To, co zobaczyłem na ręce Pain, przypomniało mi o kilku rzeczach. Rok temu, gdy zdiagnozowano u mamy raka piersi, moja siostra - Scarlett kompletnie się załamała, jednak za wszelką cenę próbowała tego nie okazywać. Chciała być silna, dla mamy i dla mnie, chciała nas wspierać, ale sama nie umiała sobie poradzić. Pewnego wieczoru siedzieliśmy razem w salonie i szczęśliwi z faktu, że wyniki
mamy były bardzo dobre zaczęliśmy się wygłupiać i wtedy zauważyłem blizny na jej ciele. Były wszędzie, na nadgarstkach, brzuchu, ramionach, udach. Nie rozmawialiśmy o tym, wolałem nie poruszać przy niej tego tematu, a ona obiecała, że przestanie. Od tego czasu zawsze, gdy było źle, przychodziła do mnie i rozmawialiśmy. Chciałem.. chciałem sprawdzić, czy to naprawdę pomaga, czy to serio przynosi taką ulgę i również to zrobiłem. Pomogło? Taa, dopiero jak blizny pokryły całe moje uda. Nie potrafiłem określić tego uczucia, jednak gorszy był fakt, że później tak cholernie tego żałowałem.
- To nie jest dobre rozwiązanie, to nie jest żadne rozwiązanie - powiedziałem patrząc jej w oczy.
- Przynosi chociaż chwilową ulgę - mruknęła otwierając butelkę piwa.
Postanowiłem pogadać z nią o tym innym razem, teraz po prostu chciałem się napić, by chodź na chwilę zapomnieć o tym co się wydarzyło. Mama kazała mi się nie martwić, nie przyjeżdżać na pogrzeb, dobrze się bawić i nie obchodzić żałoby, ale czy ja tak potrafię? Chciałbym spełnić jej ostatnią prośbę, ale to cholernie trudne do wykonania, tym bardziej, że jest ona dość.. odmienna. Prawdę mówiąc, gdybym był na jej miejscu, też nie chciałbym, żeby cierpiała i po prostu żyła dalej, normalnie, tak samo jak do tej pory.
Otworzyłem butelkę alkoholu, nawet nie wiedziałem zbytnio co to, zależało mi tylko na tym, żeby było mocne. Na początku piliśmy w ciszy, jednak później zaczęliśmy rozmawiać. Trochę smutku, trochę łez, a zaraz po tym zaczynaliśmy się śmiać. Usiedliśmy obok siebie na łóżku, co chwila biorąc nowe to butelki z różnymi trunkami. Rozmowa przestawała nam się kleić w momencie, gdy słowa przestawały je przypominać i mieliśmy problemy z ułożeniem prostego zdania.
- Wiesz co.. męczy już mnie to, w sumie to wszystko - odezwałem się - Skończmy to. Patrz mam pistolet.
mamy były bardzo dobre zaczęliśmy się wygłupiać i wtedy zauważyłem blizny na jej ciele. Były wszędzie, na nadgarstkach, brzuchu, ramionach, udach. Nie rozmawialiśmy o tym, wolałem nie poruszać przy niej tego tematu, a ona obiecała, że przestanie. Od tego czasu zawsze, gdy było źle, przychodziła do mnie i rozmawialiśmy. Chciałem.. chciałem sprawdzić, czy to naprawdę pomaga, czy to serio przynosi taką ulgę i również to zrobiłem. Pomogło? Taa, dopiero jak blizny pokryły całe moje uda. Nie potrafiłem określić tego uczucia, jednak gorszy był fakt, że później tak cholernie tego żałowałem.
- To nie jest dobre rozwiązanie, to nie jest żadne rozwiązanie - powiedziałem patrząc jej w oczy.
- Przynosi chociaż chwilową ulgę - mruknęła otwierając butelkę piwa.
Postanowiłem pogadać z nią o tym innym razem, teraz po prostu chciałem się napić, by chodź na chwilę zapomnieć o tym co się wydarzyło. Mama kazała mi się nie martwić, nie przyjeżdżać na pogrzeb, dobrze się bawić i nie obchodzić żałoby, ale czy ja tak potrafię? Chciałbym spełnić jej ostatnią prośbę, ale to cholernie trudne do wykonania, tym bardziej, że jest ona dość.. odmienna. Prawdę mówiąc, gdybym był na jej miejscu, też nie chciałbym, żeby cierpiała i po prostu żyła dalej, normalnie, tak samo jak do tej pory.
Otworzyłem butelkę alkoholu, nawet nie wiedziałem zbytnio co to, zależało mi tylko na tym, żeby było mocne. Na początku piliśmy w ciszy, jednak później zaczęliśmy rozmawiać. Trochę smutku, trochę łez, a zaraz po tym zaczynaliśmy się śmiać. Usiedliśmy obok siebie na łóżku, co chwila biorąc nowe to butelki z różnymi trunkami. Rozmowa przestawała nam się kleić w momencie, gdy słowa przestawały je przypominać i mieliśmy problemy z ułożeniem prostego zdania.
- Wiesz co.. męczy już mnie to, w sumie to wszystko - odezwałem się - Skończmy to. Patrz mam pistolet.
Ułożyłem palce na kształt pistoletu i zacząłem się śmiać. Przybliżyłem je do skroni i "oddałem strzał".
Pain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz