebaczyć wszystko ojcu… - nagle przerwałem i odwróciłem twarz od Olivii.
- Ale on nie chciał.
- Tak. Jednak mimo wszystko kocham tamto wspomnienie i chcę kiedyś wrócić do tych Indii, do tej radości.
- Chyba wolności - podsunęła.
- Wszystko zależy od kontekstu i mojego aktualnego humoru, a że jest on dość zmienny, to ciężko w sumie określić do czego chciałbym wrócić.
- Same niezbędne do życia informacje, co jeszcze ciekawe mi powiesz?
- Kocham zapach świeżo ściętej trawy i za jakieś dziesięć minut będzie padać.
- Co? - spojrzała w górę, tych chmur nie dało się nie zauważyć. Skrzywiła się. - Jesteś pewny?
- Wychowałem się w Walii. W WALII. Oczywiście, że jestem pewny. Lepszy ode mnie w wyczuwaniu deszczu może być tylko Szkot. To mistrzowie, bo u nich pada częściej niż u nas - zaśmiała się.
- To prowadź.
- Już? - mruknąłem.
- A chcesz zmoknąć? - te słowa włączyły lampeczkę z napisem “Księżniczka z cukru”, niedobrze. Miałem nadzieję, że wreszcie spotkałem dziewczynę, która nie boi się wody...
- Cóż… lubię deszcz, bycie mokrym mi nie przeszkadza - zacząłem. Z drugiej strony przyczyną, dla której chce wrócić może być to jej ubranko, którego raczej nie chciałaby sobie zamoczyć. To całkiem prawdopodobne.
- Ale mi tak.
- Jesteś pewna? - jeszcze tylko chwilkę poprzedłużam i ją podenerwuję.
- Jesteś irytujący!
- Oj przestań, bez komplementów, bo się zarumienię. Za mną - dodałem po chwili. - Przecież nie dam ci się rozchorować.
Olivia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz