sobota, 8 kwietnia 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Szukałem już chyba wszędzie, a i tak wszystkie moje starania spełzły na niczym. Nie pozostało mi nic więcej, jak wrócić do swojego pokoju i odpuścić sobie dzisiejsze zajęcia, więc tak zrobiłem. Gdy tylko przekroczyłem próg, wziąłem krótki rozbieg i rzuciłem się na łóżko, odkrywając kołdrą. Minusem będą zaległości, ale za to chociaż się wyśpię! Co i tak nie zmienia faktu, że gdy tylko spotkam gdzieś Horana, to marny będzie jego los. Oby się biedny nie zdziwił, jak któregoś dnia po powrocie z lekcji, jego pokój, samochód i wszystko inne, owinięte będzie folią spożywczą, albo różowym papierem ozdobnym.
Naciągnąłem kołdrę na głowę, chcąc uwolnić się od dźwięcznego śpiewu ptaków za oknem, jednak chyba nie dane było mi się wyspać, bo zaraz potem usłyszałem dźwięk mojego telefonu, sygnalizujący nową wiadomość. Leniwie podniosłem się z łóżka i podszedłem do biurka, gdzie wcześniej położyłem swoją komórkę. Zerknąłem na ekran i zauważyłem 2 nieodebrane połączenia i 3 sms'y od mojej siostry. Jakoś nie miałem chęci teraz do niej oddzwaniać, więc postanowiłem odpisać jedynie na wiadomości. Oczywiście, Gemma musiała zgrywać kochane rodzeństwo i zapytała o to jak mi się tu podoba i czy wszystko jest w porządku.
Tak, jest fajnie. 
Krótko i konkretnie, tyle musi jej wystarczyć. Wróciłem do łóżka i wtuliłem głowę w wielką poduszkę, chcąc jak najszybciej odpłynąć w objęcia Morfeusza, jednak znów coś, a raczej ktoś przeszkodziło mi w tej czynności. Rozległo się pukanie do drzwi, a pierwszą myślą, jaka pojawiła się w mojej głowie, było to, że Niall łaskawie przyszedł oddać mi ubrania. Podniosłem się, niestety zbyt szybko i chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi, otwierając je. O dziwo nie zastałem tam Horana, a Isabelle z wielkim plecakiem i całą masą ubrań w rękach.
- To chyba należy do ciebie. - Uniosła brwi.
- Czemu masz moje rzeczy? - Uśmiechnąłem się, pocierając dłonią kark. Wyciągnąłem rękę po plecak, jednak Isabelle w tym momencie zrobiła kilka kroków w tył, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. 
- Nie tak szybko. Wisisz mi przysługę - powiedziała z towarzyszącym jej uśmiechem - A, tak i jeszcze coś... - dodała, podając, a raczej wpychając mi w dłonie wszystkie ubrania.
Sięgnęła do kieszeni spodni i wyjęła z nich niewielką, pogniecioną karteczkę.
- To chyba od twojego przyjaciela. - Rozłożyła kartkę i uniosła ją na wysokości moich oczu.
Gdy przeczytałem wiadomość od Nialla, na moich ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech. Muszę przyznać, że zdenerwował mnie tym co zrobił, ale.. brakowało mi jego wygłupów i jestem wręcz pewny, że na tym jednym się nie skończy.
Kilka koszulek zsunęło się z dużej sterty i wylądowało na podłodze. Odłożyłem resztę na łóżku i pozbierałem te, które spadły, a moją uwagę przykuła jedna z bluzek z logiem jednego z moich ulubionych zespołów. Jeden rękaw całkowicie zniknął, a reszta była postrzępiona i znajdowało się na niej kilka dziur.
- Ach, no tak. Mój pies uznał, że twoja bluzka jest bardzo ciekawą zabawką.. a raczej gryzakiem. - Zmarszczyła brwi, po czym uniosła ręce w geście obronnym. - Jakby co, pretensje do Nialla, on zostawił ubrania bez opieki.
- W porządku. Dzięki tym dziurą będę w niej wyglądał bardziej seksownie. - Uśmiechnąłem się niewinnie do dziewczyny, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Na pewno - zaśmiała się - Em.. będę już lecieć, muszę dokończyć rozpakowanie się. 
- Okej. - Uśmiechnąłem się. - W takim razie, do zobaczenia później. 
Wróciłem do swojego pokoju i postanowiłem zostać przy wcześniejszym postanowieniu i odpuściłem dzisiejsze zajęcia, bo i tak byłem już spóźniony. 
~~*~~*~~
Dopiero w porze obiadowej, udało mi się ruszyć tyłek z wyjątkowo wygodnego dziś łóżka i pójść do łazienki w celu względnego ogarnięcia się. 
Założyłem na siebie ciemne jeansy, biały t-shirt, czarne tenisówki i wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę stołówki. Zastanawiałem się, czy spotkam tam Nialla, bo jeżeli tak to.. w sumie już mi przeszło, to było całkiem śmieszne. Zbiegłem prędko po schodach i mało brakowało, a wpadłbym na kogoś. Od razu rozpoznałem w tym "kimś" Isabelle. 
- Znowu na siebie wpadamy. - Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Tylko tym razem jesteś ubrany. - Uniosła brwi.
- Idziesz na stołówkę?
- Tak, tylko jeszcze nie wiem gdzie ona jest. - Pokręciła głową i zaśmiała się cicho.
- Harry Styles, biuro wycieczkowe zaprasza na oprowadzkę po akademiku, począwszy zwiedzanie od stołówki - powiedziałem poważnie, kłaniając się.
- Okej, niech ci będzie - zaśmiała się, po czym udaliśmy się w stronę stołówki.
Ustawiliśmy się w kolejce, a po odebraniu posiłku, zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików. Mój wzrok od razu przykuła blond czupryna, przy najbardziej oddalonym z miejsc.
Przyglądałem mu się przez dłuższą chwilę, a w momencie, gdy na chwilę odwrócił wzrok, zauważając mnie, dyskretnie pokazałem mu środkowy palec. Isabelle, widocznie zauważając mój gest, odwróciła się i po chwili wiedziała już o co chodzi.
- To była jakaś forma zemsty, czy zwykłe wygłupy? - spytała biorąc do ręki sztućce.
- To był początek wojny. Jak byliśmy mali, często robiliśmy sobie wzajemnie różne kawały, a z czasem stawały się coraz gorsze i za razem śmieszniejsze. - Uśmiechnąłem się.
Niall skończył jeść szybciej od nas i szybkim krokiem opuścił stołówkę, chyba mając nadzieję, że go nie zauważę. Wie, że nie ma szans, abym w takiej sytuacji mu odpuścił.
Obiad zjedliśmy w ciszy, która, o dziwo, nie była ani trochę niezręczna. Pozwolę sobie powiedzieć, że była nawet przyjemna.
- W której jesteś grupie? - Spytałem, gdy wychodziliśmy ze stołówki.
- W pierwszej, a ty? 
- W drugiej. - Skrzywiłem się. - Myślałem, że wyciągnę cię na popołudniowy trening, ale skoro jesteś w innej grupie, to na pewno macie coś innego...
Nie udało mi się dokończyć, bo coś uderzyło w moją twarz, a zaraz potem spadło, odsłaniając mi widok. Przede mną stał Horan, a na podłodze papierowy talerzyk, z resztkami bitej śmietany. Chłopak od razu się wycofał i biegiem ruszył na górę, a ja wyjątkowo nie miałem ochoty go gonić.
- Pożałujesz tego! - krzyknąłem ścierając rękawem bitą śmietanę z okolic oczu. 
- Wasza wojna szybko się rozkręca - zaśmiała się Isabelle. 
- Ejejej, to nie jest śmieszne - powiedziałem poważnie, ledwo powstrzymując się przed uśmiechem. 
- Wcale - parsknęła. 
- Tak? Ty też chcesz wojny? - Uniosłem brwi i zebrałem część bitej śmietany z twarzy i wysmarowałem nią policzek Isabelle. 

Isabelle? 
było super c; 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz