Musiałem wstać gdy zadzwonił budzik. Z cichym pomrukiem wyciągnąłem nogi spod kołdry, gdy przypadkowo Sharika nawinęła mi się pod nie i przeraźliwe głośno miauknęła. Wystraszony podniosłem głowę, uderzając się nią o ścianę i po chwili spadając z impetem na podłogę. Cholera, moje plecy. Moja głowa. I Bóg jeden wie co jeszcze. Przyłożyłem sobie dłonie do twarzy, leżąc tak na malutkim dywaniku jeszcze z jakieś pięć minut. W tym czasie Sharika weszła miękko na mój brzuch i usiadła, gładząc sobie językiem futro na piersi.
-Ty chcesz mnie chyba wykończyć - mruknąłem, patrząc na kota. Chwyciłem ją za boki i wstałem wraz z zwierzęciem na rękach. Położyłem ją na parapecie okna, który sobie wyjątkowo upodobała i podszedłem do łóżka, patrząc na zwisającą kołdrę i zwiniętą poduszkę. Pościelić? Nieee...
Wzruszyłem ramionami, otwierając szafę i zabierając z niej bryczesy i czarną bluzę. Wszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro na swoje totalnie nieułożone włosy. Każdy kosmyk biegł w inną stronę jakby nabrał życia i zamierzał się uwolnić. Potrzebny mi prywatny fryzjer, który byłby w stanie pokonać te czarne kudły.
Wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę stajni. Morrigan właśnie rozpracowywała drzwiczki od małego wybiegu przy boksie. Spojrzała na mnie niewinnie, gdy gwizdnąłem ze opuszczonymi brwiami. Skubana, jeszcze trochę i będzie sobie wychodzić kiedy jej się żywnie podoba. Przyniosłem sprzęt oraz szczotki, otwierając boks i wchodząc do środka. Klacz podeszła, przystawiając swoje chrapy do mojej twarzy i parskając.
-Fe - uśmiechnąłem się szeroko i wytarłem rękawem twarz, po czym odepchnąłem delikatnie głowę wierzchowca. Jednak nieugięta klacz z powrotem przysunęła się i tym razem zaczęła ocierać łbem o mój policzek i ramię. Podrapałem ją dłonią po szyi i ganaszy.
-Dobra, już koniec - poklepałem ją i zacząłem czyścić jej sierść. Złapała w wargi moją bluzę, pociągając delikatnie.
~~~
Pierwsze trzy lekcje minęły normalnie. O dziwo, wraz z minionym czasem pobytu w akademii coraz bardziej słuchałem słów nauczycieli. Nie była wyjątkiem lekcja na temat żywienia i opieki nad końmi. Choć uważam, że powinno być coś w rodzaju nauki z końmi, które mają zamiar utrudnić ci życie. Byłaby to idealna lekcja dla mnie, Morrigan i naszych wspólnych relacji. Na końcowych piętnastu minutach, pani Layla ogłosiła projekt, który należy zrobić do końca miesiąca. Uniosłem głowę, którą przez chwilę opierałem na pięści. Wsłuchałem się w temat, który okazał się nie najgorszy. Mori na pewno będzie miała swoje zdanie w wykonywanych ćwiczeniach, które już rodziły mi się w głowie. Jednak jeszcze bardziej zaskoczył mnie fakt, że zostałem przydzielony w parze razem z Brooke. Odruchowo odwróciłem się w jej stronę, jednak dziewczyna totalnie wyłączyła się na tej lekcji, rysując coś w zeszycie. To będzie dla niej nie lada zaskoczenie, gdy dowie się jaki kolejny zaszczyt ją dosięgnął.Koniec lekcji ogłosił dzwonek, rozbrzmiewający po całym budynku. Chwyciłem książki w ręce i wypadłem z sali lekcyjnej, stając obok Brooke, która przyglądała się tablicy jakby zobaczyła tam ducha. Uśmiechnąłem się, domyślając się co jej chodzi po głowie. Stanąłem z boku, opierając się o ścianę. W jednej chwili uderzył we mnie wzrok dziewczyny.
-Mam nadzieję, że słuchałeś na lekcji...
-Moja twórczość nie przestaje mnie zadziwiać i zaraz po wygłoszeniu tematu wpadłem na kilka super pomysłów - pochwaliłem się z zadowoloną miną skierowany w stronę towarzyszki- Ej, nie słyszę gromkich śmiechów i przejawu entuzjazmu - obruszyłem się, widząc jak bardzo obojętnie patrzy na mnie Brooke.
Przewróciła oczy, unosząc delikatnie kąciki ust. Poprawiła sobie kołnierzyk i ruszyła przed siebie, mijając mnie.
-Jesteś tutaj brudny, wiedziałeś? - wskazała palcem na swój policzek.
Przetarłem dłonią, powtarzając jej złośliwy uśmieszek.
-To może podzielisz się swoją wizją, co? - zwróciła się do mnie, gdy zrównaliśmy krok.
-Nie jest jeszcze gotowa. Trzeba dopracować ją gdzieniegdzie, pododawać niektórych rzeczy, coś usunąć, a coś poprawić... Miałem nadzieję, że ty też masz jakiś pomysł - Brooke zmierzyła mnie badawczym spojrzeniem kątem oka.
-Zdajesz sobie sprawę, że się wyłączyłam? Nie potrafię określić co mam robić tak od razu...
-A więc jesteś zdana na mnie. Świetnie! - wyszczerzyłem się szeroko, przerywając dziewczynie wypowiedź. Odchyliła usta, kręcąc głową - Przyjdź o osiemnastej to przedstawię ci mój punkt widzenia na projekt - powiedziałem, idąc w swoją stronę.
-A co jeśli powiem nie?
-W takim razie ja przyjdę do ciebie, proste - posłałem jej szeroki uśmiech - A wtedy już nie wyjdę - zniknąłem za ścianą.
~~~
Szczerze mówiąc nie zdziwiłoby mnie gdyby dziewczyna nie pojawiła się pod moimi drzwiami. A tym bardziej gdyby nie była wkurzona. Moja propozycja była odruchowa, nie myślałem konkretnie nad miejscem gdzie się spotkać. Dla mnie nie było różnicy, jednak dla niej być może. Dopiero teraz o tym pomyślałem, ale słowa już padły. Dochodziła osiemnasta, gdy zostawiłem Morrigan w boksie i ruszyłem w stronę pokoju. Szukając kluczyka w kieszeni kurtki, nie zwróciłem uwagi na czekającą już pod drzwiami Brooke. Nie powiem, zaskoczył mnie jej gest.-Zawsze jesteś tak punktualna? - spytałem, patrząc na tarczę zegarka.
-A ty lubisz się spóźniać? - odgryzła się sarkazmem, na który zareagowałem szerokim uśmiechem.
-Nie spóźniłem się. Zostały jeszcze dokładnie dwie minuty i piętnaście sekund - otworzyłem drzwi i wyciągnąłem rękę w geście przepuszczenia Brooke pierwszej - Złośliwce mają pierwszeństwo - oberwałem w ramię.
Brooke?
Ratuj, bo nie wiem co pisać i popadnę w depresję xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz